wtorek, 15 kwietnia 2014

Terapia

Rodzaj: AU, angst, yaoi, oneshot
Pairing: OnTae
Ostrzeżenia: brak

Od autorki: Dodaję oneshota, którego napisała niedawno. Nie jest to tak do końca OnTae, trochę tu mało tego pairingu, ale mam nadzieję, że mimo wszystko to docenicie, bo starałam się, kiedy to pisałam. Kocham was i proszę o komentarze. <3





Czasem zapominam, kim jestem. Nie potrafię sobie przypomnieć, co robiłem wczoraj albo tydzień temu. Wszystko tonie za mgłą. Czuję się jakbym był na haju, nie myślę racjonalnie.
Innym razem pamiętam za wiele, wszystkie najmniejsze szczegóły, czuję nawet zapachy przeszłości, jakbym nie potrafił myśleć o niczym innym niż o tym, co już dawno minęło, co było i nigdy już nie wróci. Wtedy się boję, bo to jest trudniejsze, pamiętać.
Boję się, że przeszłość przysłoni mi teraźniejszość, ale są też momenty, w których tego chcę.
Moja głowa jest rozsadzana przez tysiące myśli i nie wiem, co mam zrobić, w którą stronę iść.
***
Wchodzę na imprezę już lekko wstawiony, nie do końca wiem, czy dobrze trafiłem, ale nie przejmuję się tym i po prostu zaczynam się bawić. Wpadam do salonu, gdzie zebrała się największa ilość imprezowiczy i zaczynam tańczyć. Nie przejmuję się spojrzeniami poniektórych osób, które wiedzą, kim jestem. Niektórych kojarzę, chodzą ze mną do szkoły, więc siłą rzeczy mijam ich na korytarzu.
Włosy przylepiają mi się do twarzy, podczas, gdy ja cały czas tańczę szaleńczo z coraz to nowymi osobami. Z każdym kolejnym drinkiem mój taniec jest bardziej wyuzdany i doskonale wiem, jak to się skończy. Ktoś dotyka mnie po tyłku, wiem, że te ciasne rurki niczego nie ukrywają.
Ktoś proponuje mi jointa, więc ochoczo go wypalam. Mój uśmiech się poszerza, tak samo jak grupka ludzi tańczących wokół mnie, dotykających mnie bez mojej zgody. Chcę w końcu odlecieć, ale to trudne.
Wysoki blondyn zaciąga mnie na kanapę, zaliczam z nim kilka namiętnych pocałunków, jego przyjaciel nagle siada pomiędzy nas i proponuję nam torebkę białego proszku. Kiedy mówię, że nie mam pieniędzy, on tłumaczy, że nie chce ich, więc wciągam jedną kreskę i czuję, że dłużej już nie utrzymam się w pionie.
Zahaczam o ramię pięknej brunetki, chwilę tańczymy, później się całujemy, ona wkłada mi rękę do spodni, ale wtedy pojawia się jej chłopak, który sprzedaje mi prawego sierpowego w szczękę. Upadam na podłogę, po mojej wardze spływa krew, a sufit wiruje przed moimi oczami, migocząc. Nie daję rady wstać, choć usilnie próbuje to zrobić. Przewracam się na bok i zwijam w kłębek.
Dopiero po chwili dwóch chłopaków mnie podnosi. Jeden z nich jest niesamowicie przystojny. Czuję, że robię się przytomniejszy i nim zdążę się zorientować, on już ciągnie mnie na górę. 
Właśnie dochodzi czwarta nad ranem, kiedy zasypiam nagi wtulony w nieznajomego.
* * *
 - Opowiedz mi o tym, co wczoraj robiłeś, Taemin – mówi mój psycholog Onew swoim spokojnym głosem.
Siedzę na kanapie, a on siedzi naprzeciw mnie na fotelu, poprawiając okulary. Patrzy na mnie uważnie, w jego ręku spoczywa notes, w którym będzie zaraz coś zapisywał.
 - Poszedłem do szkoły –mówię znudzony.
 - Czy coś ciekawego się tam wydarzyło? – ma dość profesjonalny, wyćwiczony głos.
 - Dostałem trójkę z matematyki – odpowiadam, patrząc mu prosto w oczy.
 - Coś jeszcze? – pyta, a ja udaję, że się zastanawiam, a później kręcę głową.
 - Nie – mruczę w miarę cicho.
  - Dobrze – mówi, zapisując coś w swoim notesie.
 - Mogę już iść? – pytam, a on patrzy na mnie przez chwilę i widzę przebłysk współczucia w jego oczach.
 - Tak – odpowiada w końcu, a ja wstaję i wychodzę.
* * *
Uciekam z chemii i idę za szkołę, od razu znajduję tam mojego przyjaciela. Stoi oparty o ścianę i piszę z kimś na telefonie, kiedy podchodzę chowa go i uśmiecha się do mnie.
 - Masz coś? – pytam, a on jedynie kiwa głową.
Wyciąga z kieszeni jointa, którego szybko podpalam, zaciągamy się na zmianę. Kocham czuć gryzący dym w płucach, pomału odlatywać i być w pewien sposób wolny. Za długa grzywka wpada mi do oczu, a słońce razi mnie, ale nie przeszkadza mi teraz absolutnie nic.
Wsłuchuję się w dźwięki ciszy.
Na lekcję przychodzę spóźniony piętnaście minut. Cudem nie dostaję uwagi od nauczycielki. Siadam w ostatniej ławce, mierzony przez wszystkich wzrokiem. Moja koleżanka, z którą siedzę na niemal wszystkich lekcjach, pyta czemu się spóźniłem. Patrzę na nią swoim zjaranym wzrokiem i wzruszam ramionami. Chyba już wie dlaczego.
Udaję, że doskonale rozumiem, o co chodzi w lekcji, choć najchętniej, bym stąd wyszedł.
* * *
Onew patrzy na mnie tak jak zawsze. Niewzruszonym, wypompowanym z emocji wzrokiem, czasem widzę współczucie, ale naprawdę są to tylko nieliczne momenty, może tylko mi się to zdaje.
 - Jakie jest twoje samopoczucie dziś? – pyta.
 - Dobre – odpowiadam po prostu.
 - Nie masz jakichś dziwnych myśli? – poprawia swoje okulary, tak jak to ma zwyczaj robić.
 - Nie. Nie dziś – kłamię.
 - Kiedy je więc masz?
Milczę, patrząc mu w oczy. Mam nadzieję, że czuje się choć trochę zirytowany tym spojrzeniem.
* * *
Stoję pod ścianą, w ręku trzymam butelkę piwa, kiwam się w rytm muzyki. Chłopak z full capie cały czas na mnie spogląda. Jest wysoki, a jego koszulka opina się na idealnych mięśniach. Patrzę na niego z przeciwległego kąta kusząco. W końcu wypijam resztę piwa i ruszam na środek, zaczynam tańczyć. Próbuję być jak najbardziej seksowny. Poprawiam długie, rude włosy, które wpadają mi ciągle do oczu.
Chłopak obejmuję mnie od tyłu. Ocieramy się o siebie. Wzdycham cicho, kiedy owiewa moją szyję swoim gorącym oddechem. Czuję się rozpalony, nie wiem, czy to przez tego chłopaka, czy może to tabletki, które wziąłem niedawno, bo zaproponował mi je jakiś brunet.
Nie powinienem mieszać psychotropów z wódką.
Nie obchodzi mnie już nic, tylko to ciało tak blisko mnie, wspólne przenikanie, przyciemnione światła i muzyka, wwiercająca się w moją czaszkę.
* * *
 - Proszę, opowiedz, co robiłeś w weekend  - Onew zmienił kolor włosów na blond.
Jestem zafascynowany jego nowym wyglądem, powinien zrobić to wcześniej.
 - Odrabiałem lekcje – odpowiadam, a on zapisuje coś w swoim notesie.
 - Twoi rodzice twierdzą, co innego – mówi.
Patrzę na niego, chcę, by przeszedł do konkretów. Nie mam zamiaru odpowiadać.
 - Mówią, że znowu się upiłeś – milczę nadal, a Onew skonsternowany poprawia okulary z lekkim westchnieniem, które jest tak bardzo nieprofesjonalne – Nie powinieneś mieszać leków z alkoholem – poucza mnie.
 - Wiem – patrzę zaciętym wzrokiem.
On wie, że go nie posłucham.
* * *
Wstrzykuję w swoje żyły przezroczysty płyn. Blondyn obok mnie zaczyna już odpływać. Czuję różnicę niemalże od razu, osuwam się po ścianie i zagryzam swoje wargi w euforii.
Kiedy wychodzę z łazienki, impreza się dopiero rozkręca. Zaczynam tańczyć pośrodku pokoju, kolory zlewają się ze sobą, twarze ludzi są dziwne, światła rażą mnie, choć są maksymalnie przygaszone.
Czyjeś ręce przesuwają się po mnie, nie zwracam na to uwagi. Dwie dziewczyny podchodzą do mnie, mówią coś, chcą gdzieś iść. Zgadzam się od razu.
W pokoju jest ciemno, a zasłony są zasunięte. Dziewczyny doprowadzają mnie do szaleństwa. Kończymy po pół godziny.
Wychodzę przed dom, wymiotuję na równo przystrzyżony trawnik. Upadam i nie chcę mi się podnosić, patrzę w gwiazdy i nachodzą mnie wszystkie najgorsze myśli. Nie wziąłem dziś leków. Obiecałem Onew, że nie będę ich mieszał z alkoholem, więc nie mogłem ich wziąć, wiedząc, że będę pić.
Zaczynam płakać, kiedy myślę o wszystkim i o niczym, o moim życiu, o śmierci, o nieuchwytności. Czuję, że eyeliner spływa gęstymi, czarnymi smugami po mojej twarzy. Czuję też wilgoć przenikającą przeze mnie od ziemi. Widzę tak dużo, całe niebo i jeszcze trochę. Wyciągam ręce, ale jest zbyt daleko. Próbuję przestać płakać, ale to nie jest łatwe.
* * *
 - Opowiedz o Key – mówi Onew.
 - To mój brat – odpowiadam, a on kiwa głową.
 - To fakt. Co czujesz w związku z jego odejściem? – pyta.
Poprawia pieprzone okulary, a ja patrzę w podłogę. Key już nie wróci i ja to wiem, wszyscy to wiemy. Nie smucę się, czemu miałbym. Trę nadgarstki mocno, swędzą mnie blizny.
 - Ładna fryzura –mówię w końcu z uroczym uśmiechem.
* * *
Wyciągam z barku whisky ojca, chowam ją pod sweter i idę do pokoju, życząc rodzicom dobrej nocy. Zamykam drzwi łazienki na klucz, wypijam połowę butelki na raz, czuję łzy piekące mnie w oczy i ogień w przełyku. Odlatuję. Alkohol jest okropnie mocny.
Patrzę w lustro, kurczowo trzymając się umywalki, by nie upaść. Moja twarz wygląda na zmęczoną, worki pod oczami i bladość. Czochram rude kosmyki, czuję gorąco w ciele, zdejmuję sweter. Chciałbym rozbić to cholerne szkło.
 - Jesteś żałosny, Lee Taemin- mówię sobie, a potem wychodzę chwiejnym krokiem.
Wiem, ze rodzice śpią, przemykam się do gabinetu ojca. Zamykam się w nim na klucz i w świetle księżyca, zmierzam do biurka. Siadam na podłodze i z szuflady wygrzebuje kluczyk zakopany w papierach, by móc otworzyć sejf.
Otwieram skrytkę i wyjmuję z niej mały pistolet. Siadam na wielkim, skórzanym fotelu i odpycham się bosymi stopami od śliskich paneli, wyjeżdżam na środek pokoju, oblewa mnie światło latarni zza okna.
Odchylam się wygodnie do tyłu i przykładam zimny metal do skroni. Zamykam oczy i w myślach pociągam za spust.
Myślę o tym wszystkim. Znów. Po co?
Przyciskam mocno lufę do skóry, chcę czuć dokładnie ten ciężar w dłoni. Muszę wiedzieć, że wciąż tu jestem.
Potem odkładam wszystko na swoje miejsce i wracam do łóżka.
* * *
- Często okłamujesz swoich rodziców? – pyta Onew, poprawiając okulary.
 - Nie – mówię, a on patrzy w swój notes.
 - Taemin… Powiedz mi w końcu coś, co jest prawdą – mówi trochę podłamany.
 - Nie mogę – odpowiadam, a on patrzy na mnie zaskoczony.
 - Dlaczego?
Milczę, patrzę mu w oczy.
 - Czemu? – powtarza.
 - Bo wy nie chcecie prawdy, chcecie usłyszeć, że czuję się dobrze – mówię w końcu.
Onew patrzy głęboko w moje oczy, nic nie rozumiejąc, odrzucając profesjonalizm.
* * *
Słyszę każde słowo, które wypowiadają za drzwiami.
 - Nie potrafię do niego dotrzeć. Ja mu nie pomogę – mówi Onew, widzę w wyobraźni pogrążone w smutku twarze moich rodziców, którzy mu przytakują.
 - Nie powiedział mi ani razu niczego znaczącego, nie bierze często leków, nie robi postępów, dusi to w sobie. Musi wrócić do szpitala.
Odchylam głowę w tył i po chwili namysłu mocno uderzam nią o ścianę.
* * *
- To nasze ostatnie spotkanie, do zobaczenia po terapii – oznajmia Onew, poprawiając okulary.
 - Wiem – mówię.
 - Będę trzymał kciuki, byś wyszedł jak najszybciej – uśmiecha się promiennie, a ja nie potrafię go zrozumieć.
 - Dziękuję.
Patrzy na mnie jak na odchodzącego przyjaciela, kiedy wstaję i ruszam do drzwi, łapie mnie nagle za przedramię, i przyciąga do siebie, mocno mnie przytulając.
 - Będzie dobrze – mówi mi do ucha, głaszcząc moje włosy.
Z początku zaskoczony, po chwili odwzajemniam uścisk i wtulam się w jego bezpieczne ramiona.
 - Tak– odpowiadam, choć wiemy obaj, że to nieprawda.
 - Będę czekał – szepcze jeszcze, a później się odsuwa.
Uśmiecha się.
 - Jesteś moim ulubionym pacjentem, więc wracaj prędko. Mam nadzieję, że po powrocie nie będziesz mnie potrzebował, wtedy będziemy mogli się spotkać w normalnym miejscu.

Kiwam głową i patrzę na niego ostatni raz, a potem wychodzę.

1 komentarz:

  1. Biedny Taemin ;-; Tak popaść w nałóg... A Jinki nadal taki miły dla niego i kochany... Normalnie jak starszy brat <3 OnTae za mocno nie było widać, ale i tak bardzo ładnie napisane (jak zawsze ^^).
    Mimo, że odczuwam jakiś brak po tym shocie zadowala mnie fakt, że w ogóle taki powstał :3
    ~~~~
    A tak jeszcze... Przepraszam, że nie komentuję, ale jakoś nie odnajduję się w czasie i zazwyczaj, co ledwo przeczytam to muszę coś zrobić, a potem jakoś wypada mi to z głowy (moja straszna pamięć.... to takie niesprawiedliwe w tym wieku... ;-;). Ale muszę cię poinformować, że każda z twoich prac jest wspaniała. Krótkie, ale wartościowe opisy, sytuacje zbliżone do rzeczywistości, pisane na temat, a nie lanie wody. Taki styl mi odpowiada ^-^ Postaram się komentować częściej <3
    Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń