niedziela, 28 września 2014

brOKen pt 3

Od autorki: Mam nadzieję, że wam się podoba to opo, mimo że nie komentujecie, ani nawet nie postawicie ptaszka w reakcjach. Ehh... Trudno, nawet jeśli bardzo mało osób to czyta i tak mnie to cieszy, bo od kiedy wróciła do mnie wena, znowu cieszy mnie pisanie i mam mnóstwo pomysłów. Ostatnio mam trochę problemów, ale to opo mam napisane do końca, więc na pewno je ukończę. xD Kocham was i proszę o komentarze. <3


Zima, rok 2012, New Jersey
 - W końcu przyszedł ten przełomowy moment w karierze Laya, kiedy ktoś zauważył LOSt – powiedział Sehun.
 - Kiedy dokładnie to się wydarzyło i jak? – spytał Xiumin.
 - W Sylwestra. W Seattle odbywało się kilka większych imprez, na których grały kapele. LOSt dostali propozycje, by zagrać na jednej z nich. Lay był szczęśliwy, kariera zespołu wspinała się na kolejne poziomy, a marzenie Laya było w zasięgu ręki. LOSt dali naprawdę dobry występ, byłem pod wrażeniem, wszyscy byli. Wśród tych wszystkich ludzi był jednak jeden człowiek, któremu się to wyjątkowo spodobało.

Zima, rok 1988, Seattle
Sehun i Lay mieli spotkać się w parku po południu, ale starszy spóźniał się i Sehun siedział na ławce, marznąc i czekając. Czemu Lay się spóźnia?
Było okropnie zimno i lada chwila z ciężkich, ciemnych chmur mógł spaść śnieg. Był początek stycznia. Sehun niecierpliwie przebierał zmarzniętymi nogami w oczekiwaniu na bruneta, jednak ten nadal się nie pojawiał. To się jeszcze nigdy nie zdarzyło, Lay był raczej punktualny, zwłaszcza, że wiedział, że nastolatek czekał na niego na mrozie.
W końcu Lay się pojawił, ale był jakieś pół godziny spóźniony. Sehun był zziębnięty i trochę zły na starszego, chciał mu wygarnąć, żeby następnym razem go uprzedzał. Jednak kiedy zobaczył jasny uśmiech bruneta, nie mógł nic poradzić na to, że jego serce zaczęło bić szybciej i zapomniał o całym zdenerwowaniu. Lay był szczęśliwy i podekscytowany, nie mógł opanować swoich emocji i rzucił się na szyję młodszego.
Sehun czuł wciśnięte w niego mniejsze ciało starszego, czuł jego ciepło i wiedział, że tak cholernie mocno kocha tego człowieka. Był tego pewien, mimo że nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego.
Lay odsunął się i spojrzał na Sehuna błyszczącymi radośnie oczami, w których można było dostrzec łzy.
 - Co się stało? – spytał w końcu młodszy.
 - To się dzieje, Sehunnie – szepnął z nabożeństwem Yixing.
 - Co jest?  - nastolatek nie rozumiał, co się dzieje.
 - Podpisujemy kontrakt – wymamrotał z trudem starszy i się rozpłakał.
Sehun nie widział jeszcze nigdy, żeby ktoś był tak poruszony. Lay znalazł się w momencie swojego życia, w którym zawsze się chciał znaleźć i nie mógł po prostu w to uwierzyć. Znów przytulił się do młodszego i szlochał ze szczęścia w jego ramię.
 - Całe życie czekałem na tą chwilę i czuję się, jakbym śnił – powiedział cicho.
 - Tak bardzo się cieszę – odparł Sehun, wtulając twarz w miękkie włosy Laya.
Młodszy czuł w swoim sercu coś dziwnego. Czuł, że to idealna chwila, by wyznać, co czuje do Laya. Po tych kilku miesiącach wypierania swoich prawdziwych uczuć i zarzekania się, że przecież nie może być gejem, w końcu coś w nim pękło.
Odsunął od siebie Laya i spojrzał na twarz starszego. Chciał powiedzieć, że go kocha, ale coś go blokowało. Już nie krył się przed samym sobą, ale nadal miał jakąś barierę, która nie pozwalała na ujawnienie tego przed tą najważniejszą dla niego osobą. Po prostu westchnął pod nosem i przytulił chłopaka z powrotem.

Zima, rok 2012, New Jersey
 - Wtedy to się zaczęło. Człowiek, który zaproponował im kontrakt, to ten sam, który po ich pierwszym koncercie powiedział Layowi, że dobrze grają. Był też na ich koncercie w Sylwestra i wtedy postanowił, że da im szansę. Pracował jako łowca talentów w Mollride Entertainment. LOSt mieli nagrać w końcu płytę. To nie był zbyt duży problem dla Laya, by zebrać piosenki, miał dużo niewykorzystanego materiału, pisał non-stop, to naprawdę była jego pasja.
 - Z tego co słyszałem, płyta ukazała się dość szybko – powiedział Xiumin, przytakując słowom Sehuna.
 -  Jak mówiłem dla Laya to nie był żaden problem, by nagrać pełnowartościową płytę w przeciągu dwóch tygodni, on czekał na to całe życie, nie zamierzał zwlekać. Jeszcze tego samego tygodnia, gdy mi powiedział o kontrakcie, weszli do studia i zaczęli. Producenci byli z nich zadowoleni, mówili, że płyta ma potencjał, by stać się hitem na całym świecie. Tak właśnie miało się stać – Sehun przerwał i ze smutkiem spojrzał w okno.

Zima, rok 1988, Seattle
 - Jutro premiera – powiedział zdenerwowany Lay, nie mógł się uspokoić.
Chodził bez sensu po swoim mieszkaniu, cały czas coś robił, sprzątał, układał, jadł, poprawiał swój garnitur, który wisiał na wieszaku zawieszonym na żyrandolu, bezustannie mówił.
 - Lay… usiądź – mruknął Sehun, klepiąc miejsce obok siebie.
Starszy posłuchał i klapnął obok niego. Sehun potarł ramię Laya i spojrzał mu głęboko w oczy.
 - Wszystko będzie dobrze – zapewnił bruneta młodszy.
 - Co jeśli wszystko się spieprzy? A jeśli płyta jest beznadziejna? Nikt jej nie kupi? Źle nam pójdzie na tym cholernym bankiecie? – Lay miał miliony pytań i wątpliwości.
 - Myślałem, że chcesz być sławny – przerwał mu Sehun.
-  Chcę, to jedyne czego naprawdę chcę – zapewnił z zapałem.
- Pamiętasz, co mi kiedyś powiedziałeś? – zapytał nastolatek.
Lay oczekiwał dalszej części wypowiedzi młodszego.
 - Że muzyka to jedyna szczera rzecz w twoim życiu – powiedział, a starszy pokiwał głową.
 -Tak – mruknął – Tak powiedziałem i taka jest prawda – uśmiechnął się, nadal nieco spięty, ale na pewno już spokojniejszy.
 - Daj z siebie wszystko, a będzie dobrze.
* * *
Lay cały się trząsł, nie mógł nawet poprawić swojego krawata. Bał się , że nie da rady utrzymać gitary w rękach, a co dopiero zagrać na niej. Wszystko mieszało się w jego głowie. Na sali zebrała się sama śmietanka, jakieś szychy, to nie był zwykły występ, to się różniło od innych koncertów, to byli ważni ludzie i jeśli coś pójdzie nie tak, to wezmą zespół i Laya za amatorów niewartych ich uwagi.
 - Lay, wyluzuj, okej? – Sehun patrzył, jak starszy miota się zestresowany.
 - Nie mogę…. – jęknął Lay – To jest dla mnie tak cholernie ważne i się okropnie boję, mam ochotę stąd uciec – powiedział, a Sehun przytulił go mocno do siebie.
 - Będzie dobrze, nie możesz się tak zachowywać, bo na pewno ci nie wyjdzie, pomyśl o czymś innym – poradził, a Lay odetchnął głęboko i skinął głową.
 - Tak, o czymś innym… - mruknął.
- O czymś przyjemnym – dodał Sehun, a Lay skinął na znak, że tak właśnie robi.     
 - Proszę państwa, dziś po raz pierwszy zagrają na tej scenie…. – przemówił głos na scenie, a Lay przymknął na chwilę oczy, wydawał się być wręcz załamany faktem, ze za chwilę zacznie się ich występ.
 - Sehun – powiedział, a młodszy uśmiechnął się pokrzepiająco.
 - Tak? – spytał.
 - Myślę, że muzyka nie jest jedyną szczerą rzeczą w moim życiu – powiedział, a młodszy zmarszczył brwi zdezorientowany.
 - Ale… - nie mógł dokończyć, bo Lay wspiął się na palce i złączył ich wargi na krótką chwilę, powodując, że serce Sehuna zatrzymało się, by po chwili ruszyć galopem, niemal wyrywając się z jego piersi.
- Ty jesteś kolejną szczerą rzeczą  – mruknął, a Sehun stał oszołomiony w miejscu.
 - Powitajcie LOSt – oznajmił prowadzący i Lay odwrócił się i ruszył na scenę.
Sehun stał, przykładając rękę do swoich ust i patrząc, jak Lay zaczyna śpiewać. Czas stanął i wydawało się, jakby to mógł być najszczęśliwszy moment jego życia.

Zima, rok 2012,New Jersey
 - Jak rozwijał się wasz związek? – spytał Xiumin.
 - Myślę, że byliśmy niekonwencjonalni. Lay był naprawdę uroczym człowiekiem, starałem się go chronić i wspierać, mimo że byłem młodszy. Nie było to łatwe, Lay był złożoną i problematyczną osobą. Kochałem go całym swoim naiwnym sercem, ale co ja mogłem wiedzieć, miałem szesnaście lat. Byłem tak okropnie młody, kiedy teraz o tym myślę, to mogła wcale nie być miłość, tylko fascynacja. Sam nie wiem, wtedy myślałem w inny sposób.
 - Jak inni patrzyli na was jako parę? – zadał kolejne pytanie młody mężczyzna.
 - Z początku nie mówiliśmy nikomu, ale potem zdecydowałem się powiedzieć Kaiowi, w końcu był moim najlepszym przyjacielem.
 - Jak to przyjął? – Xiumin był skupiony, mimo że wszystko się nagrywało, nadal chciał zapamiętać, co mówi człowiek siedzący naprzeciwko.
 -Dobrze. Był w szoku, ale nie odepchnął mnie. Wtedy homoseksualizm zaczynał być już mniej skandaliczny i zaczynał się wiek tolerancji dla odmiennych orientacji. Kai nie był konserwatywny, po prostu nigdy nie przypuszczał, że mogę być gejem, bo przecież zawsze miałem tylko dziewczyny. On był moim najlepszym przyjacielem i kiedy tylko przyjął to do wiadomości, pogodził się z tym całkowicie. Zwłaszcza kiedy przekonał się, że miłość moja i Laya jest szczera. Był zdecydowanie w grupie, która nam kibicowała. Mogę śmiało powiedzieć, że najbardziej nas wspierał, zresztą dzięki temu, że mu powiedziałem, stał się bliskim znajomym Laya i z biegiem czasu może nawet przyjacielem.
 - Co się dzieje teraz z Kaiem?
 - Nadal mieszka w Seattle, prowadzi firmę swojego ojca, tak jak mu od początku wszyscy wróżyli. Czasem się kontaktujemy.
 - Dobrze, wróćmy do postępującej naprzód kariery Laya i zespołu? Jak poszedł bankiet?
 - Bardzo dobrze. Mimo zdenerwowania Lay i LOSt poradzili sobie znakomicie. Ludzie na bankiecie byli oczarowani i powiedzieli, że płyta na pewno się wspaniale sprzeda. Było tam mnóstwo ludzi związanych z przemysłem rozrywkowym, więc posypało się wiele propozycji. LOSt zostali zaproszeni do programów rozrywkowych, do udzielania wywiadów, ktoś przebąknął coś o trasie koncertowej i wszyscy byli zadowoleni. Goście zakochali się zwłaszcza w Layu, to on ich zabawiał, rozmawiał z nimi i zbierał wszystkie zaproszenia. Przez cały wieczór miał na twarzy szeroki uśmiech i wiedziałem, że jest szczery. Jeden z ostatnich takich, można powiedzieć unikat.
 - Co się stało potem?
 - Promocja płyty, która równie dobrze i bez wszystkich starań sprzedałaby się niesamowicie dobrze. Cały pierwszy nakład został wyprzedany w przeciągu kilku dni, kolejne też miały świetne wyniki. Codziennie w radiu słyszałem ich piosenki, pojawiali się w telewizji, telefon Laya nie przestawał dzwonić, fani otaczali mieszkania, w którym mieszkali, by móc choć przez chwilę ich zobaczyć, skala ich sławy była niesamowita. Wszystko było idealne, prócz Laya, który zaczął odczuwać ciężar gwiazdorstwa. Jednak najpierw przeżyliśmy najlepszy wieczór mojego dotychczasowego życia, naszą pierwszą oficjalną randkę.

Zima, rok 1988, Seattle
Lay i Sehun poszli na kolację do restauracji, nie był to wykwintny lokal, bo obaj stwierdzili, że czuliby się dziwnie. Podczas posiłku rozmawiali i poznawali siebie w całkiem innym świetle. Czas płynął niesamowicie szybko i czuli się w swoim towarzystwie swobodnie. Lay był uroczy i uśmiechał się tak jasno, a Sehun odpływał, gdy starszy mówił do niego.
Byli stworzeni, by być kochankami.
Sehun czuł, jakby przez całe życie czekał tylko na tą chwilę. To było ckliwe, ale tak właśnie było. Kochał Laya i czuł, jakby tego wieczora dotykał nieba. Był w innym, lepszym miejscu i zapomniał, że są tylko ludźmi, stali się obcymi dla całego świata, a dla siebie jedynymi, którzy pozostali. Patrzyli w swoje oczy, niemal nie mrugając, by nie uronić żadnej chwili. Wszystko było inne w przytłumionych, nastrojowych światłach restauracji.
Sehun modlił się, by tak było zawsze, by mógł przez wieczność tonąć w brązowych oczach swojego chłopaka. Powtarzał słowo ‘chłopak’ nieustannie w swojej głowie, by oswoić się z myślą, że to wszystko się dzieje naprawdę.
 - Czuję się, jakbym śnił – powiedział Lay, kiedy wracali do domu.
Sehun chciał odprowadzić starszego do jego mieszkania.
 - Ja też – zapewnił młodszy.
 - Spełniają się moje sny – mruknął – Do tego pojawiasz się ty i wywracasz mój świat do góry nogami, sprawiasz, że wariuję z miłości do ciebie. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Jestem w najlepszym momencie swojego życia. Zawsze chciałem umrzeć szczęśliwy.
Lay zatrzymał się, więc Sehun postąpił tak samo. Stali w ciszy i wokół nich spadały wielkie płatki białego śniegu wśród zamykającego ich w małym pudełku mroku lutowej nocy. Wszystko stało się intensywniejsze.
Yixing uniósł wzrok z ziemi na Sehuna, stojącego naprzeciwko niego i uśmiechnął się, a młodszy chłopak uznał, że to był też jego najszczęśliwszy moment. Nachylił się i złączył ich wargi.
Stali, całując się, otoczeni pustką i ciemnością, wewnętrznie wzlatując, rozwijając pierzaste skrzydła i przebijając ciężkie chmury, dotykali lśniących gwiazd.

Zima, rok 2012, New Jersey

 - Powiedział, że chce umrzeć szczęśliwy, ale nie było mu to dane, bo to był ten moment. Jeśli rzeczywiście miałby to zrobić musiałby zginąć podczas naszego pocałunku w śniegu – Sehun odtwarzał wszystkie te chwile i w oczach stanęły mu łzy.

„Myślę, że jestem głupi,
A może po prostu szczęśliwy,
Myślę, że jestem po prostu szczęśliwy.”
~ Nirvana – Dumb

niedziela, 21 września 2014

brOKen pt 2

Od autorki: Mam nadzieję, że akcja nie idzie za szybko, ale po prostu to jest krótkie opowiadanie. Kocham was i proszę o komentarze. <3


Zima, rok 2012,New Jersey

 - Kim dla siebie wtedy byliście? – spytał rzeczowo Xiumin, ale dla Sehuna to wcale nie było łatwe, by jednoznacznie na to odpowiedzieć.
 - Sam nie wiem. Nie była to przyjaźń, ani też nie związek. Właściwie go nie znałem, wiedziałem tylko tyle, ile chciał, bym wiedział. Wtedy potrafił manipulować swoimi opowieściami, nie mówił wszystkiego, czasem coś pomijał, wydawało się, że to nieistotne, a to było cholernie ważne, to były kluczowe punkty. Sądziłem, że Lay jest przygotowany na sukces i wie z czym to się wiąże, ale wiedział o życiu tyle co nic. Naiwnie żył marzeniami, nie dopuszczając do swojego umysłu realiów świata sławy. Miał tylko pasję i talent, ale nie miał zdrowego rozsądku.
 - Jak rozwijała się jego kariera? – zadał kolejne pytanie dziennikarz.
Sehun zastanowił się nad tym głęboko.

Jesień, rok 1987, Seattle
Lay rzucił się na szyję Sehuna i chłopak nieco się zdziwił. Starszy był okropnie podekscytowany.
 - Będziemy mieli prawdziwy koncert, mamy sponsora, który zainteresował się naszym zespołem – oznajmił, a Sehun spojrzał na niego mile zaskoczony.
- Naprawdę? To wspaniale – zapewnił i mocniej przytulił do siebie chłopaka.
Lay był drobniejszy niż on, mimo pięciu lat różnicy, ich ciała idealnie pasowały do siebie, Sehun szybko wyrzucił tę niepokojącą myśl ze swojej głowy. Przekonywał siebie, że wcale nie podoba mu się Lay.
 Sehun zauważył, że starszy jest impulsywny i wszystkie emocje są u niego skrajne. To było niepokojące, ale Sehun wolał się oszukiwać i wmawiał sobie, że to urocze, że wcale nie jest to niebezpieczne.
 - Będziemy grać przed prawdziwą publicznością, dużo większą i bardziej zainteresowaną niż zazwyczaj. Będzie bosko, musisz przyjść – był taki rozpromieniony.
Chyba pierwszy raz widział go tak szczęśliwego, Lay często był radosny, ale nie aż tak. Sehun zdał sobie sprawę, że rzeczywiście muzyka jest dla bruneta wszystkim.

Zima, rok 2012, New Jersey
 - Dla Laya jedynie muzyka była szczera. Porzucił dla niej wszystko, co miał w Chinach. Wierzył, że przeżyje życie w blasku reflektorów, ale chyba nie sądził, że nawet jego śmierć będzie przez nie oświetlona – Sehun spojrzał z melancholią na dziennikarza, który kiwał głową ze zrozumieniem.
 - Czy Lay się z czegoś zwierzał? – spytał.
 - Czy się zwierzał? – zamyślił się starszy – Mówił różne rzeczy, mniej lub bardziej dziwne. Lay po prostu był dziwny i składał się ze znaków zapytania. Wszyscy mieli jakieś przemyślenia na jego temat, ale nikt nie rozgryzł, co mu chodzi po głowie. Można go było uwielbiać, później okazało się, że można też go było nienawidzić. Jedno było pewne, nie można było przejść obok niego obojętnie.
 - Jak poszedł pierwszy koncert? – Xiumin cały czas wydawał się być niezwykle zainteresowany, tym o czym mówi Sehun.
W sumie starszy mu się nie dziwił, takich szczegółów nigdy nie opisano. Wszyscy milczeli po śmierci Laya, nikt się na ten temat nie wypowiedział. Sehun przeczytał wiele artykułów o Layu, ale żaden nie mówił o tym jak LOSt doszło do sławy, jak to wyglądało zanim byli rozpoznawalni i jakie miał relacje z Layem.
 - Pierwszy koncert… - zamyślił się Sehun, uśmiechnął się lekko – Dobrze, bardzo dobrze.

Jesień, rok 1987, Seattle
Sehun przyszedł na koncert Laya trochę spóźniony. Jego rodzice tego samego dnia wyprawili bankiet dla swoich „znajomych”. Chłopak nienawidził wszystkich tych bogatych snobów, którzy popijali szampana z uniesionymi małymi palcami. To było okropnie nudne.
W każdym razie udało mu się stamtąd zbiec, kiedy rodzice zabawiali swoich gości, a że byli już lekko podpici, nie zauważyli, że ich syn uciekł. Nie ważne, że Sehun miał tam zapoznać się z pewną dziewczyną, którą mu przedstawili na początku przyjęcia, nie miał na to ochoty. Nie obchodziły go tego typu znajomości. Dziewczyna była pusta, nie potrafiła go zainteresować żadnym z narzuconych tematów. Sehun bronił się przed tym stwierdzeniem, ale ostatnio aż za bardzo to zauważał. Lay był jedyną interesującą rzeczą w jego życiu.
Wcześniej Sehun nie dostrzegał, jak niewiele ciekawych rzeczy robił, jednak teraz gdy znał Laya wszystko zaczęło wyglądać inaczej i nastolatek już wiedział, jak to jest żyć naprawdę. Żyć marzeniem. Sam nie miał żadnego celu, żył tak jak mu nakazano i pewnie w przyszłości zostanie prawnikiem albo lekarzem, nie miał żadnego talentu, nie był w żadnym stopniu zaskakujący. Nudny, szary człowiek.
Bujał się razem z tłumem w rytm odurzającej muzyki, która wyrywała dusze zebranych, trafiała do serc i sprawiała, że wszyscy po wyjściu zaczną zadawać pytania. Pytania będą dotyczyć nie tylko sensu życia, ale i tego kim są ci ludzie na scenie, kim jest ten wokalista, a może nawet kim jest nastolatek w garniturze i ulizanych włosach, który wygląda trochę jakby uciekł z bankietu, który wyprawiła jego rodzina, tylko po to by spotkać znowu człowieka, który zmienia jego nudne życie.
Po skończonym koncercie Sehun od razu poszedł za scenę, podobnie jak wielu innych ludzi, którzy chcieli pogratulować i zadać kilka pytań, może nawet wziąć autograf. Chłopak był zachwycony występem, był pod wielkim wrażeniem. Był pewien, że to otworzy wiele drzwi, że to początek czegoś wielkiego.
Lay stał otoczony grupką ludzi, którzy z nim rozmawiali, uśmiechał się pogodnie i był przeciwieństwem siebie na scenie. Sehun uśmiechnął się, bo widział jak bardzo chłopak jest szczęśliwy, promieniał i doskonale odnajdywał się w swojej roli lidera, przyciągając do siebie tłumy, podczas gdy reszta zespołu mogła spokojnie odpocząć po wyczerpującym koncercie.
Kiedy Lay zauważył Sehuna, uśmiechnął się jeszcze szerzej i przeprosił ludzi, z którymi rozmawiał, podbiegając do niego i rzucając mu się na szyję. Sehun uścisnął starszego szczęśliwy i uśmiechnął się równie szeroko co Lay. Brunet spojrzał na młodszego i zaśmiał się.
 - Co to za strój? – spytał rozbawiony – Rozumiem, ze to ważne wydarzenie, ale chyba nie aż tak.
Sehun uderzył go w ramię i nadąsał się uroczo.
 - Dla ciebie uciekłem z bankietu rodziców, a ty jeszcze się ze mnie nabijasz? – spytał oburzony.
 - Uciekłeś z bankietu? – Lay uniósł brwi, a potem zakrztusił się ze śmiechu, niemal upadając na ziemię.
 - Bardzo śmieszne – warknął młodszy.
 - Sehunnie stajesz się buntownikiem – zaćwierkał Lay i potarmosił policzki Sehuna.
  - Nie dotykaj moich policzków – żachnął się i wyrwał się z uchwytu starszego.
 - Jesteś uroczy – oznajmił Lay – Dziękuję, że to dla mnie zrobiłeś. Jesteś moim najlepszym przyjacielem – zapewnił, a Sehun poczuł ukłucie w sercu.
Przyjaciel? Naprawdę był nim? Znali się może od miesiąca.
Nagle podszedł do nich jakiś starszy mężczyzna, wyglądający trochę śmiesznie,  był gruby i miał strasznie owłosioną pierś, którą mimo tego wyeksponował, nie dopinając swojej koszuli, miał też długi, siwy warkocz i kowbojki. Podszedł do Laya, ignorując fakt, że ten rozmawia z Sehunem.
 - Byłeś naprawdę świetny – oznajmił swoich chrapliwym głosem i zaciągnął się papierosem, który trzymał miedzy grubymi palcami.
 - Och, dziękuję – odpowiedział Lay z uśmiechem i ukłonił się nisko w tradycyjny chiński sposób.
- Jak się nazywacie? – spytał mężczyzna.
 - LOSt – powiedział z dumą – Pełna nazwa to Light of Salvation – wyjaśnił, a mężczyzna pokiwał głową ze zrozumieniem.
 - A ty? Jak ty się nazywasz? Jesteś frontmanem tego zespołu? – zadał kolejne pytania.
Był naprawdę dziwny, według Sehuna, coś w nim było, jakiś profesjonalizm.
 - Zhang Yixing, proszę pana – odparł Lay.
 - Miło było was posłuchać, macie przed sobą świetlaną przyszłość – powiedział pewny swego i uśmiechnął się, odchodząc.
Lay spojrzał na młodszego i uniósł brwi, a nastolatek wzruszył ramionami.
 - To było…. –Sehun  chciał powiedzieć, że ten facet był jakiś dziwny, ale znów ktoś do nich podszedł i im przerwał.
 - Dzień dobry, jestem Nick Roy, miło mi cię poznać – powiedział, a Lay ukłonił się, następnie ściskając rękę nowo przybyłego.
 - Zhang Yixing, lider LOSt, mi również miło – odparł z uśmiechem.
 - Nie owijając w bawełnę, sądzę, że jesteście świetni i Seattle potrzebuję więcej takich koncertów, chcę wam to zaproponować kolejny występ, którego cenę pokryję w całości – powiedział, a Lay zaniemówił.

Zima, rok 2012,New Jersey
 - Lay nie spodziewał się, że tak szybko ktoś mu coś takiego ponownie zaproponuje. Był wniebowzięty – powiedział Sehun i odchylił się w swoim fotelu.
Xiumin pokiwał głową, jak to często robił podczas ich wywiadu. Słuchał uważnie, nie chcąc niczego uronić. Takich informacji nigdy świat nie poznał.
  - Kim był Nick Roy? – spytał.
 - Nick Roy był jednym z bogaczy, podobnych do mojego ojca i jego znajomych. Prowadził firmę związaną z rozładunkiem, Seattle jest z tego znane, że jest głównym portem, jeśli chodzi o handel z Azją, jest tak teraz i było tak, i wtedy. Roy interesował się muzyką, jednak sam nigdy nie mógł spełnić się w niej, bo nie miał żadnego talentu, pomagał młodym zdolnym, grunge był na topie, zwłaszcza w Seattle i sprzedawał się jak świeże bułeczki, Roy postanowił pomóc LOSt, dzięki koncertom mogli zyskać sławę i przynieść spore zyski samemu Royowi, który brał prowizję za bilety. Pierwszy koncert był darmowy i mały, nawet scena była jakaś tandetna, ale na kolejny sprzedawano już bilety i przywieziono prawdziwą scenę, przyszło około tysiąca ludzi, to naprawdę dużo.
 - W takim razie kariera posuwała się naprzód – stwierdził dziennikarz.
 - Oczywiście, w końcu o to w tym wszystkim chodziło, prawda? Lay i jego zespół byli nastawieni na sławę – Sehun pokiwał głową – Roy zorganizował kilka koncertów, LOSt zaczęło być sławne w Seattle, nastolatki szalały na ich punkcie, byli coraz bardziej rozpoznawalni i można było jedynie czekać, aż ktoś zaproponuje im kontrakt. Lay z nadzieją wyczekiwał tego momentu.

Zima, rok 1987, Seattle
Lay kupił sobie nowe mieszkanie, było malutkie, tylko niewielki pokój z segmentem kuchennym i łazienką, ale było jego własne i to go tak niesamowicie cieszyło. Zaprosił Sehuna jako pierwszego. Wcześniej Lay mieszkał u kolegów z zespołu, albo w wynajmowanych pokojach. Przestał też pracować w sklepie, stwierdził, że skupi się na muzyce. Średnio co dwa tygodnie mieli koncert, czasem nawet wyjeżdżali z Seattle, do innych pobliskich miast i tam grali. Sehun był dumny z Laya i wspierał go mocno. Można powiedzieć, ze zaczął żyć marzeniami starszego, bo własnych nie posiadał.
 - Kiedy robisz parapetówkę? – spytał Sehun, rzucając się na kanapę, która stała przy blacie, oddzielającym kuchnię od pokoju.
 - Za tydzień – odparł starszy i wyjął z lodówki dwie coca-cole.
Potem usiadł obok Sehuna i podał mu chłodny napój w puszce.
 - Czuję się zaproszony – oznajmił młodszy, majstrując przy radiu, które stało na blacie kuchennym.
 - To dobrze, bo właśnie miałem to zrobić – zaśmiał się pogodnie Lay – Przyprowadź kogoś, chcę poznać twoich przyjaciół – powiedział.
 - To brzmi poważnie – zażartował Sehun i zgarnął cios w żebra.
 - Nie pozwalaj sobie, gówniarzu – warknął, szczerząc się Lay.
Sehun w końcu rozgryzł to ustrojstwo, zwane radiem i z głośników popłynęły pierwsze dźwięki gitary. Jakaś popularna piosenka, która opowiadała o zerwaniu.
 - Jak tam ostatni koncert? – spytał chłopak, siadając z powrotem i otworzył puszkę coli.
 - Świetnie, ludzie prosili nas o autografy i pytali się, kiedy wydajemy płytę– rozmarzył się Lay.
 - Szkoda, że nie mogłem tam być, ale niestety miałem szkołę, a jeśli jeszcze raz się zerwę z lekcji, to ojciec odetnie mi dopływ gotówki… i wolności – westchnął Sehun cierpiętniczo.
 - Rozumiem doskonale twojego ojca. Szkoła jest bardzo ważna, nie waż się jej zawalić, okej? – Lay miał poważną minę, więc młodszy był zmuszony do tego, by przytaknąć.
Na tym polegała różnica między Layem a ojcem Sehuna. Lay próbował zrozumieć oczekiwania ojca nastolatka wobec syna i to w jaki sposób żyje, nie wyzywając go od bogatych dupków, mimo że taka była prawda, a ojciec Sehuna nie chciał nawet słyszeć o Layu, nienawidził „lekkomyślnych muzyków”, którzy zawsze sprowadzają nastolatki na złą drogę i tylko ćpanie im w głowie. Jak mawiał ojciec Sehuna, lepiej żeby zdechli, bo zabierają pieniądze uczciwym ludziom. On nie rozumiał, czym jest pasja, marzenia, nie chciał dopuścić do siebie myśli, że niektórzy mogą uniknąć tego, co los dla nich przygotował, że można talentem zarobić pieniądze, on zawsze powtarzał, że jedynymi marzeniami, jakie jego syn powinien mieć, jest skończenie dobrych studiów, dobrze płatna praca i spłodzenie syna, którego wychowa z piękną kobietą. Sehun takie właśnie życie sobie cały czas wyobrażał, taka miała być jego przyszłość, ale później poznał Laya i wszystko się zmieniło.
 - Myślisz czasem o przyszłości? – spytał Sehun.
 - Oczywiście, cały czas, przecież wiesz  - odparł Lay, a młodszy skinął głową.
 - Ja robiłem to rzadko, ale od kiedy cię poznałem, zacząłem się nad tym zastanawiać – oznajmił nastolatek.
 - Tak? – zaciekawił się Lay – I co widzisz? – spytał z uśmiechem.
 - Nudę – odpowiedział Sehun, a Lay zmarszczył brwi – Obezwładniającą nudę – westchnął młodszy.

Zima, rok 2012, New Jersey
 - Jednak nie miałem racji – mruknął Sehun.
 - Jak to? – zdziwił się Xiumin.
-  Moją przyszłością był Lay, a to oznaczało, że nie grozi mi nuda. Wtedy bałem się właśnie tego, nudy, a później chciałem żeby te czasy wróciły.
 - Jak rozwijały się wasze relacje? – spytał dziennikarz.
 - Byliśmy przyjaciółmi. Lay powtarzał, że jestem jego najlepszym przyjacielem, jedynym człowiekiem jakiego ma. Kochałem go, jednak nadal odpychałem tą myśl, byłem smarkaczem, nie mogłem wiedzieć , że to nic złego, by kogoś kochać. Byliśmy momentami sobie trochę bliżsi niż zwyczajni przyjaciele, za często się przytulaliśmy i zbyt wiele razy mówiliśmy sobie, że jesteśmy najważniejsi. Powinienem to dostrzec, przecież miałem przyjaciół, miałem Kaia, Baekhyuna, Chanyeola, Luhana i wcale nie zachowywaliśmy się w taki sposób.
- Co robiliście, kiedy się spotykaliście?
 - Lay nadal często grał w parku, więc kiedy wracałem ze szkoły albo od kolegów popołudniami, spotykaliśmy się tam, zostawaliśmy w tym parku albo szliśmy do McDonalda za rogiem, to było niezmienne. Wpadałem czasem do niego, słuchaliśmy muzyki, rozmawialiśmy, później Lay kupił telewizor, był stary i mały, non-stop śnieżył, ale to nam nie przeszkadzało, oglądaliśmy NBA albo baseball, lubiłem sport i Lay też nie miał nic przeciwko, jednak nigdy on nie przychodził do mnie. Zrobił to raz i nie skończyło się to dobrze.

Zima, rok 1987, Seattle
 - Wow, masz niesamowity dom – powiedział Lay, kiedy Sehun skończył go oprowadzać – Jest ogromny.
 - Moi rodzice są bogaci – mruknął chłopak cicho, nie lubił za specjalnie tego faktu.
 - Gdzie pracują? – spytał zaciekawiony Lay, kierując się za Sehunem, który prowadził ich do kuchni.
 - Ojciec ma restaurację w Space Needle, a matka jest lekarką w Harborview Medical Center – odpowiedział Sehun.
 - Serio? – zdziwił się – Wow – mruknął pod nosem.
 - Co chcesz zjeść? – spytał młodszy.
 - Makaron – powiedział z uśmiechem.
 - Z białym czy czerwonym sosem?
 - Obojętnie.
Sehun wziął się za gotowanie, a Lay siedział przy stole w jadalni, obserwując go. Nie wiedział, że chłopak potrafi gotować, kolejna niespodzianka, nie wiedział też, że jest aż tak bogaty.
Rozmawiali o jakiś bzdetach. Głównie o szkole Sehuna, jego ostatnim wypadzie do klubu z Kaiem i zbliżającym się koncercie Laya. Sehun w końcu skończył gotowanie i postawił na stole talerze z makaronem.
 - To jest pyszne – uśmiechnął się Lay, a Sehun odwzajemnił ten gest.
- Dziękuję – mruknął.
 - Czuję się źle z tym, że gdy przychodzisz do mnie, jedyne co ci mogę zaoferować to frytki z paczki – zasmucił się trochę.
 - To wcale nie jest jedyne, co mi oferujesz – powiedział Sehun, a Lay zdziwiony uniósł brwi.
 - Tak? A co jeszcze ci daję? – spytał z niezrozumieniem.
 - Siebie – odparł młodszy.
Lay rozszerzył oczy i na chwilę zamarł, ale zaraz roześmiał się słodko.
 - Jesteś taki uroczy, Sehunnie – zaćwierkał swoim miękkim głosem, targając policzki nastolatka.
Tą miłą atmosferę przerwał jednak ojciec Sehuna, który zjawił się nagle w domu, bo zapomniał jakichś papierów. Stanął w progu kuchni, patrząc wprost na stół, przy którym siedziało dwóch chłopców.
 - Sehun? – spytał zaskoczony, a chłopak odwrócił głowę w jego stronę.
 - Tata? - zdziwił się – Co tu robisz o tej porze? – spytał.
 - O to samo powinienem cię spytać – warknął zły – Masz dzisiaj korepetycje z matematyki – oznajmił.
  - No, tak – mruknął Sehun.
 - Więc co robisz w domu z tym chłopakiem, hmm? – był zdenerwowany, a to nie wróżyło dobrze .
 - Ja… emm… - jąkał się niepewnie chłopak.
 - Płacę za twoje cholerne lekcje, żebyś się podciągnął i dostał bez problemu na studia, chcę zapewnić ci przyszłość, ale ty jak zwykle musisz się bez sensu buntować, niewdzięczny gówniarzu! – wykrzyknął.
Lay spojrzał na nastolatka ze zdziwieniem.
 - Zamiast być na lekcjach, szlajasz się z kumplami, he?! – ojciec Sehuna był wściekły – Kim on w ogóle jest, co?! Czemu odrywa cię od zajęć?!
 - To nie wina Laya – mruknął Sehun, nim zdążył pomyśleć.
Wiedział, że jego ojciec nigdy wcześniej nie widział Laya, ale Sehun mówił mu o nim, bo często do niego wychodził. Jego ojciec nie miał dobrego zdania o Layu, od razu ocenił go jako bezwartościowego, bo okazał się być muzykiem.
 - Więc to jest ten Lay – zaciekawił się mężczyzna – Te gówniany muzyk od siedmiu boleści, hmm? – Lay drgnął niespokojnie.
 - Tato! – krzyknął Sehun ostrzegawczo, wstając.
 - Pieprzony biedak. Chciałeś zobaczyć, jak to jest żyć w ładnym domu, co? – wycedził przez zęby ojciec nastolatka.
 - Ja lepiej pójdę – mruknął Lay i wstał od stołu, wymijając mojego ojca.
 - Tak, dobrze mówisz – warknął ojciec – Wynoś się stąd, bezwartościowy ćpunie. Nie potrafisz nic innego niż sprowadzanie nastolatków na złą drogę, włóczęgo – krzyknął jeszcze za nim.
 - Zamknij się! – nie wytrzymał w końcu Sehun .
  - Co? – jego ojciec spojrzał na niego zszokowany.
 - Nie znasz Laya, wiec się zamknij! Nienawidzę cię! - wykrzyknął Sehun i wybiegł z domu, pozostawiając nieruchomego ojca w kuchni.
Dogonił Laya dopiero kilka przecznic dalej. Lay płakał, Sehun przytulił go do siebie mocno.
 - Przepraszam – mruczał co chwilę.
 - Ty też myślisz, że jestem bezwartościowy? – spytał Lay, szlochając cicho.
 - Oczywiście, że nie. Mój ojciec to dupek – zapewnił Sehun – Przepraszam.
 - Nic się nie stało – powiedział Lay, nadal pozostając w objęciach młodszego – To prawda. Jestem bezwartościowy .
 - Nie waż się tak mówić- warknął Sehun – Jesteś jedynym wartościowym człowiekiem, rozumiesz? Jesteś najlepszy .
 - Nie, Sehun –Lay odsunął się i uśmiechnął się przez łzy  – Ty jesteś najlepszy.

 Chłopak zaśmiał się i przytulił starszego z powrotem. Jeszcze nigdy nie usłyszał takich słów skierowanych do siebie. Nie mógł zatrzymać łez.

„Samolubna krew biegnie przez moje żyły,
Oddałem wszystko dla sławy,
Jestem kłamstwem, które uwielbiasz.”
~ Innerpartysystem – Don’t stop

poniedziałek, 15 września 2014

brOKen pt 1

Od autorki: Malutkie opóźnienie z tą aktualizacją, ale miałam ważny powód. Pochwalę się, bo dalej się tym jaram, byłam na koncercie VIXX w Wawie, było wspaniale, nie mogę jeszcze tego ogarnąć.  Ktoś może też tam był? Oby więcej takich wydarzeń w Polsce, fani byli super, chłopacy się postarali, wszyscy dobrze się bawili, poznałam paru wspaniałych ludzi... Ech, przepraszam za to gadanie, po prostu nadal jestem w niebie. Co do rozdziału to pierwsza z pięciu części tego opo. Mam nadzieję , że wam się spodoba. Kocham was i proszę o komentarze. <3


Zima, rok 2012, New Jersey
 - Proszę, usiąść – powiedział Sehun, wskazując dziennikarzowi fotel w salonie.
 - Ach, dziękuję – odparł mężczyzna z uśmiechem.
 - Coś do picia? – spytał gospodarz domu.
 - Nie, nie. Przejdźmy od razu do wywiadu. Mam wiele pytań i nie wiem, czy starczy nam czasu.
Dziennikarz wyglądał na góra dwadzieścia pięć lat, był bardzo młody i starszy mężczyzna wiedział, że być może dzięki temu wywiadowi będzie mógł wzbić się na wyższy poziom swojej kariery.
- Nazywam się Xiumin, to zaszczyt pana poznać – zapewnił i wyciągnął dłoń, którą Sehun uścisnął.
 - Oh Sehun – przedstawił się  - Nie sądzę, by rzeczywiście to mógł być zaszczyt, nie jestem nikim szczególnym, nie jestem żadną gwiazdą – powiedział spokojnie, jednak dziennikarz pokręcił głową.
 - Znał pan gwiazdę światowego formatu, która stała się ikoną grungowego świata i do dziś jest pamiętana jako jedna z najbardziej rozpoznawanych muzyków świata.
 - To fakt. Lay rzeczywiście był gwiazdą – przyznał Oh – Do samego końca – dodał z nostalgią.
 - Ile mamy czasu? – spytał Xiumin.
 - Myślę, że mogę poświęcić, tyle ile pan zechce, tylko ostrzegam, że możliwe, że będziemy musieli się gdzieś przenieść, bo moja żona wraca z pracy po południu, no i dzieci też będą wieczorem.
 - Nie ma najmniejszego problemu – zbył go, wydawał się być okropnie podekscytowany – Nie mogę uwierzyć, naprawdę. To pierwszy wywiad, na który się pan zgodził. Dlaczego? – spytał.
 - Chcę się w końcu pozbyć tej historii, to ciągnie się za mną już od ponad dwudziestu lat. Jestem tym trochę zmęczony, szczerze mówiąc. Dziennikarze nie dają mi spokoju, ostatnio znów zaczęli do mnie wydzwaniać. Słyszałem, ze grunge wraca do łask i pewnie przez to sobie o mnie przypomnieli.
 -Tak, też słyszałem o tym – mruknął dziennikarz, szperając po kieszeniach – Możemy, więc zaczynać – oznajmił i wyjął staromodny dyktafon, włączył go, i położył na stole – Jak pan poznał Laya?
 - Dorastałem w Seattle, mieszkałem tam wraz ze swoimi rodzicami od kiedy skończyłem cztery lata. Kiedy pierwszy raz spotkałem Laya miałem ledwie szesnaście lat, a życie jeszcze nigdy nie przyniosło mi smutków czy jakichkolwiek zmartwień. Miałem wszystko. Pieniądze, paczkę przyjaciół, dobry wygląd, kochającą rodzinę. Jednak żyłem pod kloszem, nie wiedziałem o wielu rzeczach, nie zastanawiałem się nad nimi. Żyłem na pewnym poziomie i nie miałem pojęcia, o tym co dzieje się, kiedy ktoś nie ma tego wszystkiego co ja –Sehun zamyślił się, uśmiechając się ze smutkiem – Lay nie był kimś, kogo polubiliby moi znajomi czy rodzice. Żył inaczej niż ja i ludzie, z którymi się wtedy zadawałem. Można powiedzieć, że miał duszę artysty i inne te bzdety, a ja niestety byłem rozpieszczonym bachorem, i nie rozumiałem, czym jest prawdziwa pasja.

Jesień, rok 1987, Seattle
To był koniec lat osiemdziesiątych i świat zmieniał się gwałtownie. W tamtym czasie w Seattle panował kryzys i wielu ludzi borykało się ze sporymi problemami finansowymi. Seattle było zwyczajnie pomijane, przysłaniały je takie miasta jak Los Angeles czy Nowy Jork. Właśnie wtedy, w takich warunkach, zaczął powstawać grunge, nowy gatunek muzyczny powiązany z punkiem i heavymetalem, założono wtedy wiele zespołów. Popularność zdobywała Nirvana, Pearl Jam, Alice in Chains oraz Soundgarden, które były nazywane ‘wielką czwórką z Seattle’. Młodzi ludzie szaleli na punkcie tej muzyki i Seattle znów zaczęło stawać się popularne, dzięki znaczącej działalności na scenie muzycznej.
Sehun nie różnił się od swoich rówieśników, również słuchał tego typu muzyki. Nie był wyjątkiem, starał się nie odstawać od reszty i podążać za nowymi trendami, podobnie jak każdy nastolatek.
Miał właśnie ostatnią lekcję przed weekendem i nudził się okropnie, słuchając potajemnie muzyki na walkmanie. Niemal przysypiał, gdy nauczyciel pokazywał na tablicy jak rozwiązywać równania. Sehun nienawidził szkoły, ale nie miał nic do gadania w tej sprawie, bo jego rodzice byli bezwzględni w sprawach edukacji.
Ktoś uderzył go w ramię, by zwrócić jego uwagę. Chłopak odwrócił się poirytowany, wyjmując słuchawki z uszu i spoglądając za siebie. To był Kai, jego najlepszy i najbardziej irytujący przyjaciel.
Sehun nie był jakoś specjalnie popularny, ale miał swoją paczkę przyjaciół i to z nimi spędzał swój czas. Jego rodzice byli zapracowani i nie było ich często w domu, a że był jedynakiem, to cały swój czas spędzał właśnie z przyjaciółmi, którzy stali się jego rodziną.
Jongin był przystojnym brunetem, który był zakochany w tańcu i marzył o tym, by w przyszłości móc wystąpić w reality show, takim jak’ Dance Party USA’. Sehun gorąco go w tym dopingował i podziwiał jego zapał, bo on sam nie miał żadnego konkretnego celu  w życiu i to nieco go martwiło, ale starał się na razie o tym nie myśleć.
 - Czego chcesz? – syknął cicho blondyn.
Jongin uśmiechnął się głupkowato, na co Sehun mógł jedynie przewrócić oczami.
 - Idziemy dziś do klubu? – spytał brunet.
 - Możemy – odparł Sehun i odwrócił się z powrotem do tablicy, wkładając słuchawki z powrotem do uszu.
Jongin i Sehun lubili wypady do klubów. To znaczy właściwie to Jongin je lubił, a Sehun jako dobry przyjaciel mu towarzyszył. Obaj lubili tańczyć i to był główny powód, dla którego uczęszczali do owych klubów, oczywiście to też trochę przez to, że lubili pić i flirtować z dziewczynami, ale to było zdecydowanie na drugim miejscu, przynajmniej u Jongina, który rzeczywiście mógłby oddać życie za taniec, Sehun był raczej amatorem wczuwającym się w rytm, by przyciągnąć do siebie kobiety.
Po lekcjach zamiast do swojego domu Sehun skierował się do domu Jongina. Obejrzeli razem jakiś film, a potem zaczęli szykować się do wyjścia.
Kiedy dotarli pod klub, reszta już tam była. Przywitali się z trójką kolegów i ustawili się w kolejce, która tego wieczoru była podejrzanie długa. Jongin prychnął, patrząc na sznur ludzi przed nim. Sehun nie widział sensu w komentowaniu tego, jednak Baekhyun, który stał obok niego, zaczął w bardzo dosadny sposób przedstawiać swoje stanowisko w sprawie stania w takiej kolejce.
 - Niby czemu nie pójdziemy do innego klubu? – spytał wściekły.
Chanyeol, który stał za nim, spojrzał na niego sceptycznie.
 - Chcesz zrezygnować z tego klubu przez jakąś głupią kolejkę?
 - Niby czemu nie? – Baek zadarł głowę w górę, mierząc groźnie wielkoluda – Czy to jedyny klub w mieście? – uniósł brwi.
 - Nie – zaprzeczył Luhan, który stał dotąd w ciszy, podobnie jak czynił to Sehun – Ale za to najlepszy – dodał, rozpętując tym samym wojnę.
Baekhyun zaczął się wykłócać z wszystkimi, że tak wcale nie jest, choć oczywiście wiedział, że nie ma racji.
 - Jak myślisz, czemu jest tu tak dużo ludzi? – spytał Sehun cicho Jongina.
Jongin wskazał na plakat wiszący na drzwiach klubu, na którym widniał napis oznajmiający, że dziś gra nowy i fantastyczny zespół grunge ‘owy ‘LOSt’. Sehun przytaknął ze zrozumieniem i znów zamilkł, czekając cierpliwie.
W końcu znaleźli się przy drzwiach, więc pokazali swoje sfałszowane dowody, których zawsze używają, by wejść do klubów i móc kupić alkohol. Dobrze, że byli Azjatami, swój młodzieńczy wygląd mogli zawsze wyjaśnić stereotypem wiecznej młodości żółtej rasy.
Klub był wypełniony po brzegi, nic dziwnego był piątek wieczór. Piątka chłopaków z początku usiadła razem i wypiła trochę, ale już po pół godzinie zaczynali się rozpierzchać. Pierwszy opuścił ich Luhan, do którego podeszła jakaś dziewczyna i zapytała go o to, czy z nim nie zatańczy, a Lu z chęcią spełnił jej prośbę. Baekhyun wybrał się po kolejnego drinka, ale nie wrócił. Kai rozluźnił się już na tyle, by ruszyć na parkiet, a Chanyeol stwierdził, że powinien poszukać Baekhyuna, bo ten zaraz zostanie zgwałcony przez jakąś napaloną laskę, jeśli zostanie dłużej sam.
Sehun nie miał jakoś szczególnej ochoty dzisiaj tańczyć, więc został przy stoliku, pijąc samotnie. Nie długo jednak był sam, bo już po chwili dosiadła się do niego jakaś dziewczyna. Była ładna, miła i dobrze im się rozmawiało, jeśli można w ogóle stwierdzić takie rzeczy po kilku minutach znajomości. Pewnie wszystko ułożyłoby się normalnie, gdyby nie nagła cisza i wejście na scenę zespołu, który miał tego wieczoru grać w klubie. Czwórka mężczyzn rozłożyła sprzęt.
 - Jesteśmy LOSt. Zagramy dla was parę piosenek. Gramy grunge. Mam nadzieję, że będziecie bawić się dobrze – powiedział dość wysoki chłopak z blond włosami, który musiał być gitarzystą.
Już od pierwszych akordów można było stwierdzić, że zespół jest naprawdę dobry. Sehun z początku nie zwrócił na nich uwagi, ale wkrótce potem mimowolnie zaczął bujać się w rytm ostrej muzyki i wsłuchiwać się w depresyjny tekst. W końcu spojrzał w stronę sceny i zamarł na widok chłopaka z gitarą, który wczuwał się niesamowicie śpiewając refren.
Chłopak był niesamowity, mógł być nieco starszy od Sehuna i był niższy od niego, miał czekoladową grzywkę opadającą mu na oczy i niesamowite, delikatne dłonie, które blondyn mógł dostrzec nawet ze swojego miejsca, był, podobnie jak on sam, Azjatą . Śpiewał naprawdę fantastycznie i Sehun był pod ogromnym wrażeniem. Jednak to co przyciągało go w tym chłopaku, nie było tak oczywiste jak wygląd, czy umiejętności. On miał coś w sobie i nie dało się tego wytłumaczyć, to było skomplikowane. Jakieś dziwne uczucie ogarnęło blondyna.
Sehun jeszcze nigdy przez całe swoje życie nie czuł pociągu do innego chłopca i był jednocześnie przerażony i zafascynowany tym nowym uczuciem.
Zespół zagrał kilka piosenek, w czasie których blondyn przeprosił dziewczynę, którą zostawił zszokowaną i ruszył pod scenę, by móc przypatrzeć się gitarzyście z bliska. LOSt odegrali co swoje i podziękowali wiwatującemu tłumowi, schodząc ze sceny. Puszczono muzykę z powrotem i wszyscy wrócili do tańca i picia, jednak Sehun nadal stał w miejscu, zastanawiając się, co się z nim stało, że spodobał mu się ten chłopak. Naprawdę nie był taki, nie podobali mu się mężczyźni, lubił dziewczyny, ale…
Kim był ten chłopak?

Zima, rok 2012, New Jersey
- Po prostu go, pan, zobaczył na scenie i się zakochał? – Xiumin był trochę zaskoczony.
 - Lay miał w sobie ten rodzaj aury, wszyscy się w nim zakochiwali, sam, pan, wie. Raczej pan widział jakiś koncert lub cokolwiek innego. To znaczy… możliwe, że jest, pan, za młody na to, by pamiętać, jak to było, kiedy LOSt byli popularni, bo rzeczywiście to było tak dawno, ale… Lay już wtedy, kiedy grali po klubach był całkowicie niesamowity i ludzie się zakochiwali.
 - Z tego co wiem, LOSt powstali w ’87 – powiedział, a ja pokiwałem głową – To znaczy, że niesamowicie szybko osiągnęli sławę.
 - Tak jak mówiłem, to dzięki Layowi. Nie chcę spekulować, że reszta zespołu się nie liczyła, ale myślę, że bez niego nie mieliby tak dużych szans na sławę… To on pisał teksty, komponował muzykę, nawet rozpisywał ją na inne instrumenty, narzucał image, był liderem, kierował pozostałymi członkami, udzielał każdego wywiadu niemal w pojedynkę, oczywiście chłopaki nie mieli nic przeciwko, po to go przyjęli, pragnęli kogoś, kto ich pokieruje i wtedy jakby spod ziemi pojawił się Lay.
 - Rozumiem – Xiumin wydawał się niesamowicie skupiony – Co z panem? Spotkał, pan, Laya, to prawda, ale przecież on, pana, nie, prawda?
Sehun skinął głową.
 - Spotkałem go jeszcze raz później, to był jakiś miesiąc po tej imprezie.

Jesień, rok 1987, Seattle
Sehun szedł w sobotnie popołudnie przez park do domu na obiad. W pewnym momencie zauważył, że przy jednej z ławek zgromadził się tłum ludzi. Zaciekawiony podszedł do tego miejsca i wepchnął się między nich. Na ławce siedział chłopak, który grał na gitarze i Sehun od razu go rozpoznał.
Chłopak z klubu.
Z bliska był jeszcze przystojniejszy, jego włosy wydawały się takie miękkie, a długie, zgrabne palce sunęły po strunach. Jego głos był czysty i słodki, dziś nie śpiewał o smutku, ani o śmierci, to była jakaś znana piosenka, która opowiadała o wiosennym zauroczeniu i gdyby nie to, że była jesień, to idealnie pasowałaby do sytuacji, w której znajdował się teraz Sehun.
Brunet po chwili skończył, a do jego futerału posypały się monety, a on uśmiechnął się ta pięknie i promiennie do wszystkich. Ludzie odchodzili, szeptając, zapewne o tym, jak bardzo niesamowity jest ten chłopak. Sehun stał nadal w miejscu, mimo że wszyscy odeszli. Chłopak spakował gitarę i miał odejść, jednak zatrzymał się, bo zauważył dzieciaka, który nadal tkwi przy ławce, gapiąc się na niego.
 - Tak? –spytał z małym uśmiechem.
Sehun ocknął się i pokręcił głową.
 - Eh… Jesteś naprawdę dobry – oznajmił i po wypowiedzeniu tych słów miał ochotę zapaść się pod ziemię.
 - Hmm… Dzięki. Ty za to jesteś bardzo miły – odbił piłeczkę brunet.
Sehun nieznacznie się zarumienił, a chłopak stojący naprzeciwko zachichotał.
 - Jestem Zhang Yixing – oświadczył brunet – Jednak wszyscy mówią mi Lay – po tych słowach wyciągnął dłoń w stronę Sehuna, który z małym wahaniem uścisnął ją.
 - Ja jestem Oh Sehun – mruknął speszony.
To wcale nie tak, że Sehun był jakimś bardzo pewnym siebie człowiekiem, ale był zaskoczony swoim zachowaniem, bo jeszcze przy nikim nie czuł się tak niepewnie. Lay był słodki, przystojny, utalentowany i uprzejmy, a Sehun kompletnie go nie znał.
 - Sehun… - powiedział Lay, jakby chciał sprawdzić, jak to imię brzmi w jego ustach, dla samego Sehuna brzmiało wspaniale – Więc… Sehun… Jesteś moim fanem?- spytał, a młodszy skinął głową – Ile masz lat?
 - Szesnaście – burknął chłopak.
 - Yhm… to trochę mało – szepnął Lay, jednak zaraz uśmiech powrócił na jego idealną twarz – Masz ochotę na jakiś fast-food, właśnie wybierałem się do McDonalda za rogiem.
 - Och, jasne – Sehun zapomniał w tamtym momencie, że właściwie szedł na obiad, to była jedna i jedyna okazja, by porozmawiać z chłopakiem, który go tak fascynuje.
Bał się myśleć, że się w nim zakochał to było trochę za szybko, by to zaakceptować. Wmawiał sobie, że to tylko drobne zauroczenie, zwykły eksperyment chłopaka w jego wieku.

Zima, rok 2012,New Jersey
 - Myślałem, że to nasze ostatnie spotkanie, ale tak wcale nie było. Później znowu spotkałem go w tym samym parku, a później znowu i tak cały czas. Przechodziłem tamtędy niby przypadkiem, wmawiając sobie, że to najkrótsza droga do mojego domu, miałem zawsze nadzieję, że on tam będzie i zazwyczaj tam był. Potem wyznał mi, że przychodził grać w tamto miejsce specjalnie, żeby móc mnie spotkać – powiedział Sehun.
 - Czy zostaliście wtedy parą? – spytał Xiumin, a starszy zaśmiał się pogodnie.
 - Nie tak szybko. Jak już mówiłem, nie do końca akceptowałem swoje uczucia w tamtym czasie, byłem okropnie młody, to jeszcze nie ten etap naszej znajomości, to się stało później.
- Co robiliście, kiedy się spotykaliście?  - spytał dziennikarz.
 - Chodziliśmy coś zjeść, zazwyczaj do tego McDonalda za rogiem, czasem zostawaliśmy w parku, rozmawialiśmy bardzo dużo. Lay opowiadał o swoich marzeniach. Mówił o tym jak rok wcześniej przyjechał z Chin, by spełnić marzenia o wielkiej karierze. Był bardzo pogodnym i pokojowo nastawionym człowiekiem, jednak miał w sobie coś dziwnego, mrocznego. To jak przeistaczał się na scenie było szokujące. Poza nią był cały czas uśmiechnięty, a kiedy na nią wkraczał zamieniał się w autodestrukcyjnego samobójcę. Mawiał, że muzyka jest jedyną szczerą rzeczą w jego życiu, a ja nie potrafiłem dostrzec, jakie jest znaczenie jego słów. On wręcz krzyczał o pomoc, może na początku rzeczywiście mógł oddzielić te dwa stany i żyć jako artysta oraz jako zwykły chłopak, z którym rozmawiałem na ławce w parku, ale cały czas mówił mi to, w kółko to powtarzał.

Jesień, rok 1987, Seattle
 - Kiedyś będę naprawdę sławny i ludzie będą mnie kochać – oznajmił Lay, kiedy jedli swoje hamburgery, siedząc przy stoliku w McDonaldzie.
Sehun uśmiechnął się i pokiwał głową.
 - Na pewno.
 - Wiesz, czasem myślę, ze jestem głupi, że wyjechałem, zostawiłem wszystko, moją rodzinę, znajomych, dom, przyjechałem tutaj i nic nie mam, tylko gitarę. Siedzę kątem u znajomych, pracuję w spożywczaku, nie potrafię dobrze języka i nie mam szans na żadną karierę, tylko się łudzę, ale potem… wyobrażam sobie siebie na wielkiej scenie przed milionami ludzi i wszystkie te złe myśli, żeby wrócić do Chin, żeby to rzucić, znikają. Muzyka jest jedyną szczerą rzeczą w moim życiu. Po prostu wiem, że albo będę sławny, albo martwy.
Sehun spojrzał na niego, marszcząc brwi, jednak postanowił zignorować ostatnie słowa.
 - Myślę, że jesteś najbardziej utalentowaną osobą, jaką kiedykolwiek poznałem, jesteś najlepszy i bez wahania kupię płytę LOSt, kiedy już się pojawi, podobnie jak miliony ludzi na całym świecie – zapewnił go młodszy.
 - Jesteś kochany, Sehun – Lay uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje urocze dołeczki w policzkach.
Sehun skinął głową i odwzajemnił uśmiech.
 - Tak mówią – odparł, a Lay zaśmiał się szczęśliwie.
 - Nie łudź się, tylko ja ci to powiedziałem – wytknął młodszemu.
 - Wcale nie – oburzył się Sehun, a starszy zaśmiał się jeszcze głośniej.
Sehun, by ukrócić rechotanie starszego, rzucił w niego frytkiem, co wywołało frytkową bitwę, którą przerwali dopiero zdenerwowani pracownicy, którzy wyprosili ich.

„Młodzieńcze marzenia schwytane w dłonie.
Czy nadal je kurczowo trzymasz?”
~ Wu Yi Fan - Time Boils The Rain

środa, 10 września 2014

Postacie


Sehun
„Byłem tak okropnie młody, kiedy teraz o tym myślę, to mogła wcale nie być miłość.” 


Lay
„Muzyka jest jedyną szczerą rzeczą w moim życiu. 
Po prostu wiem, że albo będę sławny, albo martwy.”


Xiumin
„Uważam, że ta historia jest niesamowita.”

Epizodycznie:


 Jongin


Baekhyun


Chanyeol


Luhan

niedziela, 7 września 2014

brOKen


Tytuł: brOKen
Rodzaj : AU, angst, yaoi
Pairing: SeXing
Fandom: EXO
Ostrzeżenia: brak
Status: zakończone

Lay miał marzenie o sobie na scenie przed milionami ludzi.
Sehun nie marzył o niczym... prócz Laya.

„Będziemy krążyć,
Spędzimy czas w chmurach,
Potem zejdziemy na ziemię
I będziemy mieć kaca.”
~ Nirvana – Dumb 

_______________________________________________

0.      3.
1.      4.
2.      5.
#