Od autorki: Trochę mnie tu nie było. Głównie przez brak weny. Jednak znowu wracam. Wiem, że mam dużo niedokończonych opowiadań i nawet nie wiem, czy jeszcze ktoś na nie czeka, ale... zaczynam coś nowego. Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam stworzyć coś dłuższego, na razie mam całkiem sporo, to mój reaktywowany pomysł z wakacji, więc mogłabym powiedzieć, że już długo siedzi na moim komputerze i się kisi. Chciałbym powiedzieć tylko jedną rzecz, żebyście nie oceniali z góry postaci, bo są trochę bardziej skomplikowane i ten jeden rozdział nic tak naprawdę nie znaczy, to tylko wstęp i ogólne przedstawienie głównego bohatera. Przedstawiłam go zarówno jako Kaia, jak i jako Jongina, czyli chciałam podkreślić to jak różne są te jego dwa alterego. Zwyczajne wprowadzenie i mogę trochę przynudzać. Uwaga! To opo, jak większość moich, będzie melodramatyczne i trochę aktorskie, takie już mam zacięcie do tego. Kocham was i proszę o komentarze. <3
- Jongin! – po całym apartamencie rozszedł się
wrzask Baekhyuna, który zbudziłby nawet martwego.
Z trudem otworzyłem
oczy i spojrzałem w sufit. Głowa mi pękała, a w ustach czułem pustynię, z
ledwością mogłem wypowiedzieć choćby jedno słowo. Jakoś wstałem i położyłem
bose stopy na zimnej podłodze. Niechcący potrąciłem pustą butelkę po koniaku,
która przewróciła się z brzękiem podrażniającym moje uszy. Przetarłem twarz
dłonią i spojrzałem w wielkie okno, które rozciągało się od podłogi po sufit poprzez
całą ścianę. Zapowiadało się na to, że to będzie bardzo słoneczny i pogodny
dzień.
- Jongin! – mój menadżer znowu krzyknął.
Westchnąłem
ciężko i spojrzałem na cyfrowy zegarek na szafce, który wskazywał dziesiątą
rano.
- Boże, Jongin – jęknął Baek, kiedy w końcu
wpadł do mojej sypialni i dokładnie mi się przyjrzał.
- Czego chcesz, Baekhyun? – spytałem, z trudem
mogąc to z siebie wykrztusić.
- Jesteś takim nieznośnym bachorem! – wrzasnął
wściekły i podbiegł do mnie – Jak ty wyglądasz?! Za godzinę masz pieprzony
wywiad w telewizji! - Baek miotał się po
pokoju i wrzeszczał na mnie, jednak ja nie miałem siły na nic, więc z powrotem
zaległem na łóżku.
Słyszałem, jak
menadżer biega po całym domu i dzwoni do różnych ludzi, do kucharza,
makijażystki i stylistki. Tymczasem ja nadal wtulałem się w moją poduszkę.
Nie miałem
ochoty na żaden wywiad. Jestem wykończony, wczoraj domówka skończyła się pewnie
nad ranem, co oznacza, że spałem parę marnych godzin i szczerze moja pamięć
sięga tylko do jakiejś pierwszej w nocy, kiedy to załatwiłem się kolejką shotów
razem z moim przyjacielem Taeminem. Dobrze, że „znajomi” nie wynieśli mi połowy
domu do kantoru, kiedy ja nieprzytomny czołgałem się po podłodze w salonie.
- Wstawaj, idioto! – Baekhyun uwielbiał na
mnie krzyczeć – Musisz wziąć prysznic, najlepiej zimny to cię orzeźwi –
oznajmił i ściągnął mnie brutalnie z łóżka.
* * *
- Dziękuję wszystkim fanom, którzy tu się
dzisiaj pofatygowali– powiedziałem i uśmiechnąłem się łagodnie do kamery.
Prowadzący
zaśmiał się pogodnie, a publiczność oszalała. Fanki podniosły banery, na
których wyrażały swoją miłość do mnie. Posłałem im powłóczyste spojrzenie,
przez które co niektóre zapiszczały.
- A ja dziękuję, że zjawiłeś się tu dzisiaj,
Kai – prowadzący posłał mi firmowy uśmiech - To już koniec na dziś.
Oglądaliście program ‘Rozmowy z gwiazdami’, a gościem specjalnym był Kai,
anielski tancerz i chluba Korei, gorące oklaski dla niego – powiedział i
spojrzał po raz ostatni w kamerę, a na widowni wybuchły owacje na stojąco i
nawoływania.
Kamerzysta dał
znać, że nie jesteśmy już na wizji, jednak nie oznaczało to dla mnie, że mogę
przestać grać. Prowadzący wstał i wymieniliśmy kilka słów oraz uściski dłoni.
Potem podszedłem bliżej widowni, pomachałem im i ukłoniłem się nisko. Nie
trzeba było długo czekać, by rozpętało się piekło pisków i wykrzykiwania mojego
pseudonimu.
Pomachałem im
jeszcze raz i odszedłem w stronę kulis. Kiedy tylko zniknąłem fanom z oczu,
zdjąłem z twarzy uśmiech i westchnąłem ciężko, zdejmując bluzę, którą rzuciłem
w stronę , podążającej za mną asystentki. Wszedłem do garderoby i opadłem na
krzesło przy toaletce z lustrem. Od razu podbiegła do mnie dziewczyna, która
zaczęła zmywać mój makijaż.
- Dobrze się spisałeś – mruknął Baekhyun,
który siedział na kanapie po drugiej stronie pomieszczenia.
- Jak zawsze – powiedziałem butnie i
spojrzałem na niego w lustrze.
- Tia – prychnął i z powrotem zajął się swoim
telefonem.
Kolejny
zwyczajny, nudny dzień w moim życiu. Dobrze, że dzisiaj miałem w grafiku tylko
jeden wywiad. To oznaczało, że mogę iść do klubu z Tae.
*
* *
Kiedy
wyjeżdżaliśmy z podziemnego parkingu, mojego vana otoczyły fanki, które
przyszły na nagranie wywiadu. Krzyczały i piszczały, machały plakatami, na
których napisały różne dziwne rzeczy. Jęknąłem i podziękowałem niebiosom za
przyciemniane szyby, dzięki którym mnie nie widziały, co oznaczało, że nie
musiałem się do nich tępo szczerzyć, by utrzymać swój wizerunek.
Bycie aniołem
narodu jest takie męczące. Oparłem się wygodnie o kremowe siedzenie. Samochód
wreszcie wyminął piszczące dziewczyny i wjechał na ulicę, zaczynając jechać
spokojnie.
- Jongin… - powiedział Baekhyun, który
siedział obok mnie, a ja spojrzałem na niego.
Baekhyun był
moim menadżerem od roku. Był bardzo młody, miał ledwie dwadzieścia trzy lata i
właściwie sam mógł być idolem, jego wygląd mu na to pozwalał. Nie wiem, czemu
zamiast bycia sławnym wybrał niańczenie mnie. Baek był jedyną osobą, która
potrafiła mnie zmusić do działania, gdyby nie on moja wieloletnia kariera dawno
skończyłaby się z hukiem.
Mój
wcześniejszy menadżer, który opiekował się mną, od kiedy zostałem dziecięcym
aktorem w wieku pięciu lat, nie wytrzymywał mojego zachowania i zwolnił się.
Moi rodzice nie musieli długo szukać, mnóstwo ludzi chciało zająć jego miejsce.
Jeśli zaś chodzi o moich
rodziców… o wilku mowa.
- Dzwoni twoja matka – powiedział Baekhyun,
podając mi swój telefon.
Nie mam
pojęcia, czemu nigdy nie dzwonili do mnie, tylko zawsze do mojego menadżera.
Chyba najzwyczajniej w świecie sprawdzali Baekhyuna, który powinien być zawsze
ze mną.
- Tak? – mruknąłem do słuchawki.
- Jongin, kochanie – zaćwierkała moja matka.
Nie specjalnie
przepadałem za moimi rodzicami. Nigdy nie obchodziło ich nic, prócz mojej
kariery i pieniędzy. Dzięki mnie nie musieli się przemęczać i pracować.
Wepchnęli mnie w show-biznes, zanim zacząłem mówić i chodzić, a ja od tamtego
czasu płaciłem za ich comiesięczne wypady za granice i drogie sportowe
samochody. Czasem dzwonili, ale rozmowy z nimi nigdy nie były dla mnie
komfortowe. Szczerze, więcej czasu spędziłem z moimi makijażystkami niż z nimi.
Nie obchodziło mnie, co się z nimi dzieje, bo oni postępowali dokładnie tak
samo.
- Co u ciebie? – spytałem, by udawać
zainteresowanego.
- Wróciliśmy z ojcem z Bombaju, było cudownie.
Też musisz się tam kiedyś wybrać – powiedziała.
Gdybym tylko
miał czas na wakacje, nie byłoby najmniejszego problemu, ale takiej wygody
niestety nie posiadałem.
- To fajnie – mruknąłem, próbując wykręcić się
od tej rozmowy.
- A ty co dzisiaj porabiałeś? – spytała.
Spojrzałem za
okno i zastanowiłem się, co by powiedziała, na to, że do białego rana
imprezowałem z przypadkowymi ludźmi, obudziłem się z kacem, a potem walcząc ze
złym samopoczuciem miałem wywiad, na którym fałszywie szczerzyłem się do swoich
popieprzonych fanek. Zdecydowałem się jednak na okrojoną wersję.
- Miałem wywiad – powiedziałem i starałem się
brzmieć normalnie.
- To świetnie, obejrzę go potem – oznajmiła, a
ja wiedziałem doskonale, że tego nie zrobi.
- Ok –odparłem.
- Będę kończyć, trzymaj się. Buziaczki –
powiedziała i nim zdążyłem jej odpowiedzieć, rozłączyła się.
Spojrzałem na
telefon i westchnąłem. No tak, zadzwonić do mnie, zamienić parę zdań i zdać
tygodniowy plan dobrego rodzica. Oddałem Baekhyunowi jego telefon, ignorując
jego współczujące spojrzenie. Nie chcę, by się litował nade mną, nie jestem
dzieckiem, nie potrzebuję niczyjej pomocy, nigdy nie potrzebowałem.
*
* *
Kiedy wszedłem
do domu, powitał mnie siedzący na kanapie Taemin. Gdy przekroczyłem próg
salonu, uśmiechnął się do mnie i pomachał mi entuzjastycznie. Jak on to zrobił,
że nie wygląda jak gówno po tej nocnej imprezie?
Taemin był rok
starszy ode mnie i był synem bogatego biznesmena, który współpracował z różnymi
stacjami telewizyjnymi, nie mam pojęcia, co dokładnie robił, w każdym razie bił
na tym ogromne pieniądze. Tae był najmłodszym synem i nie musiał przejmować się
przejęciem firmy ojca, zrobią to jego bracia lub siostry, a on może liczyć na
wygodne życie na ich utrzymaniu.
- Gdzie byłeś?
- spytał, gdy usiadłem obok niego.
Oglądał jakiś
głupawy program.
- Miałem wywiad. Jak wszedłeś?
- Shindong był w domu i mnie wpuścił – odparł.
Oparł głowę o
moje ramię i spojrzał na mnie słodko.
- Jesteś zmęczony? – spytał i złączył nasze
dłonie, zaplatając mocno palce wokół moich.
- Tak – mruknąłem.
- Idziemy spać? – zadał kolejne pytanie, a ja
uśmiechnąłem się do niego i skinąłem głową.
Ruszyliśmy do
sypialni, która wyglądała całkiem inaczej, niż kiedy z niej kilka godzin temu
wychodziłem. Widać Baekhyun zadzwonił po sprzątaczkę.
Opadłem na
miękki materac mojego wielkiego łóżka, a Tae ułożył się obok mnie. Leżeliśmy
blisko, ale nie stykaliśmy się żadną częścią ciała. Zamknąłem oczy, wtulając
się w poduszkę i szybko odpłynąłem w spokojny sen.
*
* *
Kiedy Baekhyun
obudził nas na kolację, dochodziła osiemnasta.
Mój kucharz
Shindong był genialny, zawsze wiedział, co ma mi ugotować i chyba nigdy nie
mogłem powiedzieć, że coś mi nie smakowało. Pracował u mnie, od kiedy pamiętam.
Podczas gdy sprzątaczki albo makijażystki cały czas się zmieniały, on trwał na
swoim miejscu i dziękowałem mu za to. Taemin też kochał Shindonga, momentami
był jak nasz starszy brat i nie wyobrażałem sobie, by mogło kiedyś go
zabraknąć.
Kucharz
jak zawsze postawił talerze przed nami i usiadł obok Baekhyuna, zaczynając z
nim dyskutować.
Baek miał
świetny kontakt ze starszym, za to nie przepadał za Taeminem. Uważał go za
rozpuszczonego i sprowadzającego mnie na złą drogę, ale miał pecha, bo Tae był
moim najlepszym przyjacielem, od kiedy pamiętam i nie miałem zamiaru tego
zmieniać.
Po kolacji
Taemin i ja pojechaliśmy na zakupy. W sklepie spotkaliśmy Key, który był
podobnie jak Tae, synem jakiegoś bogacza. Jednak różnił się znacznie od mojego
przyjaciela, bo chciał zarabiać własne
pieniądze i był początkującym projektantem.
Key
zaproponował nam, byśmy poszli z nim i jego nowym chłopakiem Jonghyunem do
klubu, który ostatnio odkryli. Klub nazywał się Black Soul i nie był żadnym
modnym lokalem w Gangnam. Z opisu Key wynikało, że jest to nieco okrojona
wersja klubu ze striptizem, z występami tancerzy i piosenkarzy, który miał w
sobie pierwiastek meliny. Brzmiało ciekawie, więc od razu się zgodziłem. Miałem
gdzieś, że jutro mam nagrania do dwóch programów rozrywkowych, chciałem się
znowu nawalić.
„Teraz moja twarz jest we fleszach.
Wszystko co wiem, to że wszyscy mnie kochają.”
~OneRepublic - Everybody loves me
Kai anioł Korei to tak naprawdę typowy bad boy :3
OdpowiedzUsuńTrochę skojarzyło mi się z Wróżką Narodu z dramy You're beautiful nie wiem czy widziałaś.. ale nie ważne! Bardzo fajny pomysł i czekam na rozwinięcie bo jak na razie dałaś przedsmaczek tego opowiadania :3
Fighting!
Cudo *o* chcę więcej! Dużo więcej! Czekam z niecierpliwością na następne części :3 fighting! ^^
OdpowiedzUsuń