poniedziałek, 28 października 2013

Wyścig o miłość

Rodzaj : AU, fluff, yaoi, oneshot
Pairing: ZiLo (ZicoxZelo)
Fandom: Block B x B.A.P.
Ostrzeżenia: sceny erotyczne

Postać z tego opowiadania (Zico) oraz nawiązanie do innej postaci z tego opowiadania (Zelo) pojawiają się w tym opowiadaniu: "Nauka latania".

Od autorki: Nie było mnie w weekend, więc dodaję notkę dopiero teraz. Może zauważyliście, że pojawił się prolog nowego opo. Jest to ten zapychacz, o którym wspominałam. Co do opo o BTS, to już się biorę za pisanie go, ale tak dużo mam na głowie (szkoła i wszystko jasne), że ciężko mi się zebrać w sobie i dać sobie kopa w tyłek. Na razie łapajcie one-shota. C: Kocham was i proszę o komentarze. <3



            Kluczyłem wśród plastikowych niebieskich krzesełek, a moim celem był najniższy rząd. Chciałem usiąść sobie na jednym z tych siedzonek, które teraz omijałem i poprzyglądać się jeździe trenujących tu motocyklistów w oczekiwaniu na mojego ojca.
            Mój tata trenował tutejszych młodzików. Lubiłem patrzeć na te piękne motocykle, które zgrabnie lawirowały po torze, zataczając koła i na każdym nadchodzącym zakręcie, niemal dotykając bokami ziemi. Choć nie przyznałbym się do tego na głos, to interesowali mnie jednak głównie sami motocykliści. Niektórzy byli bardzo przystojni, zwłaszcza jeden, który czasem mnie zaczepiał. Właściwie tylko dlatego tutaj przychodziłem, bo przecież mogłem od razu iść do domu. Tak, jestem gejem, ale całkowicie konspiracyjnym. Nie powiedziałem o tym nikomu i nikt dotychczas się nie domyślił, prócz niego. Mojego przystojnego motocyklisty, który ubrany w skrzypiące skóry, napinał swoje mięśnie, by opanować motocykl. Podziwiałem go maślanymi oczami i czekałem, aż skończy, a wtedy zdejmie kask i uwolni swoje blond dredy i zawadiacki uśmieszek, a ja będę mógł się rozpłynąć i cieszyć się jak jakaś napalona fanka.
            Kiedy w końcu skończył codzienny trening i zatrzymał się nieopodal zdejmując z głowy kask i potrząsając głową, by jego fryzura się ułożyła, wstrzymałem oddech. Był niesamowicie męski. Jego oczy błądziły wśród widowni i na jedną małą chwilę zostały utkwione we mnie, a potem przeniosły się na puste krzesełka za mną. Powinszowałem sobie w myślach, że nie zrobiłem głupiej miny, tylko wyglądałem nonszalancko, kiedy tak rozwaliłem się na siedzeniu z plastiku i patrzyłem na wszystko obojętnym wzrokiem. Kiedy tylko odwrócił się w kierunku swojego przyjaciela, który właśnie do niego podjechał, przeczesałem swoje, pofarbowane na blond, loki i poprawiłem bluzę, by wyglądać idealnie.
            Po jakimś czasie Zico – tak właśnie nazywał się mój motocyklista – skończył rozmowę i zaczął prowadzić pojazd do wyjścia z toru, by zostawić go w garażu obok stadionu. Specjalnie usiałem obok wyjścia, by przeszedł obok mnie, może zwróci dziś na mnie uwagę. Tak właśnie się stało, kiedy przechodził obok mnie, zatrzymał się nagle i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
                    Hej, młody – powiedział, a ja niemal podskoczyłem w miejscu, utrzymałem jednak postawę chłodnego obserwatora.
                    Hej – odpowiedziałem obojętnie, zerkając na niego od niechcenia, a w myślach powstrzymując się od pisku radości.
                    Co u ciebie?  - spytał opierając się o rampę oddzielającą tor od widowni.
                    Nic ciekawego, muszę się cały czas uczyć, a to mnie strasznie wkurza – odpowiedziałem.
                    No to cienko, a kim chcesz zostać w przyszłości? - zainteresował się.
                    Nie wiem, najchętniej grałbym w piłkę nożną albo tańczył – odpowiedziałem.
                    Albo rapował – dopowiedział.
                    No – wydukałem tylko, zdziwiony faktem, że wie takie rzeczy – A ty? Zamierzasz jeździć zawodowo? - spytałem trochę nieśmiało.
                    Tak. To moje marzenie, ale to chyba nie jest czas na tego typu rozmowy – powiedział rozbawiony – O wiele bardziej wolałbym teraz byś mówił trochę mniej, a więcej jęczał, mały – powiedział wprost, a ja zarumieniłem się zawstydzony.
                    Ja za to wolałbym byś nie sypał tego typu aluzjami – odgryzłem się.
                    Wygląda jakbyś pragnął czego innego – powiedział z jeszcze większym uśmiechem.
                    Wcale nie i przestań mi coś sugerować – powiedziałem już nieco zły, nienawidziłem się rumienić, a gdy ktoś doprowadzał mnie do takiego stanu, nawet jeśli był to mój wymarzony motocyklista, to wściekałem się ogromnie. Czasem Zico mówił mi tego typu rzeczy, ale jeszcze nigdy tak otwarcie, z jednej strony czułem przypływ wściekłości, a z drugiej rozpływałem się i najchętniej oddałbym mu się na tych krzesełkach.
                    Słodko się rumienisz – powiedział jeszcze Zico i odszedł do wyjścia, a ja pozostałem tam gdzie siedziałem całkowicie rozdarty.
                    Dupek – szepnąłem do siebie.
* * *
Następnego dnia do mnie nie zagadał, a ja poczułem ogromny zawód. Dlaczego nie podszedł i nie zapytał o moje samopoczucie? Czekałem na to codziennie. Nie miał powodu, by do mnie cokolwiek mówić, ale i tak na to liczyłem. No cóż, to po prostu nie jest jeden z tych szczęśliwych dni. Wstałem i ruszyłem do łazienki.
Kiedy stałem przy zlewie i myłem ręce, do pomieszczenia ktoś wszedł. Uniosłem głowę i spojrzałem w lustro. To był Zico, który spotkał moje spojrzenie i uśmiechnął się szyderczo. Odetchnąłem i otrzepałem ręce z wody, a później odwróciłem się ruszyłem do wyjścia, musiałem jednak minąć Zico, a ten zatarasował mi drogę. Próbowałem go wyminąć, ale ten złapał mnie za ramię i pchnął na ścianę.
                    Gdzie się wybierasz, mały – zapytał.
                     Do domu – odpowiedziałem.
                    Ach, tak. Nie masz ochoty na małą zabawę? - spytał, przechylając głowę.
                    Em... - zastanowiłem się jak z tego wybrnąć – Nie – powiedziałem głupawo.
                    Czy aby na pewno? - przesunął ręką po moim ramieniu, a ja zadrżałem.
                    T-Tak -  zaprotestowałem słabo.
                    Podnieca cię mój dotyk? - spytał uwodzicielsko, a ja wczepiłem się rękoma w ścianę i pokręciłem przecząco głową.
                    Tak? To czemu drżysz? - zadał kolejne pytanie.
                    Ze strachu – skłamałem pospiesznie i całkowicie nieudolnie.
                    No tak – zaśmiał się rozpoznając od razu moje kłamstwo.
Przysunął się jeszcze bliżej i schylił się odrobinę. Byliśmy niemalże tego samego wzrostu. Musnął delikatnie skórę na moim policzku swoimi pełnymi wargami. Znów lekko zadrżałem. Spodobała mu się moja reakcja i powtórzył czynność, a potem zaczął przesuwać się w stronę moich ust, znacząc drogę do nich motylimi pocałunkami. Kiedy dotarł wreszcie do nich, zaczął je całować nieśpiesznie, a ja stałem w miejscu, całkowicie biernie, dopóki nie rozchylił językiem moich warg i nie wtargnął do wnętrza moich ust. Badał spokojnie moje podniebienie i policzki, ocierał się o mój język, a ja tylko stałem jak kołek, czasem wzdychając z źle krytego podniecenia. Przerwał i spojrzał  mi w oczy.
                    Podoba ci się? - spytał.
                    T-Tak – odpowiedziałem. Chciałem być bardziej pewny siebie, oddawać jego pieszczoty i nie stać w miejscu, ale to nie było takie łatwe, skamieniałam na myśl o tym jak bardzo to wszystko jest nierealne, a zarazem wymarzone i wyrwane jak z moich snów. Choć moje sny były bardziej nieprzyzwoite.
Uśmiechnął się słysząc moją odpowiedź i powrócił do moich warg. Tym razem nie był taki delikatny i wtargnął do moich ust z całą siłą. Dopiero taka dawka adrenaliny, wyzwoliła we mnie jakąś reakcję. Oddałem nieśmiało pocałunek, a Zico od razu to podchwycił i pomógł mi znaleźć odpowiedni rytm. To trwało co najmniej kilka minut, a kiedy Zico oderwał się ode mnie, jęknąłem rozczarowany. Właściwie mogliśmy zaprzestać na tym pocałunku, ale dredziarzowi to nie wystarczało tak jak mi. Przeniósł swoje gorące pocałunki na moją szyję. Zaczął delikatnie, tylko ją całował, ale potem zaczął ja lizać i gryźć, szczypał mój brzuch przez koszulkę, a potem jego dłoń wślizgnęła się pod materiał dżinsów i ścisnęła moje krocze. Jęknąłem głośno, zaraz jednak zagryzając wargi do bólu, by uciszyć gwałtowne reakcje własnego ciała. Rumieniłem się przy tym obficie, trochę z zawstydzenia, a trochę z ledwie hamowanego podniecenia. Zico to wszystko zauważał i uśmiechał się do mnie podstępnie, ściskając energicznie mojego penisa przez materiał bokserek. Jęczałem coraz częściej, robiąc to niemalże bezwstydnie. Druga jego ręka odchyliła moją koszulkę i pogładziła mnie najpierw po brzuchu, a potem zaczęła sunąć wyżej, następnie szczypiąc, ciągnąc i pocierając moje wrażliwe i naprężone sutki.
Ta chwila mogłaby trwać wieczność, jednak przerwał ją krzyk mojego ojca.
                    Zelo, jedziemy – oznajmił.
* * *
Od tamtego zdarzenia minął tydzień i nie miałem czasu, żeby po szkole przychodzić na stadion. Czekałem jednak do chwili, kiedy zobaczę znów Zico. Już w następny weekend trafiła mi się taka okazja. Kris, najlepszy kolega Zico, wygrał jakiś ważny wyścig i po zawodach zrobiono after party na które mój ojciec mnie zabrał był tam też Zico a kiedy mnie spostrzegł pomachał do mnie z uśmiechem i zaprosił mnie ruchem reki bym porozmawiał z nim. Podszedłem do niego i spojrzałem na wysokiego mężczyznę stojącego obok mnie.
                    Cześć – przywitał się Zico.
                    Hej – odpowiedziałem radośnie.
                    Hej, jestem Kris – przedstawił się brązowowłosy kolega Zico.
                    Hej, nazywam się Zelo, jestem synem trenera – odpowiedziałem.
                    Jest też moim znajomym – dopowiedział z szerokim uśmiechem Zico.
                    Tak? - zapytał  nieco drwiąco Kris – To ja może pójdę teraz do trenera, bo chyba mnie woła – powiedział nagle i odszedł czym prędzej.
                    Co u ciebie, mały? - spytał Zico, gdy tylko zostaliśmy sami.
                    Dobrze – odpowiedziałem.
                    Nie tęskniłeś? - spytał pewny siebie.
                    Nie – skłamałem.
                    Tak łatwo cię przejrzeć – powiedział i spojrzał nagle w bok, gdzie stał stół z przekąskami – Chyba zabrakło szampana, muszę zejść po niego na dół, do samochodu, jestem odpowiedzialny za zaopatrzenie – powiedział – Idziesz ze mną? - bardziej stwierdził niż zapytał, więc kiedy ruszył w stronę wyjścia, poszedłem za nim z uśmiechem zwycięzcy.
Wyszliśmy na zewnątrz, a zimny wiatr owiał moje rozgrzane policzki. Schowałem się bardziej w mój szal, który okrywał podbródek, którego nie lubiłem i zakrywałem zazwyczaj jakimiś chustkami, maskami lub szalikami. Przeszliśmy przez ulicę i weszliśmy na mały parking. Zico szedł nieco przede mną i wyznaczał drogę. Kluczyliśmy między licznymi samochodami gości, którzy zgromadzili się na tej imprezie, aż wreszcie dotarliśmy do czarnego vana.
                    To twój samochód? - spytałem z podziwem.
                    Oszalałeś? - spytał ze śmiechem – Oczywiście, że nie. To samochód męża mojej siostry. Dzisiaj mnie tu przywiózł – powiedział  - Ja nawet nie mam prawo jazdy – dopowiedział jeszcze i otworzył rozsuwane tylne drzwi. Wszedł do środka, a ja stałem na zewnątrz wahając się. Nie wiedziałem, czy mogę wejść, czy mam czekać na niego. Moje wątpliwości rozwiały się, kiedy wychylił się z samochodu i spojrzał na mnie zdziwiony.
                    Czemu nie wchodzisz? - zapytał, a ja wszedłem z uśmiechem nadziei, potem zamknął drzwi i zmierzył mnie – Dokończymy to co przerwał nam twój ojciec? - spytał z powiększającym się uśmieszkiem.
* * *
Spoglądałem od niechcenia jak jego motor zatrzymuje się na mecie i jak zdejmuje kask z głowy uwalniając dredy. On również spojrzał na mnie raz, a przez jego twarz przebiegł drobny i skryty uśmiech.
Kiedy pożegnał się z kolegą i ruszył do wyjścia, zatrzymał się przy rampie w miejscu, gdzie siedziałem i uśmiechnął się do mnie.
                    Przychodzisz dziś do mnie? - spytał.
                    Oczywiście – odpowiedziałem i oddałem uśmiech.
                    No to jesteśmy umówieni – stwierdził i ruszył dalej.
Nie mogłem się już doczekać tego spotkania z moim chłopakiem. Od after party minął miesiąc i tak długo ze sobą byliśmy, mam nadzieję, że będziemy ze sobą jeszcze dłużej.
                    Synu! - wykrzyczał mój ojciec z drugiego końca toru – Jadę do domu! Jedziesz ze mną?
                    Nie! - odkrzyknąłem  - Idę do kolegi! - mówiąc to wstałem i ruszyłem za Zico.

2 komentarze:

  1. Aww, ja nie wiem skąd ty masz te wszystkie pomysły XD
    Ja tu cierpię na "Napisałabym coś, ale nie mam pomysłu na fabułę-hologię"

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za Zico, ale muszę to powiedziec. Kocham tego shota! <3 Szkoda, ze nie opisałaś akcji w samochodzie :c

    OdpowiedzUsuń