Pairing: KrisJ (Kris-Exo&JR-Nu'Est)
Ostrzeżenia: sceny erotyczne
Postać z tego opowiadania (Kris) występuje epizodycznie w opowiadaniu 'Wyścig o miłość'.
Od autorki: Nie wiem co się dzieje, ale nie było tak źle jeszcze niedawno i nawet byłam dumna z tego, że całkiem nieźle mi idzie, ale ostatnio nikt nie komentuje, ani nie reaguje, liczba wejść maleje. Trochę się martwię. Czuję jakbym pisała dla siebie. Nie mam pomysłów jak rozruszać tego bloga.
Nie zamierzam się jednak poddawać i kończyć z pisaniem. Ta sytuacja tylko nakręca mnie do działania.
Dodaję teraz takiego trochę dziwnego i starego ficka, nie mam pojęcia jak go przyjmiecie. :C
Miałam dodać następny rozdział 'Rycerskiej...' w piątek, ale postaram się wcześniej. Rozpoczęłam też pisanie innych fanficków, które wkrótce wstawię.
Dodałam ankietę, nie chcę żebrać o głosy, ale byłoby miło, gdyby czytelnicy się wypowiedzieli w tej sprawie, w końcu to wy będziecie to czytać, taką mam przynajmniej nadzieję.
Naprawdę się staram, żeby moje opowiadania nie były przewidywalne i nie nudziły. A może mi coś doradzicie? Śmiało. Nie gryzę. Chciałabym wiedzieć co sadzicie o tym blogu.
Dziś się rozpisałam, ale to dlatego, że zależy mi na tym blogu. Może nie pokładam na nim jakiś ogromnych nadziei, ale skoro go założyłam, to chciałabym, żeby ktoś to czytał. Sama czytam wiele blogów. Każdy komentarz jest dla mnie cenny.<3
Chyba wychodzę na desperatkę... No cóż, nic nowego.
Kocham was. <3
Wracałem z
treningu, podążając tą samą drogą co zawsze. Mieszkałem nad morzem na ogromnym
klifie. Mój dom było widać stąd gdzie obecnie się zatrzymałem, by przyjrzeć się
zachodzącemu słońcu. Widok był zachwycający. Rozżarzone słońce zanurzało się w
chłodnej już wodzie i wyglądało tak jakby te ostatnie promienie chciały
wyciągnąć je z powrotem na powierzchnię morskiej tafli. Zapatrzyłem się na ten
widok i uśmiechnąłem się lekko, jednak przerwała mi nagle postać wynurzająca
się z wody. Był to chłopak, który najwidoczniej nurkował. Jego włosy, mimo że
całe mokre i zaczesane do góry, były wyraźnie czerwono-czarne. Zastanowił mnie
jego dziwny strój. Był kompletnie ubrany i to jeszcze w bluzkę z długimi
rękawami i dżinsy. Raczej niewygodnie pływać w takim stroju. Poza tym było
gorąco, nawet wieczorem.
Patrzyłem na
jego twarz oświetloną przez ostatnie promienie słońca, zafascynowała mnie. Był
naprawdę przystojny, choć z pewnością
był sporo młodszy. Tak, jestem biseksualny i nie robię z tego tajemnicy. Po co?
Chłopak
spojrzał wprost na mnie i przeszył mnie spojrzeniem. Wyszedł z wody i chciał
ruszyć w moją stronę, ale ja ocknąłem się i ruszyłem w stronę domu.
–
Hej, poczekaj – usłyszałem za sobą irytujący
głos, nie chodziło o to, że irytował mnie ten chłopak, po prostu barwa jego
głosu była naprawdę irytująca, nieco skrzekliwa i nosowa, ale przy tym
niesamowicie słodka, aż się wzdrygnąłem słysząc, że krzyczy za mną. Zawahałem
się i omal nie ruszyłem biegiem, ale ostatecznie zatrzymałem się i odwróciłem.
Chłopak dobiegł do mnie i podał mi torbę, którą zostawiłem przez pospiech.
–
Och, dzięki – powiedziałem i już chciałem ruszyć
dalej, ale zatrzymał mnie znów jego głos.
–
Nie zaprosisz mnie na kolację? – zapytał słodko
i spojrzał na mnie z dołu, był co najmniej dziesięć centymetrów niższy.
–
Co? - zdziwiłem się.
–
Gdyby nie ja, ktoś najpewniej zwinąłby ci torbę
– oznajmił i uśmiechnął się szeroko.
–
No... dobrze – odpowiedziałem z wahaniem – Chodź
– po tych słowach ruszyłem w kierunku domu, a chłopak ruszył za mną, doganiając
mnie i przebierając szybko nogami.
–
Robisz bardzo duże kroki – stwierdził pogodnie –
Jak się nazywasz?
–
Kris – odparłem.
–
Naprawdę? Bardzo niespotykane imię. Jesteś zza
granicy? - zaczął paplać.
Był słodki, to prawda, ale tez nieco onieśmielający.
–
Tak, mieszkałem w Kanadzie, ale przyjechałem tu,
bo odziedziczyłem dom po babci.
–
Jeździsz na motorze? - popatrzył na kask, który
niosłem.
–
Tak. Trenuję żużel – powiedziałem spoglądając na
niego.
–
Wow. Niesamowite – zachwycił się.
–
Czemu kąpałeś się w rzeczach? - spytałem
wreszcie.
–
Nieistotne – rzekł smutniejąc na jedną małą
chwilę, ale zaraz uśmiech powrócił mu na twarz.
–
Nazywam się Kim Jonghyun – poinformował mnie.
–
Och... zapomniałem spytać. Przepraszam.
–
Nie ma za co.
Przez resztę drogi Jonghyun zasypywał mnie, często
bezsensownymi, pytaniami dotyczącymi mojego życia. Nie opowiedział o sobie
praktycznie nic, oprócz tego jak się nazywa i że ma osiemnaście lat.
Kiedy
doszliśmy do mojego domu, Jonghyun ożywił się jeszcze bardziej o ile to możliwe
i zaczął pytać mnie praktycznie o
każdy skrawek mojego małego domku, który odziedziczyłem
po babci. Później zjedliśmy jakiś fast-food i Jonghyun wyszedł do mojego ogrodu. Było już od dawna ciemno, a on
powiedział, że już idzie. Mój ogród wychodził na klif, to był bardzo ładny widok. Chłopak otworzył furtkę i ruszył
przed siebie na skraj klifu, ruszyłem
za nim, by go odprowadzić, nie chciałem, aby wracał sam po ciemku. Myślałem, że ruszy za chwilę i po prostu
zafascynował go widok, on jednak nagle ucichł, a przecież buzia nie zamykała mu się nawet przez
chwilę, przez cały czas, który spędził ze mną. Stanął w miejscu i zaczął patrzeć na księżyc. To mogło trwać już
kilka minut, nie wiedziałem co powiedzieć,
wydawało mi się, że to dziwne zachowanie, zwłaszcza, że przedtem był tak bardzo żywiołowy.
–
Chciałbyś potrafić latać? - spytał powoli i
poważnie.
–
Nie, raczej nie – odpowiedziałem, zdziwiło mnie
to pytanie.
–
Ja tak. Chciałbym to zostawić. Chciałbym wznieść
się w powietrze i dotknąć księżyca. Pragnę tego – zapewnił mnie trochę zbyt
żarliwie, to było naprawdę dziwne – Chciałbym tego najbardziej ze wszystkiego.
–
Och – wydusiłem z siebie tylko.
Westchnął i ruszył dalej.
Od tamtego czasu
przychodził do mnie codziennie wieczorem i jedliśmy razem kolację, czasem
gdzieś wychodziliśmy. Często Jonghyun chciał posiedzieć na skraju klifu,
naprawdę lubił to miejsce. Opowiadał o sobie bardzo mało, mówił tylko o
marzeniach.
Pewnego
dnia, kiedy siedzieliśmy na klifie zapytałem go o szkołę.
–
Pewnie masz wielu przyjaciół – stwierdziłem.
–
Niezbyt – przyznał cicho i zaczął dłubać w
ziemi.
–
Nie jesteś popularny? - zdziwiłem się, z jego
wesołym usposobieniem i urodą powinien być najpopularniejszym uczniem w szkole.
–
Właściwie to mam mało przyjaciół, tylko kilku, w
sumie to nie są przyjaciele, raczej koledzy – tłumaczył trochę niepewnie.
–
Masz dziewczynę? - spytałem.
–
Chodźmy coś zjeść – zmienił temat i wstał idąc
do domku.
Wstałem również i ruszyłem
za nim. Byłem zdziwiony zmianą jego zachowania, nie był nigdy wylewny, a ja
nigdy nie pytałem, ale on wiedział o nim prawie wszystko, nawet wiedział o
mojej orientacji.
Staliśmy przy blacie i kroiliśmy warzywa. Jonghyun opowiadał
anegdotkę o swoim dziadku, ale nagle przerwał i westchnął przeciągle.
–
Co się stało? - zaniepokoiłem się.
–
Nie mam – powiedział.
–
Czego nie masz? - zdziwiłem się.
–
Dziewczyny – odparł i nagle przyciągnął mnie do
siebie przez blat. Pocałował mnie prosto w usta. Byłem tak zdziwiony, że
wypuściłem nóż z ręki, a ten trzasnął głucho o kafelki. Z początku nie
reagowałem, ale kiedy Jong przejechał językiem po moich wargach, a wtedy
oddałem pocałunek i wśliznąłem się do jego ust, by zacząć przeplatać nasze
języki w szaleńczym tańcu. Pociągnąłem go w swoją stronę, tak by wszedł na
blat. Wdrapał się na niego i znalazł się po mojej stronie, usiadł na brzegu
stołu i uplótł mnie nogami w pasie. Całowaliśmy się zawzięcie, przeplatając
języki.
Wycofałem się, by odetchnąć i przemyśleć to co właśnie
robiłem. Jong miał tylko siedemnaście lat, nie byłem pewny czy powinienem tak
postępować. Przesunąłem ręką po jego plecach, a on westchnął. Czekał bym coś
zrobił, ale przecież ja go prawie nie znałem, od jakiegoś miesiąca przychodził
do mnie i jadł ze mną kolację, opowiadał o swoich marzeniach, a ja mówiłem mu o
swoim życiu. Po jawił się nieoczekiwanie i równie nieoczekiwanie może zniknąć,
prawie go nie znam, nie wiem o nim nic, oprócz tego, że mieszka z ojcem i miał
dziadka, którego bardzo kochał, ale staruszek zmarł.
–
Na co czekasz? - spytał wreszcie.
–
Ja nie wiem, Jong... - odparłem.
–
Czego nie wiesz, po prostu pieprz mnie –
odpowiedział.
Jęknąłem. Niech nie mówi takich rzeczy, nie mogę się
opanować.
–
Boże, wybacz mi
- szepnąłem i wpiłem się w jego słodkie wargi.
Chwycił mnie gorącymi dłońmi za kark i przyciągnął bardziej
do siebie. Pod moim dotykiem jęczał nieopanowanie. Włożyłem mu rękę pod
koszulkę i zacząłem pocierać jego twarde sutki. Jednocześnie przygryzałem,
ssałem i całowałem skórę na jego szyi i obojczykach. Czułem jego twardego
penisa na moim biodrze. Wiedziałem, że jest podniecony, bo jęczał
nieprzerwanie. Odessałem się od jego szyi i pocałowałem go w usta. Zacząłem
skubać jego dolną wargę, a ręka, która pieściła sutki zsunęła się na krocze i
zaczęła ściskać je rytmicznie. Wzdychał w moje usta. To było strasznie
pobudzające, podnieciłem się już trochę, choć chłopak był bierny i właściwie
nawet mnie nie dotknął.
–
Jong – powiedział.
–
Tak? - spytał cicho i odchylił głową do tyłu,
kiedy rozpiąłem jego spodnie i włożyłem rękę w jego bokserki, dotykając jego
męskości.
–
Dotknij mnie – powiedziałem.
Położył
niepewnie rękę na wybrzuszeniu w moich spodniach.
–
Nie o to mi chodziło – powiedziałem.
Przygryzł wargę i spojrzał na mnie niepewnie. Rozpiął zamek
moich dżinsów i zsunął je wraz z bokserkami do połowy ud pomagając sobie
nogami. Spojrzał na mojego nieco już stwardniałego członka i ujął go w dłoń.
Przejechał w dół i w górę, a mój penis drgnął.
Pocałowałem go, a Jong powtórzył czynność. Ja również
ugniatałem jego bardzo już twardą męskość.
–
Szybciej, Jong – stęknąłem niecierpliwie.
Chłopak przerwał i spojrzał na mnie niepewnie. Czekałem na
jego następny ruch, a on zsunął się ze stołu i padł na kolana, nie
zastanawiając się długo wziął mojego penisa w usta. Jęknąłem z zaskoczenia pomieszanego
z podnieceniem. Przez jakiś czas po prostu ruszał głową, tak by mój członek
zanurzał się w jego gardle, a później zaczął to urozmaicać o lekkie
przygryzanie i lizanie końcówki. Wyczułem już moment, kiedy byłem blisko
wytrysku, więc pociągnąłem go za włosy, by przestał. Zrobiłem to trochę zbyt
brutalnie, bo jęknął z bólu. Wiedziałem, że za chwilę dojdzie, więc pocałowałem
go jeszcze raz, a potem odwróciłem tyłem, a Jong oparł się rekami o blat.
Chciałem go jakoś przygotować, więc pośliniłem palec i chciałem już go włożyć,
kiedy Jonghyun nagle zatrzymał moja rękę.
–
Nie chcę – powiedział.
–
Nie chcesz bym w ciebie wchodził? - spytałem.
–
Nie chcę byś mnie przygotowywał – sprostował.
–
Robiłeś to już kiedyś? - spytałem zdziwiony.
–
Nie -
odparł.
–
Jesteś ciasny, to będzie bardzo boleć –
stwierdziłem zdziwiony do granic możliwości.
–
Wiem, chcę... - przerwał i odwrócił się z
powrotem, nie patrząc na mnie i kładąc się na blacie całym tułowiem – Weź mnie
– powiedział po chwili.
–
Ale... - zacząłem.
–
Po prostu mnie pieprz, Kris – niemal krzyknął,
takie wyznanie połączone z moim imieniem podziałało. Nie czekając dłużej po
prostu wszedłem w niego. Krzyknął tak bardzo, że od razu chciałem się wycofać,
ale on spojrzał na mnie przez ramię.
–
Nie przerywaj – powiedział z łzami w oczach.
–
To cię boli.
–
Chcę tego. Pragnę cię.
Westchnąłem
i zacząłem się w nim poruszać powoli.
–
Szybciej – jęknął boleśnie.
–
Ale to za wcześnie – powiedziałem.
–
Powiedziałem, żebyś mnie pieprzył mocno –
powiedział to tak podniecająco, ze nie mogłem się powstrzymać.
Zacząłem poruszać się w nim szybko i wchodzić do samego
końca. Był tak bardzo ciasny i jeszcze zaciskał się na moim członku. Doszedł z
głośnym krzykiem bólu i przyjemności, a ja chwilę potem w nim. Opadłem na jego
plecy i uspokoiłem oddech, a potem wyszedłem z niego, i naciągnąłem spodnie
oraz bokserki. Jonghyun leżał chwilę na stole, a potem wstał i założył spodnie.
Nie mogłem nie zauważyć krwi na jego pośladkach.
–
Przepraszam – powiedziałem.
–
Zjemy kolację? - zapytał z uśmiechem.
Zaskoczył mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć.
Następnego dnia również się kochaliśmy, a potem robiliśmy to
regularnie, czyli niemal codziennie. Bałem się. Jong był pieprzonym masochistą.
Nie wiedziałem co nas łączy. W jednej chwili Jong był tak bardzo słodki i opowiadał
mi o marzeniach i planach na przyszłość, a w następnej pieprzyliśmy się na
podłodze w kuchni.
Nie mówiliśmy o tym. Nie byliśmy parą.
Kiedyś kiedy siedzieliśmy nad urwiskiem i rozmawialiśmy o
niczym Jong nagle zapatrzył się na księżyc, dokładnie tak jak pierwszego dnia,
kiedy się poznaliśmy.
Patrzyłem na niego z uwagą. Opowiadał o czymś, a potem po
prostu urwał w pół zdania. W jego oczach stanęły łzy.
–
Co się dzieje? - spytałem zaniepokojony.
–
Nie chcę.
–
Czego?
–
Chciałbym latać – odparł zamiast odpowiedzieć na
moje pytanie.
–
Co? -
zdziwiłem się.
–
Idę do domu. Już późno – wstał i odszedł, a ja
dalej siedziałem w miejscu.
Następnego
dnia Jong nie przyszedł. Siedziałem na kanapie spięty i czekałem aż przyjdzie,
aż do rana, jednak chłopak się nie pojawił. Zastanawiałem się co się mogło stać.
Wymyślałem scenariusze, nawet te najgorsze.
aż do rana, jednak chłopak się nie pojawił. Zastanawiałem się co się mogło stać.
Wymyślałem scenariusze, nawet te najgorsze.
Wpadł pod samochód.
Znienawidził
mnie.
Zachorował i
nie mógł przyjść.
Ma szlaban.
Jego ojciec
dowiedział się, ze uprawiam z nim seks.
Boże, co mu jest? Co on teraz robi?
Rano obudził
mnie Zico.
–
Wstawaj, kochanie – przekomarzał się, a kiedy
odmówiłem, usiadł mi na brzuchu.
–
Spadaj – warknąłem – Idź pieprzyć Zelo.
–
Wyglądasz jak gówno, Kris – powiedział, kiedy po
wielu prośbach wstałem.
–
Dzięki – odparłem nieprzytomnie.
–
Co się stało?
–
Nie wiem, Zico. Moje życie stało się popieprzone
przez tego małolata.
–
Tego, z którym się tylko pieprzysz?
–
Dokładnie.
–
Co się stało?
–
Nie przyszedł.
–
No i?
–
Zawsze przychodzi.
–
Może coś mu wypadło.
–
Powiedziałby mi.
–
Nie wiem, Kris. Przesadzasz.
–
Boję się. Wiesz co mi wczoraj przed wyjściem
powiedział?
–
Co?
–
Że chciałby latać.
–
Co to znaczy?
–
Nie wiem. Mówi mi to już drugi raz.
–
Może ćpa.
–
Zauważyłbym.
–
Nie wiem, stary.
–
Boję się, Zico – powiedziałem i zwinąłem się z
powrotem na łóżku.
Minął
tydzień. Jong nie przychodził.
Siedziałem
na kanapie przed telewizorem i oglądałem wiadomości.
–
Samobójstwo siedemnastoletniego Jong Hyuna
K. - zapowiedziała prezenterka.
Drgnąłem i niepewnie podniosłem głowę znad miski płatków.
–
To właśnie w tym domu mieszkał nastolatek –
zaczął reporter, a ja wsłuchałem się w to co mówią, przecież to absurd, to nie
może być Jong – Mieszkał tu jedynie z aresztowanym ojcem, jak zeznają
świadkowie byli spokojną rodziną. Nastolatek nie uczęszczał do szkoły, ale
uczył się w domu.
–
Nikt się tego nie spodziewał – powiedziała jakaś
starsza kobieta – Oni byli taką przykładną rodziną.
–
Dlaczego chłopak zabił się godzinę po tym jak
doniósł na ojca? - spytał głos
reporterki, a w tle pokazano ładny jednorodzinny domek i grupkę ludzi, którzy
kładą kwiaty pod domem.
–
Jak to czemu? - powiedziała jakaś sąsiadka –
Pani, by mogła żyć z czymś takim. Jego ojciec był psychopatą. Pedofil
pieprzony, tyle lat szukałam sprawcy śmierci mojej córki, a on mieszkał obok,
pani wie jaki to ból, a co miał zrobić ten chłopak, on go odcinał od świata,
nie pozwalał wychodzić, mówił, że jest na coś chory, a on go pewnie gwałcił
albo jeszcze coś gorszego. Wreszcie złapali tego skurwiela. Powinni go za to
zabić.
–
Czy kiedyś dowiemy się jak było naprawdę? -
powiedział głos reporterki - Możemy
jedynie się domyślać, jak brzmiały zeznania chłopca i co przeżył przez te
kilkanaście lat.
Nagle na ekranie pojawiły się kwiaty, a wśród nich zdjęcie
uśmiechniętego Jonga. Mojego Jonga. On...
Miska rozbiła się o posadzkę, a mleko rozprysnęło na dywan i
ścianę.
–
Przepraszam – krzyknąłem do policjanta, który
zabezpieczał jakieś ślady – Co tu właściwie się stało? Jestem przyjacielem
Jonga. Muszę to wiedzieć.
Policjant wstał i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
Zostawił mi
list. Odszedł. Nie pożegnał się.
„Kris
Przepraszam, że się nie pożegnałem, ale nie
miałem czasu. Pewnie już wiesz wszystko,
więc nie będę ci opowiadał. Chcę przeprosić.
Nie dałem rady.
Chciałem zawsze latać, sadzę, ze mnie tego
nauczyłeś.”
Skoczył
z mostu. Co mam zrobić?
Chciał
latać.
Nie miał
jednak skrzydeł.