Inspiracja: Pisząc to opowiadanie opierałam się na innym opowiadaniu Unforgettable Dream i wiąże się z tamtym opowiadaniem tragiczna historia o aktorce z lat 30., która również była inspiracją i jest napisana w epilogu tamtego opowiadania. Chciałam choćby w niewielkim stopniu oddać klimat przełomu lat '80-90, kiedy popularny był rock, a w tym grunge, jednym z zespołów, które mnie zainspirowały jest Nirvana i postać Kurta Cobaina, który zginął w sposób tragiczny i jest ikoną rocka alternatywnego, a także osobą, którą szalenie wielbię i mam do niego ogromny szacunek."Tworząc" słuchałam w kółko piosenek Nirvany i Indilli.
Kocham was i proszę o komentarze. <3
Wiosna, rok 1988, New
Jersey
Sehun był w domu Laya, gdzie obecnie mieszkał. Odrabiał
lekcje, jednocześnie oglądając mecz koszykówki. Starszy był na próbie, bo do
trasy pozostało parę dni. Powinien wrócić jak zwykle późno, więc Sehun był
zdziwiony, kiedy ten wszedł nagle do domu, mimo że zegar wyraźnie wskazywał
dziewiętnastą.
- Lay? - spytał zaskoczony, patrząc na
podenerwowanego chłopaka w progu salonu – Co się dzieje? – zadał kolejne
pytanie, wstając i podchodząc do niego.
- Ja już nie
wytrzymam – powiedział i wybuchnął niepohamowanym płaczem.
- Boże, Lay – mruknął
nastolatek i rzucił się do starszego, by go uścisnąć.
Lay mocno wczepił się w koszulkę swojego chłopaka, mocząc go
obficie łzami, które spływały po jego twarzy. Sehun nie wiedząc, co się stało,
próbował na darmo go uspokoić. Głaskał miękkie włosy Yixinga, by starszy czuł
się bezpieczniej.
- Chodź, usiądziemy –
szepnął mu do ucha i pociągnął go na kanapę.
Lay odrobinę się uspokoił i wstał. Sehun przytrzymał go za
nadgarstek, zatrzymując go w miejscu.
- Powiedz mi, co się
stało - poprosił
- Tom skręcił
nadgarstek, nie ma możliwości, by mógł grać w czasie trasy – powiedział
żałośnie starszy i wyrwał się z uścisku młodszego.
Ruszył w stronę komody. Zaczął przeszukiwać najwyższą
szufladę, aż w końcu znalazł to czego szukał. Sehun zauważył, że to białe
opakowanie z tabletkami. Starszy otworzył je i wysypał na dłoń dwie tabletki.
- Lay… - mruknął
blondyn, marszcząc brwi – Czy to nie za dużo? – spytał, ale chłopak go nie
słuchał i połknął obydwie tabletki na raz, nie popijając ich nawet wodą.
- Nie wiem, co teraz
się stanie- powiedział grobowym głosem -
Czy zdołamy kogoś znaleźć na jego miejsce? – spytał jakby sam siebie.
- Na pewno – mruknął
Sehun, nieco zszokowany tym z jaką łatwością starszy bierze tabletki, zaczął
się zastanawiać, czy Lay w odpowiedni sposób je zażywa.
- Idę się położyć –
oznajmił cicho Lay i skierował się w stronę sypialni.
Sehun patrzył z uniesionymi brwiami na białe opakowanie,
które leżało na komodzie. Gorączkowo przetwarzał informacje i coś mu nie
pasowało.
Zima, rok 2012, New
Jersey
- Słyszałem o tym, że
jeden z członków zespołu nie zagrał w czasie tej trasy z powodu kontuzji –
przyznał Xiumin, a Sehun skinął spokojnie.
- Znaleźli szybko
kogoś na jego miejsce. Fani byli bardzo zaniepokojeni, napisali wiele listów do
Laya. On zaczynał się szaleć z niepewności. Nie miał w ogóle wiary, że ta trasa
się powiedzie.
- Myśli, pan, że Lay
w nieodpowiedni sposób zażywał Xanax? – zmienił temat dziennikarz.
Musiał się nieco bardziej spieszyć, bo to już trzecia po
południu, a zaczęli około jedenastej i wywiad się nieco przeciągał. Xiumin nie
mógł jednak nic poradzić, że każdy szczegół się liczył i wzbudzał zainteresowanie.
Był przekonany, że ten artykuł będzie czymś przełomowym w jego życiu i
przyniesie mu pewny awans.
- Jestem tego pewien.
To silny lek, trzeba go brać w określony sposób i w określonych dawkach. Lay
łykał go w nierównych odstępach czasu, wtedy kiedy mu to pasowało, czasem nawet
po cztery tabletki na raz, to wręcz końska dawka. Zaczął się od nich
uzależniać.
- Czy coś jeszcze
niepokojącego się wydarzyło przed tą trasą?
- Tak, dzień przed
pierwszym koncertem w Seattle, ktoś włamał się do domu Laya.
Wiosna, rok 1988,
Seattle
Sehun był u Chanyeola tego dnia i uczyli się na historię,
więc wrócił do domu późno. Wszedł do mieszkania i zapalił światło, zdejmując
buty i besbolówkę. Zdziwiła go ta ciemność. Lay mówił, ze dziś nie mieli próby,
musieli odpocząć i dobrze się wyspać. Sehun przeszedł do salonu, ale tam nie
znalazł starszego.
- Lay – krzyknął, by
zlokalizować, gdzie jest jego chłopak.
Odpowiedziała mu
tylko cisza.
- Lay – powtórzył,
myśląc, że może go nie usłyszał.
Nagle zdał sobie sprawę z tego, że być może Lay śpi i
mentalnie uderzył się w twarz za wrzeszczenie. Mógł go obudzić, a przecież sen
jest mu potrzebny teraz.
Cicho wszedł do sypialni i to, co tam zastał go przeraziło.
Lay był skulony na ziemi i płakał. Mimo mroku mógł zauważyć, jak bardzo drży
jego ciało. Zaświecił światło i wtedy to zobaczył. Wielki krwistoczerwony napis
na ścianie. „ Niech wszystkie pedały , takie jak ty, zginą.”
Sehun spojrzał z przerażeniem na Laya, który szlochał cicho,
nie zwracając uwagi na Sehuna. Młodszy szybko podbiegł do niego i padł na
kolana obok, by mocno go przytulić.
- Lay, to nic. Nie
martw się. Zamalujemy to po prostu – zapewnił.
- Ja chyba naprawdę
powinienem zginąć- powiedział z trudem.
- Co?! – spytał
zszokowany Sehun – Oszalałeś? Nie waż się tak nigdy więcej mówić.
- Kto mógł to zrobić?
– Lay był w rozsypce.
- Nie przejmuj się.
- Jak on tu wszedł?
- Lay, powiedziałem,
żebyś po prostu się nie przejmował – warknął Sehun, a Lay zaszlochał głośniej.
Nastolatek wziął starszego w ramiona i przeniósł go na
łóżko, kładąc się obok niego. Lay wtulił się całym ciałem w młodszego. Minęła
prawie godzina, nim brunet zdołał usnąć. Sehun wstał delikatnie, wyswabadzając
się z uścisku starszego. Musiał coś zrobić z tym napisem na ścianie. Niechcący
potrącił coś nogą, kiedy wstał.
Białe opakowanie tabletek.
Zima, rok 2012, New
Jersey
- To był punkt, kiedy
Lay się poddał. Był już za daleko, a nikt tego nie zauważył. Ja tego nie
zauważyłem.
- Jak poszedł
pierwszy koncert? – spytał dziennikarz.
- Dobrze, bardzo
dobrze. Lay i ogólnie LOSt dali z siebie wszystko. Gazety pisały non-stop o tej
trasie. Codziennie widziałem ich na okładkach.
- Czy Lay się denerwował
nadal?
- Tak, nawet bardziej
niż przed tamtym bankietem, kiedy debiutowali. To było dla niego najważniejsze
w życiu. Muzyka była najważniejsza.
Wiosna, rok 1988,
Seattle
- Byłeś wspaniały –
oznajmił Sehun, a Lay uśmiechnął się słabo.
Cały ociekał potem, ale i tak wyglądał przystojnie, a może
to przez to, że młodszy kochał tego chłopaka przed sobą i podobałby mu się
niezależnie od tego, jakby wyglądał.
Lay uścisnął mocno blondyna i zaśmiał się perliście. Sehun
tak dawno nie słyszał tego śmiechu. Pomyślał, że wszystko co złe minęło i teraz
czeka ich świetlana przyszłość.
Pocałował starszego, nie przejmując się tym, że kręciło się
tu pełno ludzi. Miał do gdzieś. Inni mogli myśleć o nim, co tylko chcieli,
dopóki miał Laya.
- To nasza ostatnia
noc – powiedział brunet.
- To fakt.
- Kochasz mnie,
Sehun? – spytał Lay.
Rzadko mówili sobie takie słowa. Nie musieli tego robić,
wiedzieli, jaka jest prawda.
- Kocham cię, Lay –
przyznał nastolatek.
- Jak mocno? –
spytał.
- Najmocniej –
zapewnił młodszy.
- Ja ciebie też –
mruknął starszy i położył dłoń na jego policzku, czule przejeżdżając palcami po
miękkiej skórze Sehuna.
Zima, rok 2012, New
Jersey
- No i pojechał.
Ostatni raz go widziałem rankiem przed wyjazdem, a jego głos usłyszałem po raz
ostatni dwa tygodnie później – Sehun znów czuł ten smutek.
- Kontaktowaliście się w czasie trasy?
- Oczywiście, Lay
dzwonił po każdym koncercie. Żartował, ze więcej czasu spędza w budce telefonicznej
niż na scenie. Relacjonował mi każdy ich występ.
- Czy zdarzały się jakieś
incydenty?
- Niestety tak,
czasem ktoś wygwizdał ich piosenki, raz ktoś rzucił pomidorem w ich scenę, ktoś
napisał na ich autokarze jakieś wyzwiska. Na koncerty nie przychodzili jedynie
fani. Antyfani też robili, co w swojej mocy, by się tam znaleźć i dokuczyć. Lay
się skarżył. LOSt wzbudzali wiele emocji. Pozytywnych i negatywnych. Tak to już
jest, kiedy jest się na świeczniku.
- Jak wyglądała wasza
ostatnia rozmowa?
- Była bardzo dziwna,
ale starałem się tego nie zauważać. LOSt mieli mieć następnego dnia koncert w
Las Vegas. Największy jak dotychczas.
Wiosna, rok 1988, Seattle
- Kocham cię, Sehun –
powiedział Lay pod koniec ich rozmowy.
Nastolatek trochę się zdziwił, bo takie słowa słyszał
ostatni raz przed wyjazdem Laya. Co skłoniło starszego do tego, by mu to tak
nagle mówić?
- Ja ciebie też, Lay
– zapewnił starszego, uśmiechając się.
- Pamiętasz, jak się
poznaliśmy? – spytał, a Sehun zaśmiał się.
- Czemu wzięło cię na
wspominki? – zdziwił się.
- Tak jakoś, jestem w
nastroju, by powspominać – powiedział.
- Grałeś w parku –
zaczął młodszy, nie kwestionując dłużej dziwnego zachowania starszego – A ja
szedłem do domu na skróty. Miesiąc wcześniej widziałem, jak graliście w klubie
i chyba się wtedy w tobie zauroczyłem. Kiedy zobaczyłem cię znowu, musiałem się
zatrzymać. Skończyłeś i wszyscy poszli w swoje strony, a ja stałem tam jak
głupek – zachichotał Sehun.
- Byłeś uroczy –
przyznał starszy i można było usłyszeć w jego głosie uśmiech.
- Zaprosiłeś mnie do
McDonalda, a ja się zgodziłem. To było takie tanie, czemu poszedłem z tobą?-
spytał żartobliwie młodszy.
- Bo byliśmy sobie
przeznaczeni – powiedział poważnie Lay, a Sehun skinął głową.
- Masz rację.
Jesteśmy sobie przeznaczeni.
- Jesteś
najważniejszy, Sehun – mruknął Lay.
- A nie muzyka? - spytał nastolatek zadziornie.
- Nie. Ty jesteś.
Muzyka to tylko stan umysłu, a ty jesteś prawdziwy. Muzyki nie da się przytulić
i ona mnie nie wesprze. Tak bardzo chciałbym, byś tu był ze mną. Czasem tak
strasznie się boję. Z każdym kolejnym koncertem…. Nie da się już cofnąć, a ja w
końcu dotrę do końca i nie zostanie mi nic.
- Ja zawsze będę z
tobą – powiedział Sehun.
- Wiem, Sehunnie –
zaśmiał się ciepło starszy – Tylko po prostu czasami tęsknię za tym, jak
pracowałem w spożywczaku i nikt nie wiedział, kim jestem. Przeciętny, szary
człowiek. Mój koszmar zaczyna być moim marzeniem i zaczynam być zmęczony, a
przecież to jeszcze za wcześnie, prawda?
Sehun milczał. Nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Myślę często o
powrocie do Chin i jestem niemal pewien, że chcę tam pojechać. Spotkać się rodzicami i przyjaciółmi, minęły prawie dwa
lata, nawet do nich nie napisałem. Wydaję mi się , ze coś zgubiłem po drodze –
powiedział.
- Myślisz, że za
szybko stałeś się sławny ? – Sehun był zdziwiony.
- Myślę, że wcześniej
nie wiedziałem, czym jest sława i myślałem zbyt płytko – odparł.
- Ale gdyby nie
muzyka, to nie poznałbyś mnie – powiedział ze smutkiem młodszy.
- To takie
skomplikowane. Trudne.
- Lay, przestań –
powiedział Sehun - Nie poddawaj się. Daj
z siebie wszystko, ok?
- Oczywiście, że tak będzie. Tylko… - przerwał i zapadła na chwilę martwa cisza –
Dam z siebie wszystko, Sehun. Ty wiesz, że jesteś jedyną taką osobą w moim
życiu, prawda?
- Wiem i nawzajem,
Lay – mruknął nastolatek – Dzięki tobie wiem, że w przyszłości nie czeka mnie
wcale tylko to, co zaplanowali dla mnie inni. Wiem już, że można zrobić coś, na
co ma się ochotę. Wcześniej bałem się sprzeciwić, ale wiem, że to nieludzkie
kazać komuś być kimś, kim nie chce być. Mój ojciec to zrobił, a ja nie mam
zamiaru go słuchać. Będę w przyszłości szczęśliwy. Z tobą.
- Ze mną – powtórzył
niepewnie Lay, Sehun to zignorował – Świetnie, Sehun. Dobrze jest to słyszeć,
jestem z ciebie taki dumny. Chyba jesteś teraz dojrzalszy niż ja – zaśmiał się
jakoś niewyraźnie.
- Możliwe –
przytaknął – I wiesz co, Lay? Nie pozwól ludziom o sobie zapomnieć. Pozostań
silny.
- Dobrze, Sehun. Tak
zrobię. Żegnaj – mruknął starszy i się rozłączył.
- Żegnaj? – mruknął
Sehun trochę zdziwiony takim pożegnaniem.
To było takie oficjalne…
Zima, rok 2012, New
Jersey
- To było pożegnanie
– Sehun miał łzy w oczach, ale nie chciał płakać – Następnego dnia wyszedł na
scenę po raz ostatni. Dowiedziałem się o tym w wieczornych wiadomościach.
- Jak to wyglądało?
- Wziął kilkanaście
tabletek Xanaxu i popił to whisky. Wyszedł w takim stanie na scenę, zdążył
zaśpiewać kilka piosenek i stracił przytomność. Nim dojechał do szpitala, jego
serce przestało bić. Przedawkował. Specjalnie. Popełnił spektakularne
samobójstwo na oczach stu tysięcy fanów. To było… w jego stylu. Dotrzymał
obietnicy. Ludzie o nim nie zapomnieli.
- Jak, pan, to
przyjął? – spytał Xiumin.
- Najpierw patrzyłem
w telewizor tępo, a później krzyczałem i płakałem. Na szczęście zjawił się Kai,
gdy się dowiedział o śmierci Laya, wiedział, że musi do mnie przyjść jak
najszybciej. Nie mogłem się z tym pogodzić . Ja wierzyłem, że to żart, że to pomyłka,
ale takie były fakty.
- Jak się potoczyło,
pana, życie?
- Z początku czułem
pustkę i nic poza tym, ale to minęło. Rodzice przyjęli mnie z powrotem, ale jak
już mówiłem, wyprowadziłem się, kiedy skończyłem liceum. Odciąłem się od nich.
Skończyłem studia w Los Angeles. Później jeździłem trochę po świecie. Kiedy
poznałem moją żonę, zamieszkaliśmy tutaj, w New Jersey. Mam trójkę dzieci i
pracuję w firmie architektonicznej. Nic wielkiego. Nie jestem nikim wyjątkowym,
ale znałem kogoś, kto taki był.
- Czy Lay wyjaśnił w
jakiś sposób, dlaczego to zrobił?
- Zostawił list. Dla
mnie i swoich rodziców.
- Ma, pan, ten list?
- Nie, nie mam.
- No, cóż. To chyba
koniec – powiedział Xiumin i wstał, wyłączając swój starodawny dyktafon –
Ogromnie, panu, dziękuję. Uważam, ze ta historia jest niesamowita, strasznie
mnie poruszyła.
- Mam nadzieję, że
poruszy też innych – powiedział z ciepłym uśmiechem Sehun.
- Z pewnością –
Xiumin był pełen entuzjazmu.
- Życzę sukcesów –
powiedział Sehun.
- Och, dziękuję
- Xiumin skłonił się lekko i podążył do
wyjścia – Artykuł pojawi się na dniach, proszę go oczekiwać.
-Tak zrobię –
zapewnił starszy.
- Dziękuję raz
jeszcze. Do widzenia.
Po tych słowach
dziennikarz ubrał swoją kurtkę i wyszedł, a Sehun zamknął za nim drzwi. Poczuł
się dziwnie lekki. Pozbył się swoich wszystkich sekretów.
Lay to dawno zamknięty rozdział, ale Sehun jest pewien, że
nigdy do końca o nim nie zapomni, bo Laya nie da się zapomnieć.
Ludzie będą o nim pamiętać zawsze.
„Ostatni taniec.
By zapomnieć moje wielkie cierpienie.
Chcę uciec, bo wszystko zaczyna się od nowa.
Och, moja słodka udręko.”
~ Indila - Dernière Danse
Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się spodobało Twoje opowiadanie. Pokazałaś, że sława to nie tylko pieniądze, milion wiernych fanów i cudowne chwile na scenie. Lay, moim zdaniem, był za słaby psychicznie na to wszystko. Podchodził zbyt emocjonalnie do wielu rzeczy i nie umiał ich trzymać na dystans. To go przerosło. Szkoda mi go! Miał marzenie, które chciał zrealizować, co doprowadziło Laya do śmierci. Poniósł najwyższą cenę by być sławnym. Pięknie wszystko opisałaś i wykreowałaś. Czekam na kolejne Twoje opowiadania!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Dziękuję Ci za to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny~