Rodzaj : AU, fluff, yaoi, oneshot
Pairing: ZiLo (ZicoxZelo)
Fandom: Block B x B.A.P.
Ostrzeżenia: sceny erotyczne
Postać z tego opowiadania (Zico) oraz nawiązanie do innej postaci z tego opowiadania (Zelo) pojawiają się w tym opowiadaniu: "Nauka latania".
Postać z tego opowiadania (Zico) oraz nawiązanie do innej postaci z tego opowiadania (Zelo) pojawiają się w tym opowiadaniu: "Nauka latania".
Od autorki: Nie było mnie w weekend, więc dodaję notkę dopiero teraz. Może zauważyliście, że pojawił się prolog nowego opo. Jest to ten zapychacz, o którym wspominałam. Co do opo o BTS, to już się biorę za pisanie go, ale tak dużo mam na głowie (szkoła i wszystko jasne), że ciężko mi się zebrać w sobie i dać sobie kopa w tyłek. Na razie łapajcie one-shota. C: Kocham was i proszę o komentarze. <3
Kluczyłem
wśród plastikowych niebieskich krzesełek, a moim celem był najniższy rząd.
Chciałem usiąść sobie na jednym z tych siedzonek, które teraz omijałem i
poprzyglądać się jeździe trenujących tu motocyklistów w oczekiwaniu na mojego
ojca.
Mój tata
trenował tutejszych młodzików. Lubiłem patrzeć na te piękne motocykle, które
zgrabnie lawirowały po torze, zataczając koła i na każdym nadchodzącym
zakręcie, niemal dotykając bokami ziemi. Choć nie przyznałbym się do tego na
głos, to interesowali mnie jednak głównie sami motocykliści. Niektórzy byli
bardzo przystojni, zwłaszcza jeden, który czasem mnie zaczepiał. Właściwie
tylko dlatego tutaj przychodziłem, bo przecież mogłem od razu iść do domu. Tak,
jestem gejem, ale całkowicie konspiracyjnym. Nie powiedziałem o tym nikomu i
nikt dotychczas się nie domyślił, prócz niego. Mojego przystojnego
motocyklisty, który ubrany w skrzypiące skóry, napinał swoje mięśnie, by
opanować motocykl. Podziwiałem go maślanymi oczami i czekałem, aż skończy, a
wtedy zdejmie kask i uwolni swoje blond dredy i zawadiacki uśmieszek, a ja będę
mógł się rozpłynąć i cieszyć się jak jakaś napalona fanka.
Kiedy w
końcu skończył codzienny trening i zatrzymał się nieopodal zdejmując z głowy
kask i potrząsając głową, by jego fryzura się ułożyła, wstrzymałem oddech. Był
niesamowicie męski. Jego oczy błądziły wśród widowni i na jedną małą chwilę
zostały utkwione we mnie, a potem przeniosły się na puste krzesełka za mną. Powinszowałem
sobie w myślach, że nie zrobiłem głupiej miny, tylko wyglądałem nonszalancko,
kiedy tak rozwaliłem się na siedzeniu z plastiku i patrzyłem na wszystko
obojętnym wzrokiem. Kiedy tylko odwrócił się w kierunku swojego przyjaciela,
który właśnie do niego podjechał, przeczesałem swoje, pofarbowane na blond,
loki i poprawiłem bluzę, by wyglądać idealnie.
Po jakimś
czasie Zico – tak właśnie nazywał się mój motocyklista – skończył rozmowę i
zaczął prowadzić pojazd do wyjścia z toru, by zostawić go w garażu obok
stadionu. Specjalnie usiałem obok wyjścia, by przeszedł obok mnie, może zwróci
dziś na mnie uwagę. Tak właśnie się stało, kiedy przechodził obok mnie,
zatrzymał się nagle i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
–
Hej, młody – powiedział, a ja niemal podskoczyłem
w miejscu, utrzymałem jednak postawę chłodnego obserwatora.
–
Hej – odpowiedziałem obojętnie, zerkając na
niego od niechcenia, a w myślach powstrzymując się od pisku radości.
–
Co u ciebie?
- spytał opierając się o rampę oddzielającą tor od widowni.
–
Nic ciekawego, muszę się cały czas uczyć, a to
mnie strasznie wkurza – odpowiedziałem.
–
No to cienko, a kim chcesz zostać w przyszłości?
- zainteresował się.
–
Nie wiem, najchętniej grałbym w piłkę nożną albo
tańczył – odpowiedziałem.
–
Albo rapował – dopowiedział.
–
No – wydukałem tylko, zdziwiony faktem, że wie
takie rzeczy – A ty? Zamierzasz jeździć zawodowo? - spytałem trochę nieśmiało.
–
Tak. To moje marzenie, ale to chyba nie jest
czas na tego typu rozmowy – powiedział rozbawiony – O wiele bardziej wolałbym
teraz byś mówił trochę mniej, a więcej jęczał, mały – powiedział wprost, a ja
zarumieniłem się zawstydzony.
–
Ja za to wolałbym byś nie sypał tego typu
aluzjami – odgryzłem się.
–
Wygląda jakbyś pragnął czego innego – powiedział
z jeszcze większym uśmiechem.
–
Wcale nie i przestań mi coś sugerować –
powiedziałem już nieco zły, nienawidziłem się rumienić, a gdy ktoś doprowadzał
mnie do takiego stanu, nawet jeśli był to mój wymarzony motocyklista, to
wściekałem się ogromnie. Czasem Zico mówił mi tego typu rzeczy, ale jeszcze
nigdy tak otwarcie, z jednej strony czułem przypływ wściekłości, a z drugiej
rozpływałem się i najchętniej oddałbym mu się na tych krzesełkach.
–
Słodko się rumienisz – powiedział jeszcze Zico i
odszedł do wyjścia, a ja pozostałem tam gdzie siedziałem całkowicie rozdarty.
–
Dupek – szepnąłem do siebie.
* * *
Następnego dnia do mnie nie zagadał, a ja poczułem ogromny
zawód. Dlaczego nie podszedł i nie zapytał o moje samopoczucie? Czekałem na to
codziennie. Nie miał powodu, by do mnie cokolwiek mówić, ale i tak na to
liczyłem. No cóż, to po prostu nie jest jeden z tych szczęśliwych dni. Wstałem
i ruszyłem do łazienki.
Kiedy stałem przy zlewie i myłem ręce, do pomieszczenia ktoś
wszedł. Uniosłem głowę i spojrzałem w lustro. To był Zico, który spotkał moje
spojrzenie i uśmiechnął się szyderczo. Odetchnąłem i otrzepałem ręce z wody, a
później odwróciłem się ruszyłem do wyjścia, musiałem jednak minąć Zico, a ten
zatarasował mi drogę. Próbowałem go wyminąć, ale ten złapał mnie za ramię i
pchnął na ścianę.
–
Gdzie się wybierasz, mały – zapytał.
–
Do domu –
odpowiedziałem.
–
Ach, tak. Nie masz ochoty na małą zabawę? -
spytał, przechylając głowę.
–
Em... - zastanowiłem się jak z tego wybrnąć –
Nie – powiedziałem głupawo.
–
Czy aby na pewno? - przesunął ręką po moim ramieniu,
a ja zadrżałem.
–
T-Tak -
zaprotestowałem słabo.
–
Podnieca cię mój dotyk? - spytał uwodzicielsko,
a ja wczepiłem się rękoma w ścianę i pokręciłem przecząco głową.
–
Tak? To czemu drżysz? - zadał kolejne pytanie.
–
Ze strachu – skłamałem pospiesznie i całkowicie
nieudolnie.
–
No tak – zaśmiał się rozpoznając od razu moje
kłamstwo.
Przysunął się jeszcze bliżej i schylił się odrobinę. Byliśmy
niemalże tego samego wzrostu. Musnął delikatnie skórę na moim policzku swoimi
pełnymi wargami. Znów lekko zadrżałem. Spodobała mu się moja reakcja i
powtórzył czynność, a potem zaczął przesuwać się w stronę moich ust, znacząc
drogę do nich motylimi pocałunkami. Kiedy dotarł wreszcie do nich, zaczął je
całować nieśpiesznie, a ja stałem w miejscu, całkowicie biernie, dopóki nie
rozchylił językiem moich warg i nie wtargnął do wnętrza moich ust. Badał
spokojnie moje podniebienie i policzki, ocierał się o mój język, a ja tylko
stałem jak kołek, czasem wzdychając z źle krytego podniecenia. Przerwał i
spojrzał mi w oczy.
–
Podoba ci się? - spytał.
–
T-Tak – odpowiedziałem. Chciałem być bardziej
pewny siebie, oddawać jego pieszczoty i nie stać w miejscu, ale to nie było
takie łatwe, skamieniałam na myśl o tym jak bardzo to wszystko jest nierealne,
a zarazem wymarzone i wyrwane jak z moich snów. Choć moje sny były bardziej
nieprzyzwoite.
Uśmiechnął się słysząc moją odpowiedź i powrócił do moich
warg. Tym razem nie był taki delikatny i wtargnął do moich ust z całą siłą.
Dopiero taka dawka adrenaliny, wyzwoliła we mnie jakąś reakcję. Oddałem
nieśmiało pocałunek, a Zico od razu to podchwycił i pomógł mi znaleźć
odpowiedni rytm. To trwało co najmniej kilka minut, a kiedy Zico oderwał się
ode mnie, jęknąłem rozczarowany. Właściwie mogliśmy zaprzestać na tym
pocałunku, ale dredziarzowi to nie wystarczało tak jak mi. Przeniósł swoje
gorące pocałunki na moją szyję. Zaczął delikatnie, tylko ją całował, ale potem
zaczął ja lizać i gryźć, szczypał mój brzuch przez koszulkę, a potem jego dłoń
wślizgnęła się pod materiał dżinsów i ścisnęła moje krocze. Jęknąłem głośno,
zaraz jednak zagryzając wargi do bólu, by uciszyć gwałtowne reakcje własnego
ciała. Rumieniłem się przy tym obficie, trochę z zawstydzenia, a trochę z
ledwie hamowanego podniecenia. Zico to wszystko zauważał i uśmiechał się do
mnie podstępnie, ściskając energicznie mojego penisa przez materiał bokserek.
Jęczałem coraz częściej, robiąc to niemalże bezwstydnie. Druga jego ręka
odchyliła moją koszulkę i pogładziła mnie najpierw po brzuchu, a potem zaczęła
sunąć wyżej, następnie szczypiąc, ciągnąc i pocierając moje wrażliwe i
naprężone sutki.
Ta chwila mogłaby trwać wieczność, jednak przerwał ją krzyk
mojego ojca.
–
Zelo, jedziemy – oznajmił.
* * *
Od tamtego zdarzenia minął tydzień i nie miałem czasu, żeby
po szkole przychodzić na stadion. Czekałem jednak do chwili, kiedy zobaczę znów
Zico. Już w następny weekend trafiła mi się taka okazja. Kris, najlepszy kolega
Zico, wygrał jakiś ważny wyścig i po zawodach zrobiono after party na które mój
ojciec mnie zabrał był tam też Zico a kiedy mnie spostrzegł pomachał do mnie z
uśmiechem i zaprosił mnie ruchem reki bym porozmawiał z nim. Podszedłem do
niego i spojrzałem na wysokiego mężczyznę stojącego obok mnie.
–
Cześć – przywitał się Zico.
–
Hej – odpowiedziałem radośnie.
–
Hej, jestem Kris – przedstawił się brązowowłosy
kolega Zico.
–
Hej, nazywam się Zelo, jestem synem trenera –
odpowiedziałem.
–
Jest też moim znajomym – dopowiedział z szerokim
uśmiechem Zico.
–
Tak? - zapytał
nieco drwiąco Kris – To ja może pójdę teraz do trenera, bo chyba mnie
woła – powiedział nagle i odszedł czym prędzej.
–
Co u ciebie, mały? - spytał Zico, gdy tylko
zostaliśmy sami.
–
Dobrze – odpowiedziałem.
–
Nie tęskniłeś? - spytał pewny siebie.
–
Nie – skłamałem.
–
Tak łatwo cię przejrzeć – powiedział i spojrzał
nagle w bok, gdzie stał stół z przekąskami – Chyba zabrakło szampana, muszę
zejść po niego na dół, do samochodu, jestem odpowiedzialny za zaopatrzenie –
powiedział – Idziesz ze mną? - bardziej stwierdził niż zapytał, więc kiedy
ruszył w stronę wyjścia, poszedłem za nim z uśmiechem zwycięzcy.
Wyszliśmy na zewnątrz, a zimny wiatr owiał moje rozgrzane
policzki. Schowałem się bardziej w mój szal, który okrywał podbródek, którego
nie lubiłem i zakrywałem zazwyczaj jakimiś chustkami, maskami lub szalikami.
Przeszliśmy przez ulicę i weszliśmy na mały parking. Zico szedł nieco przede
mną i wyznaczał drogę. Kluczyliśmy między licznymi samochodami gości, którzy
zgromadzili się na tej imprezie, aż wreszcie dotarliśmy do czarnego vana.
–
To twój samochód? - spytałem z podziwem.
–
Oszalałeś? - spytał ze śmiechem – Oczywiście, że
nie. To samochód męża mojej siostry. Dzisiaj mnie tu przywiózł –
powiedział - Ja nawet nie mam prawo
jazdy – dopowiedział jeszcze i otworzył rozsuwane tylne drzwi. Wszedł do
środka, a ja stałem na zewnątrz wahając się. Nie wiedziałem, czy mogę wejść,
czy mam czekać na niego. Moje wątpliwości rozwiały się, kiedy wychylił się z
samochodu i spojrzał na mnie zdziwiony.
–
Czemu nie wchodzisz? - zapytał, a ja wszedłem z
uśmiechem nadziei, potem zamknął drzwi i zmierzył mnie – Dokończymy to co
przerwał nam twój ojciec? - spytał z powiększającym się uśmieszkiem.
* * *
Spoglądałem od niechcenia jak jego motor zatrzymuje się na
mecie i jak zdejmuje kask z głowy uwalniając dredy. On również spojrzał na mnie
raz, a przez jego twarz przebiegł drobny i skryty uśmiech.
Kiedy pożegnał się z kolegą i ruszył do wyjścia, zatrzymał
się przy rampie w miejscu, gdzie siedziałem i uśmiechnął się do mnie.
–
Przychodzisz dziś do mnie? - spytał.
–
Oczywiście – odpowiedziałem i oddałem uśmiech.
–
No to jesteśmy umówieni – stwierdził i ruszył
dalej.
Nie mogłem się już doczekać tego spotkania z moim chłopakiem.
Od after party minął miesiąc i tak długo ze sobą byliśmy, mam nadzieję, że
będziemy ze sobą jeszcze dłużej.
–
Synu! - wykrzyczał mój ojciec z drugiego końca
toru – Jadę do domu! Jedziesz ze mną?
–
Nie! - odkrzyknąłem - Idę do kolegi! - mówiąc to wstałem i
ruszyłem za Zico.
Aww, ja nie wiem skąd ty masz te wszystkie pomysły XD
OdpowiedzUsuńJa tu cierpię na "Napisałabym coś, ale nie mam pomysłu na fabułę-hologię"
Nie przepadam za Zico, ale muszę to powiedziec. Kocham tego shota! <3 Szkoda, ze nie opisałaś akcji w samochodzie :c
OdpowiedzUsuń