- Obróć się. Pokaż profil. Pochyl się trochę. Więcej emocji – fotograf wypluwał komendy, jak szaleniec.
Starałem się
jak mogłem, by wykonać każde z jego poleceń, ale to było trudne. Podczas sesji
trzeba dobrze wyglądać, oddawać emocje, których w rzeczywistości się nie czuje,
powinno się panować nad każdą najmniejszą częścią ciała i słuchać poleceń
fotografa. Kiedy dochodziła do tego dość wczesna godzina i myśl, że po tej
sesji ma się jeszcze koncert i spotkanie z fanami, jedyne na co miało ochotę,
to położenie się na ziemi i wrzeszczenie z frustracji.
- Uśmiechnij się – kolejny rozkaz przeciął
powietrze.
Naprawdę
dawałem z siebie wszystko, ale widziałem niezadowolenie fotografa.
- Kai, skup się – powiedział surowo, a ja westchnąłem
i zmieniłem pozę.
Dla niego
byłem jedynie dobrze wyglądającym chłopakiem, któremu musiał zrobić dobre
zdjęcia i nieważne, czy byłem zmęczony albo czy czułem się niezbyt dobrze.
- Nie – mruknął nagle fotograf i
opuścił aparat w dół – Co się z tobą dzieje, do cholery? Mamy już tylko
godzinę, a ty nadal masz jeszcze dwa inne stroje, których nie sfotografowałem –
narzekał, a ja stanąłem prosto i spuściłem głowę wykończony.
- Przepraszam – powiedziałem, choć w myślach
miałem ochotę go uderzyć.
- Przerwa! – wrzasnął mężczyzna i odszedł
gdzieś.
Podenerwowany
potarłem ramię i ruszyłem w stronę kanapy, która stała w rogu studia.
- Jongin – obok mnie nie wiadomo
skąd pojawił się Baekhyun, który również był zdenerwowany – Nie możemy przełożyć
prób do występu dzisiaj, więc postaraj się wyrobić z tą sesją, bo nie wiem,
kiedy ją dokończymy w przeciwnym razie – chłopak mówił szybko.
Skinąłem głową
i poprosiłem jedną z asystentek, żeby przyniosła mi butelkę wody.
Nienawidziłem
tego, że nie miałem żadnej władzy nad swoim życiem. Byłem gwiazdą, którą ludzie
rozpoznawali na ulicy, każdy mnie kochał, chciał autograf, uścisk dłoni,
zdjęcie, byłem cholernym bogiem, ale tylko w oczach innych, którzy nie mogli
mnie zobaczyć w sytuacji takiej jak ta.
Wielki i
wszechmocny Kai siedział na starej kanapie w jakimś podrzędnym studiu i pomiatal
nim zwyczajny fotograf, a on nawet nie mógł się sprzeciwić, bo musiał utrzymać
swój wizerunek. Pieprzony anioł narodu.
*
* *
Makijażystka
poprawiała mój, już i tak idealny, makijaż, nakładając puder tu i tam, człowiek
z obsługi montował mi mikrofon, stylistka strzepywała jakieś niewidoczne pyłki
z mojej marynarki, a Baekhyun chodził w kółko i powtarzał mi, co mam robić,
chociaż ja doskonale to wiedziałem.
Odetchnąłem
lekko i oblizałem usta, moja makijażystka zaczęła na mnie wrzeszczeć, bo
zlizałem błyszczyk, która ona skrzętnie nakładała, tak żeby podkreślić moja
usta i jednocześnie by wyglądało to naturalnie. Przewróciłem oczami.
Człowiek z
obsługi skinął głową na znak, że skończył z mikrofonem. Makijażystka i
stylistka odsunęły się ode mnie, a Baek stanął gdzieś z boku.
- Wejdź już na platformę – powiedział człowiek
z obsługi.
Byliśmy pod
sceną, a ja czekałem na swój występ. Była już dosyć późna godzina, bo jak
zwykle byłem na honorowym ostatnim miejscu. Tylko największe gwiazdy, mogą
występować na samym końcu, a dzisiaj to ja zamykałem koncert. Był to jeden z
większych koncertów, na których występowało dużo różnych idoli i jako książę
koreańskiego popu musiałem się tu znaleźć. Organizatorzy wydzwaniali do mnie od
miesięcy, a ja w końcu się zgodziłem, za odpowiednią stawkę, rzecz jasna.
Słyszałem, jak
poprzedzający mnie artyści kończą, wywołując salwę braw i okrzyków. Przyszła w
końcu moja kolej. Prowadzący zaczęli przemawiać, żartując i przekomarzając się,
zapowiedzieli ostatni występ tego wieczora. Widownia zaczęła szaleć, a przecież
nawet jeszcze nie wszedłem na scenę. Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc ich
zsynchronizowane okrzyki.
- Kai, Kai, Kai, Kai – powtarzałem cicho razem
z nimi, a moja platforma poruszyła się i zaczęła się unosić.
Kiedy
platforma się zatrzymała, a ja stanąłem na scenie przed dziesiątkami tysięcy
ludzi, którzy skandowali mój pseudonim i klaskali, ogarnęła mnie euforia.
Lubiłem tego typu wydarzenia, to było to, co chciałem robić, to było coś innego
niż jakieś sesje i durne programy rozrywkowe. Scena, rozwrzeszczany tłum, skierowane
na mnie oślepiające reflektory, dudniąca w moich żyłach krew, głośna muzyka,
kamery, które śledzą każdy mój ruch i wydobywający się ze mnie głos, moje
gładkie ruchy, uśmiechy w stronę fanów, którzy nagradzają mnie podnieconymi
wrzaskami.
Nie
przejmowałem się nawet playbackiem, wszystko dla moich fanów, po prostu kochałem
występować na scenie, to jest życie, którym od zawsze chciałem żyć.
Tylko takiego Kaia chciałem.
*
* *
- Byłeś najlepszy, oppa – pisnęła fanka,
której dłoń właśnie ściskałem.
Uśmiechnąłem
się łagodnie i zapytałem o jej imię, by móc dać jej autograf.
Po koncercie
miałem spotkanie z fanami, a raczej rozhisteryzowanymi fankami. To nie tak, że
nie lubiłem swoich fanów, choć często wyzywałem ich od najgorszych w swoich
myślach, po prostu momentami mnie przerażali. To dzięki nim znalazłem się tu, gdzie
jestem, ale mam wrażenie, że przeobrazili się w jakieś bestie, od kiedy stałem
się aniołem narodu. Pragnęli nieustannie cząstki mnie i mogliby wepchnąć mi
aparat w twarz, jeśli to by oznaczało, że zdobyliby unikalne zdjęcie, nie
przeszkadzał im śnieg, i wiatr, mogli stać pod apartamentowcem, w którym mam
mieszkanie, czekając na mnie godzinami, by tylko złapać mnie na chwilę, to
trochę chore. Potrzebowałem przestrzeni, jedynym zastrzeżeniem wobec nich była ich
nachalność, całą resztę kochałem, naprawdę.
- Jongin, zbieramy się – powiedział Baek, a ja
skinąłem głową i dałem ostatni autograf.
- Wracaj bezpiecznie do domu, zbiera się na
deszcz – mruknąłem do dziewczyny podając jej podpisane zdjęcie, a ona
uśmiechnęła się i zakryła twarz dłońmi, odbiegając od stołu, przy którym
siedziałem.
- Przykro nam, ale na dzisiaj kończymy –
ogłosił mój menadżer, a wszyscy, którzy nadal czekali, jęknęli rozczarowani.
Uśmiechnąłem
się przepraszająco, wstałem, kłaniając się i pomachałem na pożegnanie.
- Do następnego razu – oznajmiłem, a wśród
tłumu, który zebrał się w pomieszczeniu, wybuchły oklaski – Zróbmy sobie
zdjęcie – powiedziałem, a fani zaczęli krzyczeć.
Wyszedłem zza
stołu i ustawiłem się tyłem, wyciągając swój telefon. Starałem się złapać wszystkich
zebranych za mną, stałem na podwyższeniu, więc nie było to trudne.
- Powiedzcie Kai – powiedziałem i wszyscy
wrzasnęli mój pseudonim z uśmiechami.
Jeszcze raz
się z nimi pożegnałem i ruszyłem za kulisy małej sceny, gdzie czekały na mnie
moje makijażystki, asystentki i cała reszta. Pozbyłem się stroju, który
musiałem założyć na to spotkanie z fanami oraz makijażu, a potem mogłem ruszyć
na parking.
*
* *
- Jestem wykończony – mruknąłem i opadłem na
tylne siedzenie mojego vana, a obok mnie usiadł Baekhyun.
- Dobrze się dziś spisałeś. Wstaw później to
zdjęcie z fanami na instagrama i napisz te swoje bzdury – polecił mój menadżer,
a ja skinąłem głową, wyciągając telefon z kieszeni moich dżinsów.
Musiałem
napisać do Tae i spytać się, czy czekał na mnie w domu. Kiedy już wysłałem
wiadomość swojemu przyjacielowi, spojrzałem za okno, obserwując nocne życie
Seulu. Prawie zasnąłem, byłem strasznie zmęczony. Po chwili dostałem sms’a od
Taemina.
„Nie, jestem u Key. Jak poszło na koncercie?”
Zmarszczyłem
brwi. Od kiedy Taemin był takim dobrym przyjacielem Key? Czyżby od wtedy, kiedy
przespał się z jego chłopakiem? Tae mógł mówić, co tylko chciał i zaprzeczać,
ale ja wiedziałem, że on zwyczajnie leciał na Jonghyuna. Szczerze mówiąc,
bardzo odradzałem mu ten związek, bo Jong był według mnie bardzo podejrzany,
nie przepadałem za nim.
„Koncert poszedł dobrze, wracam
do domu po spotkaniu z fanami. :3 Czemu jesteś u Key? Jest z wami Jonghyun?”
Wysłałem tą
wiadomość do starszego, czekając na jego odpowiedź.
„Jong? Tak, jest. Jest też kilka
innych osób i wiesz co? Jest ten twój Yifan.^^”
Prychnąłem
cicho zniesmaczony.
„Yifan nie jest mój. Blee. Czyli
Jonghyun i Yifan naprawdę są przyjaciółmi?”
Byłem ciekawy,
kim był Yifan, oczywiście, dlatego bo znał Yixinga, a mimo że obiecałem sobie,
że nie będę się mieszać w sprawy starszego, to i tak interesowała mnie ta cała
sprawa z Black Soul.
„Myślę, że są naprawdę dobrymi
przyjaciółmi. Chyba znają się od dawna…”
Czyli Yifan
nie kłamał.
„Co robicie?”
Właściwie nie
ciekawiło mnie to zbytnio, ale skoro już pisałem z Tae, to wypadało zapytać.
„Jonghyun przyniósł jakieś
zielsko, więc siedzimy i gadamy. xD”
Zaśmiałem się
i pożałowałem, że nie byłem z nimi. Przydałoby mi się trochę odprężenia,
pocieszające było to, że w domu czekał zapewne Yixing.
„W takim razie, dobrej zabawy. Do
jutra. J”
„Do jutra, Jongin.^^”
Po tej
wiadomości nasza rozmowa się urwała, a ja schowałem telefon i zamknąłem oczy,
przysypiając.
*
* *
Yixing czekał
na mnie w domu, tak jak podejrzewałem. To niesamowite, jak ten chłopak pięknie
się uśmiechał. Mówiłem to sobie tysiące razy. To była najwspanialsza rzecz na
świecie.
- Jak poszedł koncert? – spytał, a ja usiadłem
obok niego na kanapie w salonie i oparłem głowę na jego ramieniu.
- Świetnie, ale jestem strasznie styrany –
powiedziałem, a Yixing się zaśmiał i przejechał dłonią po moich włosach.
- W takim razie umyj się i idź spać –
oznajmił, a ja prychnąłem.
- Mówisz jak Baekhyun – sarknąłem.
- Widać jednak mamy coś wspólnego – mruknął
Yixing z uśmieszkiem.
Zapadła cisza,
podczas której opierałem się swobodnie na barku Yixinga, a chłopak wplatał
swoje smukłe palce pomiędzy kosmyki moich włosów. Poczułem się bardzo śpiący, więc zamknąłem oczy. Yixing
nagle zaczął nucić coś pod nosem po chińsku, a ja uśmiechnąłem się, słysząc ten
słodki głos starszego. Kochałem, gdy śpiewał, może nie robił tego zbyt często,
ale też nie znaliśmy się zbyt długo, mieszkał u mnie ledwie tydzień.
- Myślałem o wynajęciu mieszkania - powiedział nagle
Yixing, a ja drgnąłem niespokojnie – Mam już coś na oku – oznajmił, a ja
wyprostowałem się i spojrzałem na niego zdziwiony.
- Chcesz się wyprowadzić? – spytałem.
- No, tak. Taki był w końcu plan, prawda? –
Yixing zmarszczył brwi.
- A…ale… – zająknąłem się.
- Co się dzieje, Jongin? – starszy był
zdziwiony moim zachowaniem i właściwie mu się nie dziwiłem, bo ja też byłem.
Czemu się tak zdziwiłem,
że chciał znaleźć mieszkanie, w końcu tak to miało wyglądać.
- Kiedy chcesz się wynieść? – spytałem, a
chłopak wzruszył ramionami.
- Niedługo. Muszę porozmawiać z właścicielem
i… - nie dałem mu dokończyć.
- Yixing, zostań – powiedziałem.
Nie miałem
pojęcia, co właściwie wyprawiałem. Chyba oszalałem. Nie kochałem tego chłopaka,
ale on stał się już częścią mojej monotonii i lubiłem wracać do domu, w którym
ktoś na mnie czekał i… lubiłem też samego Yixinga.
Starszy
spojrzał na mnie zszokowany.
- Chcesz, żebym został? – zadał mi pytanie, a
ja skinąłem głową bez zastanowienia - Dlaczego?
- Nie wiem. Naprawdę. Czuję, że nie chcę,
żebyś odchodził. Po prostu jestem trochę samotny, a od kiedy mieszkasz ze mną,
to się zmieniło… - wyjaśniłem kulawo i spojrzałem w bok zawstydzony.
- Jongin, nie wiem, czy chcesz, żebym
rzeczywiście został – mruknął ponuro starszy – Nie znasz mnie, nie wiesz kim
jestem, ani kim byłem, nic o mnie nie wiesz, a ja nie wiem nic o tobie
–powiedział, a ja pokręciłem głową.
- To się nie liczy. To właśnie jest w tym
najlepsze. Lubię to, że nie wiesz o mnie wszystkiego, że nie oceniasz mnie
przez pryzmat Kaia i lubię też to, że nie muszę oceniać ciebie. Jesteśmy dla
siebie jak czyste kartki papieru - wyjaśniłem,
a Yixing uciekł wzrokiem.
- Co jeśli nie jestem dobrym człowiekiem? A
jeśli popełniłem w przeszłości mnóstwo błędów? – spytał, a ja ująłem jego twarz
w dłonie i zmusiłem go do kontaktu wzrokowego.
- Nie będę cię osądzał, ja też nie jestem
dobrym człowiekiem, całe moje życie to jeden wielki błąd – powiedziałem, a
Yixing uśmiechnął się.
- Chyba pasujemy do siebie, co? – wymruczał, a
ja skinąłem głową, puszczając jego policzki.
- Więc zostaniesz? – spytałem, a Yixing
przytaknął – Idę się umyć i położę się już spać, a ty? – wróciłem do swojego
normalnego tonu, przestając być rozhisteryzowanym Jonginem.
- Ja już brałem prysznic, pójdę spać –
oznajmił i zaczął rozkładać kanapę.
Przez moment
miałem w głowie myśl, by zaproponować mu, żeby spał ze mną, a nie na tej
niewygodnej kanapie, ale szybko zrezygnowałem, bo to było chyba trochę za
wcześnie, by proponować takie rzeczy. Już i tak wyszedłem na desperata, który
bał się samotności. Nie byliśmy parą, a ja nie potrzebowałem więcej zobowiązań,
niż już miałem.
Pomóż mi pozostawić kilka powodów do tęsknoty za mną.”
~ Linkin Park - Leave Out All The Rest