Postanowiłem,
że odwiedzę restaurację, w której pracował Yixing. Nie miałem czasu, by to
zrobić, ale nieoczekiwanie jedna sesja do magazynu została odwołana i
przełożona. Tak się złożyło, że to miała być dość spora sesja i miała mi zająć
cały dzień, więc zyskałem dzień wolny. Baekhyun co prawda przebąknął coś o tym,
żeby umówić mnie z którymś z oczekujących dziennikarzy, którzy chcieli ze mną
zrobić wywiad, jednak ja kategorycznie się sprzeciwiłem. Baek nie był
zachwycony, ale zgodził się, bym trochę odpoczął. Przez ostatnie parę tygodni
codziennie pracowałem ciężko, chociaż nawet nie miałem promocji płyty. Cena za
bycie najgorętszym idolem i aniołem narodu.
Zabrałem ze
sobą Taemina, który mówił, że koniecznie musi iść ze mną. Ostatnio dogryzał mi
cały czas, o tym jak znalazł mnie i Yixinga nagich w moim łóżku. To był poranek
po domówce u Key, kiedy zrobiłem to z Yixingiem w basenie. Tae wpadł do mojego
domu, chyba chciał mnie złapać na gorącym uczynku, bo ktoś mu powiedział, że
wyszedłem z imprezy w objęciach jakiegoś wysokiego blondyna. Jednak zamiast
Yifana zastał Yixinga, co oczywiście nie było dla niego problemem. Grunt, że
się z kimś przespałem tamtej nocy. Od razu przypomniał sobie, że zarzekałem
się, że z Yixingiem to tylko jednorazowa sprawa i zaczął mnie męczyć o to, czy
jesteśmy razem.
Właściwie sam
nie wiedziałem, co nas łączyło. Yixing mieszkał ze mną już nieco dłużej niż
tydzień, a mi to w ogóle nie przeszkadzało. Chłopak był pogodny, miły i nie
sprawiał mi nigdy żadnych kłopotów mieszkaniowych. Zazwyczaj czekał na mnie w
domu, a kiedy wracałem po ukończeniu grafiku na dany dzień, witał mnie i to
było przyjemne. Zdałem sobie sprawę, że zazwyczaj nikt na mnie nie czekał, może
prócz Tae. Jeśli chodzi o Taemina, to on też polubił Yixinga, zawsze kiedy się
spotykali, rozmawiali długo, a mój przyjaciel nazywał chłopaka Xingiem, mimo że
chciałem mu to wyperswadować. Mój nowy współlokator był naprawdę dobrą osobą,
choć miał wiele sekretów. Nie zamierzałem się mu naprzykrzać, nie obchodziła
mnie już jego przeszłość. Na początku myślałem, że to ważne, by wiedzieć, kim
był, ale tak naprawdę liczyło się tylko to, kim był teraz. Każdy ma coś za sobą
i nie każdy chce o tym rozmawiać, ja też wolałem nie mówić o niektórych
sprawach.
Z Yixingiem
czas zawsze płynął szybko. Mieliśmy parę wspólnych tematów, głównym był
oczywiście taniec. Okazało się, że Yixing potrafił grać na kilku instrumentach,
pokazał mi pewnego dnia, jak gra na gitarze, bo byłem w posiadaniu jedneh, mimo
że nie potrafiłem na niej grać. To legendarny Gibson les Paul z serii Custom,
który wisiał na ścianie w moim salonie.
- Zastanawia mnie po co ci taka wspaniała
gitara, skoro na niej nie grasz – powiedział, kiedy mu powiedziałem, że nie
potrafię grać.
- Cóż… - mruknąłem – Chciałbym się tego
nauczyć, ale po prostu nie mam czasu przez swój zapchany grafik, minął prawie
rok od kiedy wydałem ostatnią płytę, a telefony nadal nie przestają dzwonić –
wyjaśniłem, a Yixing zabrzdąkał coś cicho.
- To musi być męczące – oznajmił, a ja
spojrzałem na niego pytająco – No, wiesz. Takie życie jakie prowadzisz –
mruknął – Cały czas jakieś sesje, koncerty, fani, musisz się martwić
nieustannie o swój wizerunek i tak przez całe życie.
Nic nie
odpowiedziałem, bo niestety taka była prawda. Uśmiechnąłem się krzywo i
poprosiłem, by coś jeszcze dla mnie zagrał.
Yixing był
wszechstronnie utalentowany. Okazało się, że grał dobrze na gitarze i
fortepianie, miał ładny głos, kiedy śpiewał brzmiało to czysto i słodko, mógłby
zostać piosenkarzem, był też całkiem niezłym kucharzem, o czym mogłem się
przekonać, kiedy zrobił obiad, gdy Shindong nie mógł raz przyjść do pracy z
powodu choroby jego dziecka, jednak przede wszystkim Yixing był tancerzem.
Mówił, że taniec jest dla niego wszystkim, jednak kiedy zapytałem, czemu nigdy
nie chciał robić tego zawodowo, przystąpić do jakiegoś castingu w jednej z
wytwórni, jedynie milczał i uśmiechał się łagodnie. Zwyczajnie go nie
rozumiałem, miał tak wiele możliwości, a biegał z brudnymi talerzami po jakiejś
zapadającej się restauracji.
- To tutaj? – spytał Taemin,
kiedy znaleźliśmy się przed wietnamską restauracją, w której pracował Yixing.
Nie był to
zbyt obiecujący widok. Okolica była trochę podejrzana i budynek był zaniedbany,
ulica przy której stał była wąska, to zdecydowanie nie było centrum Seulu. Obok
stała inna restauracja, ta z kolei była chińska, a pomiędzy tymi lokalami był
mały garaż z czerwonymi drzwiami, na których ktoś nabazgrał jakieś graffiti. Na
chodniku walały się czarne i niebieskie worki na śmieci, a obrzydliwie żółty
szyld nad szklanymi drzwiami restauracji, głosił, że jest to wietnamska
restauracja w dwóch językach, angielskim i wietnamskim, nie była to zbyt
odkrywcza nazwa.
- Hmm… Wydaję mi się, że Yixing mówił, że to
tu – mruknąłem, a Tae uniósł brwi.
Wzruszyłem
ramionami i postanowiłem wejść do środka. Dzwonek nad drzwiami oznajmił moje
przyjście. W środku było przytulniej, była to mała restauracja, na sali
mieściło się ledwie pięć stolików, podłoga była drewniana, kontuar
przyozdobiony pomarańczowymi i białymi lampionami, a ściany były
ciemnoczerwone. Był wyczuwalny specyficzny klimat. Usiadłem przy jednym ze
stolików, w pomieszczeniu nie było okien, a to było trochę przytłaczające. Taemin
usiadł naprzeciwko i spojrzał na menu. Zastanawiałem się, gdzie podziewał się
Yixing. Oprócz nas w restauracji była jeszcze jedna osoba, która siedziała w
rogu pomieszczenia, czytając i popijając zieloną herbatę.
Kiedy
rozglądałem się po lokalu, podszedł do nas kelner, był ubrany zwyczajnie w
dżinsy i kraciastą koszulę, miał na sobie czarny fartuch zawiązany w biodrach,
a w ręku trzymał notesik i ołówek. Spojrzałem na jego plakietkę, która głosiła,
że chłopak nazywał się Kim Jongdae.
- Witam w Vietnamese Restaurant. Mogę przyjąć
zamówienie? – uśmiechnął się szeroko i zauważyłem, jak jego usta zakrzywiają
się w kącikach podczas uśmiechu.
- Tak – odparł Taemin, nim zdążyłem chociażby
pomyśleć, co właściwie chciałem zamówić – Poproszę dwa razy phở bò – oznajmił,
a ja spojrzałem na niego zdezorientowany.
- Tak, oczywiście. Już się robi – zapewnił
kelner i szybko ulotnił się.
- Co właściwie zamówiłeś?- spytałem Tae, a chłopak zaśmiał się.
- Spokojnie to zwykła zupa, najbezpieczniej
jest wybrać to danie. Kiedy byłem w Wietnamie z bratem dwa lata temu,
zamówiliśmy sajgonki i się struliśmy, potem powiedziano nam, że lepiej wybierać
zupy, bo są bardziej przejrzyste – wyjaśnił, a ja parsknąłem śmiechem.
- Tak, przypominam sobie teraz, że
przyjechałeś z tej podróży w okropnym stanie – powiedziałem rozbawiony.
Rozmawialiśmy
spokojnie, czekając na nasze zamówienie. Kiedy w końcu kelner postawił przed
nami nasze dania ze swoim niezmiennym, szerokim uśmiechem, ucieszyłem się.
Chłopak
jednak, mimo że skończył swoje zadanie, stał nadal przy naszym stole i trochę się
wahał, więc uniosłem brwi pytająco.
- Czy ty jesteś Kai? – spytał niepewnie, a ja
od razu uśmiechnąłem się swoim firmowym uśmiechem.
- Tak, zgadza się – powiedziałem dumnie, a Tae
przewrócił oczami i zaczął jeść swoją zupę.
- Luhan, nasz drugi kelner, jest twoim wielkim
fanem, spytał, czy mógłby dostać twój autograf – powiedział, a ja skinąłem
głową.
- Oczywiście, ale czy mógłby przyjść osobiście
i dać mi jakąś kartkę, i długopis? – spytałem uprzejmie, a Jongdae od razu
pobiegł na zaplecze.
- Jesteś takim pozerem, Jongin – mruknął
zniesmaczony Taemin, który wepchnął do ust porcję makaronu.
- Mówisz tak, jakbyś znał mnie od wczoraj –
powiedziałem.
- Niestety znam cię od lat i to jest smutne-
westchnął Tae.
- Dzień dobry – powiedział podekscytowany głos
obok mnie, więc odwróciłem się w stronę stojącego obok mnie człowieka, który
pewnie był owym drugim kelnerem, który chciał mój autograf.
Kiedy tylko
ujrzałem chłopaka, szczęka mi opadła. To był Luhan? Wyglądał jak dziewczyna.
Cholera, wyglądał jak gorąca dziewczyna. Jego blond włosy, sarnie oczy, drobna
twarz i szczupłe, smukłe ciało, był idealny, od stóp do głów.
- Ty jesteś Luhan? – spytałem, błyskając
idealnymi zębami w uwodzicielskim uśmieszku.
- Tak – chłopak przytaknął, wyciągając w moją
stronę kartkę i długopis.
Spojrzałem
wymownie na Taemina, który jedynie prychnął. Wziąłem od Luhana kartkę i
podpisałem się zamaszyście, pisząc jakieś słowa od siebie, jak to zazwyczaj
robiłem, gdy dawałem komuś autograf. Oddałem kawałek papieru blondynowi i
zagapiłem się przez chwilę na jego szczęśliwą twarz.
- Dziękuję bardzo – powiedział uradowany
kelner – Jestem twoim wielkim fanem, kocham cię, naprawdę – oznajmił, a ja
skinąłem głową.
To jasne, że
mnie kochał. Wszyscy mnie kochali. Już miałem o coś spytać chłopaka, na
przykład o numer telefonu, czemu by nie uszczęśliwić swojego fana i przy okazji
siebie, ale wtedy do restauracji wszedł Yixing z plastikową reklamówką i w
jednym momencie zapomniałem o wszystkim, liczył się tylko on, jego mokre włosy
i przyklejona do ciała przemoczona koszulka, przez którą prześwitywał każdy
najmniejszy mięsień . Zaczął padać deszcz?
Yixing stanął
w miejscu i potrząsnął głową, rozsiewając wokół siebie miliony małych kropelek.
Jego wzrok powędrował do naszego stolika, a ja uśmiechnąłem się do niego
delikatnie, chłopak odwzajemnił ten gest.
- Jongin… - powiedział i podszedł do mnie, Tae
i Luhana.
Blond kelner
spojrzał w stronę zbliżającego się w naszą stronę Yixinga ze zdziwieniem.
- Co tu robicie? – spytał Yixing, stając obok
Luhana, który patrzył na chłopaka zdezorientowany.
Oparłem głowę
na dłoni i zrobiłem uroczą minę.
- Mam dziś dzień wolny, postanowiłem zobaczyć,
jak pracujesz – powiedziałem, a Yixing zaśmiał się pogodnie, ten śmiech
roztopił moje serce.
Taemin oderwał
się od swojego jedzenia i pomachał Yixingowi z szerokim uśmiechem.
- Hej, Xing – zaćwierkał blondyn, a ja
skrzywiłem się na dźwięk tego zdrobnienia, nie lubiłem kiedy mój przyjaciel,
nazywał tak starszego.
- Cześć, Tae – odparł Yixing – Jak wam się
podoba restauracja? – spytał.
- Jest przytulna – zapewniłem – Gdzie byłeś?
Yixing uniósł
w górę plastikową reklamówkę.
- Musiałem kupić ryż – powiedział, a ja
skinąłem.
- Długo jeszcze pracujesz? Idziemy z Tae na
zakupy, a później możemy gdzieś razem wyjść – oznajmiłem.
Yixing
zastanowił się na chwilę nad moim pytaniem.
- Nie wiem, która jest godzina, ale kończę o
piątej – mruknął.
Wyciągnąłem
mój telefon i spojrzałem na zegarek.
- Jest druga – powiedziałem - Przyjedziemy po
ciebie, kiedy skończysz – zapewniłem, a Yixing pokiwał głową i ruszył do
kuchni.
Luhan, który
przez cały czas stał zdezorientowany, przyglądając się nam, posłał ostatnie
spojrzenie w moją stronę i podreptał posłusznie za Yixingiem.
- Skąd, do cholery, znasz Kaia? – dało się
jeszcze słyszeć, jak blondyn pyta Yixinga, jednak odpowiedź drugiego chłopaka
nie była słyszalna, bo weszli już do kuchni.
-Jak już mówiłem – zaczął Tae, a ja
skierowałem wzrok z powrotem na niego – Pozer – prychnął i znowu zaczął jeść.
Westchnąłem i
chwyciłem łyżkę, by postąpić podobnie jak mój przyjaciel. Zastanawiałem się, co
jest takiego w Yixingu. Czemu mnie tak pociągał? Zdołał odwrócić moją uwagę od
idealnego chłopaka, który był spełnieniem wszystkich moich mokrych snów. Chyba
coś było ze mną nie tak.
„Zwykliśmy skakać, pragnąc stać się superbohaterami,
Ale dojrzewaliśmy, czas mijał,
Ty stałeś się dorosły, a ja chcę cofnąć czas.”
~Bangtan Boys - Jump
Jenyś! Kai to taka fajna postać! Jego samo zachwycanie się sobą jest przeurocze. Wszyscy kochają Jongina! No pewnie! I Tae ma racje. Z niego jest gorący pozer. Znajomość Yixinga i Jongina nabiera dziwnych kształtów. Niby Kai tak go nie chciał, ale widać, że powoli się w nim zakochuje. To niesamowite! W sumie każdy człowiek ma serce i może się zakochać. Nawet Kai! I do tego zrezygnował z Luhana dla niego! Podoba mi się ta jego przemiana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Rozdział trochę krótki :<
OdpowiedzUsuńAle podobał mi się :D
Nie ogarniam do końca relacji Kai-Yixing.. wygląda na to, że po pocałunku na basenie się seksili.. ale wciąż nie są razem.. smutne troszku ;(
Czekam na kolejny rozdział tego opowiadania! :D
Po przeczytaniu wszystkiego nasuwa mi się jedna myśl- GDZIEEE DO CHOLERYY JEST NASTĘPNY ROZDZIAŁ?!?!?!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to opowiadanie i z zapartym tchem zawsze oczekuje następnych rozdziałów ^o^ Ahh.. i znowu trzeba czekać.... :(