Rodzaj: AU, angst,
yaoi, oneshot
Pairing: SeXing
Ostrzeżenia: brak
Od autorki: No cóż, wstawiam pierwszą część one-shota, którego napisałam jakiś czas temu, ponieważ miałam i nadal mam jazdę na Laya z Exo i SeXinga (a obiecałam sobie, że nikt z Exo mnie nie ruszy, a wtedy pojawiła się ta mała bestia imieniem Lay i zniszczyła mi mózg, wpadam coraz głębiej w Exowy świat fangirlingu, mimo że się bronię rękami i nogami). W każdym razie... tadaa.C; A tak poza tym to Szczęśliwego i co najważniejsze Pijanego Sylwestra. Wszyscy gdzieś idą, a ja jak zwykle forever alone , no ale mam k-pop, więc i don't care. xD Kocham was i proszę o komentarze.<3
Sytuacja, kiedy nie widzisz innego wyjścia niż śmierć.
Znajdujesz się w niej i wiesz jak masz postąpić. Być może to pochopne, ale nie
potrafię dalej iść przez życie w ciemności. Mój umysł błądzi, a serce krwawi.
Myślałem o tym od tak dawna. Nawet jeśli śmierć nic nie załatwi w moim życiu,
to nikt nie będzie się martwił, bo nikogo nie mam. Czasami coś robisz z wyboru,
a czasem z przymusu wyboru. Zostałem postawiony przed faktem dokonanym, a nie
moim własnym wymysłem. Wcale nie zabijam się z miłości, lecz z jej braku. Boję
się samotności, więc kiedy siedzę na parapecie, rozglądam się po kątach w
poszukiwaniu cieni. Wiem, że gdzieś tu są, bo czuję ich zimne oddechy na ciele.
To ich lodowate palce zaciskają się na mojej duszy spychając mnie w otchłań
rozpaczy. Boję się każdego oddechu w obawie, że mogą mnie odkryć. Wiedzą, że
jestem już blisko, coraz bliżej ich świata, ale wiedzą też, że mnie jeszcze tam
nie ma i w każdej chwili mogę się cofnąć.
Otwieram okno. Owiewa mnie ciepłe powietrze lipcowej nocy,
kiedy wszystko pachnie nadzieją. Jednak ja umiem wyczuć w tej nadziei
stęchliznę. Czuję ją przy każdym świszczącym wdechu i chcę by zniknęła, a z
drugiej strony chce się nią wypełnić, aż po brzegi tak bym mógł w niej utonąć.
Chcę ją czuć w moim mętnym wzroku, chcę, by zasłoniła ten groteskowy spokój
wokół mnie.
Nie chce wyskoczyć, jeszcze nie. Chce przyzwyczaić się do
gorzkiego smaku strachu, by nim przesiąknąć. Przyciągam tym cienie, zataczają
wokół mnie koła, próbują zatruć moje myśli. Nie zależy mi jednak na tym, by je
przegonić. Pragnę, by mnie stąd wzięły. Ich świat jest ciemny, ale nie tak jak
ten. Czuję w sobie tylko pustkę, która powinna być zapełniona uczuciami. Nie
moimi, lecz tymi darowanymi mi od innych. Ze mnie wylewają się one wręcz w
nadmiarze. Są przesiąknięte smutkiem i goryczą.
Jeszcze tylko chwila i jestem pewny, że skoczę. Wreszcie
nadchodzi to przeważające uczucie napięcia i chęci skończenia tego jak
najszybciej. Staję więc na parapecie. Wiatr mną miota. W podświadomości czuję,
że to ta chwila, ale nie mogę się przemóc. Cienie owijają swoje oślizłe macki
wokół moich łydek. Szykują się do ostatecznego ruchu. Ostatnie chwile samobójcy
są gorzkie albo przez smutek opuszczania
bliskich, albo przez świadomość braku bliskich. Gdyby miała dla kogo, z moich
oczu popłynęłaby łza. Po co jednak skoro ja nie boję się śmierci, a nikt inny
się nią nie przejmie. Zaczynam, więc wędrówkę w chwili, kiedy cienie spychają
mnie z krawędzi.
To trwa tylko kilka chwil. To najbardziej intensywne chwile
w moim życiu. Widzę każdy szczegół. Zarówno z moich wspomnień jak i
teraźniejszości.
* * *
Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem zaczynał się październik. Z
drzew spadały kolorowe liście, a na ulicach było szarawo przez spadające z
pochmurnego nieba drobniutkie krople deszczu. Ciągnąłem swoje stopy po
chodniku, patrząc w nie intensywnie, niemalże płacząc.
Znowu mnie ukarano i to niezasłużenie. Wcale nie pobiłem
tego chłopaka, zrobił to ktoś inny, nawet nie miałem powodu, by to zrobić. Nikt
mnie jednak nie słuchał, gdy jest się młodszym, wszyscy mają cię za gorszego.
Dyrektor też mi nie uwierzył, jak w ogóle on mógł uwierzyć tym aroganckim
dupkom, że to niby ja miałem jakieś zatargi z tym pierwszakiem. Co to za
szkoła, do cholery, która niesprawiedliwie rozdaje kary, a winowajcom daje
nagrody? Nie rozumiałem tego. Matka mnie zabije za to dwutygodniowe
zawieszenie, o ojcu już nawet nie wspominając.
Wtedy potrącił mnie niższy ode mnie chłopak, który miał
kręcone, spadające na czoło w nieładzie włosy. Upadł na ziemię, podczas gdy ja
tylko się zachwiałem, tracąc rezon. Szybko pozbierał się i spojrzał z
zaniepokojeniem na zbliżających się niebezpiecznie blisko niego mężczyzn w
skórzanych kurtkach i kapturach. Chłopak, który z całą pewnością był ode mnie
starszy, spiął się i rozejrzał na boki, najwyraźniej myśląc jak ujść z tego
cało.
Momentalnie złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w dół.
Ustąpiłem głównie przez to, że nie ogarnąłem jeszcze sytuacji wokół mnie. Nie
upadłem na kolana, ale zniżyłem się na tyle, by chłopak, mógł mnie obrócić i
objąć przedramieniem za szyję. Szybko też poczułem zimny metal przy skroni.
Zdałem sobie sprawę, że to oznacza śmierć. Uznałem, że ten dzień jest najgorszym
dniem świata. Nie ma to jak zginąć niewinnie, zaraz po tym, jak ktoś cię
zawiesza za coś, czego nie zrobiłeś. Można to śmiało nazwać ironią losu.
- Nie odzywaj się, a
nic ci się nie stanie – szepnął koło mojego ucha, a ciepły oddech owiał moją
skórę.
- Oklepany tekst –
mruknąłem, nie chcąc ukazywać, jak bardzo się w rzeczywistości boję.
- Naprawdę nie
zamierzam cię zabijać Nie jestem mordercą. Po prostu tamci goście to policjanci
i… - przerwał mu jeden z goniących go mężczyzn, który był policjantem, jak się
okazuje.
- Rzuć broń – krzyknął, a chłopak jedynie się spiął.
- Zabiję go, jeśli
mnie nie puścicie wolno – zagroził, wzmacniając uścisk.
- Nie rób głupstw, po prostu daj się skuć – powiedział ten
drugi.
- Nie zamierzam tego
zrobić – oznajmił butnie chłopak.
- Uspokój się i nie
podejmuj pochopnych kroków –mówił uspakajająco mężczyzna.
- Zamknij się –
warknął młodszy.
Zauważyłem, że za plecami policjantów, podjeżdża do nas
czarny samochód, na ten widok chłopak szarpnął mną gwałtownie, przesuwając się
bliżej samochodu, w którym siedział jasnowłosy chłopak, który uśmiechnął się
drwiąco.
- Odłóż broń na
ziemię… - zaczął znowu policjant, ale chłopak znów zrobił kilka kroków w stronę
samochodu i przycisnął do mnie mocniej broń.
- Nie będziecie mi
rozkazywać – wrzasnął, a potem widząc, ze może bez problemu wskoczyć do
samochodu i nie ucierpieć, odrzucił mnie i wyminął zdziwionych policjantów,
wsiadając do auta, które odjechało z piskiem opon, nim mężczyźni w skórach w
ogóle zdążyli zareagować.
Jeden z nich oddał jeszcze kilka strzałów, które jedynie
musnęły karoserię odjeżdżającego samochodu, nie uszkadzając go prawie w ogóle.
Drugi z nich podbiegł do mnie i pomógł mi wstać, mówiąc, że już wszystko w
porządku, i że będę musiał złożyć zeznania. Ja jednak nie poruszyłem się, ani
nic nie powiedziałem oszołomiony. Kim był ten chłopak? Co to w ogóle miało być?
Czemu tak bardzo mnie zafascynował ten zbir? Chyba oszalałem.
* * *
Kolejne spotkanie nie było już przypadkowe. Za oknem siąpiło,
a liście już prawie całkiem spadły, pokrywając ziemię zgniłą warstwą. Nie wiem,
jak dowiedział się, gdzie mieszkam, ale gdy pewnego wieczoru leżałem w swojej
sypialni, on pojawił się na moim balkonie.
Strasznie się go przestraszyłem i omal nie krzyknąłem.
Jednak z niewiadomych dla mnie przyczyn moje serce zabiło szybciej i zrobiło mi
się gorąco wcale nie ze strachu. Zapukał delikatnie w szklane drzwi, a ja otworzyłem
mu przestraszony.
- Hej – powiedział,
kiedy drzwi się przed nim otworzyły – Nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale…
- Tak, pamiętam cię-
przerwałem mu zły, mój strach odchodził w nieznane, a zastępował go gniew – Co
tu robisz? – spytałem, nie zamierzając go wpuszczać.
- Wtedy na ulicy to
było naprawdę ostatnie, co mogłem zrobić – zapewnił od razu z przepraszającym
wzrokiem.
- Naprawdę? –
spytałem ironicznie.
- Nie chciałem tego
robić, byłem do tego zmuszony. Uciekałem przed policjantami i… - znów mu
przerwałem.
- Nie obchodzi mnie
to – powiedziałem i chciałem zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale szybko
zablokował je stopą.
- Błagam wysłuchaj
mnie – poprosił – Przepraszam, że to zrobiłem – powiedział, a ja nadal chciałem
zamknąć drzwi.
- Nie chce tego
słuchać – warknąłem.
- Proszę – siłował
się ze mną, nie chcąc bym zamknął drzwi, jak na takiego kurdupla miał dużą
siłę.
- Nie zamierzam
słuchać twoich wymówek, stało się i już, a teraz stąd spadaj – powiedziałem.
- Przepraszam –
powiedział, a jego oczy zrobiły się wielkie.
Puściłem drzwi zrezygnowany.
- Ok – zgodziłem się
– Przyjmuję przeprosiny.
- Dziękuję –
uśmiechnął się, a w jego policzkach zrobiły się głębokie dołeczki.
To tak okropnie mnie zbiło z tropu, jego uśmiech był
najwspanialszą rzeczą, jaką zobaczyłem i właśnie w tamtym momencie się
zakochałem. Nie było już dla mnie ratunku.
*
* *
To nie było nasze ostatnie spotkanie. Deszczowa jesień
zmieniła się w mroźną zimę. Chodziliśmy razem w różne miejsca, na przykład do
kawiarni albo do kina, czasem wpadał do mnie. Lay też miał mieszkanie, bardzo
małe, ale za to przyjemnie zabałaganione i przytulne. To tam pierwszy raz się
całowaliśmy.
Siedzieliśmy na
kanapie i oglądaliśmy telewizję, kiedy Lay wyciągnął skręta. Wiedziałem, że
często je pali, ale pierwszy raz byłem tak blisko niego, kiedy to robił.
Zapalił go i zaciągnął się mocno, po chwili wypuszczając dym, który uderzył
mnie w twarz. Chcąc, nie chcąc, też wciągnąłem nieco dymu. Poczułem nieodpartą
chęć, żeby też spróbować.
- Lay? – chłopak
odwrócił się do mnie i spojrzał mi w oczy z pytaniem wypisanym na twarzy –
Mogę… - spojrzałem na skręta w jego dłoni – Spróbować? – dokończyłem, a on
zaśmiał się i zaciągnął się bardzo mocno.
Zbliżył się do mnie i złączył nasze wargi. Zamknąłem oczy i
zdziwiony nie wiedziałem, co zrobić. Położył swoją drobną dłoń na moim kolanie
i rozchylił językiem moje wargi, wpuszczając do wnętrza moich ust dym. Odsunął
się, a ja odkaszlnąłem, bo dym gryzł mnie w krtań i załzawiły mi od niego oczy.
Uśmiechnął się na ten widok, a w jego policzkach pojawiły się głębokie
dołeczki. Zagapiłem się na niego, bo wydawał mi się tak bardzo atrakcyjny. Miał
lekko zamglone oczy, kręcona grzywka opadała na nie, przysłaniając je lekko, a
usta układające się w serdeczny uśmiech, jeszcze chwilę temu znajdowały się na
moich wargach.
- Jesteś uroczy,
Sehun – oznajmił, a mnie przeszedł nagły dreszcz i straciłem wszystkie hamulce.
Po prostu przylgnąłem do jego ust, a on nie protestował i
pozwolił na to.
*
* *
Po tym zdarzeniu całowaliśmy się codziennie, ale nigdy nie
powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy razem. Po prostu czasem to robiliśmy, na
przykład, gdy się witaliśmy, żegnaliśmy albo kiedy byłem głodny, znudzony,
kiedy wydawało mi się, że Lay wygląda uroczo przysypiając, kiedy palił
papierosa na balkonie, a jego włosy rozwiewał wieczorny mroźny wiatr, kiedy
czytałem książkę, kiedy piliśmy razem gorącą herbatę albo wódkę i kiedy Lay
wczuwał się podczas tańca, kiedy akurat byliśmy razem w klubie. Można łatwo
stwierdzić, ze to okropnie ważne momenty, na tyle, by przypieczętować to
pocałunkiem albo małym macankiem. Jednak nadszedł czas, kiedy nasze relacje
przeszły na wyższy poziom.
Wbiegłem na klatkę schodową bloku, w którym mieszkał Lay i zdjąłem z głowy
przesiąknięty roztopionym śniegiem kaptur. Wbiegłem po schodach na trzecie
piętro i zapukałem do jego drzwi. Otworzył mi opatulony kocem. Najwidoczniej
znów siedział na balkonie. Często to robił, lubił patrzeć na miasto pogrążone w
mroku, wypatrywał różnych konstelacji na niebie i rozmyślał. To dość dziwne
hobby jak na złodzieja, którym był, ale prawda była taka, że był bardzo
wrażliwy, a to co robił wraz ze swoim wspólnikiem Krisem, było jedynie pracą.
Każdy musi z czegoś żyć.
Wszedłem do środka otrzepując włosy i zdejmując kurtkę.
Podczas kiedy zdejmowałem buty Lay nagle znalazł się bardzo blisko mnie i
przyparł mnie do ściany.
- Eee.. Lay? –
spytałem niepewnie.
- Czy zdajesz sobie
sprawę, jak okropnie seksownie i niejednoznacznie wyglądasz cały mokry? -
spytał i zbliżył swoją twarz do mojej, stając przy tym na palcach, z jego
ramion zsunął się koc.
- Nie –
odpowiedziałem zdziwiony.
- Jeszcze nigdy nie
czułem tego tak wyraźnie – powiedział i zagryzł wargę.
- Co masz na myśli? –
spytałem.
- Chce byś mnie miał
– odparł, a ja zamarłem.
- Lay, dość żartów –
powiedziałem trochę zbyt słabo.
- To nie są żarty –
powiedział i złączył nasze usta.
Rozpłynąłem się, nie potrafiłem protestować, kiedy jego
język plątał się z moim, a jego ręce znalazły się nagle w moich spodniach. Nasz
pierwszy raz nie był romantyczny, wziąłem go przy ścianie, a on wzdychał mi w
ramię, gryząc moją skórę do krwi. Wszystko potoczyło się za szybko. Jednak tak
właśnie rozpoczął się nasz związek.
*
* *
Śnieg zaczął topnieć. Przeżyliśmy pierwszą poważną kłótnię.
Wszedłem do mieszkania Laya, bo drzwi były otwarte, ale nikt mnie nie
przywitał. Zdjąłem buty i kurtkę. Wkroczyłem do pokoju, zdziwiony brakiem
reakcji mojego chłopaka. Mój wzrok padł na łóżko, wtedy wszystko zrozumiałem.
Zamarłem, a z moich oczu popłynęły łzy. Nie chciałem tego widzieć, pokręciłem
głową. Lay leżał pod swoim wspólnikiem Krisem, a ten mocno go posuwał.
Przerwali i spojrzeli na mnie. Lay otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć,
ale nie wydał żadnego dźwięku. Wyszedłem z pokoju, a potem z domu. Byłem boso i
bez kurtki, ale nie chciałem tam wracać. Słyszałem, że Lay biegnie za mną.
- Sehun! – krzyczał,
a ja szedłem dalej, płacząc – Błagam, wysłuchaj mnie! To nie tak!
Ludzie wyglądali z okien, a przechodnie zatrzymywali się, by
popatrzeć na nas. Rzeczywiście bardzo to interesujące. Dwóch chłopaków,
zapłakanych, ja na boso, a Lay tylko w spodniach od dresu.
- Nie mam zamiaru cię
słuchać! – wrzasnąłem, nie odwracając się.
- Wszystko ci
wytłumaczę – szlochał, chwytając mnie za nadgarstek, ja jednak unikałem jego
wzroku.
- Nie potrzebuję
twoich gównianych tłumaczeń – odparłem.
- Sehun –Lay okropnie
płakał – Błagam, wybacz mi!
- Puść mnie, do
cholery – powiedziałem, szarpiąc się, by uciec od jego dotyku.
- To w ogóle nie ma
znaczenia – powtarzał.
- Jesteś cholernym
dupkiem, pieprzoną dziwką – wyzywałem go, płacząc jak dziecko – Nie chcę cię
znać –zapewniłem – Nie wiem, jak mogłem pokochać kogoś takiego – mówiłem, a Lay
w tym samym czasie przepraszał mnie, w końcu udało mi się wyrwać się z uścisku
jego małych dłoni i pobiegłem przed siebie, zostawiając go siedzącego na ziemi
i płaczącego.
T.T ja już chcę następny T.T
OdpowiedzUsuń(DUPA JEŻA, piszę ten komentarz drugi raz bo za pierwszym razem był jakiś error, a się rozpisałam D:< )
OdpowiedzUsuńHighFive, moi znajomi też się bawią w... gdzieśtam, nawet nie wiem gdzie, a ja siedzę w domu z k-pop'em ;w; PSH! I don't need them... I have k-pop ;w; I tak bym nie chciała iść na "imprezę" gdzie byłoby za dużo osób, alkoholu I BRAK KPOPU ):< NOPE! Nie chciałabym się upić i potem nic nie pamiętać.
Ja się tak zapierałam co do k-pop'u, no ale... no... tak trochę nie wyszło...~ NIE ŻAŁUJĘ. Nawet bardzo nie żałuję. Możliwe, że to jedna z lepszych rzeczy, która mnie spotkała w życiu. Rly.
A teraz fick:
Początek, ten monolog. Piękny ;w; właśnie takie teksty chciałabym umieć pisać. Te porównania, metafory, przenośnie, uosobienia i jeszcze jakieś inne fukncje językowe, których nie znam/nie pamiętam, bo nie jestem na humanie :D
Lay gangsterem? Lay? Ten Lay? Ten zapominalski, powolny, czasem wyglądający jak naćpany, słodziak? Szczerze to nie przepadam jak z idoli robi się narkomanów czy innych uzależnionych ludzi, ale rozumiem, że na potrzeby ficka można robić z nimi wszystko, żeby np. było ciekawiej xD Więc i tak czytam.
I jak to szybko się rozwinęło! Przynajmniej nie ma zbędnego tekstu o dupie Maryni XD *Chciałam to napisać bardziej wulgarnie, ale sie powstrzymałam*
Wowowow udało mi się napisać w miarę długi komentarz, wow~
na początek. dzięki, że komentujesz. ^^ nom. a jeśli chodzi o k-pop, boże, jak ja nie chciałam być w to wciągnięta, słuchałam rocka i wydawało mi się, że to co nim nie jest to jakeś jazgoczące gówno, no ale wtedy k-pop się nagle wynurzył i jakoś tak... heh, aż mi wstyd, że tak to wyglądało. co do imprez to ja tam bym chciała pójść na jakąś imprezę, miałam tam jakieś zaproszenia itd., ale mama mi nie pozwoliła, bo niby na takich sylwestrach to tylko alko się leję litrami i nie wiadomo co jeszcze, a ty jesteś jeszcze gimbuską, dziecko, no i... tak właśnie wyszło, że siedzę w domu i słucham k-popu.
Usuńi wiem, że Lay nie pasuje, ale no... zamysł twórczy zmiażdżył jego prawdziwe (lub nie, bo nigdy nie wiadomo, jaki jest dany idol poza kamerami. xD) oblicze, po prostu taki mi tu pasował,a co do narkomanii, to wcale Lay nie jest tutaj narkomanem, po prostu popala sobie zioło, on i tak wygląda jakby cały czas był zjarany. xD (wybacz mi, Lay, ale taka prawda.C;)
Szczęśliwego Nowego, Lir. oby był k-popowy. heh.<3
Staram się wszystko :D
Usuń*Boże ludzie już strzelają*
Haha, pamiętam jak moja siostra poznała SHINee, to tam parę razy posłuchałam, pomyślałam że całkiem fajne i tyle. Potem ona chciała kupić sobie książkę do koreańskiego i się mnie pytała czy też będe się chciała uczyć, ja coś w stylu "Naah, mogłabym japońskiego *przed k-pop'em siedziałam dużo w anime, you know xD*, a koreańskiego pewnie się nigdy nie będę uczyć" A teraz, kurde, chciałabym go znać! I to bardzo ;w; Wniosek? Jestem mało stanowcza wobec siebie, huh.
Akurat nie mówiłam, że Lay jest tutaj narkomanem, to było ogólne xD
Tak, te jego oczy i zjarany uśmiech :D Jest słodki. I oby taki został, bez ziół i innych cholerstw!
Aw, no tak, i nawzajem, dużo K-pop'u, pieniędzy (bo za coś trzeba płyty i goodsy kupować XD) <3