poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Nauka latania

Rodzaj: angst, AU, smut, yaoi, oneshot
Pairing: KrisJ (Kris-Exo&JR-Nu'Est)
Ostrzeżenia: sceny erotyczne

Postać z tego opowiadania (Kris) występuje epizodycznie w opowiadaniu 'Wyścig o miłość'.


 Od autorki: Nie wiem co się dzieje, ale nie było tak źle jeszcze niedawno i nawet byłam dumna z tego, że całkiem nieźle mi idzie, ale ostatnio nikt nie komentuje, ani nie reaguje, liczba wejść maleje. Trochę się martwię. Czuję jakbym pisała dla siebie. Nie mam pomysłów jak rozruszać tego bloga. 
Nie zamierzam się jednak poddawać i kończyć z pisaniem. Ta sytuacja tylko nakręca mnie do działania. 
Dodaję teraz takiego trochę dziwnego i starego ficka, nie mam pojęcia jak go przyjmiecie. :C 
Miałam dodać następny rozdział 'Rycerskiej...' w piątek, ale postaram się wcześniej. Rozpoczęłam też pisanie innych fanficków, które wkrótce wstawię.
Dodałam ankietę, nie chcę żebrać o głosy, ale byłoby miło, gdyby czytelnicy się wypowiedzieli w tej sprawie, w końcu to wy będziecie to czytać, taką mam przynajmniej nadzieję.
Naprawdę się staram, żeby moje opowiadania nie były przewidywalne i nie nudziły. A może mi coś doradzicie? Śmiało. Nie gryzę. Chciałabym wiedzieć co sadzicie o tym blogu.
Dziś się rozpisałam, ale to dlatego, że zależy mi na tym blogu. Może nie pokładam na nim jakiś ogromnych nadziei, ale skoro go założyłam, to chciałabym, żeby ktoś to czytał. Sama czytam wiele blogów. Każdy komentarz jest dla mnie cenny.<3
Chyba wychodzę na desperatkę... No cóż, nic nowego. 
Kocham was. <3


             Wracałem z treningu, podążając tą samą drogą co zawsze. Mieszkałem nad morzem na ogromnym klifie. Mój dom było widać stąd gdzie obecnie się zatrzymałem, by przyjrzeć się zachodzącemu słońcu. Widok był zachwycający. Rozżarzone słońce zanurzało się w chłodnej już wodzie i wyglądało tak jakby te ostatnie promienie chciały wyciągnąć je z powrotem na powierzchnię morskiej tafli. Zapatrzyłem się na ten widok i uśmiechnąłem się lekko, jednak przerwała mi nagle postać wynurzająca się z wody. Był to chłopak, który najwidoczniej nurkował. Jego włosy, mimo że całe mokre i zaczesane do góry, były wyraźnie czerwono-czarne. Zastanowił mnie jego dziwny strój. Był kompletnie ubrany i to jeszcze w bluzkę z długimi rękawami i dżinsy. Raczej niewygodnie pływać w takim stroju. Poza tym było gorąco, nawet wieczorem.
            Patrzyłem na jego twarz oświetloną przez ostatnie promienie słońca, zafascynowała mnie. Był naprawdę przystojny, choć  z pewnością był sporo młodszy. Tak, jestem biseksualny i nie robię z tego tajemnicy. Po co?
            Chłopak spojrzał wprost na mnie i przeszył mnie spojrzeniem. Wyszedł z wody i chciał ruszyć w moją stronę, ale ja ocknąłem się i ruszyłem w stronę domu.
                    Hej, poczekaj – usłyszałem za sobą irytujący głos, nie chodziło o to, że irytował mnie ten chłopak, po prostu barwa jego głosu była naprawdę irytująca, nieco skrzekliwa i nosowa, ale przy tym niesamowicie słodka, aż się wzdrygnąłem słysząc, że krzyczy za mną. Zawahałem się i omal nie ruszyłem biegiem, ale ostatecznie zatrzymałem się i odwróciłem. Chłopak dobiegł do mnie i podał mi torbę, którą zostawiłem przez pospiech.
                    Och, dzięki – powiedziałem i już chciałem ruszyć dalej, ale zatrzymał mnie znów jego głos.
                    Nie zaprosisz mnie na kolację? – zapytał słodko i spojrzał na mnie z dołu, był co najmniej dziesięć centymetrów niższy.
                    Co? - zdziwiłem się.
                    Gdyby nie ja, ktoś najpewniej zwinąłby ci torbę – oznajmił i uśmiechnął się szeroko.
                    No... dobrze – odpowiedziałem z wahaniem – Chodź – po tych słowach ruszyłem w kierunku domu, a chłopak ruszył za mną, doganiając mnie i przebierając szybko nogami.
                    Robisz bardzo duże kroki – stwierdził pogodnie – Jak się nazywasz?
                    Kris – odparłem.
                    Naprawdę? Bardzo niespotykane imię. Jesteś zza granicy? - zaczął paplać.
Był słodki, to prawda, ale tez nieco onieśmielający.
                    Tak, mieszkałem w Kanadzie, ale przyjechałem tu, bo odziedziczyłem dom po babci.
                    Jeździsz na motorze? - popatrzył na kask, który niosłem.
                    Tak. Trenuję żużel – powiedziałem spoglądając na niego.
                    Wow. Niesamowite – zachwycił się.
                    Czemu kąpałeś się w rzeczach? - spytałem wreszcie.
                    Nieistotne – rzekł smutniejąc na jedną małą chwilę, ale zaraz uśmiech powrócił mu na twarz.
                    Nazywam się Kim Jonghyun – poinformował mnie.
                    Och... zapomniałem spytać. Przepraszam.
                    Nie ma za co.
Przez resztę drogi Jonghyun zasypywał mnie, często bezsensownymi, pytaniami dotyczącymi mojego życia. Nie opowiedział o sobie praktycznie nic, oprócz tego jak się nazywa i że ma osiemnaście lat.
            Kiedy doszliśmy do mojego domu, Jonghyun ożywił się jeszcze bardziej o ile to możliwe i         zaczął pytać mnie praktycznie o każdy skrawek mojego małego domku, który   odziedziczyłem po babci. Później zjedliśmy jakiś fast-food i Jonghyun wyszedł do mojego     ogrodu. Było już od dawna ciemno, a on powiedział, że już idzie. Mój ogród wychodził na   klif, to był bardzo ładny widok. Chłopak otworzył furtkę i ruszył przed siebie na skraj klifu,             ruszyłem za nim, by go odprowadzić, nie chciałem, aby wracał sam po ciemku. Myślałem,          że ruszy za chwilę i po prostu zafascynował go widok, on jednak nagle ucichł, a przecież      buzia nie zamykała mu się nawet przez chwilę, przez cały czas, który spędził ze mną. Stanął             w miejscu i zaczął patrzeć na księżyc. To mogło trwać już kilka minut, nie wiedziałem co      powiedzieć, wydawało mi się, że to dziwne zachowanie, zwłaszcza, że przedtem był tak        bardzo żywiołowy.
                    Chciałbyś potrafić latać? - spytał powoli i poważnie.
                    Nie, raczej nie – odpowiedziałem, zdziwiło mnie to pytanie.
                    Ja tak. Chciałbym to zostawić. Chciałbym wznieść się w powietrze i dotknąć księżyca. Pragnę tego – zapewnił mnie trochę zbyt żarliwie, to było naprawdę dziwne – Chciałbym tego najbardziej ze wszystkiego.
                    Och – wydusiłem z siebie tylko.
Westchnął i ruszył dalej.


Od tamtego czasu przychodził do mnie codziennie wieczorem i jedliśmy razem kolację, czasem gdzieś wychodziliśmy. Często Jonghyun chciał posiedzieć na skraju klifu, naprawdę lubił to miejsce. Opowiadał o sobie bardzo mało, mówił tylko o marzeniach.
            Pewnego dnia, kiedy siedzieliśmy na klifie zapytałem go o szkołę.
                    Pewnie masz wielu przyjaciół – stwierdziłem.
                    Niezbyt – przyznał cicho i zaczął dłubać w ziemi.
                    Nie jesteś popularny? - zdziwiłem się, z jego wesołym usposobieniem i urodą powinien być najpopularniejszym uczniem w szkole.
                    Właściwie to mam mało przyjaciół, tylko kilku, w sumie to nie są przyjaciele, raczej koledzy – tłumaczył trochę niepewnie.
                    Masz dziewczynę? - spytałem.
                    Chodźmy coś zjeść – zmienił temat i wstał idąc do domku.
Wstałem również i ruszyłem za nim. Byłem zdziwiony zmianą jego zachowania, nie był nigdy wylewny, a ja nigdy nie pytałem, ale on wiedział o nim prawie wszystko, nawet wiedział o mojej orientacji.


Staliśmy przy blacie i kroiliśmy warzywa. Jonghyun opowiadał anegdotkę o swoim dziadku, ale nagle przerwał i westchnął przeciągle.
                    Co się stało? - zaniepokoiłem się.
                    Nie mam – powiedział.
                    Czego nie masz? - zdziwiłem się.
                    Dziewczyny – odparł i nagle przyciągnął mnie do siebie przez blat. Pocałował mnie prosto w usta. Byłem tak zdziwiony, że wypuściłem nóż z ręki, a ten trzasnął głucho o kafelki. Z początku nie reagowałem, ale kiedy Jong przejechał językiem po moich wargach, a wtedy oddałem pocałunek i wśliznąłem się do jego ust, by zacząć przeplatać nasze języki w szaleńczym tańcu. Pociągnąłem go w swoją stronę, tak by wszedł na blat. Wdrapał się na niego i znalazł się po mojej stronie, usiadł na brzegu stołu i uplótł mnie nogami w pasie. Całowaliśmy się zawzięcie, przeplatając języki.
Wycofałem się, by odetchnąć i przemyśleć to co właśnie robiłem. Jong miał tylko siedemnaście lat, nie byłem pewny czy powinienem tak postępować. Przesunąłem ręką po jego plecach, a on westchnął. Czekał bym coś zrobił, ale przecież ja go prawie nie znałem, od jakiegoś miesiąca przychodził do mnie i jadł ze mną kolację, opowiadał o swoich marzeniach, a ja mówiłem mu o swoim życiu. Po jawił się nieoczekiwanie i równie nieoczekiwanie może zniknąć, prawie go nie znam, nie wiem o nim nic, oprócz tego, że mieszka z ojcem i miał dziadka, którego bardzo kochał, ale staruszek zmarł.
                    Na co czekasz? - spytał wreszcie.
                    Ja nie wiem, Jong... - odparłem.
                    Czego nie wiesz, po prostu pieprz mnie – odpowiedział.
Jęknąłem. Niech nie mówi takich rzeczy, nie mogę się opanować.
                    Boże, wybacz mi  - szepnąłem i wpiłem się w jego słodkie wargi.
Chwycił mnie gorącymi dłońmi za kark i przyciągnął bardziej do siebie. Pod moim dotykiem jęczał nieopanowanie. Włożyłem mu rękę pod koszulkę i zacząłem pocierać jego twarde sutki. Jednocześnie przygryzałem, ssałem i całowałem skórę na jego szyi i obojczykach. Czułem jego twardego penisa na moim biodrze. Wiedziałem, że jest podniecony, bo jęczał nieprzerwanie. Odessałem się od jego szyi i pocałowałem go w usta. Zacząłem skubać jego dolną wargę, a ręka, która pieściła sutki zsunęła się na krocze i zaczęła ściskać je rytmicznie. Wzdychał w moje usta. To było strasznie pobudzające, podnieciłem się już trochę, choć chłopak był bierny i właściwie nawet mnie nie dotknął.
                    Jong – powiedział.
                    Tak? - spytał cicho i odchylił głową do tyłu, kiedy rozpiąłem jego spodnie i włożyłem rękę w jego bokserki, dotykając jego męskości.
                    Dotknij mnie – powiedziałem.
            Położył niepewnie rękę na wybrzuszeniu w moich spodniach.
                    Nie o to mi chodziło – powiedziałem.
Przygryzł wargę i spojrzał na mnie niepewnie. Rozpiął zamek moich dżinsów i zsunął je wraz z bokserkami do połowy ud pomagając sobie nogami. Spojrzał na mojego nieco już stwardniałego członka i ujął go w dłoń. Przejechał w dół i w górę, a mój penis drgnął.
Pocałowałem go, a Jong powtórzył czynność. Ja również ugniatałem jego bardzo już twardą męskość.
                    Szybciej, Jong – stęknąłem niecierpliwie.
Chłopak przerwał i spojrzał na mnie niepewnie. Czekałem na jego następny ruch, a on zsunął się ze stołu i padł na kolana, nie zastanawiając się długo wziął mojego penisa w usta. Jęknąłem z zaskoczenia pomieszanego z podnieceniem. Przez jakiś czas po prostu ruszał głową, tak by mój członek zanurzał się w jego gardle, a później zaczął to urozmaicać o lekkie przygryzanie i lizanie końcówki. Wyczułem już moment, kiedy byłem blisko wytrysku, więc pociągnąłem go za włosy, by przestał. Zrobiłem to trochę zbyt brutalnie, bo jęknął z bólu. Wiedziałem, że za chwilę dojdzie, więc pocałowałem go jeszcze raz, a potem odwróciłem tyłem, a Jong oparł się rekami o blat. Chciałem go jakoś przygotować, więc pośliniłem palec i chciałem już go włożyć, kiedy Jonghyun nagle zatrzymał moja rękę.
                    Nie chcę – powiedział.
                    Nie chcesz bym w ciebie wchodził? - spytałem.
                    Nie chcę byś mnie przygotowywał – sprostował.
                    Robiłeś to już kiedyś? - spytałem zdziwiony.
                    Nie  - odparł.
                    Jesteś ciasny, to będzie bardzo boleć – stwierdziłem zdziwiony do granic możliwości.
                    Wiem, chcę... - przerwał i odwrócił się z powrotem, nie patrząc na mnie i kładąc się na blacie całym tułowiem – Weź mnie – powiedział po chwili.
                    Ale... - zacząłem.
                    Po prostu mnie pieprz, Kris – niemal krzyknął, takie wyznanie połączone z moim imieniem podziałało. Nie czekając dłużej po prostu wszedłem w niego. Krzyknął tak bardzo, że od razu chciałem się wycofać, ale on spojrzał  na mnie przez ramię.
                    Nie przerywaj – powiedział z łzami w oczach.
                    To cię boli.
                    Chcę tego. Pragnę cię.
            Westchnąłem i zacząłem się w nim poruszać powoli.
                    Szybciej – jęknął boleśnie.
                    Ale to za wcześnie – powiedziałem.
                    Powiedziałem, żebyś mnie pieprzył mocno – powiedział to tak podniecająco, ze nie mogłem się powstrzymać.
Zacząłem poruszać się w nim szybko i wchodzić do samego końca. Był tak bardzo ciasny i jeszcze zaciskał się na moim członku. Doszedł z głośnym krzykiem bólu i przyjemności, a ja chwilę potem w nim. Opadłem na jego plecy i uspokoiłem oddech, a potem wyszedłem z niego, i naciągnąłem spodnie oraz bokserki. Jonghyun leżał chwilę na stole, a potem wstał i założył spodnie. Nie mogłem nie zauważyć krwi na jego pośladkach.
                     Przepraszam – powiedziałem.
                    Zjemy kolację? - zapytał z uśmiechem.
Zaskoczył mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć.


Następnego dnia również się kochaliśmy, a potem robiliśmy to regularnie, czyli niemal codziennie. Bałem się. Jong był pieprzonym masochistą. Nie wiedziałem co nas łączy. W jednej chwili Jong był tak bardzo słodki i opowiadał mi o marzeniach i planach na przyszłość, a w następnej pieprzyliśmy się na podłodze w kuchni.
Nie mówiliśmy o tym. Nie byliśmy parą.
Kiedyś kiedy siedzieliśmy nad urwiskiem i rozmawialiśmy o niczym Jong nagle zapatrzył się na księżyc, dokładnie tak jak pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy.
Patrzyłem na niego z uwagą. Opowiadał o czymś, a potem po prostu urwał w pół zdania. W jego oczach stanęły łzy.
                    Co się dzieje? - spytałem zaniepokojony.
                    Nie chcę.
                    Czego?
                    Chciałbym latać – odparł zamiast odpowiedzieć na moje pytanie.
                      Co? - zdziwiłem się.
                    Idę do domu. Już późno – wstał i odszedł, a ja dalej siedziałem w miejscu.

           
            Następnego dnia Jong nie przyszedł. Siedziałem na kanapie spięty i czekałem aż przyjdzie,    
aż do rana, jednak chłopak się nie pojawił. Zastanawiałem się co się mogło stać.     
Wymyślałem scenariusze, nawet te najgorsze.
             Wpadł pod samochód.
            Znienawidził mnie.
            Zachorował i nie mógł przyjść.
            Ma szlaban.
            Jego ojciec dowiedział się, ze uprawiam z nim seks.
            Boże, co mu jest? Co on teraz robi?


            Rano obudził mnie Zico.
                    Wstawaj, kochanie – przekomarzał się, a kiedy odmówiłem, usiadł mi na brzuchu.
                    Spadaj – warknąłem – Idź pieprzyć Zelo.


                    Wyglądasz jak gówno, Kris – powiedział, kiedy po wielu prośbach wstałem.
                    Dzięki – odparłem nieprzytomnie.
                    Co się stało?
                    Nie wiem, Zico. Moje życie stało się popieprzone przez tego małolata.
                    Tego, z którym się tylko pieprzysz?
                    Dokładnie.
                    Co się stało?
                    Nie przyszedł.
                    No i?
                    Zawsze przychodzi.
                    Może coś mu wypadło.
                    Powiedziałby mi.
                    Nie wiem, Kris. Przesadzasz.
                    Boję się. Wiesz co mi wczoraj przed wyjściem powiedział?
                    Co?
                    Że chciałby latać.
                    Co to znaczy?
                    Nie wiem. Mówi mi to już drugi raz.
                    Może ćpa.
                    Zauważyłbym.
                    Nie wiem, stary.
                    Boję się, Zico – powiedziałem i zwinąłem się z powrotem na łóżku.


            Minął tydzień. Jong nie przychodził.
            Siedziałem na kanapie przed telewizorem i oglądałem wiadomości.
                    Samobójstwo siedemnastoletniego Jong Hyuna K.  - zapowiedziała prezenterka.
Drgnąłem i niepewnie podniosłem głowę znad miski płatków.
                    To właśnie w tym domu mieszkał nastolatek – zaczął reporter, a ja wsłuchałem się w to co mówią, przecież to absurd, to nie może być Jong – Mieszkał tu jedynie z aresztowanym ojcem, jak zeznają świadkowie byli spokojną rodziną. Nastolatek nie uczęszczał do szkoły, ale uczył się w domu.
                    Nikt się tego nie spodziewał – powiedziała jakaś starsza kobieta – Oni byli taką przykładną rodziną.
                    Dlaczego chłopak zabił się godzinę po tym jak doniósł na ojca?  - spytał głos reporterki, a w tle pokazano ładny jednorodzinny domek i grupkę ludzi, którzy kładą kwiaty pod domem.
                    Jak to czemu? - powiedziała jakaś sąsiadka – Pani, by mogła żyć z czymś takim. Jego ojciec był psychopatą. Pedofil pieprzony, tyle lat szukałam sprawcy śmierci mojej córki, a on mieszkał obok, pani wie jaki to ból, a co miał zrobić ten chłopak, on go odcinał od świata, nie pozwalał wychodzić, mówił, że jest na coś chory, a on go pewnie gwałcił albo jeszcze coś gorszego. Wreszcie złapali tego skurwiela. Powinni go za to zabić.
                    Czy kiedyś dowiemy się jak było naprawdę? - powiedział głos reporterki -  Możemy jedynie się domyślać, jak brzmiały zeznania chłopca i co przeżył przez te kilkanaście lat.
Nagle na ekranie pojawiły się kwiaty, a wśród nich zdjęcie uśmiechniętego Jonga. Mojego Jonga. On...
Miska rozbiła się o posadzkę, a mleko rozprysnęło na dywan i ścianę.


                    Przepraszam – krzyknąłem do policjanta, który zabezpieczał jakieś ślady – Co tu właściwie się stało? Jestem przyjacielem Jonga. Muszę to wiedzieć.
Policjant wstał i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.


            Zostawił mi list. Odszedł. Nie pożegnał się.

            „Kris
              Przepraszam, że się nie pożegnałem, ale nie miałem czasu. Pewnie już wiesz wszystko,                więc nie będę ci opowiadał. Chcę przeprosić. Nie dałem rady.
              Chciałem zawsze latać, sadzę, ze mnie tego nauczyłeś.”

            Skoczył z mostu. Co mam zrobić?
            Chciał latać.
            Nie miał jednak skrzydeł.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Błędne koło

Rodzaj: AU, angst, yaoi, oneshot
Pairing: BangLo
Ostrzeżenia: brak


Od autorki: Dodaję ten oneshot, który zrodził się przez obezwładniającą nudę. Jutro dodam kolejny rozdział 'Rycerskiej miłości'. Postaram się dodawać coś co piątek. Jednak nie wiem jak wyjdzie z 'Rycerską miłością', bo mimo że mam wszystko rozpisane, a w głowie mam całe sceny, to jakoś nie idzie mi z pisaniem kolejnego rozdziału. Jednak jeśli nie dodam 'Rycerskiej...' to wrzucę jakiegoś oneshota. Poza tym ostatnio rozpisałam jeszcze dwa opowiadania, które niedługo zacznę tworzyć, a jak odzyskam w końcu mój laptop, który jest w naprawie, to odzyskam kilka oneshotów z mieszanymi pairingami (yaoi, tylko postacie z różnych bandów). Trochę się rozpisałam. Tak jak mówiłam wcześniej. Kocham was (<3) i proszę o komentarze lub reakcje. C:


Lekarz prowadzi mnie białym korytarzem, a ja zamiast czuć radość, że opuszczam to miejsce, czuję tylko pustkę. Nie czuję już żalu, smutku, rozpaczy, nie czuję już nic.
Wiedziałem, że on czeka na mnie w holu. Jednocześnie chciałem go znów zobaczyć i nie widzieć go już nigdy. Sprawiał mi tyle bólu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Przez jeo krótkowzroczność pragnąłem śmierci.
Czułem się bezpiecznie…

*retrospekcja*
Siedziałem z Bangiem na kanapie, oglądaliśmy horror. Nie bałem się takich filmów, ale to była dobra okazja, by Bang mnie przytulił. Szczelniej okryłem się kocem i delikatnie przysunąłem się bliżej Yongguka.
 - Gukkie? – pisnąłem strachliwie.
 - Tak, Zelo? – zwrócił głowę w moja stronę i spojrzał na mnie pytająco.
 - Boję się – powiedziałem cicho.
On tylko uśmiechnął się ciepło i zbliżył się do mnie, obejmując moje ramiona. Poczułem przypływ poczucia bezpieczeństwa i oparłem głowę o jego bark. Zagryzłem wargę i uśmiechnąłem się.
*koniec retrospekcji*

…czułem radość w sercu…

*retrospekcja*
Szliśmy parkiem, jedząc lody. Spojrzałem na Banga, który podążał wzrokiem za ptakiem wzbijającym się do lotu. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na swoje stopy.
Czułem rozsadzającą moje serce radość.
Nagle poczułem na twarzy coś mokrego i zimnego. Wyrwałem się z zamyślenia i spojrzałem znów na Yongguka, a on wybuchnął śmiechem. Starłem z twarzy lód i udałem obrażonego.
 - Spotka cię za to kara, hyung – powiedziałem poważnie, a Bang puścił się biegiem. Ruszyłem w pogoń za nim.
 - I tak cię dogonię – krzyczałem za nim, a on uciekał ze śmiechem. Potrącaliśmy zdzwionych ludzi.
W końcu go dogoniłem i objąłem mocno. Zatrzymał się zdyszany i spojrzał na mnie rozbawiony. Moje serce zabiło szybciej, więc puściłem go, a on uśmiechnął się do mnie.
 - Dogoniłeś mnie, bo masz dłuższe nogi – powiedział.
 - Dalej się tak oszukuj, hyung – zaśmiałem się.
*koniec retrospekcji*

…kochałem…

*retrospekcja*
Spojrzałem z rozczuleniem na śpiącego na kanapie Banga. Uśmiechnąłem się i pochyliłem się nad nim, całując delikatnie jego policzek. Po czym okryłem go kocem.
*koniec retrospekcji*

…oszukiwałem się…

*retrospekcja*
 - Kocham cię, hyung – powiedziałem i wtuliłem się w jego szyję.
 - Ja ciebie też, Zelo – odpowiedział, a ja przez chwilę mogłem sobie wyobrazić, ze kocha mnie tak samo, jak ja jego.
*koniec retrospekcji*

…cierpiałem…

*retrospekcja*
 - Zelo, to jest Hae Rin  - powiedział Yongguk i do kuchni weszła ładna dziewczyna z uśmiechem, który był nienaturalnie ciepły – Moja dziewczyna – oznajmił szczęśliwy.
Zdusiłem w sobie ból i z uśmiechem przytuliłem ją.
 - Mów mi Zelo – powiedziałem, powstrzymując łzy.
*koniec retrospekcji*

…odwracałem się od prawdy…
*retrospekcja*
Otworzyłem drzwi i nim powiedziałem cokolwiek, ogłuszył mnie cios w twarz. Opadłem na ścianę i złapałem się za bolący policzek.
 - Gdzie on jest? – spytał mężczyzna w motocyklowej kurtce.
 - Wyprowadził się – powiedziałem cicho.
 - Jesteś pewien? – spytał.
 - Tak.
- Przekaż mu, że ma oddać pieniądze.
Kolejny cios spadł na mnie i sprawił, że osunąłem się na podłogę pod wpływem okropnego bólu. Mężczyzna kopnął mnie mocno w brzuch, więc zwinąłem się w kłębek.
 - Powiedz mu, żeby ze mną nie igrał – po tych słowach wyszedł, a ja zamarłem na chwilę, a potem wybuchnąłem płaczem.
*koniec retrospekcji*

…próbowałem zapomnieć…

*retrospekcja*
Siedziałem skulony pod drzwiami i zaciskałem mocno powieki i pięści.
 - Proszę, Zelo – powiedział i uderzył w drzwi – Daj mi szansę. Potrzebuję cię – mówił, a ja czułem spływające po mojej twarzy łzy – Kocham cię. Jesteśmy braćmi. Musimy się wspierać. Słyszysz? Wiem, że tam jesteś. Nie jestem głupi. Zelo! – krzyknął, a ja zadrżałem na dźwięk jego rozzłoszczonego głosu – Otwórz te cholerne drzwi! – uderzył w nie mocno – Wywarzę je! – kopnął mocno w drzwi i pociągnął nerwowo za klamkę – Przestań! To nie jest zabawne! -
 - Mnie to bawi – powiedziałem, a on zdenerwowany wrzasnął i kopnął znów drzwi.
*koniec retrospekcji*

…wybaczałem…

*retrospekcja*
 - Już nigdy mnie nie zostawiaj – zaszlochałem w jego ramię.
 - Nie zamierzam –odpowiedział i pogłaskał mnie po głowie.
*koniec retrospekcji*

…unikałem konfrontacji…

*retrospekcja*
 - Zelo! – krzyczał za mną, jednak ja tylko przyspieszyłem kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu – Poczekaj! – dogonił mnie i złapał za nadgarstek – To już ostatni raz – powiedział, chcąc złapać moje spojrzenie, jednak ja unikałem tego i uciekałem wzrokiem.
 - Nie mam – odpowiedziałem.
Złapał mnie za ramiona i potrząsnął mną.
 - Nie rozumiesz, że jestem na głodzie – powiedział zdenerwowany.
 - Nie obchodzi mnie to – warknąłem i wyrwałem się z jego uścisku – Niech twoi ‘koledzy’ ci pożyczą – po tych słowach ruszyłem do domu biegiem.
*koniec retrospekcji*

…nienawidziłem.

*retrospekcja*
 - Jesteś największym kutasem jakiego znam, Bang Yongguk – krzyknąłem, a on odwrócił się z powrotem i wrócił do kuchni, mimo że chciał już wyjść. Stanął naprzeciw i uderzył mnie z otwartej ręki w twarz.
 - Nigdy więcej tak do mnie nie mów – warknął, a ja spojrzałem na niego z nienawiścią.
*koniec retrospekcji*


Lekarz otworzył drzwi i wpuścił mnie do holu. Na krześle w kącie poczekalni siedział Bang. Odetchnąłem i podszedłem do niego, Yongguk zauważył mnie i rozpromienił się. Chciałem odejść, zostawić go, odciąć się od niego, jednak gdy poczułem, jak jego ramiona mnie oplatają, wtuliłem się tylko w niego i milczałem, mimo że wcześniej pragnąłem go obrzucić wyzwiskami. Czułem, że znów wpadłem w to samo błędne koło. Zacisnąłem szczękę i wzmocniłem uścisk.