niedziela, 19 lipca 2015

Anielskie pęknięcia pt 24

Od autorki: KONIEC!!! Nie wierzę, że to dokończyłam xD Pierwszy raz napisałam coś tak długiego :D Właściwie mi się podoba i jestem z sb dumna. Dziękuję za wsparcie <3 To naprawdę jest niesamowite uczucie czytać wasze komentarze. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i się wam podobało. Kocham was <3


Spojrzałem na puste krzesło po drugiej stronie stołu. Poczułem dziwną i bezpodstawną pustkę, przecież  zaraz  miał usiąść przede mną, nie miałem być sam. Tak przynajmniej sobie wmawiałem. Chyba czułem, że po tej rozmowie coś stracę na zawsze. To miał być koniec.
                Przełknąłem ślinę, moje ręce pociły się i czułem mdłości. Jeszcze nigdy tak bardzo nie denerwowałem się jak w tamtej chwili. Podczas wszystkich niezliczonych występów, nawet kiedy debiutowałem. Przyjmowałem to ze zdawkowym stresem, a później miałem to kompletnie gdzieś.
                Rozejrzałem się po całkiem sporej sali, która wypełniona była stolikami i krzesłami. Trochę jak restauracja, tylko wszystko było dużo brzydsze, bardziej kanciaste, nie było obrusów, a w oknach i drzwiach były kraty. Kilka osób w jasnoniebieskich jednolitych kombinezonach rozmawiało ze swoimi najbliższymi, gdzieniegdzie rozstawieni byli strażnicy, którzy pilnowali, by nie doszło do żadnych niebezpiecznych sytuacji.
                W końcu usłyszałem brzęk klucza w zamku i drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Tak po prostu wszedł do środka, jakby to nie było nic takiego, że się widzimy. Przeszedł przez salę i usiadł na krześle naprzeciwko mnie, a za nim cały czas podążał strażnik. Mężczyzna w mundurze stanął pod ścianą i uważnie obserwował chłopaka siedzącego przede mną, jednocześnie dał nam odrobinę prywatności, stojąc na tyle daleko, że nie mógł słyszeć naszej rozmowy, o ile nie zaczniemy na siebie krzyczeć.
                Bałem się spojrzeć w górę, nie chciałem patrzeć w jego oczy. To było trochę za dużo. Jednak w końcu to zrobiłem. Wyglądał tak samo, nadal był przystojny. Trochę schudł, a pod jego oczami widniały ciemne sińce spowodowane zapewne zmęczeniem.
                Patrzył na mnie w napięciu, czekał, aż coś powiem, ale ja nie mogłem jasno myśleć, nie potrafiłem wyartykułować nawet jednej sylaby. Uderzyło we mnie jednocześnie zbyt dużo uczuć.
                Czułem radość, że znowu go widzę, ale też wściekłość, która tkwiła we mnie, od kiedy powiedział mi całą prawdę. Czułem wzruszenie, złość, miłość, nienawiść. Zakręciło mi się w głowie.
                W jego oczach nadal kryły się szczere uczucia do mnie i choć nie powinienem, poczułem się szczęśliwy z tego powodu. Nie zapomniał mnie.
 - Yixing – mruknąłem, a on chrząknął, powstrzymując łzy.
                Podczas gdy on grał silnego, ja czułem jak ciepłe, słone krople spływały po moich policzkach i zamazywały mi obraz człowieka, który był tuż przede mną. Tak długo marzyłem, by był na wyciągniecie ręki, a gdy w końcu tak właśnie się stało, nie miałem mu nic do powiedzenia, oprócz tego, że mu uwierzyłem.
                On czekał cierpliwie, na to co chciałem mu powiedzieć, a ja naprawdę miałem w głowie mnóstwo słów. Dobrych słów, jednak niełatwo takie mówić, więc zamiast tego wypaliłem:
 - Zostawiłeś mnie.
                Yixing spojrzał na mnie z uśmiechem pełnym goryczy.
 - Czy nie tego chciałeś? – spytał ze smutkiem.
- Nie zwalaj wszystkiego na mnie – warknąłem.
                Nie wiedziałem skąd we mnie było tyle negatywnych emocji. Sądziłem, że już się ich pozbyłem. Przecież to już rok, wszystko się zmieniło, ja się zmieniłem. To najwidoczniej nie wystarczyło, te wszystkie nieprzespane noce, kiedy nad tym rozmyślałem, morze łez, które wylałem podczas myślenia i miliony rozmów z Taeminem, który mnie pocieszał każdego ranka.
                To tkwiło tak głęboko.
 - Nie tak to miało zabrzmieć – zapewnił – Chciałem, żebyś był szczęśliwy, a jedynym sposobem było moje zniknięcie, wyrzuciłeś mnie, a ja chciałem z początku wrócić, ale… zdałem sobie sprawę, że nie pomogę ci rozwiązać problemów, bo to ja nimi jestem – oznajmił, a ja prychnąłem.
 - Nie przeceniaj się – rzuciłem z jadem w głosie, Yixing skrzywił się trochę, ale nic na to nie odpowiedział, był pełen skruchy – Miałem cholernie dużo problemów, wcale nie byłeś największym.
 - A jednak poradziłeś sobie dopiero po tym, jak cię opuściłem – mruknął cicho pod nosem.
                Westchnąłem.
 - Poruszyłeś kostki domina – uśmiechnąłem się, ocierając łzy.
 - Nie ma za co – rzekł zaczepnie, a ja zaśmiałem się lekko.
                Właśnie w tamtym momencie zdałem sobie z czegoś sprawę. Kiedy patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechnięci, wszystko widziałem przejrzyście. Nadal kochałem Yixinga i chyba już nigdy nie przestanę.
 - Przepraszam – wypalił, a ja kiwnąłem głową, spuszczając wzrok.
                Czy powinienem przyjąć jego przeprosiny? Zastanawiałem się.
                Uniosłem w końcu wzrok, spojrzałem mu głęboko w oczy, tak by widzieć, czy mówił szczerze.
 - Powtórz to – mruknąłem.
                Yixing milczał przez dłuższą chwilę.
 - Przepraszam – powiedział w końcu, a ja wiedziałem, że mówił całkowicie poważnie.
 - Wybaczam – zapewniłem go.
                Uśmiechnął się tak szczęśliwie. Widziałem w jego oczach łzy wzruszenia, których jednak w końcu nie uronił. Chciał pokazać mi, że jest silny i sobie poradzi.
 - Co się teraz stanie? – spytałem z lekkim przestrachem, kiedy sobie przypomniałem, gdzie się znajdowaliśmy.
 - A co ma się stać? –wzruszył ramionami.
 - Wsypałeś Jonghyuna, on się zemści, musisz tu zostać na pięć lat. Co zrobisz?
 - Nie martw się, poradzę sobie – zapewnił – Pięć lat to nie tak dużo.
 - A Jonghyun?
                Nie byłem taki pewien, że Yixing sobie poradzi. Tak łatwo ulegał wpływom, był zniszczony.
 - Po wyjściu z więzienia, wyjadę z powrotem do Chin – oznajmił, a ja uniosłem brwi.
 - Że co? – spytałem zszokowany.
 - Już wszystko przemyślałem. Na razie odsiedziałem dopiero trzy miesiące, ale może wyjdę szybciej za dobre sprawowanie, dobrowolne przyznanie się do winy świadczy na moją korzyść. Nie chcę zostawać w Korei, nic dobrego już mnie tu nie czeka, poza tym nie chcę niszczyć już niczego więcej w twoim życiu. Przyjąłeś przeprosiny, więc mogę odejść z czystym sumieniem. Wrócę do Chin, spotkam się z rodziną, przeproszę również ich i zacznę od nowa. Gdzieś daleko stąd, daleko od wszystkich miejsc, które znam i znałem. Może Hong Kong – wyjaśnił.
                Na początku chciałem go przekonywać, namawiać, jeśli byłoby trzeba rozkazać, by został i był ze mną. Jednak szybko przekonałem się, że on nie żartował. Poukładał swoje życie. Zakończył wszystkie sprawy i mógł spokojnie odejść.
                Nie zamierzałem psuć mu tego. Zresztą ja też już wszystko poukładałem i zdałem sobie sprawę, że w moim nowym życiu nie było miejsca dla niego.
                Nie powinniśmy psuć tego, co dopiero zostało naprawione. Zbyt wiele by nas to kosztowało. Więc poddałem się, może nie bez żalu, ale na pewno nie byłem przez to w rozpaczy.
  - Słyszałem, że jutro wracasz na scenę – powiedział Yixing z radością i dumą w głosie.
                Skinąłem głową.
 - Zmieniłeś wytwórnię? – spytał.
 - Tak. Jestem teraz niezależny, sam robię swoją muzykę, piszę teksty, układam choreografię.
 - Jesteś taki szczęśliwy. Gratuluję – Yixing naprawdę był przez cały czas ze mną.
                Musieliśmy się wkrótce się pożegnać, ponieważ widzenie mogło trwać tylko piętnaście minut. Jednak nie żałowaliśmy tego za bardzo, powiedzieliśmy sobie wszystko, co było istotne. Ostatnie minuty wypełniliśmy pustą rozmową, a na koniec uściskaliśmy się krótko.
                Nim wyszedłem Yixing zadał ostatnie pytanie.
 - Jaki tytuł ma twoja płyta?
                Uśmiechnąłem się.
 - Anielskie pęknięcia – odparłem.
                Yixing wyszczerzył się.
 - Arogancki – wymamrotał z rozbawieniem.

„Szybuj!
To sposób w jaki okazuję swoja miłość.
Stworzyłem to w swoim umyśle.”
~Awolnation - Sail

niedziela, 12 lipca 2015

Anielskie pęknięcia pt 23

Od autorki: Zbliżamy się do końca, ale akcja nadal trwa. :D Kocham was i proszę o komentarze. <3 


- Widziałeś się z nim? – spytał Taemin, siadając prosto.
                Byliśmy w moim domu i oglądaliśmy jakiś głupi film, kiedy w końcu powiedziałem swojemu przyjacielowi o wczorajszej sytuacji, przez którą z mojego mózgu zrobiła się bezkształtna papka. Nie miałem pojęcia, co mógłbym zrobić. Znowu wszystko było zbyt skomplikowane. Właśnie teraz, kiedy wszystko sobie poukładałem w głowie, znowu nie wiedziałem, jak sobie to tłumaczyć. Znowu pojawił się w moim życiu on.
 - Nie – powiedziałem cicho – Nie chciał się ze mną widzieć – odparłem.
 - Dupek – prychnął Tae, a ja się wzdrygnąłem – Zasługujesz na wyjaśnienie.
                Westchnąłem.
 - Już wszystko mi powiedział, wtedy w szpitalu – powiedziałem beznamiętnie, nadal wpatrując się w telewizor, mimo że nawet nie wiedziałem, co oglądaliśmy.
 - Co jeśli to nie wszystko? – spytał blondyn, a ja wzruszyłem ramionami.
 - To głupie, ale ten jeden raz mu uwierzyłem – uśmiechnąłem się z goryczą.
 - Skoro wsypał Jonghyuna… - zaczął niepewnie Taemin, a ja spojrzałem na niego z troską, wiedziałem, ile go kosztowała znajomość z tym draniem – To musiał powiedzieć też o sobie – dokończył w końcu chłopak.
 - Tak – powiedziałem tylko, nie miałem pojęcia, co innego mógłbym odpowiedzieć.
 - Więc… Pójdzie do więzienia? – spytał Taemin, a ja skinąłem głową.
 - Policjant, który mnie przesłuchiwał, stwierdził, że nie ma co liczyć na uniewinnienie, może jedynie dostanie łagodniejszą karę – oznajmiłem, udając, że to mnie absolutnie nie poruszyło.
* * *
                Kiedy Taemin poszedł do domu i zostawił mnie samego, zacząłem nad tym wszystkim myśleć.
                Powiedziałem policjantom całą prawdę. Wszystko, co wiedziałem i nie powinienem oglądać się w tył, ani rozmyślać nad tym. Nie powinienem się obwiniać, bo nie ja jedyny złożyłem takie zeznania. Nie chciałem tego robić, naprawdę. Nie zamierzałem obarczać się winą za złe uczynki obcej osoby, ale mimo wszystko to zrobiłem.
                Yixing był dla mnie kimś wyjątkowym, poruszył moje serce. To prawda, że wszystko skomplikował, ale nie do końca zrobił to umyślnie. On tylko chciał pozbyć się przeszłości i przypadkiem wciągnął mnie w swoje stare porachunki. Wraz z zerwaniem z Black Soul i Jonghyunem, zaczął nowe życie u mojego boku. Nie chciałem się do tego przyznawać, ale był pierwszą osobą, którą pokochałem.
                Kochałem go, ale nie dla jego ciała, wyglądu, pieniędzy, tylko dla jego charakteru, tego jaki zawsze był dla mnie dobry. Zmienił mnie i to wcale nie na gorsze. Zrozumiałem dzięki niemu, że nie jestem już tylko aniołem narodu, że mogę nadal być Kim Jonginem, takim jakim nigdy właściwie nie byłem. Straciłem trochę życia na bezsensowne podążanie za słowami innych, ale nadal byłem młody i mogłem z powodzeniem zmienić to.
                Zrozumiałem, że więcej było przede mną, a to co za mną, mogło stać się tylko epizodem. Ludzie w końcu zapomną, kim byłem i pokochają nowego mnie. Szczerość czasem też wygrywa.
                Tamtego wieczoru nad wszystkim długo rozmyślałem, pogodziłem się jakoś z nową rzeczywistością, a na dodatek zrobiłem to całkiem sam i bez choćby kropli alkoholu. Pokonałem własne słabości i odrodziłem się w końcu po długich latach letargu.

* * *
 - Wyrok w imieniu Republiki Korei, sąd rejonowy po rozpoznaniu sprawy Kim Jongina uznaje jego kontrakt za unieważniony i zwalnia go z wszelkich opłat na rzecz wytwórni . Zamykam rozprawę, dziękuję państwu – powiedział sędzia i uderzył młotkiem w stół.
                Prezes wytwórni spojrzał na mnie bardzo nienawistnym wzrokiem, a ja uśmiechnąłem się do swojego adwokata, dziękując mu serdecznie. Kiedy tylko wyszedłem z sali sądowej, dopadł mnie mój przyjaciel, który uściskał mnie mocno.
 - Boże, jestem taki szczęśliwy – powiedział podekscytowany blondyn, a ja zaśmiałem się.
- Ja też – zapewniłem go, będąc całkowicie szczerym.
- Widziałeś minę prezesa, wyglądał jak dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę – prychnął Tae.
-  Byłem jego ulubioną zabawką – zapewniłem z goryczą w głosie.
                Taemin spojrzał na mnie ze współczuciem i westchnął. Na chwilę zapadła niewygodna cisza, którą szybko przerwał blondyn.
 - Nie myśl o tym, już nią nie jesteś – powiedział i poklepał mnie po plecach.
 - Wiem – mruknąłem.
                Może już nie byłem tą cholerną zabawką, ale nadal czułem się jakbym nią był. Ciężko jest po całym życiu cudzych wyborów, zacząć decydować samemu. To nie takie proste.
 - Chodźmy na piwo – zaproponował Tae, a ja pokręciłem głową.
 - Nie piję – odparłem – Ale chodźmy coś zjeść – dodałem pospiesznie.

* * *
                Nie miałem pojęcia, czemu wybrałem akurat tą restauracje. W Seulu było tysiąc innych, ale coś mnie tam popchnęło, jak za sprawą magii. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, to właśnie to miejsce. Może chciałem zobaczyć jak tam było bez Yixinga, a może chciałem poczuć w jakiś sposób jego obecność.
 - Jongin – zaćwierkotał uradowany Luhan, a ja uśmiechnąłem się.
 - Hej – mruknąłem nieśmiało.
 - Słyszałem, że miałeś sprawę. Jak poszło? – spytał, przysiadając się do stolika mojego i Tae, olewając przy tym cały świat oraz fakt, że jest w pracy.
- Bardzo dobrze. Wygrałem – oznajmiłem.
 - I to bez dwóch zdań – dorzucił swoje trzy grosze Taemin.
 - Co u Sehuna? –spytałem grzecznie.
 - Och, bardzo dobrze się nam wiedzie. Właśnie zaczął studia, a ja jeśli mam być szczery, złożyłem właśnie wypowiedzenie, w końcu dostałem pracę w swoim zawodzie – Luhan wyglądał na bardzo szczęśliwego.
- Tak dużo się zmieniło tutaj – powiedziałem.
 - No, cóż. To chyba pół roku, o ile się nie mylę, prawda? – spytał blond kelner, a ja skinąłem.
 - Co u innych? – spytał Tae.
 - No cóż… Chen i Kyungsoo nadal na swoich miejscach, szef zatrudnił nowego pracownika na miejsce Yixinga, to przesłodki chłopak, wygląda na dużo młodszego, ale jest w moim wieku, nazywa się Xiumin – słuchałem Luhana z uśmiechem na ustach – A co u Yixinga? Słyszałem, niestety, to i owo, przykra sprawa – mój uśmiech zrzedł, gdy usłyszałem imię swojego byłego chłopaka.
 - Przyznał się do swojej przestępczej działalności, złapano dzięki niemu sporą grupę, która sprzedawała narkotyki i zajmowała się kradzieżami. Teraz czeka na wyrok – wyjaśniłem.
- Widziałeś się z nim? Jak on to znosi? – spytał przejęty Luhan – Taki miły człowiek, kto by pomyślał, no ale każdy popełnia błędy, grunt, że się przyznał.
 - Nie, zerwałem z nim kontakt. Ostatni raz widziałem go chyba tydzień przed jego przyznaniem się do winy – oznajmiłem, a Luhan pokiwał głową.
                Zapadła cisza, podczas której zacząłem rozmyślać, o tym jak bardzo brakowało mi Yixinga i jak bardzo on musiał czuć się porzucony. Tak bardzo pragnąłem jeszcze raz go spotkać.
 - No, cóż… Czego sobie życzycie, chłopcy? – Luhan z tym swoim słodkim głosem i uśmiechem na ustach, przerwał moje rozmyślania.
                Jednakże ziarno już dawno zostało rzucone, a ja coraz częściej o tym myślałem.

„I ciągle widzę ich twarze,
[…]ich nie ma – myślę i marzę.”
~ I ciągle widzę ich twarze – Stanisław Wyspiański

niedziela, 5 lipca 2015

Anielskie pęknięcia pt 22

Od autorki: No więc kontynuuję :D Kocham was i proszę o komentarze <3

Obudziłem się w kompletnie pustym mieszkaniu. Zwlokłem się z łóżka , czując się naprawdę okropnie, jakbym był na kacu, choć nie wypiłem nawet jednej kropli alkoholu. Może powinienem zacząć pić, skoro i tak już czułem się jak gówno, to chyba wszystko jedno czy upiłbym się, czy nie.
Wiedziałem, że w tym stanie, w jakim byłem wszystko kręciłoby się wokół moich pogmatwanych myśli, nawet gdybym wypił całą butelkę whisky, nic by nie zmieniło mojego okropnego samopoczucia.
Czułem się zdradzony i oszukany, czułem się jak frajer, którym chyba w rzeczywistości byłem. Wszystko wokół mnie się waliło, nie miałem pojęcia dlaczego tak się działo, ale bałem się, że następnego dnia wstanę i znowu dowiem się czegoś jeszcze gorszego o sobie lub swoich najbliższych.
Przez cały poranek siedziałem na zimnej podłodze w korytarzu, próbując przestać myśleć o Yixingu i wszystkim co mi zrobił. O tym jak bardzo mnie okłamał, o tym jakim był dla mnie dupkiem bez serca, jak mnie wykorzystał dla pieniędzy i  w końcu o tym jak mroczną przeszłość przede mną skrywał.
Moje marne grzeszki nie mogły się nigdy równać z jego kolosalnymi błędami, byłem bachorem uzależnionym od narkotyków, alkoholu i zabawy, byłem bezwolną kukłą w rękach producentów, spałem z tyloma osobami, że chyba nawet nie potrafiłbym ich zliczyć, byłem często chamem dla innych, nawet nie przejmowałem się tym, że często kogoś raniłem. Jednak nie byłem pieprzoną dziwką i dilerem.
Yixing nie dość, że handlował jakimś świństwem i sprzedawał się starym zgredom, to jeszcze okradał tych napalonych staruszków, zdradzał swojego chłopaka z jakimś gangsterem, zaprzepaścił wszystko, co dostał od losu, a w końcu stoczył się, i robił lody za nocleg.
Nie mogłem uwierzyć, że zakochałem się w kimś takim. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że nadal kochałem go tak mocno, ze cierpiałem przez kogoś takiego, że nie mogłem w żaden sposób utulić mojego smutku. Nigdy wcześniej nie czułem się tak źle.
* * *
Po południu przyszedł do mnie Shindong, żeby ugotować mi obiad. Nie powinien tego robić, bo wytwórnia przestała mu płacić od czasu mojego skandalu.
Skandal. Kolejna sprawa, która pozostała nierozwiązana. Nie miałem pojęcia, co mógłbym z tym zrobić. Chyba powinienem najpierw uporać się z samym sobą, a dopiero myśleć o mojej wątpliwej karierze. Może trzeba było odpuścić już sobie, nawet nie lubiłem już występować.
 - Jak się masz, Jongin? – spytał mój były kucharz, stawiając przede mną talerz z makaronem.
                To były jego pierwsze słowa od czasu, kiedy przyszedł. Zastał mnie w korytarzu, całkiem zrozpaczonego i zalanego łzami bezradności. Pomógł mi się przenieść do jadalni, gdzie usiadłem przy stole i wpatrywałem się w pustkę, podczas gdy on zaczął bez słowa przygotowywać posiłek.
 - Źle – powiedziałem cicho.
 - Jeszcze nigdy nie widziałem cię takiego – przyznał.
                Westchnąłem zmęczony zamartwianiem się moim życiem, które właśnie waliło się u podstaw.
 - Czy kiedykolwiek miałeś taki okres w swoim życiu, kiedy wszystko szło źle? – spytałem, a on pokiwał głową z troskliwym uśmiechem na ustach.
 - Tak – powiedział, a ja czekałam cierpliwie, aż będzie kontynuował, mężczyzna zwiesił na chwilę głowę, by zebrać myśli i spojrzał na mnie po chwili, zaglądając wprost w moje zrezygnowane oczy – To było kilka lat temu, wszystko szło wspaniale, dostałem dobrą pracę i miałem zostać ojcem, moja żona była najwspanialszą kobietą na ziemi, kiedy się uśmiechała, cały świat zmieniał się w bezpieczne miejsce pełne radości, czułem się taki szczęśliwy, że moje serce mogłoby wybuchnąć. Każdy dzień z nią, z naszym dzieckiem, które wkrótce miało przyjść na świat, wszystko, po prostu każda rzecz mnie cieszyła – Shindong mówił to z tak wielkim cierpieniem w głosie, że niemal sam czułem jego rozpacz – Stało się coś okropnego, zmarła przy porodzie, mój świat się zawalił, załamałem się, wywalili mnie z pracy, zostałem sam z moim synem, moi rodzice już dawno przestali mi pomagać, a teściowie nie chcieli mnie znać, obwiniając mnie i dziecko o śmierć ich jedynej córki. Było okropnie, chcieli odebrać mi prawa rodzicielskie, mały trafił do domu dziecka na parę miesięcy. Wszystko prysło całe moje szczęście i nie widziałem dla siebie przyszłości, próbowałem się zabić, ale obudziłem się w szpitalu, przez dwa tygodnie byłem w psychiatryku, ale nie czułem, że mi tam pomogli. Wróciłem do pustego domu, widziałem wszędzie pamiątki po mojej żonie, piłem codziennie i nie widziałem wyjścia z tej sytuacji. Naprawdę się załamałem.
                Kiedy słuchałem tej opowieści, poczułem, że dramatyzowałem, bo Shindong miał gorsze problemy, ale potem zdałem sobie sprawę, że każdy ma swoje własne standardy i to co przytrafiło się mnie, jest dla mnie najstraszniejsze. Nie powinienem myśleć w tych kategoriach.
 - Co zrobiłeś? – spytałem po chwili milczenia między nami.
 - Kiedy dowiedziałem się, że mój synek może zostać adoptowany przez kogoś innego i zostać mi odebrany na zawsze, wziąłem się w garść, dostałem kopa. Znalazłem pracę, tak na marginesie to była praca u ciebie – w tym momencie uśmiechnął się ciepło, a ja odwzajemniłem ten gest - Poszedłem do sądu by odzyskać syna, przestałem użalać się nad sobą i skończyłem z piciem, odzyskałem dziecko i zacząłem od nowa, nowy start, ale jednocześnie nie zapomniałem o przeszłości, chciałem naprawić ile się dało, od tamtego czasu codziennie staram się być na grobie żony, wychowuję syna na dobrego człowieka, pogodziłem się z teściami, odnowiłem też kontakt z własnymi rodzicami, oni bardzo pomogli mi w opiece nad synem. Wiesz, co chcę przez to wszystko powiedzieć, prawda? Trzeba wyczuć moment na zmiany. Wtedy należy dać sobie samemu porządnego kopa w tyłek, podnieść się i wyjść z całego tego bagna, w które się wpakowałeś. Nawet jeśli teraz jest najgorzej, to spróbuj wyczuć ten odpowiedni moment na zmienienie swojego życia, wszystkiego. Daj sobie szansę, zmień to na swoją korzyść. Jeśli twoja wytwórnia nie daje ci szansy na rozwój, zmień ją, to nie więzienie, możesz się stamtąd wydostać, jeśli twój chłopak to dla ciebie niewyjaśniona zagadka, to idź do niego i niech ci powie całą prawdę, jeśli wszystko się wali, napraw to.
                Patrzyłem na Shindonga z niedowierzaniem. Nie mogłem uwierzyć, że w człowieku, może drzemać tyle siły. Może wcale nie byłem u kresu swojego życia, może to kres tego rozdziału.
 - Ja… Dziękuję. Bardzo ci dziękuję, Shindong. Za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Za te wszystkie chwile, kiedy mi pomagałeś. Chcę też cię przeprosić, a jest za co – powiedziałem ze łzami w oczach.
                Czułem, że to jest pożegnanie.
 - Bądź zdrów, Jongin. Nie pozwól im wejść sobie na głowę – powiedział kucharz i wstał od stołu, podchodząc do mnie.
                Spojrzał na mnie z tym niesamowitym uśmiechem pełnym nadziei i uścisnął mnie mocno, po chwili puszczając mnie i wychodząc. Zostawił mnie znowu samego z talerzem zimnego spaghetti.
 - Do widzenia – powiedziałem w pustkę z uśmiechem.
* * *
                Usiadłem spokojnie na kanapie i spojrzałem na pierwszą stronę aktualnego dziennika. Było tam moje zdjęcie z jakiegoś koncertu, na którym uśmiechałem się do publiczności i wielki napis: „Anioł narodu zrywa kontrakt z wytwórnią”. Westchnąłem ciężko i zapadłem się w poduszki. Czy postąpiłem dobrze? Czy o to chodziło Shindogowi?
                Chciałem wszystko zmienić, chciałem od nowa poukładać swoje życie. Jednak chyba mało osób to zrozumiało. Właściwie tylko Taemin mnie w tym wspierał, kiedy odwiedziłem go w szpitalu i przeprosiłem go za wciągnięcie go w całe to bagno, za całą naszą nieudaną przeszłość, imprezy, kłamstwa, za sprawę Jonghyuna, Yixinga i narkotyków. Tymczasem on wybaczył mi bez mrugnięcia okiem, dał mi kolejną szansę, mimo że na nią nie zasługiwałem i prawie umarł przeze mnie, a kiedy powiedziałem mu, że rzucam tę wytwórnię, zrozumiał mnie i dał mi swoje wsparcie w tej sprawie.
                Jednak Baekhyun mnie nie zrozumiał, na razie miał przerwę w pracy przez moje odejście i w wkrótce miał dostać pod swoją opiekę kogoś innego, nowego, powiedział mi, że źle robię, nie pogodził się z moją decyzją.
                Shindong się już nie odezwał, ale wiedziałem, że wsparłby mnie, gdyby o tym wszystkim wiedział. Może przeczytał artykuły w gazetach dzisiejszego poranka? Może już wiedział i był dumny, że sprzeciwiłem się wytwórni?
                Również Yixing milczał, nie pojawił się, nie zadzwonił, nawet nie napisał krótkiej wiadomości. Zniknął z mojego życia, tak jak mu kazałem, ale czułem pustkę w sercu, kiedy myślałem o nim. Chciałem gdzieś w głębi, by zareagował jakoś na to wszystko, wytłumaczył się bardziej.
                Może to było zrządzenie losu albo może coś jednak nad nami czuwało, bo właśnie w momencie kiedy myślałem o tym, że Yixing powinien dać jakikolwiek znak życia, zadzwonił dzwonek do drzwi.
                Wstałem i poszedłem otworzyć, a kiedy zobaczyłem na progu dwóch policjantów bardzo się zdziwiłem. O co mogło chodzić?


"Jeśli będę spadał czy Anioły mnie złapią?
Czy to wszystko to mój los?
Czy zabrzmi jakiś dźwięk gdy ziemia mnie pochłonie?"
~ Tech N9ne - Fear feat. Mackenzie O'Guin