wtorek, 29 kwietnia 2014

Przed terapią

Rodzaj: AU, angst, yaoi, oneshot
Pairing: JongKey

Ostrzeżenia: brak

Od autorki: Jest to oneshot, który jest prequelem 'Terapii', która ostatnio dodałam. Jest bardzo krótki i niedopracowany odrobinę. Wyjaśnia w nim, dlaczego brat Taemina odszedł. Kocham was i prosze o komentarze. <3


Wszystko zawsze czułem podwójnie. Czasem smutny, czasem radosny. Wiem, że ludzi takich jak ja po prostu się depcze. Wiem też, że po śmierci wynosi się ich na piedestały.
Artysta.
Może właśnie taki byłem, pełen impresji. Wylewały się ze mnie emocje, o których inni nie wiedzieli, że istnieją. Czasem szalony, czasem poukładany. Taki właśnie byłem. Potem postradałem zmysły, bo nie da się żyć kierując się sercem.
Nie da się kochać całym sobą, nie będąc szalonym. Nie da się zapomnieć o krzywdzie, jeśli się jej zasmakowało. Czasem powolny, czasem nieuchwytny. Nie potrafię opisać swoich uczuć.
Zniszczył mnie mój własny umysł. Czy da się decydować, czy białe, nie może być czarnym? Czasem porzucony, czasem rozchwytany. Nie jestem pewny, co inni o mnie sądzili. Czy to ważne?
Chciałem czuć, że moja krew nadal płynie. Potrzebowałem dowodów na moje istnienie. Zostawianie po sobie pustki, nigdy nie było moim marzeniem. Czasem niedostępny, czasem łatwy. Musiałem urozmaicać swoje życie, by ktoś mnie pamiętał.
Kochałem i nienawidziłem to jaki jestem. Miałem różne doświadczenia. Czasem spokojny, czasem nadpobudliwy. Chciałem mieć wokół siebie ludzi, którzy są ode mnie uzależnieni, ale to ja byłem od nich uzależniony.
Nie wiedziałem, że świat może się skończyć, nim umrę. Sądziłem, że można być niewidzialnym, ale kiedy coś zrobisz, twoje czyny idą z tobą do końca. Coś od czego uciekasz, podąża za tobą, by zrobić ci na złość. Czasem zagubiony, czasem pewny siebie.
Nie widziałem różnicy między byciem człowiekiem a byciem mną. Czasem gubiłem się na prostej drodze, by po chwili wyjść w kręte uliczki. Bywało tak różnie. Czasem miły, czasem nienawistny.
Kiedy błąkałem się po tym świecie bez celu, wymyślałem historie o mnie, o tym że jestem bohaterem, że ratuję uciśnionych. Chciałem ratować innych, a sam potrzebowałem pomocy.
Czasem samotny, czasem jeszcze bardziej samotny.
* * *
Mogę zamknąć mój świat w jego oczach.
Bujam się w rytm muzyki, chcę, żeby mnie dostrzegł. Zakochałem się w nieznajomym. Szaleję, kiedy patrzę na niego. Przychodzę tu tylko dla niego. Proszę go o przebaczenie, bo cały czas naruszam jego podstawowe prawa, myśląc o nim w napalony sposób.
On nie odrywa wzroku od jakiejś dziewczyny. Nie znam jej. Codziennie jest z inną. Trochę im zazdroszczę, trochę współczuję, ale najbardziej ich nienawidzę. Jak to możliwe, że stałem się taki?
Boję się spojrzeć za siebie, bo może zobaczę kogoś kogo znam. Wtedy spaliłbym się ze wstydu. Nie pasuję do tego miejsca. Zbyt grzeczny, by tańczyć w klubie, popijając oszczędnie jedno piwo przez kilka godzin. Mam zbyt wyprasowany mundurek i zbyt długi rząd piątek w dzienniku.
* * *
Siedzę w ławce, słucham nauczyciela, robię notatki, jestem przykładem. Czasem odpowiem na jakieś pytanie, jestem taki mądry, żadne zadanie nie sprawia mi trudności.
Jednak kiedy spojrzę na tyły, widzę go i mój oddech się spłyca. Patrzy na tablicę znudzony, bawi się telefonem pod stolikiem, ma rozpiętą marynarkę i kolorową koszulkę, zamiast białej koszuli. Kocham jego oczy wpatrzone pusto w dal, kiedy tańczy w klubie są pełne życia i wiem, że błyszczą.
Chcę widzieć tylko jego, ale to nie jest takie łatwe. Trudniejsze niż wszystko, co dotychczas przeżyłem i bardzo się boję, bo wszyscy mnie ostrzegają. Czuję się jak idiota przy nim. Tylko patrząc na niego nie wiem nic, łącznie z tym jak się nazywam.
Nie chcę, by ktoś mi go odradzał. Chcę, by nikt mnie nie chronił. Chcę poczuć niebezpieczeństwo po raz pierwszy.
* * *
Boję się mojej odmienności. Czemu muszę odstawać? Bycie kujonem przestało mnie spełniać. Czuję głęboko w sobie, że coś ze mną nie tak. Jestem zbyt inny, próbuję to ukryć, by nikt tego nie zauważył. Nie zrozumieliby tego, że nie jestem, taki jak oni, że tak naprawdę nie pragnę być kimś, kto ma pewną przyszłość. Chcę rzucić wszystko i pojechać, gdzieś gdzie nikogo nie znam.
* * *
Po raz pierwszy mnie zauważa, a ja nie wiem, co mam zrobić. Podchodzi, pyta, co u mnie, wydaje się być miły. Czy wie, kim jestem? Zna moje imię?
 - Jestem Jonghyun – mówi, a ja kiwam głową.
Chce mu powiedzieć, że doskonale wiem, kim on jest, że jest od dawna to wiem, wyznać mu wszystkie swoje uczucia, poczuć jego dotyk na całym swoim ciele, uciec z nim daleko, ale zamiast tego mówię tylko:
 - Key.
* * *
Każda chwila z nim jest jak sen, chcę odlecieć. Boję się każdej minionej sekundy, bo mogę nie przeżyć kolejnej takiej. Z nim każda rzecz staje się ważna i warta zapamiętania.
Kiedy biegniemy, nasze włosy rozwiewa wiatr, uciekamy, palce same się odnajdują, łączą się. Jonghyun zatrzymuje się nagle.
 - Co robisz? – pytam przerażony – Musimy biec, zaraz tu będą, dogonią nas – mówię, ale on uśmiecha się tak bosko.
Jestem w całkiem innym miejscu, on nachyla się i mnie całuje, a ja naprawdę teleportuje się. Kiedy kończy, ja stoję w miejscu. Boże, błagam cię o coś pierwszy raz. Proszę, żeby to się nigdy nie skończyło.
* * *
Zaraz po lekcjach zabiera mnie na lody. Jestem taki szczęśliwy. Trzyma moją dłoń w swojej i uśmiecha się tak pięknie. Moje oczy błyszczą, jego też. Czuję się jakbym był pijany, a przecież nie jestem.
 - Jong… - zaczynam, jednak nie potrafię przekroczyć tej granicy.
On nie ma z tym najmniejszego problemu.
 - Kocham cię – mówi, a ja śmieję się radośnie i ciągnę go w nieznane.
* * *
Nie pasujemy do siebie. Wcześniej tego nie zauważaliśmy, ale teraz, kiedy pod szkołę podjeżdża limuzyna i musi wsiąść do środka, widzę granicę między nami. Duża, czerwona linia.
Jestem przygnębiony, to nie pierwszy raz, kiedy to się dzieje. Jego ubrania są zawsze taki drogie i czasem nie możemy się spotkać w weekend, bo jego ojciec wyprawia jakąś firmową imprezę, na której Jong musi być.
Coraz częściej zastanawiam się nad przyszłością.
* * *
Kończymy szkołę i boję się, że to wszystko się skończy już niedługo. Po wakacjach nasze drogi się rozejdą. Jego uczucie może szybko przeminąć. Co wtedy zrobię?
Po raz pierwszy podejmuję tak poważną decyzję. Źle się z tym czuję.
Żeby go nie stracić, pozwalam mu odejść.
* * *
Dzień przed wyjazdem, zrywam z nim. Mówię mu, że bardzo go kocham. Pierwszy raz mówię mu, że go kocham, zawsze to on mi to mówił.
Jonghyun płacze i ja też, ale uśmiecham się i całuje go w czoło nim odchodzę.
Następnego dnia, chce mnie zatrzymać, wyrywa mi z rąk torbę, robi scenę na lotnisku. Jednak ja odchodzę, bez słowa wyjaśnienia. Mój brat też tu jest, stoi obok w milczeniu. Wiem, że jestem dla niego kimś ważnym, jest taki młody, on nie rozumie. Nikt tego nie rozumie.
Może nawet ja nie wiem, o co chodzi.
* * *
Teamin patrzył na odchodzącego brata i widział, jak Jonghyun zalewa się łzami. I nie rozumiał, nie rozumiał, czemu Key odszedł. Jednak wiedział jedno, że on już nie wróci. 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Terapia

Rodzaj: AU, angst, yaoi, oneshot
Pairing: OnTae
Ostrzeżenia: brak

Od autorki: Dodaję oneshota, którego napisała niedawno. Nie jest to tak do końca OnTae, trochę tu mało tego pairingu, ale mam nadzieję, że mimo wszystko to docenicie, bo starałam się, kiedy to pisałam. Kocham was i proszę o komentarze. <3





Czasem zapominam, kim jestem. Nie potrafię sobie przypomnieć, co robiłem wczoraj albo tydzień temu. Wszystko tonie za mgłą. Czuję się jakbym był na haju, nie myślę racjonalnie.
Innym razem pamiętam za wiele, wszystkie najmniejsze szczegóły, czuję nawet zapachy przeszłości, jakbym nie potrafił myśleć o niczym innym niż o tym, co już dawno minęło, co było i nigdy już nie wróci. Wtedy się boję, bo to jest trudniejsze, pamiętać.
Boję się, że przeszłość przysłoni mi teraźniejszość, ale są też momenty, w których tego chcę.
Moja głowa jest rozsadzana przez tysiące myśli i nie wiem, co mam zrobić, w którą stronę iść.
***
Wchodzę na imprezę już lekko wstawiony, nie do końca wiem, czy dobrze trafiłem, ale nie przejmuję się tym i po prostu zaczynam się bawić. Wpadam do salonu, gdzie zebrała się największa ilość imprezowiczy i zaczynam tańczyć. Nie przejmuję się spojrzeniami poniektórych osób, które wiedzą, kim jestem. Niektórych kojarzę, chodzą ze mną do szkoły, więc siłą rzeczy mijam ich na korytarzu.
Włosy przylepiają mi się do twarzy, podczas, gdy ja cały czas tańczę szaleńczo z coraz to nowymi osobami. Z każdym kolejnym drinkiem mój taniec jest bardziej wyuzdany i doskonale wiem, jak to się skończy. Ktoś dotyka mnie po tyłku, wiem, że te ciasne rurki niczego nie ukrywają.
Ktoś proponuje mi jointa, więc ochoczo go wypalam. Mój uśmiech się poszerza, tak samo jak grupka ludzi tańczących wokół mnie, dotykających mnie bez mojej zgody. Chcę w końcu odlecieć, ale to trudne.
Wysoki blondyn zaciąga mnie na kanapę, zaliczam z nim kilka namiętnych pocałunków, jego przyjaciel nagle siada pomiędzy nas i proponuję nam torebkę białego proszku. Kiedy mówię, że nie mam pieniędzy, on tłumaczy, że nie chce ich, więc wciągam jedną kreskę i czuję, że dłużej już nie utrzymam się w pionie.
Zahaczam o ramię pięknej brunetki, chwilę tańczymy, później się całujemy, ona wkłada mi rękę do spodni, ale wtedy pojawia się jej chłopak, który sprzedaje mi prawego sierpowego w szczękę. Upadam na podłogę, po mojej wardze spływa krew, a sufit wiruje przed moimi oczami, migocząc. Nie daję rady wstać, choć usilnie próbuje to zrobić. Przewracam się na bok i zwijam w kłębek.
Dopiero po chwili dwóch chłopaków mnie podnosi. Jeden z nich jest niesamowicie przystojny. Czuję, że robię się przytomniejszy i nim zdążę się zorientować, on już ciągnie mnie na górę. 
Właśnie dochodzi czwarta nad ranem, kiedy zasypiam nagi wtulony w nieznajomego.
* * *
 - Opowiedz mi o tym, co wczoraj robiłeś, Taemin – mówi mój psycholog Onew swoim spokojnym głosem.
Siedzę na kanapie, a on siedzi naprzeciw mnie na fotelu, poprawiając okulary. Patrzy na mnie uważnie, w jego ręku spoczywa notes, w którym będzie zaraz coś zapisywał.
 - Poszedłem do szkoły –mówię znudzony.
 - Czy coś ciekawego się tam wydarzyło? – ma dość profesjonalny, wyćwiczony głos.
 - Dostałem trójkę z matematyki – odpowiadam, patrząc mu prosto w oczy.
 - Coś jeszcze? – pyta, a ja udaję, że się zastanawiam, a później kręcę głową.
 - Nie – mruczę w miarę cicho.
  - Dobrze – mówi, zapisując coś w swoim notesie.
 - Mogę już iść? – pytam, a on patrzy na mnie przez chwilę i widzę przebłysk współczucia w jego oczach.
 - Tak – odpowiada w końcu, a ja wstaję i wychodzę.
* * *
Uciekam z chemii i idę za szkołę, od razu znajduję tam mojego przyjaciela. Stoi oparty o ścianę i piszę z kimś na telefonie, kiedy podchodzę chowa go i uśmiecha się do mnie.
 - Masz coś? – pytam, a on jedynie kiwa głową.
Wyciąga z kieszeni jointa, którego szybko podpalam, zaciągamy się na zmianę. Kocham czuć gryzący dym w płucach, pomału odlatywać i być w pewien sposób wolny. Za długa grzywka wpada mi do oczu, a słońce razi mnie, ale nie przeszkadza mi teraz absolutnie nic.
Wsłuchuję się w dźwięki ciszy.
Na lekcję przychodzę spóźniony piętnaście minut. Cudem nie dostaję uwagi od nauczycielki. Siadam w ostatniej ławce, mierzony przez wszystkich wzrokiem. Moja koleżanka, z którą siedzę na niemal wszystkich lekcjach, pyta czemu się spóźniłem. Patrzę na nią swoim zjaranym wzrokiem i wzruszam ramionami. Chyba już wie dlaczego.
Udaję, że doskonale rozumiem, o co chodzi w lekcji, choć najchętniej, bym stąd wyszedł.
* * *
Onew patrzy na mnie tak jak zawsze. Niewzruszonym, wypompowanym z emocji wzrokiem, czasem widzę współczucie, ale naprawdę są to tylko nieliczne momenty, może tylko mi się to zdaje.
 - Jakie jest twoje samopoczucie dziś? – pyta.
 - Dobre – odpowiadam po prostu.
 - Nie masz jakichś dziwnych myśli? – poprawia swoje okulary, tak jak to ma zwyczaj robić.
 - Nie. Nie dziś – kłamię.
 - Kiedy je więc masz?
Milczę, patrząc mu w oczy. Mam nadzieję, że czuje się choć trochę zirytowany tym spojrzeniem.
* * *
Stoję pod ścianą, w ręku trzymam butelkę piwa, kiwam się w rytm muzyki. Chłopak z full capie cały czas na mnie spogląda. Jest wysoki, a jego koszulka opina się na idealnych mięśniach. Patrzę na niego z przeciwległego kąta kusząco. W końcu wypijam resztę piwa i ruszam na środek, zaczynam tańczyć. Próbuję być jak najbardziej seksowny. Poprawiam długie, rude włosy, które wpadają mi ciągle do oczu.
Chłopak obejmuję mnie od tyłu. Ocieramy się o siebie. Wzdycham cicho, kiedy owiewa moją szyję swoim gorącym oddechem. Czuję się rozpalony, nie wiem, czy to przez tego chłopaka, czy może to tabletki, które wziąłem niedawno, bo zaproponował mi je jakiś brunet.
Nie powinienem mieszać psychotropów z wódką.
Nie obchodzi mnie już nic, tylko to ciało tak blisko mnie, wspólne przenikanie, przyciemnione światła i muzyka, wwiercająca się w moją czaszkę.
* * *
 - Proszę, opowiedz, co robiłeś w weekend  - Onew zmienił kolor włosów na blond.
Jestem zafascynowany jego nowym wyglądem, powinien zrobić to wcześniej.
 - Odrabiałem lekcje – odpowiadam, a on zapisuje coś w swoim notesie.
 - Twoi rodzice twierdzą, co innego – mówi.
Patrzę na niego, chcę, by przeszedł do konkretów. Nie mam zamiaru odpowiadać.
 - Mówią, że znowu się upiłeś – milczę nadal, a Onew skonsternowany poprawia okulary z lekkim westchnieniem, które jest tak bardzo nieprofesjonalne – Nie powinieneś mieszać leków z alkoholem – poucza mnie.
 - Wiem – patrzę zaciętym wzrokiem.
On wie, że go nie posłucham.
* * *
Wstrzykuję w swoje żyły przezroczysty płyn. Blondyn obok mnie zaczyna już odpływać. Czuję różnicę niemalże od razu, osuwam się po ścianie i zagryzam swoje wargi w euforii.
Kiedy wychodzę z łazienki, impreza się dopiero rozkręca. Zaczynam tańczyć pośrodku pokoju, kolory zlewają się ze sobą, twarze ludzi są dziwne, światła rażą mnie, choć są maksymalnie przygaszone.
Czyjeś ręce przesuwają się po mnie, nie zwracam na to uwagi. Dwie dziewczyny podchodzą do mnie, mówią coś, chcą gdzieś iść. Zgadzam się od razu.
W pokoju jest ciemno, a zasłony są zasunięte. Dziewczyny doprowadzają mnie do szaleństwa. Kończymy po pół godziny.
Wychodzę przed dom, wymiotuję na równo przystrzyżony trawnik. Upadam i nie chcę mi się podnosić, patrzę w gwiazdy i nachodzą mnie wszystkie najgorsze myśli. Nie wziąłem dziś leków. Obiecałem Onew, że nie będę ich mieszał z alkoholem, więc nie mogłem ich wziąć, wiedząc, że będę pić.
Zaczynam płakać, kiedy myślę o wszystkim i o niczym, o moim życiu, o śmierci, o nieuchwytności. Czuję, że eyeliner spływa gęstymi, czarnymi smugami po mojej twarzy. Czuję też wilgoć przenikającą przeze mnie od ziemi. Widzę tak dużo, całe niebo i jeszcze trochę. Wyciągam ręce, ale jest zbyt daleko. Próbuję przestać płakać, ale to nie jest łatwe.
* * *
 - Opowiedz o Key – mówi Onew.
 - To mój brat – odpowiadam, a on kiwa głową.
 - To fakt. Co czujesz w związku z jego odejściem? – pyta.
Poprawia pieprzone okulary, a ja patrzę w podłogę. Key już nie wróci i ja to wiem, wszyscy to wiemy. Nie smucę się, czemu miałbym. Trę nadgarstki mocno, swędzą mnie blizny.
 - Ładna fryzura –mówię w końcu z uroczym uśmiechem.
* * *
Wyciągam z barku whisky ojca, chowam ją pod sweter i idę do pokoju, życząc rodzicom dobrej nocy. Zamykam drzwi łazienki na klucz, wypijam połowę butelki na raz, czuję łzy piekące mnie w oczy i ogień w przełyku. Odlatuję. Alkohol jest okropnie mocny.
Patrzę w lustro, kurczowo trzymając się umywalki, by nie upaść. Moja twarz wygląda na zmęczoną, worki pod oczami i bladość. Czochram rude kosmyki, czuję gorąco w ciele, zdejmuję sweter. Chciałbym rozbić to cholerne szkło.
 - Jesteś żałosny, Lee Taemin- mówię sobie, a potem wychodzę chwiejnym krokiem.
Wiem, ze rodzice śpią, przemykam się do gabinetu ojca. Zamykam się w nim na klucz i w świetle księżyca, zmierzam do biurka. Siadam na podłodze i z szuflady wygrzebuje kluczyk zakopany w papierach, by móc otworzyć sejf.
Otwieram skrytkę i wyjmuję z niej mały pistolet. Siadam na wielkim, skórzanym fotelu i odpycham się bosymi stopami od śliskich paneli, wyjeżdżam na środek pokoju, oblewa mnie światło latarni zza okna.
Odchylam się wygodnie do tyłu i przykładam zimny metal do skroni. Zamykam oczy i w myślach pociągam za spust.
Myślę o tym wszystkim. Znów. Po co?
Przyciskam mocno lufę do skóry, chcę czuć dokładnie ten ciężar w dłoni. Muszę wiedzieć, że wciąż tu jestem.
Potem odkładam wszystko na swoje miejsce i wracam do łóżka.
* * *
- Często okłamujesz swoich rodziców? – pyta Onew, poprawiając okulary.
 - Nie – mówię, a on patrzy w swój notes.
 - Taemin… Powiedz mi w końcu coś, co jest prawdą – mówi trochę podłamany.
 - Nie mogę – odpowiadam, a on patrzy na mnie zaskoczony.
 - Dlaczego?
Milczę, patrzę mu w oczy.
 - Czemu? – powtarza.
 - Bo wy nie chcecie prawdy, chcecie usłyszeć, że czuję się dobrze – mówię w końcu.
Onew patrzy głęboko w moje oczy, nic nie rozumiejąc, odrzucając profesjonalizm.
* * *
Słyszę każde słowo, które wypowiadają za drzwiami.
 - Nie potrafię do niego dotrzeć. Ja mu nie pomogę – mówi Onew, widzę w wyobraźni pogrążone w smutku twarze moich rodziców, którzy mu przytakują.
 - Nie powiedział mi ani razu niczego znaczącego, nie bierze często leków, nie robi postępów, dusi to w sobie. Musi wrócić do szpitala.
Odchylam głowę w tył i po chwili namysłu mocno uderzam nią o ścianę.
* * *
- To nasze ostatnie spotkanie, do zobaczenia po terapii – oznajmia Onew, poprawiając okulary.
 - Wiem – mówię.
 - Będę trzymał kciuki, byś wyszedł jak najszybciej – uśmiecha się promiennie, a ja nie potrafię go zrozumieć.
 - Dziękuję.
Patrzy na mnie jak na odchodzącego przyjaciela, kiedy wstaję i ruszam do drzwi, łapie mnie nagle za przedramię, i przyciąga do siebie, mocno mnie przytulając.
 - Będzie dobrze – mówi mi do ucha, głaszcząc moje włosy.
Z początku zaskoczony, po chwili odwzajemniam uścisk i wtulam się w jego bezpieczne ramiona.
 - Tak– odpowiadam, choć wiemy obaj, że to nieprawda.
 - Będę czekał – szepcze jeszcze, a później się odsuwa.
Uśmiecha się.
 - Jesteś moim ulubionym pacjentem, więc wracaj prędko. Mam nadzieję, że po powrocie nie będziesz mnie potrzebował, wtedy będziemy mogli się spotkać w normalnym miejscu.

Kiwam głową i patrzę na niego ostatni raz, a potem wychodzę.