sobota, 11 października 2014

brOKen pt 5

Od autorki: Dodaję dzień wcześniej z powodu mojej jutrzejszej nieobecności w domu i niemożliwości dodania posta na blog, w poniedziałek też bym nie mogła, bo nadal będę na długoweekendowym wyjeździe, a nie chcę tak bardzo opóźniać, więc dodaję dziś. Cieszmy i radujmy się tym. heh. A tak poza tym to, to jest ostatni rozdział, mam nadzieję, że wam się podobało, bo włożyłam w to trochę czasu, wysiłku i serca. 
Inspiracja: Pisząc to opowiadanie opierałam się na innym opowiadaniu Unforgettable Dream i wiąże się z tamtym opowiadaniem tragiczna historia o aktorce z lat 30., która również była inspiracją i jest napisana w epilogu tamtego opowiadania. Chciałam choćby w niewielkim stopniu oddać klimat przełomu lat '80-90, kiedy popularny był rock, a w tym grunge, jednym z zespołów, które mnie zainspirowały jest Nirvana i postać Kurta Cobaina, który zginął w sposób tragiczny i jest ikoną rocka alternatywnego, a także osobą, którą szalenie wielbię i mam do niego ogromny szacunek."Tworząc" słuchałam w kółko piosenek Nirvany i Indilli. 
Kocham was i proszę o komentarze. <3 


Wiosna, rok 1988, New Jersey
Sehun był w domu Laya, gdzie obecnie mieszkał. Odrabiał lekcje, jednocześnie oglądając mecz koszykówki. Starszy był na próbie, bo do trasy pozostało parę dni. Powinien wrócić jak zwykle późno, więc Sehun był zdziwiony, kiedy ten wszedł nagle do domu, mimo że zegar wyraźnie wskazywał dziewiętnastą.
 - Lay?  - spytał zaskoczony, patrząc na podenerwowanego chłopaka w progu salonu – Co się dzieje? – zadał kolejne pytanie, wstając i podchodząc do niego.
 - Ja już nie wytrzymam – powiedział i wybuchnął niepohamowanym płaczem.
 - Boże, Lay – mruknął nastolatek i rzucił się do starszego, by go uścisnąć.
Lay mocno wczepił się w koszulkę swojego chłopaka, mocząc go obficie łzami, które spływały po jego twarzy. Sehun nie wiedząc, co się stało, próbował na darmo go uspokoić. Głaskał miękkie włosy Yixinga, by starszy czuł się bezpieczniej.
 - Chodź, usiądziemy – szepnął mu do ucha i pociągnął go na kanapę.
Lay odrobinę się uspokoił i wstał. Sehun przytrzymał go za nadgarstek, zatrzymując go w miejscu.
 - Powiedz mi, co się stało  - poprosił
 - Tom skręcił nadgarstek, nie ma możliwości, by mógł grać w czasie trasy – powiedział żałośnie starszy i wyrwał się z uścisku młodszego.
Ruszył w stronę komody. Zaczął przeszukiwać najwyższą szufladę, aż w końcu znalazł to czego szukał. Sehun zauważył, że to białe opakowanie z tabletkami. Starszy otworzył je i wysypał na dłoń dwie tabletki.
 - Lay… - mruknął blondyn, marszcząc brwi – Czy to nie za dużo? – spytał, ale chłopak go nie słuchał i połknął obydwie tabletki na raz, nie popijając ich nawet wodą.
 - Nie wiem, co teraz się stanie- powiedział grobowym głosem  - Czy zdołamy kogoś znaleźć na jego miejsce? – spytał jakby sam siebie.
 - Na pewno – mruknął Sehun, nieco zszokowany tym z jaką łatwością starszy bierze tabletki, zaczął się zastanawiać, czy Lay w odpowiedni sposób je zażywa.
 - Idę się położyć – oznajmił cicho Lay i skierował się w stronę sypialni.
Sehun patrzył z uniesionymi brwiami na białe opakowanie, które leżało na komodzie. Gorączkowo przetwarzał informacje i coś mu nie pasowało.

Zima, rok 2012, New Jersey
 - Słyszałem o tym, że jeden z członków zespołu nie zagrał w czasie tej trasy z powodu kontuzji – przyznał Xiumin, a Sehun skinął spokojnie.
 - Znaleźli szybko kogoś na jego miejsce. Fani byli bardzo zaniepokojeni, napisali wiele listów do Laya. On zaczynał się szaleć z niepewności. Nie miał w ogóle wiary, że ta trasa się powiedzie.
 - Myśli, pan, że Lay w nieodpowiedni sposób zażywał Xanax? – zmienił temat dziennikarz.
Musiał się nieco bardziej spieszyć, bo to już trzecia po południu, a zaczęli około jedenastej i wywiad się nieco przeciągał. Xiumin nie mógł jednak nic poradzić, że każdy szczegół się liczył i wzbudzał zainteresowanie. Był przekonany, że ten artykuł będzie czymś przełomowym w jego życiu i przyniesie mu pewny awans.
 - Jestem tego pewien. To silny lek, trzeba go brać w określony sposób i w określonych dawkach. Lay łykał go w nierównych odstępach czasu, wtedy kiedy mu to pasowało, czasem nawet po cztery tabletki na raz, to wręcz końska dawka. Zaczął się od nich uzależniać.
 - Czy coś jeszcze niepokojącego się wydarzyło przed tą trasą?
 - Tak, dzień przed pierwszym koncertem w Seattle, ktoś włamał się do domu Laya.
Wiosna, rok 1988, Seattle
Sehun był u Chanyeola tego dnia i uczyli się na historię, więc wrócił do domu późno. Wszedł do mieszkania i zapalił światło, zdejmując buty i besbolówkę. Zdziwiła go ta ciemność. Lay mówił, ze dziś nie mieli próby, musieli odpocząć i dobrze się wyspać. Sehun przeszedł do salonu, ale tam nie znalazł starszego.
 - Lay – krzyknął, by zlokalizować, gdzie jest jego chłopak.
 Odpowiedziała mu tylko cisza.
 - Lay – powtórzył, myśląc, że może go nie usłyszał.
Nagle zdał sobie sprawę z tego, że być może Lay śpi i mentalnie uderzył się w twarz za wrzeszczenie. Mógł go obudzić, a przecież sen jest mu potrzebny teraz.
Cicho wszedł do sypialni i to, co tam zastał go przeraziło. Lay był skulony na ziemi i płakał. Mimo mroku mógł zauważyć, jak bardzo drży jego ciało. Zaświecił światło i wtedy to zobaczył. Wielki krwistoczerwony napis na ścianie. „ Niech wszystkie pedały , takie jak ty, zginą.”
Sehun spojrzał z przerażeniem na Laya, który szlochał cicho, nie zwracając uwagi na Sehuna. Młodszy szybko podbiegł do niego i padł na kolana obok, by mocno go przytulić.
 - Lay, to nic. Nie martw się. Zamalujemy to po prostu – zapewnił.
 - Ja chyba naprawdę powinienem zginąć- powiedział z trudem.
 - Co?! – spytał zszokowany Sehun – Oszalałeś? Nie waż się tak nigdy więcej mówić.
 - Kto mógł to zrobić? – Lay był w rozsypce.
 - Nie przejmuj się.
 - Jak on tu wszedł?
 - Lay, powiedziałem, żebyś po prostu się nie przejmował – warknął Sehun, a Lay zaszlochał głośniej.
Nastolatek wziął starszego w ramiona i przeniósł go na łóżko, kładąc się obok niego. Lay wtulił się całym ciałem w młodszego. Minęła prawie godzina, nim brunet zdołał usnąć. Sehun wstał delikatnie, wyswabadzając się z uścisku starszego. Musiał coś zrobić z tym napisem na ścianie. Niechcący potrącił coś nogą, kiedy wstał.
Białe opakowanie tabletek.

Zima, rok 2012, New Jersey
 - To był punkt, kiedy Lay się poddał. Był już za daleko, a nikt tego nie zauważył. Ja tego nie zauważyłem.
 - Jak poszedł pierwszy koncert? – spytał dziennikarz.
 - Dobrze, bardzo dobrze. Lay i ogólnie LOSt dali z siebie wszystko. Gazety pisały non-stop o tej trasie. Codziennie widziałem ich na okładkach.
 - Czy Lay się denerwował nadal?
 - Tak, nawet bardziej niż przed tamtym bankietem, kiedy debiutowali. To było dla niego najważniejsze w życiu. Muzyka była najważniejsza.

Wiosna, rok 1988, Seattle
 - Byłeś wspaniały – oznajmił Sehun, a Lay uśmiechnął się słabo.
Cały ociekał potem, ale i tak wyglądał przystojnie, a może to przez to, że młodszy kochał tego chłopaka przed sobą i podobałby mu się niezależnie od tego, jakby wyglądał.
Lay uścisnął mocno blondyna i zaśmiał się perliście. Sehun tak dawno nie słyszał tego śmiechu. Pomyślał, że wszystko co złe minęło i teraz czeka ich świetlana przyszłość.
Pocałował starszego, nie przejmując się tym, że kręciło się tu pełno ludzi. Miał do gdzieś. Inni mogli myśleć o nim, co tylko chcieli, dopóki miał Laya.
 - To nasza ostatnia noc – powiedział brunet.
 - To fakt.
 - Kochasz mnie, Sehun? – spytał Lay.
Rzadko mówili sobie takie słowa. Nie musieli tego robić, wiedzieli, jaka jest prawda.
 - Kocham cię, Lay – przyznał nastolatek.
 - Jak mocno? – spytał.
 - Najmocniej – zapewnił młodszy.
 - Ja ciebie też – mruknął starszy i położył dłoń na jego policzku, czule przejeżdżając palcami po miękkiej skórze Sehuna.

Zima, rok 2012, New Jersey
 - No i pojechał. Ostatni raz go widziałem rankiem przed wyjazdem, a jego głos usłyszałem po raz ostatni dwa tygodnie później – Sehun znów czuł ten smutek.
- Kontaktowaliście się w czasie trasy?
 - Oczywiście, Lay dzwonił po każdym koncercie. Żartował, ze więcej czasu spędza w budce telefonicznej niż na scenie. Relacjonował mi każdy ich występ.
 - Czy zdarzały się jakieś incydenty?
 - Niestety tak, czasem ktoś wygwizdał ich piosenki, raz ktoś rzucił pomidorem w ich scenę, ktoś napisał na ich autokarze jakieś wyzwiska. Na koncerty nie przychodzili jedynie fani. Antyfani też robili, co w swojej mocy, by się tam znaleźć i dokuczyć. Lay się skarżył. LOSt wzbudzali wiele emocji. Pozytywnych i negatywnych. Tak to już jest, kiedy jest się na świeczniku.
 - Jak wyglądała wasza ostatnia rozmowa?
 - Była bardzo dziwna, ale starałem się tego nie zauważać. LOSt mieli mieć następnego dnia koncert w Las Vegas. Największy jak dotychczas.

Wiosna, rok 1988, Seattle
 - Kocham cię, Sehun – powiedział Lay pod koniec ich rozmowy.
Nastolatek trochę się zdziwił, bo takie słowa słyszał ostatni raz przed wyjazdem Laya. Co skłoniło starszego do tego, by mu to tak nagle mówić?
 - Ja ciebie też, Lay – zapewnił starszego, uśmiechając się.
 - Pamiętasz, jak się poznaliśmy? – spytał, a Sehun zaśmiał się.
 - Czemu wzięło cię na wspominki? – zdziwił się.
 - Tak jakoś, jestem w nastroju, by powspominać – powiedział.
 - Grałeś w parku – zaczął młodszy, nie kwestionując dłużej dziwnego zachowania starszego – A ja szedłem do domu na skróty. Miesiąc wcześniej widziałem, jak graliście w klubie i chyba się wtedy w tobie zauroczyłem. Kiedy zobaczyłem cię znowu, musiałem się zatrzymać. Skończyłeś i wszyscy poszli w swoje strony, a ja stałem tam jak głupek – zachichotał Sehun.
 - Byłeś uroczy – przyznał starszy i można było usłyszeć w jego głosie uśmiech.
 - Zaprosiłeś mnie do McDonalda, a ja się zgodziłem. To było takie tanie, czemu poszedłem z tobą?- spytał żartobliwie młodszy.
 - Bo byliśmy sobie przeznaczeni – powiedział poważnie Lay, a Sehun skinął głową.
 - Masz rację. Jesteśmy sobie przeznaczeni.
 - Jesteś najważniejszy, Sehun – mruknął Lay.
 - A nie muzyka?  - spytał nastolatek zadziornie.
 - Nie. Ty jesteś. Muzyka to tylko stan umysłu, a ty jesteś prawdziwy. Muzyki nie da się przytulić i ona mnie nie wesprze. Tak bardzo chciałbym, byś tu był ze mną. Czasem tak strasznie się boję. Z każdym kolejnym koncertem…. Nie da się już cofnąć, a ja w końcu dotrę do końca i nie zostanie mi nic.
 - Ja zawsze będę z tobą – powiedział Sehun.
 - Wiem, Sehunnie – zaśmiał się ciepło starszy – Tylko po prostu czasami tęsknię za tym, jak pracowałem w spożywczaku i nikt nie wiedział, kim jestem. Przeciętny, szary człowiek. Mój koszmar zaczyna być moim marzeniem i zaczynam być zmęczony, a przecież to jeszcze za wcześnie, prawda?
Sehun milczał. Nie wiedział, co ma powiedzieć.
 - Myślę często o powrocie do Chin i jestem niemal pewien, że chcę tam pojechać. Spotkać się  rodzicami i przyjaciółmi, minęły prawie dwa lata, nawet do nich nie napisałem. Wydaję mi się , ze coś zgubiłem po drodze – powiedział.
 - Myślisz, że za szybko stałeś się sławny ? – Sehun był zdziwiony.
 - Myślę, że wcześniej nie wiedziałem, czym jest sława i myślałem zbyt płytko – odparł.
 - Ale gdyby nie muzyka, to nie poznałbyś mnie – powiedział ze smutkiem młodszy.
 - To takie skomplikowane. Trudne.
 - Lay, przestań – powiedział Sehun  - Nie poddawaj się. Daj z siebie wszystko, ok?
- Oczywiście, że tak będzie. Tylko…  - przerwał i zapadła na chwilę martwa cisza – Dam z siebie wszystko, Sehun. Ty wiesz, że jesteś jedyną taką osobą w moim życiu, prawda?
 - Wiem i nawzajem, Lay – mruknął nastolatek – Dzięki tobie wiem, że w przyszłości nie czeka mnie wcale tylko to, co zaplanowali dla mnie inni. Wiem już, że można zrobić coś, na co ma się ochotę. Wcześniej bałem się sprzeciwić, ale wiem, że to nieludzkie kazać komuś być kimś, kim nie chce być. Mój ojciec to zrobił, a ja nie mam zamiaru go słuchać. Będę w przyszłości szczęśliwy. Z tobą.
 - Ze mną – powtórzył niepewnie Lay, Sehun to zignorował – Świetnie, Sehun. Dobrze jest to słyszeć, jestem z ciebie taki dumny. Chyba jesteś teraz dojrzalszy niż ja – zaśmiał się jakoś niewyraźnie.
 - Możliwe – przytaknął – I wiesz co, Lay? Nie pozwól ludziom o sobie zapomnieć. Pozostań silny.
 - Dobrze, Sehun. Tak zrobię. Żegnaj – mruknął starszy i się rozłączył.
 - Żegnaj? – mruknął Sehun trochę zdziwiony takim pożegnaniem.
To było takie oficjalne…

Zima, rok 2012, New Jersey
 - To było pożegnanie – Sehun miał łzy w oczach, ale nie chciał płakać – Następnego dnia wyszedł na scenę po raz ostatni. Dowiedziałem się o tym w wieczornych wiadomościach.
 - Jak to wyglądało?
  - Wziął kilkanaście tabletek Xanaxu i popił to whisky. Wyszedł w takim stanie na scenę, zdążył zaśpiewać kilka piosenek i stracił przytomność. Nim dojechał do szpitala, jego serce przestało bić. Przedawkował. Specjalnie. Popełnił spektakularne samobójstwo na oczach stu tysięcy fanów. To było… w jego stylu. Dotrzymał obietnicy. Ludzie o nim nie zapomnieli.
 - Jak, pan, to przyjął? – spytał Xiumin.
 - Najpierw patrzyłem w telewizor tępo, a później krzyczałem i płakałem. Na szczęście zjawił się Kai, gdy się dowiedział o śmierci Laya, wiedział, że musi do mnie przyjść jak najszybciej. Nie mogłem się z tym pogodzić . Ja wierzyłem, że to żart, że to pomyłka, ale takie były fakty.
 - Jak się potoczyło, pana, życie?
 - Z początku czułem pustkę i nic poza tym, ale to minęło. Rodzice przyjęli mnie z powrotem, ale jak już mówiłem, wyprowadziłem się, kiedy skończyłem liceum. Odciąłem się od nich. Skończyłem studia w Los Angeles. Później jeździłem trochę po świecie. Kiedy poznałem moją żonę, zamieszkaliśmy tutaj, w New Jersey. Mam trójkę dzieci i pracuję w firmie architektonicznej. Nic wielkiego. Nie jestem nikim wyjątkowym, ale znałem kogoś, kto taki był.
 - Czy Lay wyjaśnił w jakiś sposób, dlaczego to zrobił?
 - Zostawił list. Dla mnie i swoich rodziców.
 - Ma, pan, ten list?
 - Nie, nie mam.
 - No, cóż. To chyba koniec – powiedział Xiumin i wstał, wyłączając swój starodawny dyktafon – Ogromnie, panu, dziękuję. Uważam, ze ta historia jest niesamowita, strasznie mnie poruszyła.
 - Mam nadzieję, że poruszy też innych – powiedział z ciepłym uśmiechem Sehun.
 - Z pewnością – Xiumin był pełen entuzjazmu.
 - Życzę sukcesów – powiedział Sehun.
 - Och, dziękuję -  Xiumin skłonił się lekko i podążył do wyjścia – Artykuł pojawi się na dniach, proszę go oczekiwać.
 -Tak zrobię – zapewnił starszy.
 - Dziękuję raz jeszcze. Do widzenia.
 Po tych słowach dziennikarz ubrał swoją kurtkę i wyszedł, a Sehun zamknął za nim drzwi. Poczuł się dziwnie lekki. Pozbył się swoich wszystkich sekretów.
Lay to dawno zamknięty rozdział, ale Sehun jest pewien, że nigdy do końca o nim nie zapomni, bo Laya nie da się zapomnieć.
Ludzie będą o nim pamiętać zawsze.


„Ostatni taniec.
By zapomnieć moje wielkie cierpienie.
Chcę uciec, bo wszystko zaczyna się od nowa.
Och, moja słodka udręko.”
~ Indila - Dernière Danse

2 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się spodobało Twoje opowiadanie. Pokazałaś, że sława to nie tylko pieniądze, milion wiernych fanów i cudowne chwile na scenie. Lay, moim zdaniem, był za słaby psychicznie na to wszystko. Podchodził zbyt emocjonalnie do wielu rzeczy i nie umiał ich trzymać na dystans. To go przerosło. Szkoda mi go! Miał marzenie, które chciał zrealizować, co doprowadziło Laya do śmierci. Poniósł najwyższą cenę by być sławnym. Pięknie wszystko opisałaś i wykreowałaś. Czekam na kolejne Twoje opowiadania!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za to opowiadanie.
    Pozdrawiam i życzę weny~

    OdpowiedzUsuń