środa, 14 stycznia 2015

Anielskie pęknięcia pt 1

Od autorki: Trochę mnie tu nie było. Głównie przez brak weny. Jednak znowu wracam. Wiem, że mam dużo niedokończonych opowiadań i nawet nie wiem, czy jeszcze ktoś  na nie czeka, ale... zaczynam coś nowego. Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam stworzyć coś dłuższego, na razie mam całkiem sporo, to mój reaktywowany pomysł z wakacji, więc mogłabym powiedzieć, że już długo siedzi na moim komputerze i się kisi. Chciałbym powiedzieć tylko jedną rzecz, żebyście nie oceniali z góry postaci, bo są trochę bardziej skomplikowane i ten jeden rozdział nic tak naprawdę nie znaczy, to tylko wstęp i ogólne przedstawienie głównego bohatera. Przedstawiłam go zarówno jako Kaia, jak i jako Jongina, czyli chciałam podkreślić to jak różne są te jego dwa alterego. Zwyczajne wprowadzenie i mogę trochę przynudzać. Uwaga! To opo, jak większość moich, będzie melodramatyczne i trochę aktorskie, takie już mam zacięcie do tego. Kocham was i proszę o komentarze. <3


                                                                                                  - Jongin! – po całym apartamencie rozszedł się wrzask Baekhyuna, który zbudziłby nawet martwego.
Z trudem otworzyłem oczy i spojrzałem w sufit. Głowa mi pękała, a w ustach czułem pustynię, z ledwością mogłem wypowiedzieć choćby jedno słowo. Jakoś wstałem i położyłem bose stopy na zimnej podłodze. Niechcący potrąciłem pustą butelkę po koniaku, która przewróciła się z brzękiem podrażniającym moje uszy. Przetarłem twarz dłonią i spojrzałem w wielkie okno, które rozciągało się od podłogi po sufit poprzez całą ścianę. Zapowiadało się na to, że to będzie bardzo słoneczny i pogodny dzień.
 - Jongin! – mój menadżer znowu krzyknął.
Westchnąłem ciężko i spojrzałem na cyfrowy zegarek na szafce, który wskazywał dziesiątą rano.
 - Boże, Jongin – jęknął Baek, kiedy w końcu wpadł do mojej sypialni i dokładnie mi się przyjrzał.
 - Czego chcesz, Baekhyun? – spytałem, z trudem mogąc to z siebie wykrztusić.
 - Jesteś takim nieznośnym bachorem! – wrzasnął wściekły i podbiegł do mnie – Jak ty wyglądasz?! Za godzinę masz pieprzony wywiad w telewizji!  - Baek miotał się po pokoju i wrzeszczał na mnie, jednak ja nie miałem siły na nic, więc z powrotem zaległem na łóżku.
Słyszałem, jak menadżer biega po całym domu i dzwoni do różnych ludzi, do kucharza, makijażystki i stylistki. Tymczasem ja nadal wtulałem się w moją poduszkę.
Nie miałem ochoty na żaden wywiad. Jestem wykończony, wczoraj domówka skończyła się pewnie nad ranem, co oznacza, że spałem parę marnych godzin i szczerze moja pamięć sięga tylko do jakiejś pierwszej w nocy, kiedy to załatwiłem się kolejką shotów razem z moim przyjacielem Taeminem. Dobrze, że „znajomi” nie wynieśli mi połowy domu do kantoru, kiedy ja nieprzytomny czołgałem się po podłodze w salonie.
 - Wstawaj, idioto! – Baekhyun uwielbiał na mnie krzyczeć – Musisz wziąć prysznic, najlepiej zimny to cię orzeźwi – oznajmił i ściągnął mnie brutalnie z łóżka.
* * *
 - Dziękuję wszystkim fanom, którzy tu się dzisiaj pofatygowali– powiedziałem i uśmiechnąłem się łagodnie do kamery.
Prowadzący zaśmiał się pogodnie, a publiczność oszalała. Fanki podniosły banery, na których wyrażały swoją miłość do mnie. Posłałem im powłóczyste spojrzenie, przez które co niektóre zapiszczały.
 - A ja dziękuję, że zjawiłeś się tu dzisiaj, Kai – prowadzący posłał mi firmowy uśmiech - To już koniec na dziś. Oglądaliście program ‘Rozmowy z gwiazdami’, a gościem specjalnym był Kai, anielski tancerz i chluba Korei, gorące oklaski dla niego – powiedział i spojrzał po raz ostatni w kamerę, a na widowni wybuchły owacje na stojąco i nawoływania.
Kamerzysta dał znać, że nie jesteśmy już na wizji, jednak nie oznaczało to dla mnie, że mogę przestać grać. Prowadzący wstał i wymieniliśmy kilka słów oraz uściski dłoni. Potem podszedłem bliżej widowni, pomachałem im i ukłoniłem się nisko. Nie trzeba było długo czekać, by rozpętało się piekło pisków i wykrzykiwania mojego pseudonimu.
Pomachałem im jeszcze raz i odszedłem w stronę kulis. Kiedy tylko zniknąłem fanom z oczu, zdjąłem z twarzy uśmiech i westchnąłem ciężko, zdejmując bluzę, którą rzuciłem w stronę , podążającej za mną asystentki. Wszedłem do garderoby i opadłem na krzesło przy toaletce z lustrem. Od razu podbiegła do mnie dziewczyna, która zaczęła zmywać mój makijaż.
 - Dobrze się spisałeś – mruknął Baekhyun, który siedział na kanapie po drugiej stronie pomieszczenia.
 - Jak zawsze – powiedziałem butnie i spojrzałem na niego w lustrze.
 - Tia – prychnął i z powrotem zajął się swoim telefonem.
                Kolejny zwyczajny, nudny dzień w moim życiu. Dobrze, że dzisiaj miałem w grafiku tylko jeden wywiad. To oznaczało, że mogę iść do klubu z Tae.
* * *
Kiedy wyjeżdżaliśmy z podziemnego parkingu, mojego vana otoczyły fanki, które przyszły na nagranie wywiadu. Krzyczały i piszczały, machały plakatami, na których napisały różne dziwne rzeczy. Jęknąłem i podziękowałem niebiosom za przyciemniane szyby, dzięki którym mnie nie widziały, co oznaczało, że nie musiałem się do nich tępo szczerzyć, by utrzymać swój wizerunek.
Bycie aniołem narodu jest takie męczące. Oparłem się wygodnie o kremowe siedzenie. Samochód wreszcie wyminął piszczące dziewczyny i wjechał na ulicę, zaczynając jechać spokojnie.
 - Jongin… - powiedział Baekhyun, który siedział obok mnie, a ja spojrzałem na niego.
Baekhyun był moim menadżerem od roku. Był bardzo młody, miał ledwie dwadzieścia trzy lata i właściwie sam mógł być idolem, jego wygląd mu na to pozwalał. Nie wiem, czemu zamiast bycia sławnym wybrał niańczenie mnie. Baek był jedyną osobą, która potrafiła mnie zmusić do działania, gdyby nie on moja wieloletnia kariera dawno skończyłaby się z hukiem.
Mój wcześniejszy menadżer, który opiekował się mną, od kiedy zostałem dziecięcym aktorem w wieku pięciu lat, nie wytrzymywał mojego zachowania i zwolnił się. Moi rodzice nie musieli długo szukać, mnóstwo ludzi chciało zająć jego miejsce.
Jeśli zaś chodzi o moich rodziców… o wilku mowa.
 - Dzwoni twoja matka – powiedział Baekhyun, podając mi swój telefon.
Nie mam pojęcia, czemu nigdy nie dzwonili do mnie, tylko zawsze do mojego menadżera. Chyba najzwyczajniej w świecie sprawdzali Baekhyuna, który powinien być zawsze ze mną.
 - Tak? – mruknąłem do słuchawki.
 - Jongin, kochanie – zaćwierkała moja matka.
Nie specjalnie przepadałem za moimi rodzicami. Nigdy nie obchodziło ich nic, prócz mojej kariery i pieniędzy. Dzięki mnie nie musieli się przemęczać i pracować. Wepchnęli mnie w show-biznes, zanim zacząłem mówić i chodzić, a ja od tamtego czasu płaciłem za ich comiesięczne wypady za granice i drogie sportowe samochody. Czasem dzwonili, ale rozmowy z nimi nigdy nie były dla mnie komfortowe. Szczerze, więcej czasu spędziłem z moimi makijażystkami niż z nimi. Nie obchodziło mnie, co się z nimi dzieje, bo oni postępowali dokładnie tak samo.
 - Co u ciebie? – spytałem, by udawać zainteresowanego.
 - Wróciliśmy z ojcem z Bombaju, było cudownie. Też musisz się tam kiedyś wybrać – powiedziała.
Gdybym tylko miał czas na wakacje, nie byłoby najmniejszego problemu, ale takiej wygody niestety nie posiadałem.
 - To fajnie – mruknąłem, próbując wykręcić się od tej rozmowy.
 - A ty co dzisiaj porabiałeś? – spytała.
Spojrzałem za okno i zastanowiłem się, co by powiedziała, na to, że do białego rana imprezowałem z przypadkowymi ludźmi, obudziłem się z kacem, a potem walcząc ze złym samopoczuciem miałem wywiad, na którym fałszywie szczerzyłem się do swoich popieprzonych fanek. Zdecydowałem się jednak na okrojoną wersję.
 - Miałem wywiad – powiedziałem i starałem się brzmieć normalnie.
 - To świetnie, obejrzę go potem – oznajmiła, a ja wiedziałem doskonale, że tego nie zrobi.
 - Ok –odparłem.
 - Będę kończyć, trzymaj się. Buziaczki – powiedziała i nim zdążyłem jej odpowiedzieć, rozłączyła się.
Spojrzałem na telefon i westchnąłem. No tak, zadzwonić do mnie, zamienić parę zdań i zdać tygodniowy plan dobrego rodzica. Oddałem Baekhyunowi jego telefon, ignorując jego współczujące spojrzenie. Nie chcę, by się litował nade mną, nie jestem dzieckiem, nie potrzebuję niczyjej pomocy, nigdy nie potrzebowałem.
* * *
Kiedy wszedłem do domu, powitał mnie siedzący na kanapie Taemin. Gdy przekroczyłem próg salonu, uśmiechnął się do mnie i pomachał mi entuzjastycznie. Jak on to zrobił, że nie wygląda jak gówno po tej nocnej imprezie?
Taemin był rok starszy ode mnie i był synem bogatego biznesmena, który współpracował z różnymi stacjami telewizyjnymi, nie mam pojęcia, co dokładnie robił, w każdym razie bił na tym ogromne pieniądze. Tae był najmłodszym synem i nie musiał przejmować się przejęciem firmy ojca, zrobią to jego bracia lub siostry, a on może liczyć na wygodne życie na ich utrzymaniu.
 - Gdzie byłeś?  - spytał, gdy usiadłem obok niego.
Oglądał jakiś głupawy program.
 - Miałem wywiad. Jak wszedłeś?
 - Shindong był w domu i mnie wpuścił – odparł.
Oparł głowę o moje ramię i spojrzał na mnie słodko.
 - Jesteś zmęczony? – spytał i złączył nasze dłonie, zaplatając mocno palce wokół moich.
 - Tak – mruknąłem.
 - Idziemy spać? – zadał kolejne pytanie, a ja uśmiechnąłem się do niego i skinąłem głową.
Ruszyliśmy do sypialni, która wyglądała całkiem inaczej, niż kiedy z niej kilka godzin temu wychodziłem. Widać Baekhyun zadzwonił po sprzątaczkę.
Opadłem na miękki materac mojego wielkiego łóżka, a Tae ułożył się obok mnie. Leżeliśmy blisko, ale nie stykaliśmy się żadną częścią ciała. Zamknąłem oczy, wtulając się w poduszkę i szybko odpłynąłem w spokojny sen.
* * *
Kiedy Baekhyun obudził nas na kolację, dochodziła osiemnasta.
Mój kucharz Shindong był genialny, zawsze wiedział, co ma mi ugotować i chyba nigdy nie mogłem powiedzieć, że coś mi nie smakowało. Pracował u mnie, od kiedy pamiętam. Podczas gdy sprzątaczki albo makijażystki cały czas się zmieniały, on trwał na swoim miejscu i dziękowałem mu za to. Taemin też kochał Shindonga, momentami był jak nasz starszy brat i nie wyobrażałem sobie, by mogło kiedyś go zabraknąć.
                Kucharz jak zawsze postawił talerze przed nami i usiadł obok Baekhyuna, zaczynając z nim dyskutować.
Baek miał świetny kontakt ze starszym, za to nie przepadał za Taeminem. Uważał go za rozpuszczonego i sprowadzającego mnie na złą drogę, ale miał pecha, bo Tae był moim najlepszym przyjacielem, od kiedy pamiętam i nie miałem zamiaru tego zmieniać.
Po kolacji Taemin i ja pojechaliśmy na zakupy. W sklepie spotkaliśmy Key, który był podobnie jak Tae, synem jakiegoś bogacza. Jednak różnił się znacznie od mojego przyjaciela, bo chciał zarabiać  własne pieniądze i był początkującym projektantem.
Key zaproponował nam, byśmy poszli z nim i jego nowym chłopakiem Jonghyunem do klubu, który ostatnio odkryli. Klub nazywał się Black Soul i nie był żadnym modnym lokalem w Gangnam. Z opisu Key wynikało, że jest to nieco okrojona wersja klubu ze striptizem, z występami tancerzy i piosenkarzy, który miał w sobie pierwiastek meliny. Brzmiało ciekawie, więc od razu się zgodziłem. Miałem gdzieś, że jutro mam nagrania do dwóch programów rozrywkowych, chciałem się znowu nawalić.

Teraz moja twarz jest we fleszach.
Wszystko co wiem, to że wszyscy mnie kochają.”
~OneRepublic - Everybody loves me

2 komentarze:

  1. Kai anioł Korei to tak naprawdę typowy bad boy :3
    Trochę skojarzyło mi się z Wróżką Narodu z dramy You're beautiful nie wiem czy widziałaś.. ale nie ważne! Bardzo fajny pomysł i czekam na rozwinięcie bo jak na razie dałaś przedsmaczek tego opowiadania :3
    Fighting!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo *o* chcę więcej! Dużo więcej! Czekam z niecierpliwością na następne części :3 fighting! ^^

    OdpowiedzUsuń