piątek, 14 sierpnia 2015

Widz

Od tłumaczki: To jest tylko i wyłącznie tłumaczenie, muszę to podkreślić, mam pozwolenie autorki, oryginał jest w języku angielskim, byłoby bardzo miło, gdybyście zasubskrybowali lub skomentowali oryginalne opowiadanie, jeśli macie konto na Asianfanfics. Kocham was i proszę o komentarze <3

Kim Jongdae, jak mawiała matka Jongina, nie jest dzieckiem, z którym chcesz się przyjaźnić. To nie tak, że Jongin kompletnie się z tym nie zgadzał, jednakże Jongdae jako dziecko był niczym porównaniu do dorosłego Jongdae.
Kiedy mieli po piętnaście lat, Jongdae zaciągnął go raz na peryferia miasta, będąc w jakimś zagadkowym stanie umysłu. Mówił mu o tym wcześniej przez cały tydzień, ciągnąc go za mundurek i szepcząc bezczelnie: „Zobaczysz”. Jongin skończył w końcu na nielegalnych wyścigach, patrząc na Jongdae na siedzeniu pilota obok kierowcy, który był pięć lat starszym od nich mężczyzną i w opinii Jongina, nie był najlepszym kandydatem na przyjaciela. To był pierwszy raz gdy Jongdae ochoczo wpakował się w kłopoty, ale zdecydowanie nie ostatni. Jongin nigdy nie próbował przeszkadzać mu, jednak im dłużej był świadkiem wszystkich pomyłek przyjaciela, które popełniał przez cały ten czas i im dłużej stał na uboczu, czekając na moment, gdy Jongdae nieuchronnie polegnie, tym bardziej chciał mu wygarnąć.
Kiedy mieli po siedemnaście lat, Jongdae spotkał przystojnego i czarującego mężczyznę, który pracował jako krupier w kasynie. To, jak Jongin uznał, było z początku niezłą zabawą, bo mogli kręcić się po tamtym miejscu i brać udział w zakładach tu i tam, wygrywając coś czasem.  Zmienił zdanie, gdy odkrył, że zdobycz Jongdae tkwiła głęboko w świecie nielegalnego hazardu, gdzie mężczyzna próbował złapać swoje szczęście, ale to ono złapało jego. Jongdae znowu poległ, a Jongin był przy nim, by mu pomóc. Korzyścią z bycia drugoplanowym bohatera w życiu Jongdae było to, że Jongin był zbyt zajęty dbaniem o niego, by samemu wpakować się w niebezpieczeństwo.
Czasami pewne ulotne myśli przecinały umysł Jongina, to były jedne z tych, które zmuszały go do litowania się nad przyjacielem. To było trudne, by być jego partnerem w zbrodni, Jongin nigdy nie przekroczył linii, a gdy już to robił, to tylko ze względu na Jongdae. Nie było łatwo koncentrować się  Jonginowi na rozpoczęciu uniwersytetu, całotygodniowym spędzaniu czasu na nauce, spotykaniu nowych ludzi i łączeniu jakoś tych planów ( i nie kłamał, bo był w niewłaściwym miejscu i czasie na to). Wtedy kiedy stawał się widzem życia Jongdae, nie mógł postąpić inaczej, chciał odepchnąć przyjaciela z dala od kłopotów, to wszystko niepokoiło go wystarczająco, by stanąć po jego stronie. Jongin wiedział, że Jongdae go potrzebował i wydawało mu się, że on nie potrzebuje go aż tak bardzo.
 - Nie idziesz.
Jongdae pojawił się w piątek w jego apartamencie bez uprzedzenia, tak jak zawsze to robił. Jego przyjaciel przyłapał go na maratonie Disneya z Sehunem, jego oczy przesunęły się od ekranu telewizora do chłopców na kanapie, jakby chciał to jakoś skomentować  lub wyśmiać ich. Jednak zamiast tego, oznajmił, że znalazł klub, w którym odbywają się walki bokserskie w weekendy, ignorując przy tym Sehuna, który wylegiwał się na kanapie i słuchał ich. Wadą Jongina  było to, że zawsze poddawał się żądaniom Jongdae, czasem też błaganiom.
Niemniej jednak, Jongdae był mądry. Potrzebował mniej słów niż posiadał palców u jednej dłoni, by sprawić, że ludzie czuli się źle ze sobą. Albo przynajmniej miał taki wpływ na Jongina.
- Pozwolisz mi iść samemu?  - zapytał Jongdae, spoglądając na Jongina spod rzęs, to był naprawdę piękny widok.
Jongin nie był odporny na szantaż emocjonalny. To właśnie była taktyka, jaką stosował Jongdae na mężczyznach. Zwłaszcza po obserwowaniu ich i wzięciu ich na muszkę.
- Nie minął nawet miesiąc, od kiedy uratowałem ci tyłek, zabierając cię z burdelu twojego byłego chłopaka  - przypomniał mu Jongin bez cienia wstydu.
Sehun usiadł pospiesznie z otwartymi ustami, słysząc tą rewelację, a Jongdae skrzywił się, czując się najwidoczniej mało komfortowo przez tą nagłą uwagę.
 - Nie pójdziesz na nielegalne walki bokserskie. Ty plus chłopak równa się kłopoty, a do tego ten chłopak będzie wiedział jak mnie pobić. To jest za dużo dla mnie, Jongdae.
 - Czekaj, pomyśl o tym – przerwał Sehun, zaskakując  trochę pozostałą dwójkę.
                Sehun przerwał w końcu  maraton Disneya, popcorn nadal spoczywał na jego kolanach.
 - Półnadzy, walczący mężczyźni? Czy to nie jest wystarczająco gejowskie dla ciebie czy co?
To naturalne, że Sehun zakładał, że pomysł Jongdae był dobry. Przyjaciele Jongina ledwie się znali, z wyjątkiem tych chwil, kiedy Jongdae spał na ich sofie, kiedy uciekał przed swoim zazdrosnym chłopakiem albo gdy chciał spędzić więcej czasu z Jonginem.  Sehun nigdy nie wierzył w opowieści swojego współlokatora i żalił się: „Masz za dużo zabawy z nim, to nie fair”.
- Nie zdążę być gejem, jeśli umrę – zauważył Jongin.
- Pójdę z tobą – zakończył Sehun, ignorując dramatyczną wypowiedź i spojrzenia Jongina.
Jongin był świadomy tego, że oczy Jongdae lśniły, gdy spoglądał na Sehuna, jakby właśnie znalazł najcenniejszą zabawkę na świecie. To było to, czego Jongin najbardziej się bał, kiedy zaczął dzielić mieszkanie z Sehunem: wiecznie znudzony koleś, który łapie się każdej okazji. Jongin zakładał, że to się wydarzy, ale nie był z tego zadowolony.
- Co? Nie.
                Sehun wzruszył ramionami.
 - Przepraszam, ale w przeciwieństwie do ciebie, jestem gejem na tyle, by pociągali mnie spoceni mężczyźni w szortach.
* * *
Jongin zawsze powtarzał sobie, że nie jest zbyt matczyny. Jego zachowanie było po prostu naturalną odpowiedzią na dziecinność Jongdae, musiał zachować między nimi harmonię. Nawet w sobotę o świcie, kiedy siedział na łóżku z podręcznikiem ważącym sześć funtów*, nie mógł nic poradzić na to, że się martwił. Bynajmniej nie o Jongdae, on był nieśmiertelną kreaturą gotową na stawienie czoła każdemu problemowi, który niesie ze sobą nocne życie, martwił się o Sehuna, który nie należał do tego środowiska. Jongin doświadczył już tego uczucia, widział i przeżył rzeczy, których nie życzył najgorszemu wrogowi.
Podczas rozmowy z samym sobą, poddał się w końcu i chwycił w dłoń swój telefon. Była czwarta nad ranem. To źle.

4:03. Do: Jongdae.
Gdzie, do cholery, jest wasza dwójka. Rób co chcesz, ale przyprowadź Sehuna do domu. TERAZ.
4:25 Od: Jongdae.
Ne martf siem jkongin zarrywmy zajebnisdtyh hlopcow
4:26 Do: Jongdae
Napisz mi, gdzie jesteście
4:37 Od: Jongdae
Nieeeeeeeeeeeee ne mósssisss mniew ratyowac
4:38 Od: Jongdae
HAHAJAHAS

Jongin nie śmiał się. Jeśli Jongdae był zbyt pijany, żeby napisać pojedyncze słowo poprawnie, to był też zbyt pijany, by upewnić się, że Sehun nie umierał. Mógł zadzwonić bezpośrednio do Sehuna, ale jego telefon był zawsze wyciszony i jeśli Sehun miał przed swoimi oczami uroczego chłopaka, to odbieranie telefonu było ostatnią rzeczą, jaka go martwiła.
Zamiast tego Jongin zdecydował się iść spać, odłożył podręcznik na podłogę, a przez jego głowę przeszła myśl o zabiciu pewnej osoby. Teraz zasługiwał tylko na dobry sen.
* * *
Jongina obudziły odgłosy seksu.
Nie była to obca mu sytuacja, ponieważ był dobrze zaznajomiony z jękami dochodzącego Sehuna w pokoju obok. To działo się każdego weekendu. Jednak nigdy wcześniej nie słyszał, by coś trzaskało o jego ścianę, jego przyjaciel był delikatnym facetem i nie lubił robić tego na ostro. Szczególnie, że była dziewiąta rano. Jongin współczułby mu, jeśli nie zasługiwałby na to, co przeżywał. To była kara za popieranie pomysłów Jongdae. Mimo wszystko, będąc szczerym, Jongin był zbyt przerażony, by dowiedzieć się, kim był człowiek, którego Sehun sprowadził do domu. To nie był pierwszy raz kiedy sprawy stały się kłopotliwe.
Jęcząc, Jongin zwlekł się z łóżka i sprawdził swój telefon, jednak nie znalazł żadnych wiadomości od Jongdae. Nie wysilał się, by włożyć spodni od pidżamy, ale pożałował tego wkrótce potem, kiedy wszedł po cichu do salonu. Mieszanka ulgi i złości spłynęła na niego, ponieważ Jongdae chrapał na kanapie, a na nim leżał wysoki mężczyzna bez koszulki, jakby Jongdae był poduszką. Jongin nie miał pojęcia, jak jego przyjaciel mógł nadal oddychać, a nawet chrapać, ale nie rozważał tego dłużej i zbliżył się do nich pospiesznie, nie chcąc okazywać im najmniejszej oznaki litości.
Jednak cofnął się nieco, kiedy był już obok nich i rzucił spojrzenie na górną część ciała wysokiego mężczyzny. Nie było nawet cala wolnego miejsca na skórze mężczyzny, od dolnej części pleców aż po nadgarstki tatuaże zakrywały prawdopodobnie bardzo jasną skórę. Mężczyzna miał tylko czarne tatuaże, żadnych kolorowych. Przez moment obserwował mięśnie na plecach nieznajomego z zaciekawieniem, starając się rozróżnić kształty wygrawerowane na nich, ale wtedy powrócił do świata żywych.
- Wy dwaj! – wrzasnął Jongin, serwując im w ten sposób pobudkę.
Szarpnął nieznajomego za włosy, bo znajomi Jongdae potrzebowali nieuprzejmego traktowania, by załapać sygnały, które wysyłał Jongin, a także dlatego że dokładnie wiedział, jak trzeba sobie radzić w takich sytuacjach.
 - Wstawajcie i wynocha z mojego domu!
Ten chłopak musiał być na wpół przebudzony, bo odepchnął atak Jongina i wstał z Jongdae tak szybko, że potknął się i spadł z kanapy zakłopotany. Przyjaciel Jongina złapał jego wzrok z jękiem, zachowywał się jakby Jongin był jego kolejnym koszmarem podczas ciężkiego przeżywania kaca.
- Nie strzelaj, chłopie – powiedział wytatuowany chłopak, a raczej warknął, ponieważ jego głos był głęboki i zachrypły.
Jongin wolał nie wiedzieć, jak się dorobił zdartego gardła. To czego chciał Jongin teraz najbardziej, to kopnąć go, kiedy tak siedział na podłodze.
- Jongdae – kontynuował Jongin, lekceważąc jego syk  - Masz trzy minuty, żeby zabrać tego mężczyznę z mojego domu. Przysięgam, że zadzwonię na policję, jeśli tego nie zrobisz.
Jeśli Jongin nauczył się jakiejś pożytecznej rzeczy przez te wszystkie lata, to jest to wiedza, że słowo „policja” było bardzo odstraszające dla wszystkich nieodpowiednich osób. Jongdae, z jednym ramieniem na oczach, zaśmiał się rozbawiony tą starą techniką przyjaciela, jego druga ręka szukała głowy mężczyzny, który siedział teraz na końcu kanapy. Jongdae w końcu delikatnie poklepał gęste, czarne włosy chłopaka.
 - Idź, Chan. Ten psychol nie żartuje.
* * *
Jeśli było coś w czym Jongin był lepszy niż inni, to w byciu dobrym widzem. Był w tym  najlepszy, nigdy nie wtrącał się do przedstawień, przyglądał się im z uwagą, czasem mógł być przeciwko, ale nigdy tego nie można było wyczytać z jego twarzy, a kiedy przedstawienie okazywało się porażką i wykonawcy spadali w dół, tracąc wszystko, Jongin był tam, by im pomóc.
                Sehun był kolejnym takim aktorem. Faktem było, że mózg Jongina miał problemy z przetworzeniem tych informacji, ponieważ Jongdae był głównym bohaterem przez bardzo długi czas i publiczność nigdy nie była dobra w przyjmowaniu zmian.  To wywołało u niego poczucie niebezpieczeństwa, a kiedy to  w końcu wszystko zrozumiał, było już za późno.
Pierwszy raz kiedy Jongin spotkał Junmyeona był tym samym porankiem, kiedy spotkał po raz pierwszy Chanyeola, tylko kilka godzin później, oczywiście, nie znał wtedy jeszcze ich imion. Sehun wyszedł ze swojej sypialni z uśmiechem i ciemnymi workami pod oczami, potarganymi włosami i czerwonymi plamami na całym torsie, Jongin nie potrafił nie gapić się na niego. Junmyeon, w przeciwieństwie do współlokatora Jongina, snuł się za nim kompletnie ubrany, kiepsko kryjąc swoją dłoń, która spoczywała nisko na plecach Sehuna. Żaden nie przywitał Jongina, ponieważ byli naprawdę dobrymi aktorami. Dlatego też ich wymiana pocałunków przy drzwiach była tak intymna jakby byli sami. Jongin słyszał ich śmiechy.
I wtedy przedstawienie się zaczęło.
Nielegalny boks, jak powiedział mu Sehun, był rozrywką na całkiem innym poziomie.
 - To nie jest tak jak w profesjonalnym boksie. Po pierwsze, oni walczą bez rękawic, i w niektóre weekendy usuwają kilka zasad, więc jest bardziej ekscytująco. Jednak Junmyeon nie walczy często i nie kiedy jest zbyt niebezpiecznie.
Jego przyjaciel uwierzył w słowa Junmyeona, które brzmiały się  idiotyczne dla Jongina, tak szybko jak porozmawiał osobiście z mężczyzną. Mężczyzna posłał Jonginowi długie spojrzenie, tak jakby nie zauważył, że ktoś mieszkał z Sehunem, to jedne z tych spojrzeń, które mówią więcej niż słowa. Wcześniej nie przebywał w ich domu w ciągu dnia, tylko przychodził w nocy, żeby pieprzyć się z Sehunem i Jongin obawiał się, że jego zjawienie się po południu oznaczało początek prawdziwego związku.
- Zrób mi przysługę i nie rób głupka z Sehuna, opowiadając mu te swoje historyjki – zagroził Jongin, kiedy Sehun zniknął z kuchni i ze względu na swoje duże doświadczenie ze złymi chłopcami, nie wyczuł żadnego zagrożenia, kiedy Junmyeon spojrzał na niego.
 - Moje historyjki?– powtórzył.
Jongin wyszczerzył się szeroko, co wcale nie oznaczało, że był to pozytywny gest. Był pełen rozgoryczenia, więc Junmyeon nie mógł być zdolny do zignorowania tego.
 - O tym, jaki delikatny jesteś mimo swojego cholernego środowiska.
Rzecz jasna, obaj, zarówno Sehun i Junmyeon, zlekceważyli obawy Jongina na ich temat. Jongdae zjawiał się w każdą sobotę i za każdym razem był coraz bardziej rozpromieniony, Jongin zauważył to, ponieważ to była stał strategia jego przyjaciela. Jongdae zaciągał Sehuna do klubu, żeby oglądał z nim boks. A w tej sytuacji, gdy Sehun był z Junmyeonem, nie mógł odrzucić tych propozycji.
I wszystko było dobrze, było spokojnie, dopóki pewnej nocy Sehun nie wrócił do domu sam ani jedynie ze swoim kompanem. Jego przyjaciel był świadomy, że złamał zasady kohabitacji**: jeśli chciał przyprowadzić więcej ludzi, musiał najpierw zadzwonić, nawet jeśli jednym z tych chłopców, którzy przekroczyli ich próg, był Jongdae i tylko jeden z nich nie był mu znany.
To znaczy, nie do końca nieznany. Jongin poczuł szarpnięcie w środku, coś przyciągnęło jego uwagę i nie miał pojęcia, jak zidentyfikował tego mężczyznę tak szybko. To co od razu rozpoznał w nim, to były jego tatuaże, które teraz były zakryte, z wyjątkiem jednego, który wił się w górę jego szyi. Mógł zobaczyć też jego twarz, która nie do końca pasowała do jego ciała, mogła uchodzić za dziecięcą, gdyby nie siniak na niej. Jongin zmusił się, by odciągnąć wzrok od niego z udawanym niezainteresowaniem, ale nadal był bardzo świadomy wszystkiego wokół.
Jongin nie był zbyt reprezentacyjny dla nieznajomych. Gorąco zmusiło go do ubrania jedynie workowatych szortów, leżał na kanapie, czerpiąc przyjemność z oglądania „Big Hero 6”, po prostu przypuszczał, że będzie spędzał czas Sehunem. Jednak teraz miał w salonie dwóch nielegalnych bokserów i Jongdae, pożeracza męskich serc, nie było to raczej miejsce na spędzanie czasu w ten sposób. 
- Piwo będzie okej? – zapytał Sehun radośnie ludzi rozrzuconych wokół.
Wszyscy przytaknęli, a Sehun zniknął, udając się do kuchni, kanapa Jongina była obecnie oblegana przez całą resztę. Tak jak zwykle, Junmyeon nie przywitał się z nim, ale Jongdae nie przegapił okazji i owinął ramię wokół jego barków, przedstawiając go nowemu facetowi.
- Chanyeol – powiedział po prostu Jongdae, błyskając uroczym uśmiechem w kierunku Jongina, by otrzymać jego błogosławieństwo.
Jongin nie był pewien, co to oznaczało i to go zastanawiało. To w jaki sposób Jongdae oczekiwał od niego reakcji, sprawiło, że chłopak poczuł się ciekawy, czy jego przyjaciel chciał Chanyeola dla siebie, czy może oferował go jemu.
Chanyeol nic nie mówił, ale siedział obok nich wraz ze swoim wielkim ciałem, wielkimi ramionami i wielkim sobą. Jongin z zaskoczeniem zauważył, że czuł się mały w porównaniu do niego. Chłopak zaczął wędrować spojrzeniem po twarzy Chanyeola, był teraz w stanie przyjrzeć się z bliska siniakowi na jego kości policzkowej, jednak szybko odwrócił się, kiedy mężczyzna spojrzał n niego. Zmierzył go jednym z tych  intensywnych spojrzeń, tylko że to spojrzenie nie było podobne do tego, którym obdarzał go zawsze Junmyeon. To było inne, uchwycił powoli wzrokiem każdy kawałek nagiej skóry Jongina, jakby uczył się go na pamięć, a następnie uniósł oczy w górę z rozbawieniem błąkającym się w kąciku jego ust, by odnaleźć rozszerzone źrenice Jongina.
- Nie wszyscy moi przyjaciele są tak atrakcyjni, przysięgam – Jongdae obronnie złapał ramię Jongina, żartobliwie uśmiechając się do Chanyeola.
                Jongdae klepnął brzuch Jongina, jakby chłopak był kawałkiem mięsa, a Jongin próbował dyskretnie wyswobodzić się z uścisku przyjaciela.
 - Wcale nie chciałem go ukrywać przed tobą.
Jongin nie był zadowolony z tego żartu, ale Chanyeol uśmiechnął się w ten sam sposób co Jongdae, a potem powiedział bez cienia wstydu.
- Jasne. Naprawdę śliczny z niego drobiazg.
Film nadal leciał na małym telewizorze, zapomniany dopóki Chanyeol nie zwrócił głowy w stronę ekranu i nie spojrzał na niego zaskoczony. Jongin powinien go wyłączyć, by uchronić się przed upokorzeniem, jednak nie przejmował się tym już. Kłopoty już tu były i nazwały go ślicznym, a Jongin czuł wstręt, nie lubił tego, bo wiedział, że to tylko puste słowa. Jongin nigdy nie był nazywany ślicznym, ponieważ jego charakter psuł całą jego zewnętrzną aparycję, ale on nie miał nic przeciwko temu.
Chanyeol złapał jego spojrzenie bez żadnej ekspresji na twarzy, po kręgosłupie Jongina przebiegł dreszcz, który był wystarczającym powodem, by opuścić pomieszczenie. Wymamrotał ciche „dobrej nocy”, kiedy Jongdae wyśmiał go, jakby potrafił czytać w jego myślach.
- Hej, idziesz już spać? – spytał Sehun, wchodząc do salonu, gdy Jongin próbował stamtąd uciec, ramiona jego współlokatora były zasypane puszkami piwa.
Jongin był mu wdzięczny za jego rozczarowany ton, ale był świadomy, że nie będzie się już wkrótce tak cieszył, kiedy Sehun zaciągnie Junmyeona do swojej sypialni w nocy.
Kiedy Jongin zamknął za sobą drzwi sypialni, zrozumiał co się wydarzyło, pojął , jak bardzo niebezpieczny obiekt przebywał w jego salonie. Chanyeol miał ten urok, jedno spojrzenie i Jongin znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
* * *
                Chanyeol wrócił. Pomimo że Jongin nie dał Jongdae pozwolenia na przyprowadzenie przyjaciół, Sehun był wystarczającym powodem dla nich, by zignorować skargi Jongina. Chłopak nie czuł, że jest częścią tego, siedział w salonie z książką od matematyki, bazgrając coś w niej, dopóki chłopcy nie wparowywali  do mieszkania i nie przeszkadzali mu w tym. Czasami Jongdae zabierał jego książki i zmuszał go, by towarzyszył im, nawet jeśli Jongin był znudzony z powodu wszystkich tych bokserskich historyjek. Był zaskoczony sposobem w jaki Chanyeol  się śmiał, głośno i głupawo, co było przeciwieństwem jego groźnych spojrzeń, które mu posyłał.  Zauważył, że za każdym razem kiedy Chanyeol zjawiał się, miał nowe rany, był tym zaciekawiony i przerażony zarazem.
Jongin nie przejmował się obecnością Chanyeola, ale przejmował się jego pojawieniem się w jego umyśle, przychodził do jego domu i patrzył na niego, za każdym razem kiedy miał na to szansę. Wzrok Chanyeola zawsze na niego padał, a Jongin odwdzięczał się mu mało dyskretnie – był nieprzyjazny, niemalże prowokacyjny. Jongin śnił o jego ramionach, o tym jak pieścił jego tors, gdy był pod nim i obawiał się tego, co Chanyeol miał mu do zaoferowania – być może coś uzależniającego, coś od czego Jongin nie będzie mógł się później uwolnić. Jongin był jeszcze zielony, dobry chłopiec, jednakże był doświadczony i wiedział, ze Chanyeol był bardzo zepsuty.
- Żegnaj, ślicznotko – mawiał zawsze Chanyeol na pożegnanie, nie przejmując się chichotami innych chłopaków, gdy to słyszeli.
To nie byłby problem dla Jongina, gdyby Chanyeol nie kończył swojego pożegnania szelmowskim uśmiechem, a potem nie odwracał się do niego plecami i nie śmiał się z Junmyeonem.
* * *
Szczerze, Jongin nienawidził Junmyeona. Nienawidził tego, jak Sehun stawał się idiotą na najmniejszą wzmiankę na jego temat i jak Junmyeon zachowywał się w ich domu, jakby był u siebie. Nienawidził znajdować go rano w kuchni jedzącego śniadanie i otwierającego lodówkę z zamiarem opróżnienia jej, a kiedy Jongin był już pewien, że jego pudełko nienawiści było już pełne i mógł je zamknąć na zawsze, Junmyeon pokazał coś jeszcze, pewnego dnia spojrzał na niego przeciągle, a Sehun śmiał się za plecami mężczyzny, rozbawiony tym, co powiedział Junmyeon.
- Chanyeol powiedział, że masz niezły tyłek i spytał, czy może go mieć – oznajmił, unosząc brwi w zabawny sposób, którego Jongin wcześniej u niego nie wiedział – Cóż, on nie do końca tak to ujął. To było raczej oświadczenie, a nie pytanie.
Najbardziej zawstydzające nie było to, że rozmawiali o tyłku Jongina, kiedy nie było go w pobliżu – to nie była pierwsza ocena jego tyłka wśród wszystkich tych mężczyzn, z którymi jego drogi się przecięły – ale to, że jego policzki się zaczerwieniły na ten pośredni flirt. Sehun przeszedł obok niego i szturchnął jego twarz, co sprawiło, że stał się jeszcze bardziej skrępowany, a Junmyeon po prostu czekał na odpowiedź, pomimo że dostał już ją jak na tacy.
 - Powiedz mu, że powiedziałem „nie” – odmówił Jongin, a rozbawienie zniknęło z twarzy Junmyeona.
To było jego małe zwycięstwo, a przecież Jongin nigdy wcześniej nie walczył w żadnej wojnie.
* * *
- Chanyeol spytał, czy może dostać twój numer. Mówił coś o małych krokach.
Jongin wyemitował wściekły dźwięk. To było tydzień po tym, jak Jongdae stał się gońcem. Jongin nie wiedział, w co pogrywał sobie Chanyeol, skoro był rzekomo zadurzony w nim, mógł przyjść i zapytać sam; natomiast, okazywanie mu zainteresowania w ten sposób nic dla niego nie znaczyło. To męczyło Jongina, podrywanie go w ten sposób, może bycie podrywanym ogólnie było męczące, wcześniej to on zakochiwał się w chłopcach jak skończony głupiec.
- Nie.
Jongdae napił się kawy, nadal miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, mimo że byli w kawiarni, Jongin podejrzewał, że to przez to, że jego przyjaciel miał tak mocnego kaca. Zazwyczaj był jednak bardziej wytrzymały.
 - Za późno. Już mu go dałem.
Było w powietrzu ukryte napięcie, które przesuwało się w dół gardła Jongina, gdy chłopak zastanawiał się nad beznamiętnym wyrazem twarzy Jongdae. To go przerażało, ponieważ nie rozumiał tego, co łączyło te dwa fakty, jakimi była ich rozmowa i rozżalenie jego przyjaciela.
- Jesteś zainteresowany Chanyeolem? – spytał cicho Jongin, nieśmiało wbijając spojrzenie w stół.
 - Nie, jeśli ty jesteś.
Jongin spojrzał w górę i zauważył, że na ustach Jongdae rozprzestrzeniał się koci uśmiech, którym uwodził zawsze złych chłopców, znowu, przepadł. Zgadywał, że to był sposób jego przyjaciela na rozeznanie się w sytuacji.
Jongin zająknął się z początku, ale zdołał odmówić.
 - Nie jestem.
-Tak myślałem. Więc masz odpowiedź – droczył się Jongdae.
                Następnie westchnął i zdjął okulary, ukazując swoje oczy, które były całkowicie czerwone.
 - Nie lubię go już, przecież o tym wiesz. Szybko idę naprzód.
Jednak Jongin nie wierzył w tą fałszywą pewność siebie. Jeśli Jongdae dzieliłby z Chanyeolem chociażby coś tak głupiego jak pocałunek, powiedziałby Jonginowi, by był pewien tej części. Tu nie było niczego do zostawiania za sobą, skoro nic się nie wydarzyło. Zatem jego słowa nie były prawdziwe.
- Czy chodzi o Baekhyuna? – szepnął Jongin, nim uświadomił sobie, że popełnił błąd, ale Jongdae nie zareagował na to imię – Znowu to robisz. Baekhyun nie potrzebuje twojej pomocy, myślę, że to jasne jak słońce, zwłaszcza po tym jak pozwolił swojemu alfonsowi pobić cię.
 - Tia… - odparł po prostu Jongdae, jakby nie przejmował się tym, że Jongin jest podejrzliwy – Jasne jak słońce.
* * *
Jakaś część Jongina czekała na wiadomość od Chanyeola następnego dnia, oczywiście nie chciał tego. Inna jego część pomyślałaby, gdyby przyszła nagle wiadomość, że Chanyeol jest czubkiem. Może on rzeczywiście był czubkiem; w każdym razie Jongin wiedział, że lepiej byłoby nie odbierać wiadomości, mogłoby się okazać, że Jongin nie był już taki śliczny albo wręcz przeciwnie i chłopak przypomniałby sobie, ile istnieje powodów, by uderzyć Chanyeola prosto w twarz przy najbliższej okazji.
Nie spodziewał się jednak, nie nim cały jego świat się nie zatrzymał i nie obrócił do góry nogami, że Chanyeol zapuka do jego drzwi. Kiedy Jongin otworzył drzwi i zobaczył chłopaka stojącego przed nim, nie rozpoznał z początku w nim Chanyeola. Mężczyzna ubrał dżinsy i biały sweter, które zakrywały niemal każdy tatuaż, więc wyglądał tak normalnie, że Jongin poczuł się zaniepokojony tym widokiem. Normalnie, tak właśnie, z wyjątkiem tego, że sprawił, że nogi Jongina zaczęły drżeć.
- Umówiłem się tutaj z Jongdae – oznajmił Chanyeol z szerokim uśmiechem pełnym perfekcyjnych zębów, nie pozwalając zamknąć sobie drzwi przed twarzą, wszedł do środka z rękami w kieszeniach, ignorując zdziwionego Jongina w wejściu.
Jongin był wdzięczny, że był tego dnia normalnie ubrany i nagle dopadła go myśl, że to pierwszy raz, kiedy Chanyeol nie widzi go jedynie w szortach. To mogło tłumaczyć, dlaczego Jongin budził pożądanie w mężczyźnie, chodząc wokół półnagi.
 - Ale Jongdae tu nie ma.
Jego słowa zostały zignorowane, a Chanyeol usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok siebie z wyzywającym uśmieszkiem. Jongin nie miał wyjścia, co mógł zrobić w tej sytuacji? Nie było nikogo innego w domu i nie było mowy, że zostawi tego kłopotliwego mężczyznę samego w salonie, nie kiedy widział w jaki sposób rozsiadł się na kanapie, jakby był królem.
Trudno mu było patrzeć w oczy Chanyeola, zwłaszcza kiedy on śledził każdy ruch Jongina, wyglądając tak, jakby miał lada chwila wybuchnąć śmiechem. Jongin nigdy nie czuł się tak głupio, tak intymnie, jakby był pod ostrzałem, ciągle obserwowany, nawet jeśli znał nielegalnych kierowców wyścigowych, alfonsów i hazardzistów w przeszłości. Chanyeol nie był dobrym człowiekiem i bolesne fikołki jego żołądka były ostatnim ostrzeżeniem – po raz pierwszy byli sami i nie miał dokąd uciec.
Kiedy Jongin w końcu miał odwagę spojrzeć na niego z niepokojem, Chanyeol subtelnie pochylił się w jego kierunku.
- Jesteś naprawdę ładnym drobiazgiem, Jongin – zadeklarował, a chłopak mógł przysiąc, że jego głos był tak niski, że mógł poczuć go w kościach – Z jakiegoś powodu boisz się mnie. Wiesz, ze bije kolesi dla kasy, prawda? Nie uderzę cię, chyba że mi za to zapłacisz. Wchodzisz w to?
Dlatego że zdziwiony Jongin potrzebował więcej niż pięć sekund na odpowiedź, brew Chanyeola wystrzeliła w górę w geście zainteresowania, a gdy Jongin w końcu zrozumiał, o co chodziło mężczyźnie, zaczerwienił się.
 - Nie – zadrwił i przerywał ich kontakt wzrokowy, próbując zatrzymać resztki godności – Nie boję się ciebie. Po prostu nie chodzę w miejsca, do których uczęszcza Jongdae. To jak… uh, środki ostrożności.
Ku zaskoczeniu Jongina, Chanyeol nie wyśmiał jego wyjaśnień. Jongin pamiętał dokładnie, że Sehun tak właśnie postąpił, gdy mu o tym powiedział. Brzmisz jak moja matka, powiedział, a chłopak wymówił się jakoś.
- Rozumiem – odpowiedział natomiast Chanyeol.
Jego uśmieszek dawno zniknął, ale chłopak przysunął się, a ramię dyskretnie wylądowało na oparciu kanapy.
 - Co jeśli pójdę w któreś z twoich miejsc?
To kompletnie zbiło Jongina z tropu, więc nie zdążył przetworzyć dobrze pytania, nim popełnił fatalny błąd.
 - Co? Niby gdzie?
Najpierw Jongin mógł wyczytać tryumf w oczach Chanyeola. Potem mógł uchwycić, jak jego wzrok obniżył się na krótką chwilę na jego usta. To w jaki sposób ten mały detal podziałał na niego tak bardzo, przeraziło go; Jongin wiedział o czym myślał Chanyeol i wcale nie był aż tak przeciwny temu pomysłowi.
 - Studiujesz, więc… impreza w klubie studenckim? Wyglądasz na takiego.
Wyglądam na takiego, powtórzył w myślach Jongin, powstrzymując śmiech. Też tak uważał, zwłaszcza że takie imprezy były naprawdę delikatne w porównaniu do jego innych doświadczeń.
 - Nie sądzę, że to byłaby dla ciebie jakakolwiek rozrywka.
Jongin zauważył, że Chanyeol analizował jego słowa, nie trudno było dostrzec jak splatał swoje palce na kolanach, podczas gdy Jongin nie potrafił wytrzymać jego intensywnego spojrzenia. Chanyeol po prostu parsknął.
 - Jestem pewien, że moje imprezy są zabawniejsze – zgodził się.
To brzmiało tak pewnie, że Jongin nic nie mógł poradzić na rodzący się na jego ustach uśmiech.
Chanyeol niczego o nim nie wiedział.
 - Ale czy to nie mój problem?
Być może tak właśnie byłoby, gdyby tylko Jongin nie przejmował się swoim upadkiem. W każdym razie, pięć minut po wyjściu Chanyeola, Jongin przypomniał sobie, że ponoć mężczyzna miał się spotkać z Jongdae, co rzecz jasna było kłamstwem. I to kłamstwo było zdecydowanie problemem Jongina.
* * *
- Masz randkę z Chanyeolem!
To było naprawdę dobijające, jak brzmiał krzyk Sehuna o czwartej nad ranem, podczas gdy niemal wyłamał drzwi sypialni Jongina i wspiął się na jego łóżko.  Jongin wydał z siebie głośne warknięcie, ale Sehun nie przejmując się tym, potrząsał jego ramieniem, by go obudzić.
- Pozwolisz mu pieprzyć cię na pierwszej randce, hmm? – zapytał Sehun, chichocząc, wieczny zboczeniec gotowy do dokuczania – Założę się, że tak.
Jongin marzył, żeby go uderzyć, ale był na to zbyt zmęczony.
 - Nie mam żadnej cholernej randki z Chanyeolem. Powiedz mu to, jeśli myśli inaczej.
- A tak, ostrzegał mnie, że chcesz po prostu iść na imprezę. No wiesz, z nami – powiedział Sehun, przechylając się w dół z uśmieszkiem – Jestem pewien, że rozdzielimy się już po pierwszej godzinie, nie martw się. Więc będziesz mógł pozarywać Chanyeola i poopowiadać mu o swoich mądrych rzeczach na temat liczb.
Jongin nie mógł nic pomóc na to, że wybuchnął śmiechem. Ponieważ tak, mądre rzeczy na temat liczb były użyteczne w dostaniu się do spodni Minseoka, starszego kolegi z uniwersytetu, ale był pewien, że Chanyeol mógłby go porzucić, gdyby zaczął go tym zanudzać. W końcu był jedynym facetem, który uważał go za ślicznego, więc pewnie wyłączyłby się i nie słuchał go – jedynie podziwiałby jego twarz.
* * *
Jongdae wszedł do jego mieszkania, pogwizdując pod nosem, jego oczy powędrowały wprost na sylwetkę Jongina. Gwizdnął w sposób, który mógłby niektórym przeszkadzać, ale nie Jonginowi, który przebywał z nim już od tylu lat.
- To jest mój Kim Jongin, licealny łamacz serc, który przeszedł na wyższy poziom i stał się seksownym studentem – śmiał się jego przyjaciel i klepnął go w tyłek, obmacując go nieco przy tym – Nie będę brał odpowiedzialności za to, co się stanie, gdy zostaniesz sam z Chanyeolem. Tylko Bóg wie, co ja bym zrobił, gdybym poszedł z tobą na randkę.
Jongin przewrócił oczami, jednak jego żołądek skurczył się na myśl, co Chanyeol chciał mu zafundować tej nocy.
 - Ostatni raz to powtarzam, to nie jest randka. I nie będziemy uprawiać seksu, przynajmniej dopóki…
 - A to już pięć miesięcy postu – krzyknął Sehun ze swojej sypialni i, cholera jasna, Jongin mógł usłyszeć szyderczy śmiech Junmyeona nawet z tej odległości.
- Ale ja nie zamierzam po prostu spać z pierwszym napotkanym facetem – nalegał Jongin.
                Znowu się upokarzając i wysłuchując jak pozostała trójka parska śmiechem.
To oświadczenie, pomimo że było całkowicie logiczne, nie było takie łatwe do zastosowania, gdy zobaczył Chanyeola. Czekał na nich na ulicy, gdzie miała odbywać się impreza, oparty o samochód – jego, jak przypuszczał Jongin – niecierpliwie machając kluczami. Jongin przestał oddychać, kiedy mężczyzna zmierzył go z zainteresowaniem, zdając sobie sprawę, że to pierwszy raz, kiedy widział go w innych okolicznościach niż podczas nauki czy oglądania bajek Disneya.
Jongin nie był w stanie się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale nie mógł powstrzymać się od myślenia o seksie, gdy patrzył na Chanyeola. Jego ramiona były odkryte, mięśnie napięte i jakaś część Jongina chciała dotykać go wszędzie, uderzyła w niego myśl, by sprawdzić, czy te ramiona były tak solidne, na jakie wyglądały. Ubrany cały na czarno, cuchnął złym chłopcem bardziej niż zazwyczaj, i to powinno być wystarczające ostrzeżenie dla Jongina, które powinno zlikwidować wszystkie nieodpowiednie myśli z jego umysłu.
Gdy Jongdae pospieszył do Chanyeola, by przytulić go i pocałować w policzek, mężczyzna uśmiechnął się do Jongina znad ramienia jego przyjaciela. Zareagował na to z niemałym ożywieniem, zauważając jak spojrzenie Chanyeola zostało na nim dłużej, dopóki Jongin nie zaczął drżeć w duchu.
- Wyglądasz trochę zbyt gorąco, jak na kogoś, kto spędza całe dnie na liczeniu – skomentował Chanyeol, gdy odczepił od siebie Jongdae, a jego uśmiech zniknął, tak by Jongin zrozumiał, że nie żartował.
Jongin otworzył usta by coś odpowiedzieć, ale nie miał pojęcia co. To nie miało znaczenia, bo w następnym momencie Chanyeol chwycił obie jego dłonie i położył je sobie na biodrach, całując go na powitanie. To był głupi gest, naprawdę, ale Jongin nie był w stanie powstrzymać słabego sapnięcia i to było żenujące, że Chanyeol był zbyt blisko, by to przegapić. Kiedy wyprostował się z powrotem i Jongin mógł zobaczyć całą jego twarz, Chanyeol uniósł brwi w cichym pytaniu. On miał już swoją odpowiedź.
W każdym razie, Jongin zapomniał o tym, gdy weszli na imprezę. Chanyeol nie czuł się nieswojo z nim; w trakcie wziął go do tańca, nieśmiały uśmiech wykwitł na ustach Jongina, gdy patrzył na drugiego mężczyznę, tymczasem Chanyeol uśmiechał się zarozumiale do niego, a gdy byli już zmęczeni tańcem, Chanyeol wziął go na drinka, ponieważ ta impreza pełna była ludzi, którzy byli już kompletnie pijani.
- Dobrze się bawisz? – spytał Chanyeol, kładąc dłoń na jego placach i podsuwając mu drinka.
                Wydawało się, że czuje się zbyt komfortowo  i Jonginowi niezbyt to przeszkadzało, ale obawiał się, że dotknięcie Chanyeola byłoby zbyt daleko idące.
- Tak. Ty też wyglądasz, jakbyś się dobrze bawił.
Chanyeol myślał o tym przez chwilę, przygryzając dolną wargę, a Jongin szedł o zakład, że zrobił to specjalnie. Jongin nie mógł przestać patrzeć na niego.
 - Bo bawię się dobrze – powiedział w końcu Chanyeol, a jego palce musnęły plecy Jongina, jakby nie mógł się powstrzymać od pieszczenia go – Chociaż nadal uważam, że moje imprezy są zabawniejsze. Jednak ty mógłbyś szybko wpakować się tam w kłopoty.
Nagle Jongin poczuł chęć uderzenia Chanyeola, tak jak robił to z Jongdae, gdy ten przekraczał swój limit. Jednak zamiast tego roześmiał się głośno, to było żenujące.
 - Ja? Wpakowałbym się w kłopoty?
Chanyeol nie podał powodów, ale sposób w jaki na niego patrzył, był wystarczający, by Jongin zrozumiał, że mężczyzna miał o nim wyrobione zdanie, a to zdanie było dalekie od prawdy. Może Jongdae opowiedział mu jakieś stare historie, które nie przestawiały Jongina jako takiego, na jakiego wyglądał.
To było przerażające, w jaki sposób upływała ich rozmowa, z jaką łatwością Jongin połączył palce z tymi Chanyeola, jak pozwolił na delikatne głaskanie się po plecach, talii i włosach, te wszystkie trywialne chichoty od czasu do czasu. Jongin zaczął się zastanawiać, czy to wszystko stało się przez niego, czy przez Chanyeola i w pewnym momencie, gdy skończyli na jednej z kanap, Jongin uświadomił sobie, że od dawna nie widział już swoich przyjaciół. To mogło być niebezpieczne, bo wypił zbyt dużo drinków, a Chanyeol nadal w przeciwieństwie do niego był bardzo trzeźwy. Być może dlatego dotknął ramienia Chanyeola, czując jak jego mięśnie poruszają się pod jego dotykiem. Gdy spojrzał w jego oczy, mężczyzna miał wyraz twarzy nie do odczytania.
- Co oznaczają te tatuaże? – spytał cicho Jongin, jednak nadal można było go usłyszeć wyraźnie poprzez głośną muzykę.
Było coś w tym, że siedzieli tak blisko siebie, tylko że Jongin był zbyt pijany, by zauważyć niebezpieczeństwo .
- Och, te? – spytał Chanyeol, patrząc na swoje ramiona, jakby dopiero co zauważył wzory na swoim ciele – To tylko więzienne tatuaże. Wiesz, dostajesz takie, gdy przystępujesz do więziennego gangu i w ogóle, każdy kolejny oznacza następnego zabitego człowieka.
Jongin natychmiast przyłożył rękę do ust, by powstrzymać śmiech, a Chanyeol uśmiechnął się zadowolony, że wywołał u chłopaka taką reakcję.
 - Twoje żarty są kiepskie.
Wargi Chanyeola drgnęły w rozbawieniu.
 - A jednak ci się podobają.
 - Jestem łatwy -  odparł natychmiast Jongin, lecz gdy tylko słowa wyszły z jego ust zrozumiał, że to zabrzmiało jak w tanim porno – To z-znaczy…
Jednak nie miał szansy, by się poprawić, bo znienacka Chanyeol dotknął koniuszkami palców jego uda, próbując go uspokoić.
 - Łatwy, tak? Tak jak wtedy, kiedy nie pozwalałeś mi na siebie nawet spojrzeć przez trzy tygodnie?
 - Wcale nie.
 - Daj spokój – zaśmiał się Chanyeol, wstał, po raz ostatni dotykając materiału dżinsów Jongina – Jesteś zbyt pijany. Wezmę cię do domu.
Jongin oparł się plecami o kanapę w geście cichego protestu, ale poruszył brwiami, patrząc na Chanyeola wyzywająco.
 - Weźmiesz mnie? W swoim samochodzie, huh?
Śmiałość była ubocznym efektem upicia się u Jongina, jednak jeśli będzie pamiętał to następnego dnia – a zawsze pamiętał wszystko – będzie upokorzony.  W każdym razie, Chanyeol delikatnie zmusił go, by opuścił kanapę i poprowadził go przez pomieszczenie w kierunku wyjścia, i swojego samochodu. Jongin przypomniał sobie na chwilę, że Chanyeol też był pijany, a więc prowadzenie przez niego jakiegokolwiek pojazdu nie było dobrym pomysłem, ale te myśli szybko odpłynęły, gdy wsiadł do samochodu.
* * *
Moment wewnętrznej paniki nastąpił następnego poranka, gdy Jongin zaczął wracać do rzeczywistości. Jego kac mógł być gorszy, stwierdził, ale wtedy zauważył kogoś w swoim łóżku, czyjeś ciepłe ciało i ciężki oddech, a co najgorsze dosłownie na nim.
- Ładnie, ładnie, spójrzcie, kogo my tu mamy – zażartował intruz, po czym jego język uderzył o podniebienie.
Jongin nie potrzebował więcej, by wiedzieć, że to Jongdae i uderzyła w niego fala ulgi, ponieważ nie zrobił niczego głupiego – czyli nie przespał się z Chanyeolem. Leniwie otworzył oczy, by spotkać wzrok Jongdae, który miał ten swój wygląd „po imprezie”, chłopak wyglądał jakby w ogóle nie spał, siedząc na nim komfortowo.
 - Chanyeol miał ciekawe historie o tobie z wczoraj.
Jongin warknął na myśl o szerokim zakresie głupich zachowań z zeszłej nocy, na razie nie mógł sobie przypomnieć niczego złego. Więc jedynie obojętnie wychrypiał:
 - Co?
Znaczące spojrzenie Jongdae było dla Jongina koszmarem, wiedział już na pewno, że powiedział Chanyeolowi coś okropnego.
- Po pierwsze, zostawił cię tu jak dżentelmen, jednak ty byłeś nieco nachalny. Spytałeś go, czy nie zamierza się trochę poobściskiwać . Wtedy on włączył swój mądry tryb, o którego istnieniu nie wiedziałem tak na marginesie, mówiąc ci, że możecie się poobmacywać, gdy przyjdziesz na jedną z jego walk.
- Nie – sapnął Jongin.
- Oczywiście odpowiedziałeś „tak”– Jongdae klepnął pierś Jongina, gdy ten odrzucił głowę w tył zdesperowany – Bo gorący tyłek Chanyeola to dla ciebie za dużo i nie umiesz odmówić.
To oznaczało, że miał aż tydzień na wymyślenie jakiejś wymówki. Problemem jednak było to, że każda wymówka brzmiała jak kiepskie kłamstwo, a on cieszył się zeszłą nocą z Chanyeolem za bardzo, by nie być zbyt oczywistym i zachowywać się jak tchórz.
- On naprawdę jest gorący, do cholery – żalił się Jongin, gdy Jongdae wtulał się w niego, zakopując twarz w jego szyi  – To wszystko twoja wina.
 - Tia – zaśmiał się Jongdae – Nie ma za co.
* * *
- Błagam cię, Jongin, nie patrz na nikogo z tym swoim suczym wyrazem twarzy – poprosił Sehun, chwytając  mocniej kierownicę i parkując tak nieudolnie, że Jongin obawiał się o swoje życie.
Jongdae niedbale mruknął coś o tym, że Jongin nic nie może już zrobić ze swoją suczą twarzą, a Jongin spytał:
 - Dlaczego?
Zaparkowali kilka ulic od lokalu, w którym odbywały się walki, to miejsce było puste i wyglądało jak ruina. Jongin na miejscu Sehuna nie zostawiłby samochodu w taki sposób, to było prawie jak prezent dla rabusiów, jednak w końcu to nie był pierwszy raz, gdy Sehun to robił.
- Bo będziesz miał złamany nos, nim nawet zdążysz mrugnąć – odpowiedział Sehun, wyciągając kluczyki ze stacyjki i spoglądając w tylne lusterko – I zgadnij, kto wtedy nie będzie już lubił twojej ślicznej twarzy.
Kiedy weszli do lokalu, Jongin wiedział już dlaczego lepiej było nie używać swojej suczej twarzy. Ring był ledwo widoczny przez chmurę dymu papierosowego unoszącego się nad publicznością, Jongdae zaprowadził ich do pierwszego rzędu, Jongin czuł, jak niektórzy ludzie patrzą na nich, jakby byli grupą dzieciaków, które weszły do klubu dla dorosłych. Jednakże to było ostatnie, o co Jongin się martwił, bo w końcu dostrzegł, kto znajdował się na ringu, natychmiast pożałował, że dał się schwytać w tą pułapkę.
Chanyeol stał do nich plecami, jednak z jakiegoś powodu Jongin pamiętał wszystkie detale jego tatuaży na tyle, by wiedzieć, że to on. Nie mógł nic poradzić na to, że wpatrywał się cały czas w jeden z tatuaży, który ciągnął się wzdłuż nogi Chanyeola, różnorodne runy biegły po jego skórze, frazy przecinały się i mieszały ze sobą.
Jego przeciwnik nie musiał niczego zazdrościć Chanyeolowi. Był tak samo korpulentny, Jongin mógł tez powiedzieć, że był bardziej doświadczony, bo jego nos wyglądał, jakby był już kilka razy złamany. Wiedział od razu, że nie polubi tego rodzaju przedstawień, zwłaszcza że twarz Chanyeola nie była stworzona po to, by ją uderzać i kto w ogóle boksuje się bez rękawiczek i odpowiednich ochraniaczy.
- Bądź gotów na krew – powiedział mu Jongdae na ucho, obojętny na zmartwienie malujące się na twarzy Jongina.
Nawet w przypadku, gdyby Jongin został ostrzeżony tysiąc razy, nie byłby gotowy na coś takiego kalibru. Odwrócił swój wzrok w pierwszej minucie walki, odszedł w róg lokalu, gdzie nic nie widział – ani nie słyszał uderzeń, jęków i dźwięku ciała rozbijającego się o inne ciało – i stał tam, dopóki walka się nie skończyła. Usłyszał imię Chanyeola, którego ogłoszono jako zwycięzcę, jednak czuł się zbyt źle, by cieszyć się tym. Nawet jeśli Chanyeol musiał być w lepszym stanie niż jego przeciwnik, trzydzieści sekund było dla Jongina wystarczające, by zdać sobie sprawę, że bycie w lepszym stanie, nie oznaczało wcale bycia w dobrym stanie.
Jongin natrafił na Jongdae, gdy ten go szukał, a jego przyjaciel natychmiast zaczął robić mu kazania, że nie powinien ich opuszczać bez wcześniejszego powiedzenia im o tym. Zatroskany Jongdae, to nie było takie zwyczajne, Jongin był tak oszołomiony, że nawet się nie bronił. Jongdae przeprowadził go przez lokal i poprowadził w kierunku pokoi bokserów. Chłopak pchnął pierwsze drzwi na sali i wepchnął go do środka. Pierwszą osobą jaką Jongin rozpoznał był Chanyeol, leżący na kanapie z unoszącym się nad nim Junmyeonem, który trzymał waciki i wodę utlenioną. Sehun był po drugiej stronie, szturchając rany, na co bokser reagował jękami.
Oczy Chanyeola natychmiast padły na Jongina, grymas bólu malował się na jego twarzy.
 - Przyniosłeś mi lekarstwo – powiedział z jednym z tych aroganckich uśmieszków na ustach.
Zarumienione policzki zdradzały Jongina, a mimo że słowa Chanyeola brzmiały jak kiepski podryw, to jednak to wydawało się być całkiem poważne.
- Nie przejmuj się nim – powiedział Junmyeon, odsuwając rękę, w której dzierżył wacik, od rany na policzku Chanyeola – Stracił dużo krwi.
                Był bledszy niż zazwyczaj, a to przecież wyczyn, więc Jongin podszedł do niego zaniepokojony. Chanyeol nadal uśmiechał się do niego, jakby był zachwycony wyglądem Jongina.
 - Przyszedłeś – zauważył.
Było lekkie zapytanie w jego słowach, ponieważ umówili się, kiedy Jongin był pijany i trzeźwy Jongin też to zaakceptował. Junmyeon spojrzał po nich i Jongin nie chciał rozmawiać z nim wśród swoich przyjaciół.
Chanyeol chwycił Junmyeona za nadgarstek, by go zatrzymać.
 -Odejdź ode mnie.
 - Obyś zgnił w piekle – odparł jego przyjaciel, rzucając wacik w twarz Chanyeola, gdy ten się śmiał.
Jongin wahał się przez chwilę, przestraszony nieco tym, że Chanyeol skupiał się teraz tylko na nim. Jednak Jongin szybko zrelaksował się, bo przecież to nic takiego.
- Naprawdę powinieneś to zdezynfekować – zauważył Jongin, gdy usiadł.
Chanyeol nie był poważny w tej sprawie, ale chwycił wacik i zaoferował go Jonginowi, który spojrzał na niego zaskoczony.
 - Pomożesz mi?
Byłoby niedopowiedzeniem, że Jongin był zdziwiony. Spojrzał na swoich przyjaciół na moment, jednak oni byli zajęci omawianiem jakiejś imprezy, na którą zamierzali pójść i będąc ze sobą szczerym, Jongin czuł się trochę odważniejszy niż zazwyczaj. Wziął wacik od Chanyeola i dotknął nim jego kości policzkowej, a człowiek, który nie był poważny, kiedy go o to prosił, zamarł na ten kontakt.
- Ok – odetchnął Chanyeol, zszokowany i  Jongin nie mógł powstrzymać uśmiechu.
 - Co teraz? – przycisnął delikatnie kawałek waty, śledząc kształt kości policzkowej Chanyeola, a jego głos spadł o kilka tonów i kontynuował szeptem – Chcesz się poobściskiwać ze mną?
Jongin chciał, by zabrzmiało to jak żart, ale to wymknęło się spod kontroli. Brzmiało to jak błaganie, prawie potrzebująco, a Chanyeol oblizał wargi niespokojnie.  Jego spojrzenie padło na chwilę na usta Jongina, a potem spojrzał z powrotem w górę.
 - Chciałbym zrobić coś więcej niż to.
Dreszcz powędrował po ciele Jongina i coś w jego środku przewróciło się, pociągnęło – błagało – by położyć się na tej samej kanapie co Chanyeol i pozwolić mu się pieprzyć , bez dalszego owijania w bawełnę. Chciał tego, to było tak potężne pragnienie, że nie dbał już o konsekwencje, o to, że Chanyeol był złym chłopcem i nie był odpowiednim towarzystwem, albo o to, że dał złapać się w tą pułapkę, w którą gwarantował sobie, że nie wpadnie. Był pewien, że nie był jedynym graczem w tej grze, sądząc po drapieżnym lśnieniu w oku Chanyeola, gdy Jongin nie odpowiedział.
- Stracił dużo krwi – powtórzył Junmyeon, spoglądając w stronę Chanyeola i kładąc dłoń na jego ramieniu.
                Ta uwaga wytrąciła ich z pantałyku, a Junmyeon spojrzał na Jongina, jakby mógł czytać w jego myślach i ostrzegł go w ten sposób, że tej nocy nie dotknie Chanyeola.
* * *
Następnego dnia, Taemin zjawił się w mieszkaniu Jongina bez uprzedzenia. Nie z własnej woli, oczywiście,  to Jongdae zaplanował tą niespodziankę. Brakowało tylko czerwonej wstążki owiniętej wokół chłopaka.
Taemin, który był uzupełnieniem złotego trio beznadziejnych dzieci z czasów młodości. Taemin, chłopak, którego rodzice zmusili do przeprowadzki tylko po to, by nie zadawał się z Jongdae i Jonginem. Ten sam chłopak który, potrafił utrzymać ich przyjaźń przez lata. Chłopak, który był jego pierwszym, jeszcze przed rozpoczęciem collegu. To akurat nie był najlepsza jego decyzja, pomyślał Jongin, patrząc w przeszłość. Jednak kto mógłby być lepszy w tej roli, niż ktoś kogo znał i był w nim głupio zakochany?
 - Wow, wyglądasz jak gówno – wypluł z siebie Taemin tak szybko jak Jongin otworzył drzwi, a chłopak od razu rzucił się na niego i zamknął go w niedźwiedzim uścisku.
- Co jest? Kto to? – spytał Sehun, spacerując po apartamencie w samych spodniach z butelką wody w ręku.
Podczas gdy Jongin i Taemin nadal zajmowali się tylko sobą – jeden z nich płakał – Jongdae zignorował ich i wszedł do środka z jasnym uśmiechem malującym się na jego twarzy.
 - Stary skład w komplecie.
- Jaki skład? – burknął Sehun, gdy posłał Taeminowi oceniające spojrzenie.
Obaj przyjaciele rozstali się z żałosnym szlochem, a przybyły chłopak otarł oczy rękawem; Jongin również zaczął płakać i Sehun był głęboko urażony, bo Kim Jongin nie płakał, kiedy on zostawiał mieszkanie na tydzień.
- Wychodzimy tej nocy, idziesz z nami?
Wszyscy wydawali się nie zauważać niemych aluzji zazdrosnego bez powodu Sehuna, Jongin właśnie wpatrywał się wyczekująco w Taemina, a Jongdae skinął głową, nim powiedział:
 - No właśnie, niech idzie z nami – zaśmiał się i spojrzał w szeroko otwarte oczy Sehuna – Gdzie twój chłopak?
Taemin kurczowo uczepił się Jongina, przytulając go od tyłu i kładąc podbródek na jego ramieniu, a Jongin znalazł w sobie na tyle odwagi, by wykpić Sehuna.
 - To nie jest jego chłopak, tylko facet, który chce zrobić dziurę w jego ścianie.
 - Biedactwo – jęknął Taemin.
- Prawda?  To okropne, że muszę ich słuchać. Jeszcze gorsze jest oglądanie ich twarzy następnego dnia.
Przez cały dzień Sehun musiał borykać się z rosnącą niechęcią do Taemina, co było naprawdę zabawne dla Jongina, przez to, że on sam miał taki sam stosunek do Junmyeona. Jednak też dlatego, że Jongin nie mógł sobie wyobrazić Sehuna jako chłopaka, który jest taki zaborczy wobec przyjaciół, zwłaszcza, że nigdy nie miał problemu z Jongdae.
Jongin nie mógł być już bardziej zadowolony. Prawdą było, że Taemin musiał wyjechać po poniedziałku i nie dane mu będzie go znowu zobaczyć przez kolejne dwa miesiące, ale Jongin nie planował spać tego dnia, więc będzie mógł zadręczać Taemina pytaniami przez całą noc, pijany lub nie. Przez to wszystko zapomniał, że umówili się z Chanyeolem i Junmyeonem, dopóki nie przybyli do baru i dwaj mężczyźni nie przywitali ich w wejściu. Jongin przypomniał sobie, że nie powiedział niczego o Chanyeolu Taeminowi, zastanawiał się, czy powinien to zrobić.
Nie był nawet świadomy tego, że trzymał rękę Taemina, dopóki nie zauważył spojrzenia Chanyeola na ich złączonych dłoniach, mężczyzna przeszył go wzrokiem, a na jego twarzy malował się gniewny grymas. Jongin wiedział, że to głupie, ale poczuł się źle. Na samą myśl o złym Chanyeolu coś przewróciło się w jego brzuchu, to sprawiło, że pragnął  wytłumaczyć, że wcale nie wyląduje w łóżku z Taeminem tej nocy, ani następnej, w ogóle nigdy.
- Spóźniliście się, jak zawsze zresztą, poza tym  nawet nie staracie się ukrywać tego, ze wyglądacie jak włóczędzy – powiedział Junmyeon, gdy podeszli do stolika.
Jongin wślizgnął się na miejsce obok Chanyeola, by się nie wyróżniać, jednak mężczyzna jedynie zmierzył go, a później przeniósł wzrok na Taemina.
 - Oczywiście, nie mówię o tobie Sehun – dodał Junmyeon.
- Wiem – odparł chłopak z zadowoleniem.
Jongdae przedstawił wszystkim Taemina, a Jongin cieszył się, że wszyscy stali się bardziej rozluźnieni po paru głębszych. Jongin pozwolił, by Chanyeol siedział blisko niego i owinął ramię wokół jego talii, a on oparł się lekko na jego piersi. To, jak zawsze, zostało wychwycone przez Jongdae.
- Wyglądacie, jakbyście byli o krok od pieprzenia się – oznajmił, odkładając swoje piwo z trzaskiem na stół.
Jongin wymienił spojrzenia z Taeminem, który miał wypisane na twarzy milion nowych pytań.
 - Gratulacje.
 - Co ty możesz wiedzieć o pieprzeniu się, skoro zawiodłeś, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy? – wybełkotał Chanyeol z chichotem.
Jongin przypomniał sobie tamten poranek, kiedy pierwszy raz spotkał Chanyeola.
 - Znalazłem cię leżącego na nim.
 - Myślałem, że jest kanapą!
- Jesteście razem? – przerwał im nagle Taemin i machnął ręką w kierunku Jongina i Chanyeola.
Zdawał się nie martwić tym, jednak Jongin potrafił odczytać ukryte intencje, jego niezadowolenie, bo Jongin nie powiedział mu o tym, podczas gdy on, opowiedział mu o wszystkim.
Chanyeol spojrzał na Taemina.
 - Nie.
- To dobrze – zaśmiał się Taemin, mrugając figlarnie.
                To był zły znak i obaj przyjaciele Taemina wiedzieli o tym, jednak Jongdae był zbyt zajęty swoim drinkiem, by zainterweniować, a Jongin nie potrafił go zatrzymać wystarczająco dyskretnie.
 - Jongin jest ciężki do zaspokojenia, wiem o tym dobrze. Tak cholernie napalony cały czas.
Taemin był zbyt pijany, Jongin zresztą też. Wystarczająco, by nie być złym za mówienie o ich przeszłości, jednak niewystarczająco, by nie zauważyć spojrzeń, które posyłał mu Chanyeol z niezadowoleniem malującym się na jego twarzy.
- Jesteście ze sobą? – wymamrotał swoim niskim głosem, który sprawił, że po ciele Jongina przeszedł dreszcz.
Jongin musiałby być dupkiem, żeby grać w ten sposób z Chanyeolem, będąc w związku z kimś innym.
 - Oczywiście, że nie.
 - Ale byliśmy! – wykrzyknął Taemin, błyskając białymi zębami w ciemnościach klubu.
Upił trochę swojego drinka, mrugając do Jongina, który obecnie próbował przekazać mu, żeby się zamknął, potrząsając głową. Jednak jego przyjaciel kontynuował, patrząc wprost na Chanyeola.
 - Był moją śliczną dziwką.
Jongin gapił się na niego przez moment zszokowany. Nie dlatego że Taemin był w błędzie, bo Jongin uważał siebie za raczej namiętnego, gdy chodziło o seks – kompletne tracił głowę, gdy miał penisa w tyłku –ale to nie powinno wyjść poza ich dwójkę. Jednak jego zachowanie nie mogło się nawet równać z reakcją Chanyeola.
 - Co kurwa? – wrzasnął w furii.
Wszyscy podskoczyli zaskoczeni, a Chanyeol wstał, rozbijając swoją szklankę przez przypadek, cała jej zawartość rozprysnęła się po stole. Mężczyzna spojrzał w dół na Jongina.
 - Mam zamiar uderzyć twojego przyjaciela – zapewnił.
Wszystko działo się zbyt szybko.  Taemin miał szczęście, ponieważ Jongin powstrzymał Chanyeola przez wykonaniem tego, co przed momentem powiedział, złapał go za oba ramiona, więc jego przyjaciel nie został uderzony przez nielegalnego boksera. Chanyeol próbował na początku wyrwać się, ale szybko się poddał, gdy zauważył wyraz twarzy Jongina – zaniepokojony, niemal spanikowany.
 - Myślę, że powinniśmy to wszystko skończyć – powiedział Junmyeon pospiesznie, a Jongin pociągnął Chanyeola za bluzkę, przerażone twarze pozostałych chłopców mówiły same za siebie.
* * *
Chanyeol był zły. Jednak Jongin był wściekły. Kiedy wyszli z klubu, Chanyeol wyszedł z klubu zamaszystym krokiem, kierując się do samochodu bez słowa, jednak Jongin postanowił, że nie pozwoli mu uciec. Szybko pożegnał się z przyjaciółmi, Jongdae próbował co prawda namówić go, by nie szedł za Chanyeolem, bo i tak nic dobrego z tego nie wyniknie. Jongin celowo zignorował jego radę i podążył do samochodu za mężczyzną.
Kroki Jongina rozchodziły się echem po parkingu, ściemniało się już, jednak było na tyle jasno, by mógł zobaczyć jak Chanyeol obrócił się i czekał na niego. Oparł się o samochód i skrzyżował ramiona na piersi, wyglądał na bardzo złego.
Jongin został przyciągnięty do niego niczym magnez; zamierzał wygarnąć Chanyeolowi, pokłócić się z nim, jednak nim zdążył cokolwiek zrobić, znalazł się w jego ramionach.  Jongin nie mógł przestać zbliżać się do niego, nie mógł też oddychać, a Chanyeol miał głodne usta i głodne oczy. Jongin mógł jedynie jęczeć podczas tego niechlujnego pocałunku, a Chanyeol przygryzał jego dolną wargę i rozkoszował się jego smakiem na swoim języku; warknął, gdy Chanyeol pociągnął go za włosy, by odchylił głowę i dał mu dostęp do swojej szyi, posłusznie zakwilił, gotowy na wszystko, co Chanyeol chciał mu dać.
- Wejdź do pieprzonego auta – stęknął Chanyeol z ustami przy jego szczęce, pozwalając Jonginowi przytrzymać się go, bo wiedział, że chłopak ledwo stoi na nogach – Nauczę cię, kim jest prawdziwa dziwka.
Jongin nawet nie miał czasu, by wykonać rozkaz, bo Chanyeol otworzył tylne drzwi i wepchnął go do środka. Zbierał się na siedzeniu przez chwilę, podczas gdy drzwi znowu się otworzyły, tym razem z drugiej strony i Chanyeol złapał go za biodra od tyłu, by obrócić go w swoją stronę. Sapnął, gdy w następnej chwili leżał na plecach, Chanyeol unosił się nad nim, nie przejmowali się zbytnio tym, że są w samochodzie na środku parkingu, Jongin chciał, by mężczyzna po prostu pieprzył go mocno i bez zadawania pytań.
Jednak Chanyeol nie wydawał się stosować do jego milczących próśb. Niespiesznie dotykał placami uda Jongina, dopóki nie dotarł do rąbka jego dżinsów, a Jongin uniósł biodra w oczekiwaniu na to, aż mężczyzna zdejmie jego spodnie. Chanyeol jednak nie zrobił tego, z ukrytym uśmieszkiem pojawiającym się w kąciku jego ust, zanim potarł jego półtwardego członka, pchnął jego biodra w dół. Nie trzeba było długo czekać, by Jongin stał się całkowicie twardy, jego penis stał się obolały, więc gdy Chanyeol kontynuował pieszczenie go, nie mógł nic pomóc na to, że chciał coraz więcej i więcej.
- Pozwól mi… - jęknął, unosząc znów swoje biodra, ale wtedy mężczyzna przerwał mu, bo rozpiął jego spodnie i zdjął je, a Jongin sapnął jedynie chrapliwie – Chanyeol.
 - Tak? – drażnił go Chanyeol, schodząc w dół i całując mostek Jongina, gorący oddech uderzył w jego skórę.
Jongin w jakiś sposób pozbył się również bokserek, podczas gdy Chanyeol ssał jego tors; był w połowie nagi, to była ostatnia myśl przed tym, gdy ścisnął swojego członka niecierpliwie.
Chanyeol potrzebował chwili, by zdać sobie sprawę z tego, że Jongin dotykał się, a jego ciemne, zaborcze spojrzenie padło wymownie na niego. Zabrał dłoń Jongina z jego ciała i oplótł go własnymi palcami, ten obcy dotyk, ciepła skóra pocierająca jego żołądź, to wszystko sprawiło, że niesamowicie głośno jęknął.
- Tutaj? Na tylnym siedzeniu? Na parkingu? – Chanyeol najwidoczniej próbował zawstydzić go.
Jongin tylko biadolił, rosnąca presja w jego organizmie zlikwidowała całe jego zawstydzenie.
 - Takim typem faceta jesteś, hmm?
Jongin otworzył usta, by odpowiedzieć, ale ręka Chanyeola poruszyła się gwałtownie w górę i w dół, a chłopak zapomniał jakie było pytanie.
 - Tak, t-to… O mój Boże.
Słyszał ochrypły z podniecenia śmiech Chanyeola, tuż przed tym, gdy go puścił. Samochód nie był zbyt duży i Chanyeol bez problemu mógł sięgnąć do schowka,  Jongin z powodzeniem wykorzystał ten moment, by uwolnić się od swojej koszulki i dostać się do rozporka Chanyeola. Nie kłopotał się, by opuścić jego spodnie, jego ręce wkradły się po prostu do środka i złapały członek mężczyzny; Chanyeol sapnął i zatrzymał się na chwilę, ale szybko powrócił do wcześniejszej pozycji, w ręku trzymał lubrykant, a jego oczy błądziły po całkowicie nagim ciele Jongina.
To było niesprawiedliwe, że Chanyeol mógł mieć go całkiem nagiego podanego jak na tacy, a sam nadal był prawie kompletnie ubrany. Chanyeol był jednak nieświadomy myśli Jongina, ochoczo otworzył buteleczkę lubrykantu, a chłopak złapał go za ręce, powstrzymując go.
 - Najpierw twoje ubrania, wytatuowany chłopcze.
Chanyeol zawahał się przez chwilę, nie był przyzwyczajony do tego, by dostawać rozkazy, ale zaraz zgodził się, ukazując tors pokryty wzorami tatuaży. Jongin chciał go dotknąć, chciał też być dotykany, teraz gdy znalazł się z kimś, kto był taki zakazany.  Kiedy Chanyeol pozbył się spodni i jego ogromny penis został uwolniony, spojrzał z powrotem na Jongina, który właśnie sam się palcował.
Jongin  był świadomy, że Chanyeol zdawał sobie sprawę, co robił, jednak on zwyczajnie nie mógł już się powstrzymać, gdy mężczyzna się rozbierał. Chanyeol zdawał się być niepewny, przenosząc wzrok z palców Jongina zanurzonych głęboko w jego wnętrzu na jego szeroko otwarte z przyjemności usta, a jego klatka piersiowa unosiła się ciężko w górę i w dół; jednak to był tylko krótki moment, potem pchnął własne palce w wejście Jongina tak pospiesznie, że chłopak nie miał czasu, by wyjąć własne.  Jongin sapnął i rozłożył szerzej nogi, by móc wysunąć swoje palce, tak by Chanyeol zastąpił je swoimi.
Chwilę później Chanyeol zszedł w dół i Jongin mógł poczuć jego gorący język na swoim wejściu. Jedyne co był w stanie robić w tamtym momencie Jongin to głośne jęczenie, Chanyeol chwycił go za uda i przygotował go jedynie za pomocą języka. Jongin chwycił Chanyeola za włosy, by przyciągnąć go do siebie, jednak mężczyzna zatrzymał go.
 - Nie możemy tego zrobić, nie w taki sposób – ostrzegł go Chanyeol cichym głosem.
Jongin nie zwrócił na to większej uwagi, dopóki Chanyeol nie zostawił go na pastwę losu, całkowicie gotowego i nie pozostawił mu wyboru, musiał go spytać o to.
 - Nie w taki sposób?
Kącik ust Chanyeola wystrzelił w górę, wyglądał jak pan uśmiechający się do swojego zwierzaka, oświetlony jedynie słabym blaskiem latarni stojącej na parkingu. Jongin zadrżał, gdy Chanyeol pochylił się, rozbijając usta na jego piersi i spoglądając w górę wprost w jego oczy.
 - Gdy leżysz na plecach – wyjaśnił, jego ręce pogłaskały bok Jongina, gdy chłopak usiadł, a Chanyeol szepnął – Chcę zobaczyć, jak mnie ujeżdżasz.
Jongin nie musiał nic mówić, jego jęk był wystarczającym potwierdzeniem. Chanyeol uniósł go, jakby nie ważył ani jednego funta, a Jongin zajął się ssaniem tatuaży, jakie mężczyzna miał na szyi. Nie było dużo przestrzeni w samochodzie, więc skończył, siedząc okrakiem na Chanyeolu, przyciskając się do jego torsu; zanurkował nieco, by dać mu długi pocałunek. Kiedy Jongin odsunął się od ust mężczyzny, każdy nerw w jego ciele płonął, jednak nadal oddychał na tyle mocno, by sapnąć, gdy Chanyeol otarł swojego penisa o jego wejście. Mężczyzna posłał mu głębokie spojrzenie, zatrzymał się, by popodziwiać przez chwilę potrzebującą twarz Jongina, któremu wydawało się, że trwało to całą wieczność, a wtedy w końcu wszedł w niego cały. Mimo że Jongin był dobrze przygotowany, oniemiał na moment i przytrzymał się ramion Chanyeola do chwili, gdy mężczyzna wysunął się z niego.
- Śliczny – warknął Chanyeol, owijając ramię wokół talii Jongina.
Jongin położył swoje palce na wytatuowanej klatce piersiowej Chanyeola, kolana ugięły się pod nim, więc usiadł całkiem na kolanach mężczyzny. Zrobił to tak szybko, że bokser jęknął bezgłośnie, jednak Jongin mógł myśleć jedynie o tym, jak bardzo chciał więcej. Oparł się o tył przedniego siedzenia, opierając dłonie na kolanach Chanyeola, a gdy jego nogi rozłożone były szeroko i Chanyeol miał na niego dobry widok, zaczął się poruszać.
Oddech Chanyeola stał się nieregularny, gdy Jongin podskakiwał na jego członku, na początku to było boleśnie powolne. Jednak mężczyzna pieścił uda chłopaka i owinął palce wokół jego penisa, to był jego sposób, by przyspieszył. Chanyeol zaczął nadawać tempo, ciesząc się obserwowaniem Jongina, który stał się kompletnym bałaganem, chłopak poruszał się we własnym tempie, a jego jęki odbijały się echem po małej przestrzeni. Jongin nie wydawał się być tym typem, tak potrzebującym, że pozwolił mu się pieprzyć na tylnym siedzeniu; Chanyeol próbował małych kroczków, jednak teraz Jongin podskakiwał na nim, zbyt podniecony, by martwić się swoimi bezwstydnymi jękami.
 - Chan- Chanyeol – zawołał Jongin, gorliwie zaciskając się na penisie Chanyeola i odrzucił głowę na zagłówek przedniego siedzenia – Pieprz mnie.
Chanyeol nie potrzebował tego, by Jongin mu to powtarzał. Umierał z chęci przejęcia kontroli, więc pospiesznie uwięził chłopaka między swoimi ramionami, wykonując pchnięcia w górę, podczas gdy Jongin błagał o więcej. Wtedy Jongin zamarł, jego nierówny oddech całkowicie zatrzymał się i Chanyeol nie był zaskoczony, gdy Jongin oznajmił:
 - Dochodzę.
Chanyeol natychmiast wysunął się i coś podobnego do desperacji pojawiło się na twarzy Jongina. Jednak to nie trwało długo, ponieważ Chanyeol pchnął go przodem na siedzenie, przyciskając jego twarz do kanapy, jego kolana drżały. W tej pozycji Chanyeol mógł łatwiej się poruszać, jednak każdy ruch mężczyzny sprawiał, że Jongin widział przed oczami białe płaty; jęki młodszego i dźwięk skóry uderzającej o skórę wypełniały wnętrze samochodu, podczas gdy Chanyeol pieprzył Jongina bez litości, nie myśleli już o oddychaniu – po prostu próbowali jak najszybciej osiągnąć szczyt. To było wystarczająco dużo dla Chanyeola, który złapał za biodra chłopaka, by móc wchodzić w niego głębiej; Jongin doszedł pierwszy z wysokim skowytem i to sprawiło, że Chanyeol też znalazł się na granicy, wybuchając w jego wnętrzu i upadając na niego.
Uspokojenie się po orgazmie zajęło im kilka chwil i poczuli w końcu swoje wyczerpanie, ale Chanyeol nadal miał na tyle siły, by dać klapsa Jonginowi, gdy schodził z niego, co było na swój sposób komplementem. Jongin odwrócił się na plecy i Chanyeol nawet nie przejął się widokiem spermy na swoich siedzeniach; wspiął się na Jongina i zaczął delikatnie całować go od klatki piersiowej aż po szyję.
 - Jesteś cholernie gorący w tym momencie, śliczny z ciebie drobiazg.
Kiedy odsunął się od niego, Jongin dotknął  tatuażu na jabłku Adama Chanyeola. Bycie głównym bohaterem, pomyślał Jongin, nie jest takie złe.

*6 funtów = ok. 2.72 kg
**kohabitacja - współrządzenie organów władzy reprezentujących odmienne opcje polityczne

Widz



Tytuł: Widz
Oryginalny tytuł: Tritagonist
Autor: Byberry
Link do oryginału: [tritagonist]
Rodzaj : romans, smut, yaoi, oneshot
Pairing: ChanKai
Poboczne pairingi: SeHo
Fandom: EXO
Ostrzeżenia: sceny erotyczne, wulgarny język
Status: zakończone

____________________________________________________________

Tritagonist

niedziela, 19 lipca 2015

Anielskie pęknięcia pt 24

Od autorki: KONIEC!!! Nie wierzę, że to dokończyłam xD Pierwszy raz napisałam coś tak długiego :D Właściwie mi się podoba i jestem z sb dumna. Dziękuję za wsparcie <3 To naprawdę jest niesamowite uczucie czytać wasze komentarze. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i się wam podobało. Kocham was <3


Spojrzałem na puste krzesło po drugiej stronie stołu. Poczułem dziwną i bezpodstawną pustkę, przecież  zaraz  miał usiąść przede mną, nie miałem być sam. Tak przynajmniej sobie wmawiałem. Chyba czułem, że po tej rozmowie coś stracę na zawsze. To miał być koniec.
                Przełknąłem ślinę, moje ręce pociły się i czułem mdłości. Jeszcze nigdy tak bardzo nie denerwowałem się jak w tamtej chwili. Podczas wszystkich niezliczonych występów, nawet kiedy debiutowałem. Przyjmowałem to ze zdawkowym stresem, a później miałem to kompletnie gdzieś.
                Rozejrzałem się po całkiem sporej sali, która wypełniona była stolikami i krzesłami. Trochę jak restauracja, tylko wszystko było dużo brzydsze, bardziej kanciaste, nie było obrusów, a w oknach i drzwiach były kraty. Kilka osób w jasnoniebieskich jednolitych kombinezonach rozmawiało ze swoimi najbliższymi, gdzieniegdzie rozstawieni byli strażnicy, którzy pilnowali, by nie doszło do żadnych niebezpiecznych sytuacji.
                W końcu usłyszałem brzęk klucza w zamku i drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Tak po prostu wszedł do środka, jakby to nie było nic takiego, że się widzimy. Przeszedł przez salę i usiadł na krześle naprzeciwko mnie, a za nim cały czas podążał strażnik. Mężczyzna w mundurze stanął pod ścianą i uważnie obserwował chłopaka siedzącego przede mną, jednocześnie dał nam odrobinę prywatności, stojąc na tyle daleko, że nie mógł słyszeć naszej rozmowy, o ile nie zaczniemy na siebie krzyczeć.
                Bałem się spojrzeć w górę, nie chciałem patrzeć w jego oczy. To było trochę za dużo. Jednak w końcu to zrobiłem. Wyglądał tak samo, nadal był przystojny. Trochę schudł, a pod jego oczami widniały ciemne sińce spowodowane zapewne zmęczeniem.
                Patrzył na mnie w napięciu, czekał, aż coś powiem, ale ja nie mogłem jasno myśleć, nie potrafiłem wyartykułować nawet jednej sylaby. Uderzyło we mnie jednocześnie zbyt dużo uczuć.
                Czułem radość, że znowu go widzę, ale też wściekłość, która tkwiła we mnie, od kiedy powiedział mi całą prawdę. Czułem wzruszenie, złość, miłość, nienawiść. Zakręciło mi się w głowie.
                W jego oczach nadal kryły się szczere uczucia do mnie i choć nie powinienem, poczułem się szczęśliwy z tego powodu. Nie zapomniał mnie.
 - Yixing – mruknąłem, a on chrząknął, powstrzymując łzy.
                Podczas gdy on grał silnego, ja czułem jak ciepłe, słone krople spływały po moich policzkach i zamazywały mi obraz człowieka, który był tuż przede mną. Tak długo marzyłem, by był na wyciągniecie ręki, a gdy w końcu tak właśnie się stało, nie miałem mu nic do powiedzenia, oprócz tego, że mu uwierzyłem.
                On czekał cierpliwie, na to co chciałem mu powiedzieć, a ja naprawdę miałem w głowie mnóstwo słów. Dobrych słów, jednak niełatwo takie mówić, więc zamiast tego wypaliłem:
 - Zostawiłeś mnie.
                Yixing spojrzał na mnie z uśmiechem pełnym goryczy.
 - Czy nie tego chciałeś? – spytał ze smutkiem.
- Nie zwalaj wszystkiego na mnie – warknąłem.
                Nie wiedziałem skąd we mnie było tyle negatywnych emocji. Sądziłem, że już się ich pozbyłem. Przecież to już rok, wszystko się zmieniło, ja się zmieniłem. To najwidoczniej nie wystarczyło, te wszystkie nieprzespane noce, kiedy nad tym rozmyślałem, morze łez, które wylałem podczas myślenia i miliony rozmów z Taeminem, który mnie pocieszał każdego ranka.
                To tkwiło tak głęboko.
 - Nie tak to miało zabrzmieć – zapewnił – Chciałem, żebyś był szczęśliwy, a jedynym sposobem było moje zniknięcie, wyrzuciłeś mnie, a ja chciałem z początku wrócić, ale… zdałem sobie sprawę, że nie pomogę ci rozwiązać problemów, bo to ja nimi jestem – oznajmił, a ja prychnąłem.
 - Nie przeceniaj się – rzuciłem z jadem w głosie, Yixing skrzywił się trochę, ale nic na to nie odpowiedział, był pełen skruchy – Miałem cholernie dużo problemów, wcale nie byłeś największym.
 - A jednak poradziłeś sobie dopiero po tym, jak cię opuściłem – mruknął cicho pod nosem.
                Westchnąłem.
 - Poruszyłeś kostki domina – uśmiechnąłem się, ocierając łzy.
 - Nie ma za co – rzekł zaczepnie, a ja zaśmiałem się lekko.
                Właśnie w tamtym momencie zdałem sobie z czegoś sprawę. Kiedy patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechnięci, wszystko widziałem przejrzyście. Nadal kochałem Yixinga i chyba już nigdy nie przestanę.
 - Przepraszam – wypalił, a ja kiwnąłem głową, spuszczając wzrok.
                Czy powinienem przyjąć jego przeprosiny? Zastanawiałem się.
                Uniosłem w końcu wzrok, spojrzałem mu głęboko w oczy, tak by widzieć, czy mówił szczerze.
 - Powtórz to – mruknąłem.
                Yixing milczał przez dłuższą chwilę.
 - Przepraszam – powiedział w końcu, a ja wiedziałem, że mówił całkowicie poważnie.
 - Wybaczam – zapewniłem go.
                Uśmiechnął się tak szczęśliwie. Widziałem w jego oczach łzy wzruszenia, których jednak w końcu nie uronił. Chciał pokazać mi, że jest silny i sobie poradzi.
 - Co się teraz stanie? – spytałem z lekkim przestrachem, kiedy sobie przypomniałem, gdzie się znajdowaliśmy.
 - A co ma się stać? –wzruszył ramionami.
 - Wsypałeś Jonghyuna, on się zemści, musisz tu zostać na pięć lat. Co zrobisz?
 - Nie martw się, poradzę sobie – zapewnił – Pięć lat to nie tak dużo.
 - A Jonghyun?
                Nie byłem taki pewien, że Yixing sobie poradzi. Tak łatwo ulegał wpływom, był zniszczony.
 - Po wyjściu z więzienia, wyjadę z powrotem do Chin – oznajmił, a ja uniosłem brwi.
 - Że co? – spytałem zszokowany.
 - Już wszystko przemyślałem. Na razie odsiedziałem dopiero trzy miesiące, ale może wyjdę szybciej za dobre sprawowanie, dobrowolne przyznanie się do winy świadczy na moją korzyść. Nie chcę zostawać w Korei, nic dobrego już mnie tu nie czeka, poza tym nie chcę niszczyć już niczego więcej w twoim życiu. Przyjąłeś przeprosiny, więc mogę odejść z czystym sumieniem. Wrócę do Chin, spotkam się z rodziną, przeproszę również ich i zacznę od nowa. Gdzieś daleko stąd, daleko od wszystkich miejsc, które znam i znałem. Może Hong Kong – wyjaśnił.
                Na początku chciałem go przekonywać, namawiać, jeśli byłoby trzeba rozkazać, by został i był ze mną. Jednak szybko przekonałem się, że on nie żartował. Poukładał swoje życie. Zakończył wszystkie sprawy i mógł spokojnie odejść.
                Nie zamierzałem psuć mu tego. Zresztą ja też już wszystko poukładałem i zdałem sobie sprawę, że w moim nowym życiu nie było miejsca dla niego.
                Nie powinniśmy psuć tego, co dopiero zostało naprawione. Zbyt wiele by nas to kosztowało. Więc poddałem się, może nie bez żalu, ale na pewno nie byłem przez to w rozpaczy.
  - Słyszałem, że jutro wracasz na scenę – powiedział Yixing z radością i dumą w głosie.
                Skinąłem głową.
 - Zmieniłeś wytwórnię? – spytał.
 - Tak. Jestem teraz niezależny, sam robię swoją muzykę, piszę teksty, układam choreografię.
 - Jesteś taki szczęśliwy. Gratuluję – Yixing naprawdę był przez cały czas ze mną.
                Musieliśmy się wkrótce się pożegnać, ponieważ widzenie mogło trwać tylko piętnaście minut. Jednak nie żałowaliśmy tego za bardzo, powiedzieliśmy sobie wszystko, co było istotne. Ostatnie minuty wypełniliśmy pustą rozmową, a na koniec uściskaliśmy się krótko.
                Nim wyszedłem Yixing zadał ostatnie pytanie.
 - Jaki tytuł ma twoja płyta?
                Uśmiechnąłem się.
 - Anielskie pęknięcia – odparłem.
                Yixing wyszczerzył się.
 - Arogancki – wymamrotał z rozbawieniem.

„Szybuj!
To sposób w jaki okazuję swoja miłość.
Stworzyłem to w swoim umyśle.”
~Awolnation - Sail