piątek, 30 stycznia 2015

Anielskie pęknięcia pt 3

Od autorki: Kocham was i prosze o komentarze. <3



Kiedy się obudziłem, miałem lekkiego kaca i nie do końca pamiętałem, co się wczoraj wydarzyło. Wiedziałem, że przyprowadziłem kogoś do domu, ale nie miałem pojęcia, jak się nazywał i kim był, te informacje jakoś wyparowały z mojej głowy.
Spojrzałem w bok i zobaczyłem odwróconego do mnie plecami chłopaka, który był nagi. Westchnąłem ciężko, przecierając twarz dłonią. Zerknąłem na zegarek, który stał na szafce nocnej i musiałem z przykrością stwierdzić, że jest ósma rano. Nie miałem pojęcia, co mogło mnie obudzić o tak wczesnej porze, przecież nie dało się słyszeć krzyków Baekhyuna, który pewnie zjawi się wkrótce, bo miałem dziś nagrania do programów.
Wstałem ostrożnie, żeby nie obudzić chłopaka. Jak się okazało, ja też byłem całkiem nagi i mogłem być pewien, że coś się między nami wydarzyło w nocy. Nie przejąłem się tym za bardzo, tak już czasem bywało. Przeciągnąłem się i wyszedłem z pokoju.
Po odprężającym prysznicu, ubrałem się w jakieś wygodne spodnie i luźną bokserkę, a potem postanowiłem coś przekąsić. Kiedy jadłem jajecznicę w jadalni, chłopak, z którym się dziś obudziłem, wszedł do kuchni. Ubierał pospiesznie bluzkę, poprawiając włosy. Chyba chciał się ewakuować z mojego apartamentu. Widziałem, jak potknął się o własne nogi i szukał gorączkowo wyjścia.
To było dość zabawne, więc nie interweniowałem. Pewnie nie zauważyłby mnie, ale nie mogłem powstrzymać się od głośnego śmiechu, kiedy zaplątał się w bluzkę, którą chciał na siebie założyć. Wyglądało to słodko i znowu musiałem sobie przyznać, że mam świetny gust, nawet kiedy jestem pijany.
Chłopak odwrócił się w moją stronę, kiedy usłyszał mój chichot. Kiedy mnie zobaczył otworzył szeroko oczy i w pośpiechu naciągnął na siebie tą nieszczęsną bluzkę, tym razem zrobił to poprawnie. Był speszony. Ciekawe czy tym że wczoraj się ze mną pieprzył, czy tym że chciał tak widowiskowo zbiec z mojego apartamentu?
 - Uh… - mruknął i odwrócił wzrok, targając swoje włosy, które już i tak były w opłakanym stanie.
 - Zjesz ze mną śniadanie? – spytałem, a gdy z powrotem spojrzał na mnie, uśmiechnąłem się zachęcająco – Chyba nie zamierzasz uciec, nawet się nie przedstawiając? – dodałem, gdy chłopak się wahał.
Byłem pewien, że mówił mi, jak się nazywa wczoraj, ale wypadło mi to z głowy.
 -Ja… właściwie… - jąkał się, nie wiedząc, jak ma się wykręcić od rozmowy.
To robiło się coraz bardziej interesujące i naprawdę bawił mnie ten chłopak. Czemu miałbym nie zjeść z nim śniadania? Zawsze to proponowałem moim jednonocnym kochankom, jeśli tylko miałem ku temu  okazję.
Spojrzałem wymownie na niego, by zrozumiał, że nie przyjmowałem odmowy, więc w końcu się poddał i ruszył do stołu, przy którym siedziałem.
 - Niestety mam tylko jajecznicę – oznajmiłem, ale jemu to najwidoczniej w ogóle nie przeszkadzało.
 - Nie ma sprawy, sam też zawsze jem jajka na śniadanie – zapewnił, więc ruszyłem do kuchni, by nałożyć mu resztę jajecznicy z patelni na talerz.
Postawiłem śniadanie przed nim, a sam przesunąłem się ze swoim talerzem bliżej, co znowu trochę zawstydziło chłopaka.
 - Więc jak masz na imię? – spytałem.
 - Yixing – mruknął i wepchnął dużą porcję jajecznicy do ust.
 - Przepraszam, że nie pamiętałem, ale po prostu wczoraj byłem pijany i… - zacząłem się tłumaczyć, jednak Yixing mi przerwał.
 - Nie ma sprawy, ja też nic nie pamiętam – powiedział.
                Uniosłem brwi. Jak można mnie nie pamiętać? Najwidoczniej był bardzo pijany.
 - Jestem Kai – przedstawiłem się, a Yixing uniósł brew.
Wydawało się, jakby jego niepewność odeszła w zapomnienie. Widać był tylko zdziwiony przebudzeniem w obcym miejscu, przez to nie był do końca sobą.
 - Nie pytałem o to – mruknął, a ja spojrzałem na niego zszokowany.
Może i nie pamiętałem wszystkiego z wczorajszego wieczoru, ale byłem pewien, że Yixing był uroczy, a nie taki, jak teraz. Co ten alkohol robi z ludźmi.
 - No, cóż… - bąknąłem i też zacząłem jeść.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, przerywana jedynie dźwiękiem uderzeń widelców o talerze. Nie mogłem tego znieść i żałowałem, że jednak nie pozwoliłem mu uciec. Niezręczność to uczucie, którego doświadczałem rzadko i po prostu go nienawidzę.
 - Masz bardzo duży dom – rzekł w końcu Yixing.
 - Tak – przyznałem.
 - Jesteś synem jakiegoś bogacza, hm? – spytał i spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
 - Nie – zaprzeczyłem od razu, chciałbym, żeby tak było, ale niestety to moi rodzice są na moim utrzymaniu – To mój dom. Jestem idolem – wytłumaczyłem.
Widziałem dokładnie, jak w głowie chłopaka przesuwały się powoli trybiki, które łączyły fakty.
 - Ach, no tak! – wykrzyknął – To ty jesteś tym tancerzem – oznajmił, a ja pokiwałem głową z dumą.
 - Zgadza się.
 - Nie poznałem cię, bo bez makijażu wyglądasz gorzej– powiedział, a mnie zatkało.
Czy on właśnie nazwał mnie brzydkim? Może tylko niefortunnie to zabrzmiało, ale to ugodziło w moje ego. Bez makijażu wyglądałem równie bosko co z nim.
 - Gorzej? – spytałem.
 - Nie przejmuj się – odparł Yixing i poklepał mnie po ramieniu – To przypadłość każdego człowieka – zapewnił, ale mnie to w żaden sposób nie udobruchało.
 - Która godzina? – spytał, a ja spojrzałem na mój telefon.
 - Prawie dziewiąta – odpowiedziałem.
 - Serio? – nagle zerwał się z krzesła – O mój Boże, jestem spóźniony.
Zaczął biegać po moim apartamencie, zbierając swoje rzeczy, a ja niepewnie podążałem za nim.
 - Gdzie jest wyjście? – spytał, a ja wskazałem odpowiedni kierunek.
 - Miło było cię poznać – mruknął i wbiegł na korytarz.
W momencie, kiedy otworzył drzwi, wychodząc, wpadł na Baekhyuna, który spojrzał na chłopaka zszokowany. Yixing skłonił się w stronę mojego menadżera, witając się, żegnając i przepraszając za to, że na niego wpadł w tym samym czasie. Już po chwili go nie było, a ja stałem w drzwiach kuchni z krzywym uśmieszkiem, spoglądając na zdziwioną minę mojego menadżera.
 - Chcę wiedzieć, kim jest ten dzieciak? – zapytał z uniesionymi brwiami.
 - To Yixing – oznajmiłem, ale Baek tylko prychnął i wyminął mnie, by wejść do kuchni.
 - Mniejsza – mruknął i podszedł do lodówki – Ogarnij się, Jongin, bo za pół godziny przyjedzie po nas twój kierowca, żeby zawieść cię na nagrania.
Baekhyun wyjął sobie sok i napił się trochę prosto z kartonu, a późnej sięgnął po jakiegoś batona i zaległ na krześle w jadalni, zaczynając grać w grę na telefonie.
- Na co czekasz? – spytał mnie, gdy nadal nie ruszyłem się z miejsca – Ubierz się w to, co ci wczoraj przyniosłem  - rozkazał, a ja z westchnieniem postąpiłem tak, jak powiedział.
Czy kiedyś w końcu będę mógł robić to, na co mam ochotę? Właściwie nie wiem, po co się o to pytałam, bo odpowiedź była jasna. Dopóki byłem sławny, nie miałem żadnej władzy nad swoim życiem. Może to brzmiało okrutnie, ale taka właśnie była prawda.
* * *
Kiedy wróciłem do domu była dwudziesta trzecia, przez cały dzień praktycznie nic nie zjadłem, a o odpoczynku nie było mowy. Nienawidziłem programów rozrywkowych, zazwyczaj scenariusz przewidywał, że muszę z siebie w którymś momencie zrobić pośmiewisko, ku uciesze moich popieprzonych fanek, do tego cały czas trzeba się szczerzyć,  prowadzący są chamscy i inni goście nie są lepsi. Nic miłego, ale czego nie robi się dla popularności.
Kiedy wszedłem do swojej sypialni, zastałem tam Taemina. Uśmiechnąłem się do niego i opadłem na łóżko bez życia. Tae zaśmiał się ze swojego miejsca na fotelu w rogu pokoju.
 - Gdzie byłeś? – spytał – Czekam na ciebie cały dzień, przyszedłem po południu, ale cię nie było, zdążyłem zrobić zakupy i spotkać się z Jonghyunem, a kiedy znowu przyszedłem, ciebie nadal nie było – oznajmił niepocieszony.
Przewróciłem się na plecy i wykręciłem się tak, by móc na niego patrzeć.
 - Miałem nagrania do programów – powiedziałem, a on pokiwał głową ze zrozumieniem – Czemu spotkałeś się z Jonghyunem? – zdziwiłem się, a on uśmiechnął się krzywo.
 - Jak było na nagraniach? – Tae próbował zmienić temat, ale ja nie dawałem za wygraną.
 - Czy Jong nie jest z Key? – zadałem kolejne pytanie, a mój przyjaciel przewrócił oczami.
 - Przecież my tylko piliśmy kawę, wyluzuj – prychnął starszy, jednak ja nie wierzyłem mu.
 - Lecisz na Jonghyuna, nie wierzę- powiedziałem i zmieniłem pozycję, leżąc teraz na boku.
 - Nie lecę na niego, nie zrobiłbym tego Key – zapewnił, ale wiedziałem, że Tae nie miał skrupułów i nawet gdyby to był mój chłopak, którego kochałbym nad życie, on i tak by mi go odbił, jeśli by mu się spodobał.
 - Myślałem, że masz na oku kogoś innego, tego nowego kierowcę twojego ojca, jak on się nazywał? – zastanowiłem się.
 - Minho to przeszłość – zapewnił Tae, a ja się zaśmiałem.
 - Bo już się z nim przespałeś? – spytałem, a on spojrzał na mnie groźnie – To znaczy, że tak? – chciałem się upewnić.
 - A ty?- Taemin najwidoczniej chciał zmieniać temat.
 - Co ja? –zdziwiłem się.
 - Widziałem, jak wczoraj wytaczasz się z klubu z jakimś słodkim chłopakiem– powiedział i na jego ustach wykwitł szatański półuśmieszek.
 - To fakt, zabrałem go do domu, a dzisiaj rano się pożegnaliśmy i tyle – Tae spojrzał na mnie sceptycznie.
 - Jesteś pewien? – spytał złośliwie.
 - No, jasne. Wiesz, że ty jesteś moim jedynym – powiedziałem i zaśmiałem się głupawo.
 - Był całkiem niezły – ciągnął temat starszy.
 - Zapewniam cię, że to jednorazowa sprawa. Poza tym z tego co pamiętam, to on gustuje w starych zboczeńcach, co tłumaczy, czemu był w Black Soul – wyjaśniłem.
 - Hej, nie oceniaj, Jongin  - oznajmił Taemin – Szukanie sugar daddy, to nie przestępstwo, a zresztą jeśli tak jest, to przecież ty też możesz zostać jego sponsorem, stać cię na to.
Zmarszczyłem brwi.
 - Nie wiem, po co ciągniemy ten temat, skoro jest już wyczerpany. Po pierwsze, ja nie szukam ani chłopaka, ani utrzymanka, bądź też dziwki, jak kto woli to nazywać, a po drugie, to już nigdy nie spotkam Yixinga, zjedliśmy pożegnalne śniadanie i koniec  - powiedziałem kategorycznie.
 - Dobrze, już dobrze – mruknął Tae i wstał z fotela, ruszając w moją stronę – Po co te nerwy?
Starszy położył się obok mnie, a ja przybliżyłem się do niego i westchnąłem.
 - Mówiłem już, że jestem padnięty? – spytałem, zamykając oczy, a Taemin zachichotał.
 - Chodźmy spać – powiedział i owinął swoje chude kończyny wokół mojego ciała, wtulając się we mnie.
Lubiłem, gdy to robił, czułem się dzięki temu bezpieczniej. Odwzajemniłem jego uścisk i nie minęło dużo czasu, nim zasnąłem. 

„Niektórzy z nich chcą cię wykorzystać,
Niektórzy z nich chcą być wykorzystani.”
~Marilyn Manson - Sweet Dreams

wtorek, 20 stycznia 2015

Anielskie pęknięcia pt 2

Od autorki: Drugi rozdział. Łiiii. xD Tak, ja się bardzo cieszę, a wy? Także... Miłego czytania. Kocham was i proszę o komentarze. <3


Black Soul był dokładnie taki, jak Key nam to opisał. Ciemny, niechlujny, pełen starszych mężczyzn i kobiet, którzy ślinili się na widok gibkich ciał, które wiły się na niewielkiej scenie. Klub nie był duży, ale ludzi było mnóstwo, nie mam pojęcia, jaki był fenomen tego miejsca, ale najwidoczniej  najczęstszymi bywalcami byli starzy zboczeńcy.
Z początku nie wiedziałem, co mogę tu robić, ale po wypiciu kilku drinków, zaczęło się robić ciekawie. Jak się okazało Key po paru głębszych stawał się niezwykle napalony, więc pewnie gdyby nie Jonghyun, który jakoś go okiełznał, starszy przeleciałby mnie. Ja się z tego jedynie śmiałem, ale Jong był na niego wściekły. Zresztą niedługo po tym zniknęli gdzieś. Czyżby Jonghyun chciał ukarać swojego podpitego chłopaka?
Co prawda nie jestem gejem, ale nie mam nic przeciwko przygodom z chłopakami. Właściwie miałem kilka epizodów nawet z Tae. Jeśli mowa Taeminie, to on też gdzieś zniknął, kiedy rozmawiałem z ładną brunetką, która była kelnerką. Tak więc, gdy skończyłem flirtować z dziewczyną, zorientowałem się, że jestem przy stoliku całkiem sam. Postanowiłem ruszyć na parkiet, choć nie wyglądało to zbyt przekonująco. Sami starcy, którzy molestowali młode ciała. Na szczęście byłem na tyle pijany, by nie zawracać sobie tym głowy.
Kiedy tańczyłem pomiędzy spoconymi ludźmi, którzy zbyt często się o mnie ocierali, dostrzegłem w końcu coś godnego mojej uwagi. Był to chłopak, bardzo przystojny, a może raczej ładny, był drobniejszy niż ja i minimalnie niższy, choć właściwie nie mogłem tego stuprocentowo stwierdzić, bo był dość daleko. Miał wijącą się czekoladową grzywkę, która opadała nieco na jego brązowe oczy. Tańczył z dużo starszym od niego mężczyzną i zebrało mi się na wymioty, gdy zauważyłem, jak starzec ściska jego tyłek. Chłopak jednak nie miał nic przeciwko.
Obserwowałem go przez długi czas. Co chwila tańczył z kim innym i zawsze byli to jacyś obrzydliwi mężczyźni, którzy go obłapiali. Stawiali mu drinki i można było dokładnie zauważyć, jak bardzo się chwieje, był zwyczajnie pijany, a ci zboczeńcy to wykorzystywali. Jeden nawet go pocałował i  nie był to zbyt piękny widok. Zauważyłem też, że chłopak świetnie się porusza, musiał ćwiczyć taniec, inaczej nie potrafiłby takich kroków.
Był niesamowity, chciałem bardzo z nim porozmawiać i w końcu szczęście się do mnie uśmiechnęło.
Kiedy siedziałem przy barze kilka godzin później, popijając whisky, chłopak usiadł obok mnie. W końcu miałem szansę, żeby zagadać. Widziałem jego mętne spojrzenie i pot spływający wąską stróżką w dół skroni.
 - Dwa Kamikaze – powiedziałem do barmana, który od razu zaserwował mi moje zamówienie.
Przesunąłem jedną szklankę w stronę chłopaka, siedzącego obok mnie, a kiedy spojrzał na mnie, posłałem mu swój najlepszy, uwodzicielski uśmiech. Zmierzył mnie swoim nieobecnym spojrzeniem i odwzajemnił gest. Musiałem przyznać, że jego uśmiech był bardzo uroczy, w policzkach tworzyły mu się wtedy dołki, a to było po prostu słodkie.
 - Hej – mruknął.
 - Hej. Jak ci na imię? – spytałem.
Wziął łyk ze szklanki, którą mu podsunąłem.
 - Yixing, a ty?
 - Kai – powiedziałem.
Podryw na gwiazdora niemal zawsze się sprawdzał i tym razem też nie zawiódł. Yixingowi zaświeciły się oczy, co było dla mnie znakiem, że doskonale wiedział, kim jestem.
 - Ten Kai? – był zaskoczony, ale pozytywnie.
 - Tak, zgadza się – powiedziałem z krzywym uśmieszkiem, który wykwitł na moich ustach wbrew mojej woli.
 - Wow, kocham twój taniec - oznajmił i nieznacznie się do mnie zbliżył, co nie uszło mojej uwadze.
 - To miło z twojej strony – zapewniłem – Obserwowałem cię przez jakiś czas – powiedziałem, a on udniósł brwi – Też dobrze tańczysz – dodałem.
 - Naprawdę? – spytał podekscytowany – Wspaniale jest to słyszeć z twoich ust – uśmiechnął się szeroko, a ja wiedziałem, że muszę go zabrać ze sobą do domu.
 - Może zatańczymy razem? – zapytałem, planując, jak go wykiwać.
 - Byłoby świetnie – zapewnił.
 - Tylko, że nie lubię tańczyć w takich niesprzyjających warunkach – powiedziałem, a on zasmucił się nieznacznie – Może lepiej pojechalibyśmy do mojego apartamentu? – zaproponowałem.
Słowo „apartament” zadziałało na niego naprawdę pobudzająco. Czyżbym trafił na amatora platynowych kart? Nie miałem nic przeciwko, skoro mogłem mu to zapewnić…
 - Nie jestem pewien – mruknął, nagle pochmurniejąc.
Widziałem, jak jego spojrzenie ucieka w stronę stolików, które w większości zajmowali starcy, z którymi pewnie tańczył. Czyżby już był omówiony z jednym z nich? Mój plan mógł się nie powieść, więc postanowiłem go ulepszyć.
 - No, cóż… - powiedziałem – W takim razie zdrowie – uniosłem swoją szklankę w górę i Yixing musiał postąpić tak samo.
Zaczęliśmy pić, widziałem, jak chłopak wypijał całą zawartość za jednym razem, a ja pogratulowałem sobie w myślach. Wszystko powinno pójść gładko, jeśli tylko będzie dalej taki uległy. Postawiłem mu kolejkę mocnych shotów, czekając, aż w końcu padnie. Szczerze miał zaskakująco mocną głowę i zacząłem się zastanawiać, czy zaraz ja nie stracę świadomości, zamiast niego, ale kiedy prawie spadł ze stołka, wiedziałem już, że go mam.
Sam ledwo trzymałem się na nogach, ale bohatersko pomogłem mu wyjść przed klub, żeby mógł się trochę orzeźwić. Zamówiłem taksówkę i zauważyłem, że Yixing zapomniał już, że nie miał jechać ze mną.
 - Jesteś bardzo przystojny – powiedział, a ja zaśmiałem się.
 - Ty też – wymruczałem mu do ucha.
Czułem, jak przez jego ciało przechodzi dreszcz.
 - Kai… - powiedział cicho, a ja spojrzałem na niego pytająco – Jedziemy do ciebie? – spytał.
 - Tak – potwierdziłem.
 - Hyung się zdenerwuje – mruknął,  a ja się uśmiechnąłem i pogładziłem jego policzek.
 - Trudno – odparłem.
 - Obiecałem komuś, że pojadę z nim, ale ja taki nie jestem… - zastrzegł.
 - Zapewne – zauważyłem, że podjeżdża już do nas taksówka.
 - Tylko czasem… - mruknął cucho Yixing.
No, jasne. Yixing to typ chłopaka, który miał tego typu zboczenia. Dopóki mnie pociągał, nie obchodziło mnie, czy lubił mężczyzn w wieku swojego dziadka, którzy aspirują do zostania jego sugar daddy. Chciałem tylko się z nim pieprzyć.
W końcu podjechała po nas taksówka, więc otworzyłem tylne drzwi i wepchnąłem Yixinga do środka, sam podając adres i opierając się wygodnie na siedzeniu.

„Oświećmy to, oświećmy to,
Dopóki nasze serca nie staną w ogniu.”
~David Guetta feat. Sam Martin - Lovers On The Sun 

środa, 14 stycznia 2015

Anielskie pęknięcia pt 1

Od autorki: Trochę mnie tu nie było. Głównie przez brak weny. Jednak znowu wracam. Wiem, że mam dużo niedokończonych opowiadań i nawet nie wiem, czy jeszcze ktoś  na nie czeka, ale... zaczynam coś nowego. Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam stworzyć coś dłuższego, na razie mam całkiem sporo, to mój reaktywowany pomysł z wakacji, więc mogłabym powiedzieć, że już długo siedzi na moim komputerze i się kisi. Chciałbym powiedzieć tylko jedną rzecz, żebyście nie oceniali z góry postaci, bo są trochę bardziej skomplikowane i ten jeden rozdział nic tak naprawdę nie znaczy, to tylko wstęp i ogólne przedstawienie głównego bohatera. Przedstawiłam go zarówno jako Kaia, jak i jako Jongina, czyli chciałam podkreślić to jak różne są te jego dwa alterego. Zwyczajne wprowadzenie i mogę trochę przynudzać. Uwaga! To opo, jak większość moich, będzie melodramatyczne i trochę aktorskie, takie już mam zacięcie do tego. Kocham was i proszę o komentarze. <3


                                                                                                  - Jongin! – po całym apartamencie rozszedł się wrzask Baekhyuna, który zbudziłby nawet martwego.
Z trudem otworzyłem oczy i spojrzałem w sufit. Głowa mi pękała, a w ustach czułem pustynię, z ledwością mogłem wypowiedzieć choćby jedno słowo. Jakoś wstałem i położyłem bose stopy na zimnej podłodze. Niechcący potrąciłem pustą butelkę po koniaku, która przewróciła się z brzękiem podrażniającym moje uszy. Przetarłem twarz dłonią i spojrzałem w wielkie okno, które rozciągało się od podłogi po sufit poprzez całą ścianę. Zapowiadało się na to, że to będzie bardzo słoneczny i pogodny dzień.
 - Jongin! – mój menadżer znowu krzyknął.
Westchnąłem ciężko i spojrzałem na cyfrowy zegarek na szafce, który wskazywał dziesiątą rano.
 - Boże, Jongin – jęknął Baek, kiedy w końcu wpadł do mojej sypialni i dokładnie mi się przyjrzał.
 - Czego chcesz, Baekhyun? – spytałem, z trudem mogąc to z siebie wykrztusić.
 - Jesteś takim nieznośnym bachorem! – wrzasnął wściekły i podbiegł do mnie – Jak ty wyglądasz?! Za godzinę masz pieprzony wywiad w telewizji!  - Baek miotał się po pokoju i wrzeszczał na mnie, jednak ja nie miałem siły na nic, więc z powrotem zaległem na łóżku.
Słyszałem, jak menadżer biega po całym domu i dzwoni do różnych ludzi, do kucharza, makijażystki i stylistki. Tymczasem ja nadal wtulałem się w moją poduszkę.
Nie miałem ochoty na żaden wywiad. Jestem wykończony, wczoraj domówka skończyła się pewnie nad ranem, co oznacza, że spałem parę marnych godzin i szczerze moja pamięć sięga tylko do jakiejś pierwszej w nocy, kiedy to załatwiłem się kolejką shotów razem z moim przyjacielem Taeminem. Dobrze, że „znajomi” nie wynieśli mi połowy domu do kantoru, kiedy ja nieprzytomny czołgałem się po podłodze w salonie.
 - Wstawaj, idioto! – Baekhyun uwielbiał na mnie krzyczeć – Musisz wziąć prysznic, najlepiej zimny to cię orzeźwi – oznajmił i ściągnął mnie brutalnie z łóżka.
* * *
 - Dziękuję wszystkim fanom, którzy tu się dzisiaj pofatygowali– powiedziałem i uśmiechnąłem się łagodnie do kamery.
Prowadzący zaśmiał się pogodnie, a publiczność oszalała. Fanki podniosły banery, na których wyrażały swoją miłość do mnie. Posłałem im powłóczyste spojrzenie, przez które co niektóre zapiszczały.
 - A ja dziękuję, że zjawiłeś się tu dzisiaj, Kai – prowadzący posłał mi firmowy uśmiech - To już koniec na dziś. Oglądaliście program ‘Rozmowy z gwiazdami’, a gościem specjalnym był Kai, anielski tancerz i chluba Korei, gorące oklaski dla niego – powiedział i spojrzał po raz ostatni w kamerę, a na widowni wybuchły owacje na stojąco i nawoływania.
Kamerzysta dał znać, że nie jesteśmy już na wizji, jednak nie oznaczało to dla mnie, że mogę przestać grać. Prowadzący wstał i wymieniliśmy kilka słów oraz uściski dłoni. Potem podszedłem bliżej widowni, pomachałem im i ukłoniłem się nisko. Nie trzeba było długo czekać, by rozpętało się piekło pisków i wykrzykiwania mojego pseudonimu.
Pomachałem im jeszcze raz i odszedłem w stronę kulis. Kiedy tylko zniknąłem fanom z oczu, zdjąłem z twarzy uśmiech i westchnąłem ciężko, zdejmując bluzę, którą rzuciłem w stronę , podążającej za mną asystentki. Wszedłem do garderoby i opadłem na krzesło przy toaletce z lustrem. Od razu podbiegła do mnie dziewczyna, która zaczęła zmywać mój makijaż.
 - Dobrze się spisałeś – mruknął Baekhyun, który siedział na kanapie po drugiej stronie pomieszczenia.
 - Jak zawsze – powiedziałem butnie i spojrzałem na niego w lustrze.
 - Tia – prychnął i z powrotem zajął się swoim telefonem.
                Kolejny zwyczajny, nudny dzień w moim życiu. Dobrze, że dzisiaj miałem w grafiku tylko jeden wywiad. To oznaczało, że mogę iść do klubu z Tae.
* * *
Kiedy wyjeżdżaliśmy z podziemnego parkingu, mojego vana otoczyły fanki, które przyszły na nagranie wywiadu. Krzyczały i piszczały, machały plakatami, na których napisały różne dziwne rzeczy. Jęknąłem i podziękowałem niebiosom za przyciemniane szyby, dzięki którym mnie nie widziały, co oznaczało, że nie musiałem się do nich tępo szczerzyć, by utrzymać swój wizerunek.
Bycie aniołem narodu jest takie męczące. Oparłem się wygodnie o kremowe siedzenie. Samochód wreszcie wyminął piszczące dziewczyny i wjechał na ulicę, zaczynając jechać spokojnie.
 - Jongin… - powiedział Baekhyun, który siedział obok mnie, a ja spojrzałem na niego.
Baekhyun był moim menadżerem od roku. Był bardzo młody, miał ledwie dwadzieścia trzy lata i właściwie sam mógł być idolem, jego wygląd mu na to pozwalał. Nie wiem, czemu zamiast bycia sławnym wybrał niańczenie mnie. Baek był jedyną osobą, która potrafiła mnie zmusić do działania, gdyby nie on moja wieloletnia kariera dawno skończyłaby się z hukiem.
Mój wcześniejszy menadżer, który opiekował się mną, od kiedy zostałem dziecięcym aktorem w wieku pięciu lat, nie wytrzymywał mojego zachowania i zwolnił się. Moi rodzice nie musieli długo szukać, mnóstwo ludzi chciało zająć jego miejsce.
Jeśli zaś chodzi o moich rodziców… o wilku mowa.
 - Dzwoni twoja matka – powiedział Baekhyun, podając mi swój telefon.
Nie mam pojęcia, czemu nigdy nie dzwonili do mnie, tylko zawsze do mojego menadżera. Chyba najzwyczajniej w świecie sprawdzali Baekhyuna, który powinien być zawsze ze mną.
 - Tak? – mruknąłem do słuchawki.
 - Jongin, kochanie – zaćwierkała moja matka.
Nie specjalnie przepadałem za moimi rodzicami. Nigdy nie obchodziło ich nic, prócz mojej kariery i pieniędzy. Dzięki mnie nie musieli się przemęczać i pracować. Wepchnęli mnie w show-biznes, zanim zacząłem mówić i chodzić, a ja od tamtego czasu płaciłem za ich comiesięczne wypady za granice i drogie sportowe samochody. Czasem dzwonili, ale rozmowy z nimi nigdy nie były dla mnie komfortowe. Szczerze, więcej czasu spędziłem z moimi makijażystkami niż z nimi. Nie obchodziło mnie, co się z nimi dzieje, bo oni postępowali dokładnie tak samo.
 - Co u ciebie? – spytałem, by udawać zainteresowanego.
 - Wróciliśmy z ojcem z Bombaju, było cudownie. Też musisz się tam kiedyś wybrać – powiedziała.
Gdybym tylko miał czas na wakacje, nie byłoby najmniejszego problemu, ale takiej wygody niestety nie posiadałem.
 - To fajnie – mruknąłem, próbując wykręcić się od tej rozmowy.
 - A ty co dzisiaj porabiałeś? – spytała.
Spojrzałem za okno i zastanowiłem się, co by powiedziała, na to, że do białego rana imprezowałem z przypadkowymi ludźmi, obudziłem się z kacem, a potem walcząc ze złym samopoczuciem miałem wywiad, na którym fałszywie szczerzyłem się do swoich popieprzonych fanek. Zdecydowałem się jednak na okrojoną wersję.
 - Miałem wywiad – powiedziałem i starałem się brzmieć normalnie.
 - To świetnie, obejrzę go potem – oznajmiła, a ja wiedziałem doskonale, że tego nie zrobi.
 - Ok –odparłem.
 - Będę kończyć, trzymaj się. Buziaczki – powiedziała i nim zdążyłem jej odpowiedzieć, rozłączyła się.
Spojrzałem na telefon i westchnąłem. No tak, zadzwonić do mnie, zamienić parę zdań i zdać tygodniowy plan dobrego rodzica. Oddałem Baekhyunowi jego telefon, ignorując jego współczujące spojrzenie. Nie chcę, by się litował nade mną, nie jestem dzieckiem, nie potrzebuję niczyjej pomocy, nigdy nie potrzebowałem.
* * *
Kiedy wszedłem do domu, powitał mnie siedzący na kanapie Taemin. Gdy przekroczyłem próg salonu, uśmiechnął się do mnie i pomachał mi entuzjastycznie. Jak on to zrobił, że nie wygląda jak gówno po tej nocnej imprezie?
Taemin był rok starszy ode mnie i był synem bogatego biznesmena, który współpracował z różnymi stacjami telewizyjnymi, nie mam pojęcia, co dokładnie robił, w każdym razie bił na tym ogromne pieniądze. Tae był najmłodszym synem i nie musiał przejmować się przejęciem firmy ojca, zrobią to jego bracia lub siostry, a on może liczyć na wygodne życie na ich utrzymaniu.
 - Gdzie byłeś?  - spytał, gdy usiadłem obok niego.
Oglądał jakiś głupawy program.
 - Miałem wywiad. Jak wszedłeś?
 - Shindong był w domu i mnie wpuścił – odparł.
Oparł głowę o moje ramię i spojrzał na mnie słodko.
 - Jesteś zmęczony? – spytał i złączył nasze dłonie, zaplatając mocno palce wokół moich.
 - Tak – mruknąłem.
 - Idziemy spać? – zadał kolejne pytanie, a ja uśmiechnąłem się do niego i skinąłem głową.
Ruszyliśmy do sypialni, która wyglądała całkiem inaczej, niż kiedy z niej kilka godzin temu wychodziłem. Widać Baekhyun zadzwonił po sprzątaczkę.
Opadłem na miękki materac mojego wielkiego łóżka, a Tae ułożył się obok mnie. Leżeliśmy blisko, ale nie stykaliśmy się żadną częścią ciała. Zamknąłem oczy, wtulając się w poduszkę i szybko odpłynąłem w spokojny sen.
* * *
Kiedy Baekhyun obudził nas na kolację, dochodziła osiemnasta.
Mój kucharz Shindong był genialny, zawsze wiedział, co ma mi ugotować i chyba nigdy nie mogłem powiedzieć, że coś mi nie smakowało. Pracował u mnie, od kiedy pamiętam. Podczas gdy sprzątaczki albo makijażystki cały czas się zmieniały, on trwał na swoim miejscu i dziękowałem mu za to. Taemin też kochał Shindonga, momentami był jak nasz starszy brat i nie wyobrażałem sobie, by mogło kiedyś go zabraknąć.
                Kucharz jak zawsze postawił talerze przed nami i usiadł obok Baekhyuna, zaczynając z nim dyskutować.
Baek miał świetny kontakt ze starszym, za to nie przepadał za Taeminem. Uważał go za rozpuszczonego i sprowadzającego mnie na złą drogę, ale miał pecha, bo Tae był moim najlepszym przyjacielem, od kiedy pamiętam i nie miałem zamiaru tego zmieniać.
Po kolacji Taemin i ja pojechaliśmy na zakupy. W sklepie spotkaliśmy Key, który był podobnie jak Tae, synem jakiegoś bogacza. Jednak różnił się znacznie od mojego przyjaciela, bo chciał zarabiać  własne pieniądze i był początkującym projektantem.
Key zaproponował nam, byśmy poszli z nim i jego nowym chłopakiem Jonghyunem do klubu, który ostatnio odkryli. Klub nazywał się Black Soul i nie był żadnym modnym lokalem w Gangnam. Z opisu Key wynikało, że jest to nieco okrojona wersja klubu ze striptizem, z występami tancerzy i piosenkarzy, który miał w sobie pierwiastek meliny. Brzmiało ciekawie, więc od razu się zgodziłem. Miałem gdzieś, że jutro mam nagrania do dwóch programów rozrywkowych, chciałem się znowu nawalić.

Teraz moja twarz jest we fleszach.
Wszystko co wiem, to że wszyscy mnie kochają.”
~OneRepublic - Everybody loves me

niedziela, 11 stycznia 2015

Postacie



Jongin – 18 lat
anioł narodu │ chłopak bez przyszłości │ imprezowa bestia


Yixing – 21 lat
tajemniczy nieznajomy │ bezdomny marzyciel │ uroczy dziwak


Baekhyun – 23 lata
arogancki menadżer │ denerwujący krzykacz │ sceptyczny realista


Yifan – 25 lat
wspólnik diabła │ ironiczny pozer │ ignorancki kusiciel


Taemin – 19 lat
bogaty dzieciak │ bratnia dusza│ leniwy niewdzięcznik


 Jonghyun – 26 lat
podejrzany typ │ niebezpieczny uwodziciel │ bezwzględny manipulator


Key – 22 lata
syn milionera │ ekscentryczny projektant │ lekkomyślny imprezowicz


Luhan – 25 lat
słodki kelner │ największy fan │ naiwne dziecko


Shindong – 36 lat
kulinarny geniusz │ przyjaciel domu│ pogodny doradca

Epizodyczne postacie


Jongdae – 21 lat 


Kyungsoo – 22 lata 


Sehun – 18 lat 


Gain – 28 lat


 Nana – 21 lat 


Hongbin – 20 lat

piątek, 9 stycznia 2015

Anielskie pęknięcia



Tytuł: Anielskie pęknięcia
Rodzaj : AU, angst, yaoi
Pairing: KaiLay
Poboczne pairingi: JongKey, TaeKai, HunHan, KrisLay, JongLay
Fandom: EXO
Ostrzeżenia: brak
Status: zakończone

Kai był najjaśniej błyszczącą gwiazdą, a Lay był skomplikowany.
To bardzo niekorzystna kolaboracja.

"Lepiej jest być nienawidzonym za to, kim się jest, 
niż być kochanym za to, kim się nie jest."
~ Kurt Cobain

________________________________________________________

  0. 
       1.    2.    3.     
  4.    5.    6. 
 7.    8.    9.
10.  11.  12.
13.  14.  15.
16.  17.  18.
19.  20.  21.
23.  24.