niedziela, 15 lutego 2015

Anielskie pęknięcia pt 5

Od autorki: Chyba w końcu unormuję czas wstawiania. Wstępnie chcę ustalić, że będę dodawać opo w niedzielę, ale nie wiem, czy mi to wyjdzie. Nie musicie się martwić, że nie będę wstawiać, bo naprawdę mam już sporo napisane i już tylko muszę to jakoś zgrabnie zakończyć. Muszę ostro poćwiczyć nad zakończeniami, bo to mój słaby punkt, za szybko po punkcie kulminacyjnym kończę, muszę nauczyć się jak poradzić sobie z opadaniem napięcia, postaram się to zrobić jak najlepiej. Kocham was i proszę o komentarze. <3



Siedziałem na fotelu w salonie, patrząc uważnie, jak Yixing rozglądał się po całym pomieszczeniu, zawiesił wzrok na dłużej na gitarze elektrycznej, która była zawieszona na ścianie, a następnie spojrzał na mnie.
Nie miałem pojęcia, co mam sądzić o tym, że przyszedł do mnie. Chciał czegoś? Kolejnej rundy, a może zacznie mnie szantażować moimi nagimi fotkami? Odchrząknąłem i zmierzyłem go od stóp do głów. Nie wyglądał źle, nawet w zwyczajnym ubraniu, które miał na sobie i trochę potarganych włosach, ale właściwie on wyglądał dobrze nawet o poranku, zaraz po przebudzeniu i z kacem.
 - Więc… - mruknąłem – Po co przyszedłeś do mnie? – spytałem, a on spuścił wzrok na swoje dłonie.
 - Kolega wyrzucił mnie z mieszkania – powiedział, a ja uniosłem brwi, nie wiedząc, co chłopak chciał przez to powiedzieć.
 - No, cóż… To nie za fajnie – obserwowałem z uwagą, jak jego noga poruszała się nerwowo – Chyba – dodałem po chwili, by dać mu do zrozumienia, że to nie miało większego znaczenia dla mnie i nie wiedziałem, po co mi to mówił.
 - Tak – przyznał Yixing i spojrzał na mnie z uśmiechem – Nie mam, gdzie pójść, nie znam tu nikogo, więc postanowiłem przyjść do ciebie.
Zmrużyłem oczy i postanowiłem zignorować fakt, że pięknie się do mnie uśmiechał.
 - Czego ode mnie oczekujesz? – spytałem.
 - Może byś mnie przygarnął na parę dni? – bąknął.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
 - Że co? – musiałem się upewnić, że dobrze usłyszałem.
 - Mogę się tu zatrzymać? – powtórzył, a ja zastanawiałem się co to za idiotyczna sytuacja.
 - Zdajesz sobie sprawę, że się nie znamy? – spytałem go, a on zakasłał niezręcznie.
 - To prawda – przyznał – Ale ja naprawdę nie znam nikogo, kto mógłby mnie do siebie przyjąć. Nie potrwa to długo, góra tydzień, muszę znaleźć jakieś mieszkanie, nie mogę mieszkać na ulicy – wyglądał tak żałośnie.
 - Nie znam cię, nie wiem, czy jesteś godny zaufania, możesz zrobić wszystko, okraść mnie albo sprzedać jakieś plotki o mnie mediom, poza tym nie mam żadnego powodu, by się tobą przejąć – powiedziałem, a Yixing westchnął.
 - Nie mogę ci w żaden sposób udowodnić, że nie zrobię tych wszystkich rzeczy, o których mówisz, mogę tylko ci przysiąc, że nie jestem żadnym oszustem i naprawdę nie mam gdzie iść – oznajmił.
 Przekrzywiłem nieco głowę i oparłem się bardziej o oparcie fotela, zapadając się w miękką skórę.
 - Załóżmy, że ci wierzę – powiedziałem, a Yixing spojrzał na mnie z nadzieją w oczach – Jakie miałbym korzyści z tego, że mieszkasz w moim domu? – spytałem.
 Yixing zamilkł, wyglądał, jakby się nad tym zastanawiał.
 - Nieźle gotuję – oznajmił w końcu, a ja prychnąłem i spojrzałem nonszalancko w bok.
 - Mam kucharza – powiedziałem, a starszy znowu zaczął się gorączkowo zastanawiać.
 - Mogę ci zapłacić – mruknął niepewnie.
 - Mam dosyć pieniędzy.
Właściwie zacząłem dostrzegać pewne korzyści, kiedy patrzyłem, jak chłopak uroczo zagryzał wargi, kiedy się zastanawiał. Ciekawiło mnie, jak te usta wyglądałyby na mojej skórze. Nie pamiętałem nocy spędzonej z nim, a to wielka strata, bo warto pamiętać seks z kimś takim. Yixing po prostu był wyjątkowo kuszący i może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale pociągał, kiedy był taki niepewny, właściwie pociągał mnie w każdej postaci, był seksowny nawet wtedy, kiedy powiedział mi tamtego ranka, że mnie nie poznał, bo bez makijażu wyglądam gorzej, w tamtym momencie był trochę zadziorny i to też mi się podobało.
 - Mogę sprzątać – powiedział, a ja znowu uśmiechnąłem się krzywo.
 - Mam też sprzątaczkę i uprzedzając twoje kolejne propozycje tego typu, mam też makijażystkę, stylistkę, menadżera, kierowcę, i gościa od czyszczenia basenu – oznajmiłem, a Yixing westchnął cicho.
Mogłem dokładnie zauważyć, jak bił się sam ze sobą. Chyba podejrzewałem, co chciał powiedzieć, ale czy posunąłby się tak daleko? Czy zależało mu tak bardzo na zamieszkaniu ze mną? A może chodziło mu o coś innego? Może on rzeczywiście szukał sponsora, jak zasugerował niedawno Taemin?
  - Mam coś, czego twoi pracownicy ci nie dadzą – mruknął i spojrzał na mnie niepewnie.
 - Tak? – spytałem rozbawiony – Co takiego?
 - Jestem świetnym towarzyszem – oznajmił,  a ja zmarszczyłem brwi.
Co on przez to rozumiał? Czy to znaczyło, że oferował mi się, czy może nie? To brzmiało dwuznacznie, nie byłem pewien, czy myślimy o tym samym, ale miałem nadzieję, że tak. Właściwie w tym momencie byłem zdolny go przyjąć do swojego domu, jeśli tylko miałbym możliwość, by się z nim pieprzyć.
 - Co przez to rozumiesz? – spytałem, a on wzruszył ramionami.
 - Mogę spędzać z tobą czas, ze mną nie będziesz samotny, możemy gdzieś pójść… - mówił, patrząc na mnie uważnie.
 - Mam już kogoś takiego – oznajmiłem, a on skinął głowę i wstał.
 - W takim razie poszukam czegoś innego – powiedział.
 - Co? – zdziwiłem się.
Nie zamierzał się posunąć do tego, by zaoferować mi swoje ciało? Jak to? Przecież nasza znajomość od początku zmierzała wprost do mojego łóżka, prawda? Nie rozumiałem, on nie chciał mnie? Przecież jestem boski…
 - Myślałem, że jesteś trochę inny. Tamtego ranka zrobiłeś na mnie wrażenie miłego i raczej otwartego, ale chyba jednak się myliłem… - mruczał pod nosem, kiedy wychodził z salonu.
- Co? – jego słowa i zachowanie były dla mnie szokiem – Czekaj – krzyknąłem, kiedy obserwowałem, jak chłopak zmierza do wyjścia.
Myślał, że jestem miły i gościnny? Chyba trochę inaczej sobie wyobrażaliśmy siebie. Wziąłem Yixinga za łatwego chłopaka z klubu dla zboczeńców, który spędzał w tego typu miejscach czas i szukał okazji, by ktoś coś mu podarował albo postawił drinka, a czasem szedł z kimś do jego domu, i bez większych oporów mu się oddawał. Myliłem się? Powinienem wiedzieć, ludzie nigdy nie są tacy prości.
Ciekawe było też to, za kogo miał mnie Yixing. Za miłego gościa, który lubił się zabawić w podejrzanych miejscach i zaciągał nieznajomych do swojego apartamentu, ale w gruncie rzeczy był w porządku i zawsze był gotów pomóc? To się nie trzymało kupy, ale musiałem przyznać, że to było  intrygujące.
 - Yixing… - złapałem go przy drzwiach.
Chłopak spojrzał na mnie beznamiętnie.
 - Masz rację, myliłeś się co do mnie – powiedziałem, a on spojrzał na swoje stopy, jakby chcąc mi powiedzieć, że nie obchodziło go, co miałem na swoje usprawiedliwienie – Nie jestem zbyt miły, ani bezinteresowny – zdawało się, jakbym pogarszał swoją sytuację – Ale… - urwałem na chwilę – Nie pozwolę ci spać na ulicy – oznajmiłem, a on uniósł głowę i zajrzał w moje oczy, unosząc brwi, jakby mnie pytał, co ja właściwie wygadywałem – Zwłaszcza, że pada deszcz – dodałem, spoglądając na zewnątrz, gdzie zaczynało grzmieć.
 - Co to znaczy? – spytał.
 - Możesz się u mnie zatrzymać – powiedziałem – Jak długo chcesz.
Zrobił trochę zdziwioną minę, ale zaraz zastąpił to uroczym uśmiechem i uścisnął mnie krótko.
 - Dziękuję – powiedział – W takim razie pójdę po swoje rzeczy, zostawiłem je w restauracji, w której pracuję – wyjaśnił.
 - Pracujesz w restauracji? – spytałem zaciekawiony.
 - Tak, to wietnamska restauracja, jest niedaleko, może ją kiedyś widziałeś – odparł, a ja zmarszczyłem brwi.
 - Nie, nigdy jej nie widziałem – powiedziałem.
 - No, cóż. Nie jest zbyt popularna – przyznał.
 - Jesteś kucharzem? – spytałem, a on pokręcił głową i się zaśmiał.
 - Nie, no co ty? Biegam z mopem i zbieram brudne naczynia – powiedział i otworzył drzwi – Wrócę niedługo – oznajmił i wyszedł.
Nie miałem pojęcia, co się wydarzyło. To było dziwne. Przyjąłem pod dach nieznajomego, który chyba nie zamierzał się ze mną pieprzyć, mimo że na to trochę liczyłem. Yixing okazał się być kimś trochę innym, niż ten człowiek, za którego go z początku brałem. To właściwie nie było do końca kompletne szaleństwo, kryła się za tym jakaś reguła. Skoro Yixing był interesującą, trochę tajemniczą personą, to z pewnością miło byłoby z nim spędzać czas. Nie miałem co prawda dużo wolnych chwil, ale w tych które się znajdą mógłbym przełamać moją rutynę. Może spędziłbym kilka miłych dni z ciekawą osobą, potrzebna mi była jakaś drobna zmiana w życiu, chociażby taka.

„Miliony oczu potrafią dostrzec,
Więc dlaczego ja jestem ślepy?
Kiedy ktoś inny jest mną,
To niemiłe, to niemiłe.”
~Bee Gees - Holiday

4 komentarze:

  1. Uuuu... Jongin trochę się zawiódł... W sumie ja też xD ale co się poradzi? XD
    Mam nadzieję, że coraz lepiej będzie rozwijać się ich znajomość :3
    Czekam na kolejne~~

    OdpowiedzUsuń
  2. już myślałam, że Kai okaże się dupkiem i zostawi Laya na postawę losu. na szczęście chłopak szybko zmienił zdanie! i dobrze! z takiego połączenia może wyjść coś zabójczego. i ciekawe, jak zareaguje Taemin na wieść o tym, że jego ukochany przyjaciel ma nowego towarzysza.
    pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaa.. kompletnie mnie zaskoczyła postawa i zachowanie Laya o.O biedny Kai.. nie może liczyć na seksy.. a przynajmniej na początku xD ale po porostu Lay mnie tak zaskoczy i no.. no.. uwielbiam go tutaj! I tak ogólnie też xD jestem ciekawa reakcji menadżera Kaia i Taemina.. czekam na kolejną niedziele i kolejnh rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do nagrody Libster Award. Więcej informacji tutaj: http://cnbluestory.blogspot.com/2015/02/libster-award-iii.html

    OdpowiedzUsuń