Od autorki: Kocham was i proszę o komentarze. <3
Każdy mój
dzień wygląda podobnie. Wstaję, często jestem na kacu, muszę sobie jakoś
poradzić z wrzeszczącym Baekhyunem , który wyjada mi jedzenie z lodówki i
kradnie wi-fi, żeby grać w gry na komórce, kiedy czeka na mnie, potem
przyjeżdża Shindong, który robi mi śniadanie, w tym czasie zjawiają się moje
makijażystki i stylistki, które mają za zadanie zrobić mnie na bóstwo, kiedy to
jest już załatwione, jadę do studia, mam nagrania do jakichś programów
muzycznych, bądź też rozrywkowych, czasem daję koncert albo mam spotkanie z
fankami, kończę zazwyczaj dopiero wieczorem albo w nocy, czasami zdążę jeszcze
wpaść do sali prób, żeby poćwiczyć taniec z moim prywatnym nauczycielem, jeśli
jakimś cudem mam więcej czasu, bo nagrania poszły gładko albo przyszło mało
fanów i szybko rozdałem autografy, mogę liczyć na Taemina, który zapewne czeka
na mnie w moim domu, mamy wtedy kilka opcji, możemy iść na zakupy, jeśli jest w
miarę wcześnie, jeśli jest już za późno, idziemy do klubu albo urządzamy
domówkę u mnie lub u niego, czasem ktoś inny się zaoferuje, może stać się też
tak, że jestem zbyt wykończony na którąś z dwóch opcji powyżej, wtedy idziemy
spać.
Zastanawiałem
się kiedyś, czy Tae nie lubi swojego domu. Spędza u mnie i swoich innych
znajomych tak okropne dużo czasu, nie ma go w jego rodzinnej rezydencji od rana
do wieczora, a raczej późnej nocy, którą można równie dobrze wziąć za wczesny
ranek. Kiedyś się go o to spytałem. Pamiętam do dziś jego odpowiedź, była tak
niesamowicie trafna. Tae był moim przyjacielem, bardzo bliskim i jedynym, ale
po tym, co mi powiedział, wiedziałem, że jest też moim bratem, to jest więź,
która rzadko się zdarza, zwłaszcza u ludzi takich jak my. Nieważne, co Baek
albo ktokolwiek inny powie o Taeminie, ja i tak zawsze będę po stronie mojego
przyjaciela.
- To nie tak, że nie lubię mojego domu, tylko
często czuję się tak, jakby to nie był do końca mój dom. Wiesz, moje rodzeństwo
jest takie poukładane i kiedy przychodzę do domu po jakiejś imprezie, zawsze
patrzą na mnie tym wzrokiem, jakby mnie karcili, jakbym nadal miał pięć lat.
Widzę, jak ciężko pracują, żebym mógł żyć wygodnie, więc się nie odzywam, nie
chcę, żeby później mnie wydziedziczyli albo coś… Oni myślą, że jestem tępy i
nie wiem, że jest im na rękę, że nie chcę się mieszać, więcej udziałów dla
nich. Kiedy mówisz mi, że jesteś samotny, doskonale to rozumiem, twoi rodzice
mają cię w dupie i czekają, aż twoja wypłata zasili ich konta, twoi
„przyjaciele” udają za każdym razem, że zapomnieli portfela, a fanki mają cię
za anioła i tylko dlatego cię kochają. Nikt z zewnątrz nie dostrzega, że jesteś
samotny, myślą, że masz szczęście, że jesteś sławny i bogaty, więc masz wszystko,
ale tak naprawdę oprócz pieniędzy nie masz nic… A ja jestem dokładnie w tym
samym miejscu, więc nie może być inaczej, po prostu musimy być jak bracia, bo
mamy tylko siebie i nie możemy się zdradzić albo wstydzić przed sobą, zresztą
widziałem cię chyba w każdej możliwej sytuacji. Jesteśmy samotni, ale
przynajmniej jesteśmy samotni razem, więc wszystko powinno być dobrze.
Po tych
słowach uśmiechnął się, a ja miałem ochotę się rozpłakać, bo Tae taki właśnie
jest. Mówi ci najgorszą prawdę prosto w twarz, a później udaje, że to nic
takiego i lepiej gdybyśmy zapomnieli, że w ogóle się odezwał. Żyć w kłamstwie
jest zawsze łatwiej. To też jest część mojego życia. Wmawiam sobie, że mam
przyszłość, ale doskonale wiem, że zmarnowałem całe swoje życie.
To była noc
mniej więcej tydzień po poznaniu Yixinga w klubie. Leżałem w łóżku i nie mogłem
zasnąć, obok mnie chrapał Tae, ale to nie on był powodem mojej bezsenności.
Myśli nie dawały mi spokoju i nie pozwalały zmrużyć oka. Przewracałem się nieustannie
z boku na bok i próbowałem się otrząsnąć, ale to było trudniejsze, niż
ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Patrzyłem w
moją przeszłość i widziałem wszystkie moje sukcesy. Wspomnienia lśniły w swojej
chwale i były niczym wielki błyszczący puchar za zdobycie pierwszego miejsca za
najbardziej widowiskowe spełnienie marzenia. Wszystko powinno się zgadzać,
tylko dręczyło mnie to, że to nie było moje marzenie, tylko moich rodziców,
moich fanów i całej reszty. Nienawidziłem tego, ile potu, czasu i nieszczerych
uśmiechów oddałem za spełnienie cudzego pragnienia, by w zamian nie dostać
kompletnie nic.
W punkcie w
którym się obecnie znajdowałem, nie było odwrotu i wiedziałem, że trzeba
doprowadzić to do końca, tylko jak to zrobić. Najłatwiej byłoby wyskoczyć przez
okno, ale byłem tchórzem.
Tej nocy
próbowałem też patrzeć w przyszłość, ale to nie dawało żadnych rezultatów, bo
nie mogłem niczego dostrzec oprócz cichej pustki. Czy to oznacza, że się
kończę?
W końcu nie
wytrzymałem i wstałem z łóżka. Z początku próbowałem coś robić, nie chciałem
siedzieć bezczynnie i się zamartwiać. Poszedłem do swojej sali tanecznej, którą
kiedyś kazałem sobie urządzić w apartamencie, zatańczyłem do kilku piosenek,
ale to jedynie przyprawiło mnie o zawroty głowy i nagły przypływ gorąca.
Musiałem się ochłodzić, więc wyszedłem na dwór i popływałem w lodowatej wodzie
mojego basenu, to wcale mi nie pomogło. Chciałem obejrzeć jakiś program w telewizji,
ale niestety to też był zły pomysł, bo pierwsze na co natrafiłem, to wywiad ze
mną. Ostatnim pomysłem było zrobienie czegoś do jedzenia, ale oczywiście niemal
nie spaliłem przy tym kuchni, więc w końcu się poddałem i zrobiłem coś, czego
unikałem przez cały ten czas, miotając się bezczynnie po domu.
Usiadłem na
podłodze w salonie z butelką whisky i upiłem się samotnie w mroku, niczym
najbardziej żałosny człowiek na tej ziemi.
*
* *
Obudziłem się,
bo ktoś krzyknął mi „wstawaj” prosto do ucha. To mnie po prostu przestraszyło i
momentalnie otworzyłem oczy szeroko, siadając. Spojrzałem dookoła i zauważyłem,
że Taemin turlał się po kanapie, naśmiewając się ze mnie. Zmarszczyłem brwi,
byłem trochę oszołomiony, czułem się niemal pijany.
Nagle zdałem
sobie z czegoś sprawę. Spałem na podłodze w salonie. To trochę dziwne,
zazwyczaj nawet w najgorszym stanie upojenia alkoholowego, wciąż mam na tyle
zdrowego rozsądku, by dotoczyć się do łóżka, chyba że…
Tylko w jednej
sytuacji robię rzeczy takie, jak spanie na podłodze, mając obok siebie
mięciutką i wygodną kanapę. Musiałem wczoraj wpaść w moją objawiającą się
niekiedy depresję. Czasami już tak mam, że za dużo myślę i nieważne jak bardzo
chcę przestać, w końcu i tak jedynym wyjściem jest upicie się do
nieprzytomności. To takie smutne, że spotyka mnie to już wieku osiemnastu lat, zazwyczaj cierpią na to
ludzie w średnim wieku.
Taemin był
rozbawiony tym, że w tak chamski sposób mnie obudził. Tymczasem ja byłem
wściekły, na niego za to, że był taki nieczuły i na siebie za to, że znów się
upiłem w samotności, jak jakiś nieudacznik. Może rzeczywiście byłem żałosny…
- Czemu mnie obudziłeś? – warknąłem.
- Dzwonił do ciebie Baekhyun, powiedział,
żebyś się obudził i wziął zimny prysznic, bo on już tu jedzie, żeby cię zabrać
na spotkanie z fanami – wyjaśnił spokojnie Tae.
- Nie mogłeś być milszy dla mnie? – mruknąłem,
zbierając się z zimnych paneli.
- Mogłem, ale wtedy nie zobaczyłbym twojej
miny, kiedy budzisz się oszołomiony, zdając sobie przy tym sprawę, że nie
leżysz sobie spokojnie w swoim łóżeczku, tylko przysnąłeś na podłodze, jak
jakiś menel – odparł Taemin, siadając prosto na kanapie.
- Jesteś okrutny – powiedziałem
oskarżycielsko.
- Ty jesteś za to idiotą – odbił piłeczkę, a
ja spojrzałem na niego z uniesionymi brwiami – Czemu mnie nie obudziłeś, tylko
znowu upiłeś się samotnie? – spytał.
Zamarłem i
zauważyłem, że Tae mówi całkiem poważnie.
- Gdybyś ze mną pogadał, nie musiałbyś bić się
sam ze swoimi myślami –dodał starszy, a ja jedynie westchnąłem ciężko.
- Spałeś tak spokojnie, wyglądałeś na
zmęczonego wczoraj wieczorem, nie chciałem cię budzić – powiedziałem.
-Jesteś kretynem. Nie potrzebuję snu, przecież
i tak nigdzie mi się nie śpieszy, odespałbym kiedy indziej, tymczasem ty
zamęczałeś się tymi głupimi wizjami, które tworzyłeś w swojej głowie jak
zwykle. Kiedy się nauczysz, że nie powinieneś się zatracać w alkoholu, możesz
się w ten sposób uzależnić, wiesz?
Chłopak
patrzył na mnie wymownie, mówiąc mi w ten sposób, żebym choć raz kogoś
posłuchał. Nie lubiłem myśleć, że Taemin ma rację, ale on ją miał. Jak cholera.
*
* *
Dzień minął mi
tak szybko, nie miałem dzisiaj zbyt dużo do roboty, jedno spotkanie z fanami i
drobny wywiad do gazety, nic poza tym. Szybko poszło.
Kiedy wróciłem
do domu, Taemin wyciągnął mnie do kawiarni, zamierzałem spędzić wieczór i być
może również noc z nim, ale jak się okazało, ojciec Tae urządzał dziś ważny
bankiet, a Teamin nie miał prawa głosu i musiał tam być, żeby mogli udawać
normalną rodzinkę przed tymi wszystkimi snobami.
Byłem więc
skazany na samotność. Żadna nowość, prawda? Baek opuścił mnie nim poszedłem na
kawę z Taeminem, wykonał już swoją pracę na dziś i wrócił do domu. Kiedy
wróciłem do apartamentu była osiemnasta, nie zastałem jednak pustego domu. Był
w nim Shindong, który został, żeby zrobić kolację. Jednak kiedy tylko kucharz
wypełnił obowiązki, pożegnał się ze mną.
Dawno już nie
miałem takiego wieczoru. Nie wiedziałem, co mam robić z moim wolnym czasem. To
po prosu zdarzało się tak rzadko, że byłem zdezorientowany.
Postanowiłem
trochę potańczyć, ale po godzinie znowu straciłem zajęcie, bo po całym dniu
byłem zbyt zmęczony, by tańczyć tak długo. Chciałem popływać, ale woda była za
zimna, a ja nie mogę ryzykować przeziębieniem się. Jadłem już, więc nie
powinienem znowu tego robić, muszę dbać o bilansowanie posiłków, by nie stracić
mojego boskiego, czekoladowego abs’u. Jak na złość w telewizji nie mogłem
znaleźć niczego wartego uwagi. Byłem już tak zdesperowany, że byłem gotów
dzwonić po jednego z moich upierdliwych i fałszywych znajomych, do których dzwonię jedynie po to, by móc
rozkręcić jakąś domówkę.
W momencie
kiedy sięgałem po telefon, zadzwonił dzwonek do drzwi. To mnie trochę
spłoszyło, podskoczyłem przestraszony i spojrzałem w stronę korytarza. Z mojego
miejsca na kanapie w salonie nie widziałem drzwi, a nawet gdybym je widział, to
przecież one nie są przezroczyste, bym mógł zobaczyć, kto stoi po drugiej
stronie.
Powoli wstałem
i ruszyłem w stronę wejściowych drzwi. Nikogo się nie spodziewałem i właściwie
nikt nigdy nie dzwoni dzwonkiem, zazwyczaj ludzie po prostu wchodzą. To
wskazywało na to, że to osoba, której nie znam albo znam bardzo słabo.
Mógł to być
ktoś, kto ma złe zamiary i pożałowałem tego, że nie ma ze mną nikogo. Tak jakby
mi ta samotność już nie doskwierała. Bycie samemu w domu to nic fajnego, tylko
nuda i potencjonalni mordercy dzwoniący do twoich drzwi.
Odetchnąłem i
nacisnąłem na klamkę, otwierając te nieszczęsne drzwi. Kiedy tylko stanęły
przede mną otworem i zobaczyłem, kto stoi na wycieraczce, szczęka mi opadła. No
dobra, spodziewałem się wielu osób. Taemina, który robi sobie ze mnie jaja,
strasząc mnie, Baeka, któremu znowu coś odwaliło i postanowił zerwać mnie z
kanapy, bym osobiście otworzył mu drzwi, a nawet jakiegoś zboczeńca, który chce
mnie poćwiartować i sprzedać na eBayu moim chorym fankom, jednak na pewno nie
spodziewałem się tego.
- Hej – powiedział niższy ode mnie chłopak,
który stał na mojej wycieraczce – Pamiętasz mnie? – spytał, a ja w oszołomieniu
skinąłem głową.
- Co ty tu robisz? – spytałem zdziwiony.
Oto przede mną
stał Yixing, z którym przespałem się tydzień temu. Spałem z wieloma osobami,
ale nigdy nikt nie wrócił z powrotem. To po prostu było dziwne i podejrzane.
- Mam pewną sprawę do ciebie – oznajmił, a ja
uniosłem brwi – Wpuścisz mnie? – uśmiechnął się i musiałem to zrobić, bo jego
słodkie dołeczki w policzkach roztopiły moje serce i sprawiły, że mój mózg
wyparował.
„Opuszczony w upiornym mieście.
Czerwone światła migoczą, linie telefoniczne zerwane,
Podłoga trzeszczy z zimna.”
~Kings Of Leon - Closer
To opowiadanie jest nazbyt idealne.
OdpowiedzUsuńAkcja nie ciągnie się w nieskończoność, jak nie jest zbyt szybka. Taka jaka akurat powinna być. Osoba Kaia jaką wykreowałaś jest cudna, bo w sumie tak sobie go od pierwszego rozdziału widziałam. Rzecz jasna napisałaś, że od początku może nam się wydawać inny, ale dla mnie jest w porządku. Podoba mi się wątek Taemina~~ Normalnie miłości, słodkości i czego tam jeszcze się chce. Cieszę się, że w ogóle wróciłaś do pisania <3 Postaram się jakoś częściej u ciebie komentować, bo warto ^^" Widać, że wyciskasz z siebie uczucia do tego, co piszesz <3
Zastanawiałam się cały czas 'kiedy w końcu znowu będzie Lay' i tak pod koniec tego rozdziału czytam i takie oaJFOAFJOAFJ jest :3
OdpowiedzUsuńtak mnie zaciekawiłaś tą końcówką! Cały czas się zastanawiam, po co Lay przyszedł do Kaia.. chciałam od razu zacząć czytać kolejny rozdział ;; ale muszę czekać.. postaram się być cierpliwa :D
btw uwielbiam to opowiadanie <3