Pairing: OnTae
Ostrzeżenia: brak
Od autorki: Dodaję oneshota, którego napisała niedawno. Nie
jest to tak do końca OnTae, trochę tu mało tego pairingu, ale mam nadzieję, że
mimo wszystko to docenicie, bo starałam się, kiedy to pisałam. Kocham was i
proszę o komentarze. <3
Czasem zapominam, kim jestem. Nie potrafię sobie
przypomnieć, co robiłem wczoraj albo tydzień temu. Wszystko tonie za mgłą.
Czuję się jakbym był na haju, nie myślę racjonalnie.
Innym razem pamiętam za wiele, wszystkie najmniejsze
szczegóły, czuję nawet zapachy przeszłości, jakbym nie potrafił myśleć o niczym
innym niż o tym, co już dawno minęło, co było i nigdy już nie wróci. Wtedy się
boję, bo to jest trudniejsze, pamiętać.
Boję się, że przeszłość przysłoni mi teraźniejszość, ale są też
momenty, w których tego chcę.
Moja głowa jest rozsadzana przez tysiące myśli i nie wiem,
co mam zrobić, w którą stronę iść.
***
Wchodzę na imprezę już lekko wstawiony, nie do końca wiem,
czy dobrze trafiłem, ale nie przejmuję się tym i po prostu zaczynam się bawić.
Wpadam do salonu, gdzie zebrała się największa ilość imprezowiczy i zaczynam
tańczyć. Nie przejmuję się spojrzeniami poniektórych osób, które wiedzą, kim
jestem. Niektórych kojarzę, chodzą ze mną do szkoły, więc siłą rzeczy mijam ich
na korytarzu.
Włosy przylepiają mi się do twarzy, podczas, gdy ja cały
czas tańczę szaleńczo z coraz to nowymi osobami. Z każdym kolejnym drinkiem mój
taniec jest bardziej wyuzdany i doskonale wiem, jak to się skończy. Ktoś dotyka
mnie po tyłku, wiem, że te ciasne rurki niczego nie ukrywają.
Ktoś proponuje mi jointa, więc ochoczo go wypalam. Mój
uśmiech się poszerza, tak samo jak grupka ludzi tańczących wokół mnie,
dotykających mnie bez mojej zgody. Chcę w końcu odlecieć, ale to trudne.
Wysoki blondyn zaciąga mnie na kanapę, zaliczam z nim kilka
namiętnych pocałunków, jego przyjaciel nagle siada pomiędzy nas i proponuję nam
torebkę białego proszku. Kiedy mówię, że nie mam pieniędzy, on tłumaczy, że nie
chce ich, więc wciągam jedną kreskę i czuję, że dłużej już nie utrzymam się w
pionie.
Zahaczam o ramię pięknej brunetki, chwilę tańczymy, później
się całujemy, ona wkłada mi rękę do spodni, ale wtedy pojawia się jej chłopak,
który sprzedaje mi prawego sierpowego w szczękę. Upadam na podłogę, po mojej
wardze spływa krew, a sufit wiruje przed moimi oczami, migocząc. Nie daję rady
wstać, choć usilnie próbuje to zrobić. Przewracam się na bok i zwijam w kłębek.
Dopiero po chwili dwóch chłopaków mnie podnosi. Jeden z nich
jest niesamowicie przystojny. Czuję, że robię się przytomniejszy i nim zdążę
się zorientować, on już ciągnie mnie na górę.
Właśnie dochodzi czwarta nad ranem, kiedy zasypiam nagi
wtulony w nieznajomego.
*
* *
- Opowiedz mi o tym,
co wczoraj robiłeś, Taemin – mówi mój psycholog Onew swoim spokojnym głosem.
Siedzę na kanapie, a on siedzi naprzeciw mnie na fotelu,
poprawiając okulary. Patrzy na mnie uważnie, w jego ręku spoczywa notes, w
którym będzie zaraz coś zapisywał.
- Poszedłem do szkoły
–mówię znudzony.
- Czy coś ciekawego
się tam wydarzyło? – ma dość profesjonalny, wyćwiczony głos.
- Dostałem trójkę z
matematyki – odpowiadam, patrząc mu prosto w oczy.
- Coś jeszcze? –
pyta, a ja udaję, że się zastanawiam, a później kręcę głową.
- Nie – mruczę w
miarę cicho.
- Dobrze – mówi,
zapisując coś w swoim notesie.
- Mogę już iść? –
pytam, a on patrzy na mnie przez chwilę i widzę przebłysk współczucia w jego
oczach.
- Tak – odpowiada w
końcu, a ja wstaję i wychodzę.
* * *
Uciekam z chemii i idę za szkołę, od razu znajduję tam
mojego przyjaciela. Stoi oparty o ścianę i piszę z kimś na telefonie, kiedy
podchodzę chowa go i uśmiecha się do mnie.
- Masz coś? – pytam,
a on jedynie kiwa głową.
Wyciąga z kieszeni jointa, którego szybko podpalam,
zaciągamy się na zmianę. Kocham czuć gryzący dym w płucach, pomału odlatywać i
być w pewien sposób wolny. Za długa grzywka wpada mi do oczu, a słońce razi
mnie, ale nie przeszkadza mi teraz absolutnie nic.
Wsłuchuję się w dźwięki ciszy.
Na lekcję przychodzę spóźniony piętnaście minut. Cudem nie
dostaję uwagi od nauczycielki. Siadam w ostatniej ławce, mierzony przez
wszystkich wzrokiem. Moja koleżanka, z którą siedzę na niemal wszystkich lekcjach,
pyta czemu się spóźniłem. Patrzę na nią swoim zjaranym wzrokiem i wzruszam
ramionami. Chyba już wie dlaczego.
Udaję, że doskonale rozumiem, o co chodzi w lekcji, choć
najchętniej, bym stąd wyszedł.
*
* *
Onew patrzy na mnie tak jak zawsze. Niewzruszonym,
wypompowanym z emocji wzrokiem, czasem widzę współczucie, ale naprawdę są to
tylko nieliczne momenty, może tylko mi się to zdaje.
- Jakie jest twoje
samopoczucie dziś? – pyta.
- Dobre – odpowiadam
po prostu.
- Nie masz jakichś
dziwnych myśli? – poprawia swoje okulary, tak jak to ma zwyczaj robić.
- Nie. Nie dziś –
kłamię.
- Kiedy je więc masz?
Milczę, patrząc mu w oczy. Mam nadzieję, że czuje się choć
trochę zirytowany tym spojrzeniem.
*
* *
Stoję pod ścianą, w ręku trzymam butelkę piwa, kiwam się w
rytm muzyki. Chłopak z full capie cały czas na mnie spogląda. Jest wysoki, a
jego koszulka opina się na idealnych mięśniach. Patrzę na niego z
przeciwległego kąta kusząco. W końcu wypijam resztę piwa i ruszam na środek,
zaczynam tańczyć. Próbuję być jak najbardziej seksowny. Poprawiam długie, rude
włosy, które wpadają mi ciągle do oczu.
Chłopak obejmuję mnie od tyłu. Ocieramy się o siebie. Wzdycham
cicho, kiedy owiewa moją szyję swoim gorącym oddechem. Czuję się rozpalony, nie
wiem, czy to przez tego chłopaka, czy może to tabletki, które wziąłem niedawno,
bo zaproponował mi je jakiś brunet.
Nie powinienem mieszać psychotropów z wódką.
Nie obchodzi mnie już nic, tylko to ciało tak blisko mnie, wspólne
przenikanie, przyciemnione światła i muzyka, wwiercająca się w moją czaszkę.
*
* *
- Proszę, opowiedz,
co robiłeś w weekend - Onew zmienił
kolor włosów na blond.
Jestem zafascynowany jego nowym wyglądem, powinien zrobić to
wcześniej.
- Odrabiałem lekcje –
odpowiadam, a on zapisuje coś w swoim notesie.
- Twoi rodzice
twierdzą, co innego – mówi.
Patrzę na niego, chcę, by przeszedł do konkretów. Nie mam
zamiaru odpowiadać.
- Mówią, że znowu się
upiłeś – milczę nadal, a Onew skonsternowany poprawia okulary z lekkim
westchnieniem, które jest tak bardzo nieprofesjonalne – Nie powinieneś mieszać
leków z alkoholem – poucza mnie.
- Wiem – patrzę
zaciętym wzrokiem.
On wie, że go nie posłucham.
*
* *
Wstrzykuję w swoje żyły przezroczysty płyn. Blondyn obok
mnie zaczyna już odpływać. Czuję różnicę niemalże od razu, osuwam się po
ścianie i zagryzam swoje wargi w euforii.
Kiedy wychodzę z łazienki, impreza się dopiero rozkręca.
Zaczynam tańczyć pośrodku pokoju, kolory zlewają się ze sobą, twarze ludzi są
dziwne, światła rażą mnie, choć są maksymalnie przygaszone.
Czyjeś ręce przesuwają się po mnie, nie zwracam na to uwagi.
Dwie dziewczyny podchodzą do mnie, mówią coś, chcą gdzieś iść. Zgadzam się od
razu.
W pokoju jest ciemno, a zasłony są zasunięte. Dziewczyny
doprowadzają mnie do szaleństwa. Kończymy po pół godziny.
Wychodzę przed dom, wymiotuję na równo przystrzyżony
trawnik. Upadam i nie chcę mi się podnosić, patrzę w gwiazdy i nachodzą mnie
wszystkie najgorsze myśli. Nie wziąłem dziś leków. Obiecałem Onew, że nie będę
ich mieszał z alkoholem, więc nie mogłem ich wziąć, wiedząc, że będę pić.
Zaczynam płakać, kiedy myślę o wszystkim i o niczym, o moim
życiu, o śmierci, o nieuchwytności. Czuję, że eyeliner spływa gęstymi, czarnymi
smugami po mojej twarzy. Czuję też wilgoć przenikającą przeze mnie od ziemi.
Widzę tak dużo, całe niebo i jeszcze trochę. Wyciągam ręce, ale jest zbyt
daleko. Próbuję przestać płakać, ale to nie jest łatwe.
*
* *
- Opowiedz o Key –
mówi Onew.
- To mój brat –
odpowiadam, a on kiwa głową.
- To fakt. Co czujesz
w związku z jego odejściem? – pyta.
Poprawia pieprzone okulary, a ja patrzę w podłogę. Key już
nie wróci i ja to wiem, wszyscy to wiemy. Nie smucę się, czemu miałbym. Trę nadgarstki
mocno, swędzą mnie blizny.
- Ładna fryzura –mówię
w końcu z uroczym uśmiechem.
* * *
Wyciągam z barku whisky ojca, chowam ją pod sweter i idę do
pokoju, życząc rodzicom dobrej nocy. Zamykam drzwi łazienki na klucz, wypijam
połowę butelki na raz, czuję łzy piekące mnie w oczy i ogień w przełyku.
Odlatuję. Alkohol jest okropnie mocny.
Patrzę w lustro, kurczowo trzymając się umywalki, by nie
upaść. Moja twarz wygląda na zmęczoną, worki pod oczami i bladość. Czochram
rude kosmyki, czuję gorąco w ciele, zdejmuję sweter. Chciałbym rozbić to
cholerne szkło.
- Jesteś żałosny, Lee
Taemin- mówię sobie, a potem wychodzę chwiejnym krokiem.
Wiem, ze rodzice śpią, przemykam się do gabinetu ojca.
Zamykam się w nim na klucz i w świetle księżyca, zmierzam do biurka. Siadam na
podłodze i z szuflady wygrzebuje kluczyk zakopany w papierach, by móc otworzyć
sejf.
Otwieram skrytkę i wyjmuję z niej mały pistolet. Siadam na
wielkim, skórzanym fotelu i odpycham się bosymi stopami od śliskich paneli,
wyjeżdżam na środek pokoju, oblewa mnie światło latarni zza okna.
Odchylam się wygodnie do tyłu i przykładam zimny metal do
skroni. Zamykam oczy i w myślach pociągam za spust.
Myślę o tym wszystkim. Znów. Po co?
Przyciskam mocno lufę do skóry, chcę czuć dokładnie ten
ciężar w dłoni. Muszę wiedzieć, że wciąż tu jestem.
Potem odkładam wszystko na swoje miejsce i wracam do łóżka.
*
* *
- Często okłamujesz swoich rodziców? – pyta Onew,
poprawiając okulary.
- Nie – mówię, a on
patrzy w swój notes.
- Taemin… Powiedz mi
w końcu coś, co jest prawdą – mówi trochę podłamany.
- Nie mogę –
odpowiadam, a on patrzy na mnie zaskoczony.
- Dlaczego?
Milczę, patrzę mu w oczy.
- Czemu? – powtarza.
- Bo wy nie chcecie
prawdy, chcecie usłyszeć, że czuję się dobrze – mówię w końcu.
Onew patrzy głęboko w moje oczy, nic nie rozumiejąc,
odrzucając profesjonalizm.
*
* *
Słyszę każde słowo, które wypowiadają za drzwiami.
- Nie potrafię do
niego dotrzeć. Ja mu nie pomogę – mówi Onew, widzę w wyobraźni pogrążone w
smutku twarze moich rodziców, którzy mu przytakują.
- Nie powiedział mi
ani razu niczego znaczącego, nie bierze często leków, nie robi postępów, dusi
to w sobie. Musi wrócić do szpitala.
Odchylam głowę w tył i po chwili namysłu mocno uderzam nią o
ścianę.
*
* *
- To nasze ostatnie spotkanie, do zobaczenia po terapii –
oznajmia Onew, poprawiając okulary.
- Wiem – mówię.
- Będę trzymał
kciuki, byś wyszedł jak najszybciej – uśmiecha się promiennie, a ja nie
potrafię go zrozumieć.
- Dziękuję.
Patrzy na mnie jak na odchodzącego przyjaciela, kiedy wstaję
i ruszam do drzwi, łapie mnie nagle za przedramię, i przyciąga do siebie, mocno
mnie przytulając.
- Będzie dobrze –
mówi mi do ucha, głaszcząc moje włosy.
Z początku zaskoczony, po chwili odwzajemniam uścisk i
wtulam się w jego bezpieczne ramiona.
- Tak– odpowiadam,
choć wiemy obaj, że to nieprawda.
- Będę czekał –
szepcze jeszcze, a później się odsuwa.
Uśmiecha się.
- Jesteś moim
ulubionym pacjentem, więc wracaj prędko. Mam nadzieję, że po powrocie nie
będziesz mnie potrzebował, wtedy będziemy mogli się spotkać w normalnym
miejscu.
Kiwam głową i patrzę na niego ostatni raz, a potem wychodzę.
Biedny Taemin ;-; Tak popaść w nałóg... A Jinki nadal taki miły dla niego i kochany... Normalnie jak starszy brat <3 OnTae za mocno nie było widać, ale i tak bardzo ładnie napisane (jak zawsze ^^).
OdpowiedzUsuńMimo, że odczuwam jakiś brak po tym shocie zadowala mnie fakt, że w ogóle taki powstał :3
~~~~
A tak jeszcze... Przepraszam, że nie komentuję, ale jakoś nie odnajduję się w czasie i zazwyczaj, co ledwo przeczytam to muszę coś zrobić, a potem jakoś wypada mi to z głowy (moja straszna pamięć.... to takie niesprawiedliwe w tym wieku... ;-;). Ale muszę cię poinformować, że każda z twoich prac jest wspaniała. Krótkie, ale wartościowe opisy, sytuacje zbliżone do rzeczywistości, pisane na temat, a nie lanie wody. Taki styl mi odpowiada ^-^ Postaram się komentować częściej <3
Hwaiting! <3