sobota, 7 lutego 2015

Anielskie peknięcia pt 4

Od autorki: Kocham was i proszę o komentarze. <3


Każdy mój dzień wygląda podobnie. Wstaję, często jestem na kacu, muszę sobie jakoś poradzić z wrzeszczącym Baekhyunem , który wyjada mi jedzenie z lodówki i kradnie wi-fi, żeby grać w gry na komórce, kiedy czeka na mnie, potem przyjeżdża Shindong, który robi mi śniadanie, w tym czasie zjawiają się moje makijażystki i stylistki, które mają za zadanie zrobić mnie na bóstwo, kiedy to jest już załatwione, jadę do studia, mam nagrania do jakichś programów muzycznych, bądź też rozrywkowych, czasem daję koncert albo mam spotkanie z fankami, kończę zazwyczaj dopiero wieczorem albo w nocy, czasami zdążę jeszcze wpaść do sali prób, żeby poćwiczyć taniec z moim prywatnym nauczycielem, jeśli jakimś cudem mam więcej czasu, bo nagrania poszły gładko albo przyszło mało fanów i szybko rozdałem autografy, mogę liczyć na Taemina, który zapewne czeka na mnie w moim domu, mamy wtedy kilka opcji, możemy iść na zakupy, jeśli jest w miarę wcześnie, jeśli jest już za późno, idziemy do klubu albo urządzamy domówkę u mnie lub u niego, czasem ktoś inny się zaoferuje, może stać się też tak, że jestem zbyt wykończony na którąś z dwóch opcji powyżej, wtedy idziemy spać.
Zastanawiałem się kiedyś, czy Tae nie lubi swojego domu. Spędza u mnie i swoich innych znajomych tak okropne dużo czasu, nie ma go w jego rodzinnej rezydencji od rana do wieczora, a raczej późnej nocy, którą można równie dobrze wziąć za wczesny ranek. Kiedyś się go o to spytałem. Pamiętam do dziś jego odpowiedź, była tak niesamowicie trafna. Tae był moim przyjacielem, bardzo bliskim i jedynym, ale po tym, co mi powiedział, wiedziałem, że jest też moim bratem, to jest więź, która rzadko się zdarza, zwłaszcza u ludzi takich jak my. Nieważne, co Baek albo ktokolwiek inny powie o Taeminie, ja i tak zawsze będę po stronie mojego przyjaciela.
 - To nie tak, że nie lubię mojego domu, tylko często czuję się tak, jakby to nie był do końca mój dom. Wiesz, moje rodzeństwo jest takie poukładane i kiedy przychodzę do domu po jakiejś imprezie, zawsze patrzą na mnie tym wzrokiem, jakby mnie karcili, jakbym nadal miał pięć lat. Widzę, jak ciężko pracują, żebym mógł żyć wygodnie, więc się nie odzywam, nie chcę, żeby później mnie wydziedziczyli albo coś… Oni myślą, że jestem tępy i nie wiem, że jest im na rękę, że nie chcę się mieszać, więcej udziałów dla nich. Kiedy mówisz mi, że jesteś samotny, doskonale to rozumiem, twoi rodzice mają cię w dupie i czekają, aż twoja wypłata zasili ich konta, twoi „przyjaciele” udają za każdym razem, że zapomnieli portfela, a fanki mają cię za anioła i tylko dlatego cię kochają. Nikt z zewnątrz nie dostrzega, że jesteś samotny, myślą, że masz szczęście, że jesteś sławny i bogaty, więc masz wszystko, ale tak naprawdę oprócz pieniędzy nie masz nic… A ja jestem dokładnie w tym samym miejscu, więc nie może być inaczej, po prostu musimy być jak bracia, bo mamy tylko siebie i nie możemy się zdradzić albo wstydzić przed sobą, zresztą widziałem cię chyba w każdej możliwej sytuacji. Jesteśmy samotni, ale przynajmniej jesteśmy samotni razem, więc wszystko powinno być dobrze.
Po tych słowach uśmiechnął się, a ja miałem ochotę się rozpłakać, bo Tae taki właśnie jest. Mówi ci najgorszą prawdę prosto w twarz, a później udaje, że to nic takiego i lepiej gdybyśmy zapomnieli, że w ogóle się odezwał. Żyć w kłamstwie jest zawsze łatwiej. To też jest część mojego życia. Wmawiam sobie, że mam przyszłość, ale doskonale wiem, że zmarnowałem całe swoje życie.
To była noc mniej więcej tydzień po poznaniu Yixinga w klubie. Leżałem w łóżku i nie mogłem zasnąć, obok mnie chrapał Tae, ale to nie on był powodem mojej bezsenności. Myśli nie dawały mi spokoju i nie pozwalały zmrużyć oka. Przewracałem się nieustannie z boku na bok i próbowałem się otrząsnąć, ale to było trudniejsze, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Patrzyłem w moją przeszłość i widziałem wszystkie moje sukcesy. Wspomnienia lśniły w swojej chwale i były niczym wielki błyszczący puchar za zdobycie pierwszego miejsca za najbardziej widowiskowe spełnienie marzenia. Wszystko powinno się zgadzać, tylko dręczyło mnie to, że to nie było moje marzenie, tylko moich rodziców, moich fanów i całej reszty. Nienawidziłem tego, ile potu, czasu i nieszczerych uśmiechów oddałem za spełnienie cudzego pragnienia, by w zamian nie dostać kompletnie nic.
W punkcie w którym się obecnie znajdowałem, nie było odwrotu i wiedziałem, że trzeba doprowadzić to do końca, tylko jak to zrobić. Najłatwiej byłoby wyskoczyć przez okno, ale byłem tchórzem.
Tej nocy próbowałem też patrzeć w przyszłość, ale to nie dawało żadnych rezultatów, bo nie mogłem niczego dostrzec oprócz cichej pustki. Czy to oznacza, że się kończę?
W końcu nie wytrzymałem i wstałem z łóżka. Z początku próbowałem coś robić, nie chciałem siedzieć bezczynnie i się zamartwiać. Poszedłem do swojej sali tanecznej, którą kiedyś kazałem sobie urządzić w apartamencie, zatańczyłem do kilku piosenek, ale to jedynie przyprawiło mnie o zawroty głowy i nagły przypływ gorąca. Musiałem się ochłodzić, więc wyszedłem na dwór i popływałem w lodowatej wodzie mojego basenu, to wcale mi nie pomogło.  Chciałem obejrzeć jakiś program w telewizji, ale niestety to też był zły pomysł, bo pierwsze na co natrafiłem, to wywiad ze mną. Ostatnim pomysłem było zrobienie czegoś do jedzenia, ale oczywiście niemal nie spaliłem przy tym kuchni, więc w końcu się poddałem i zrobiłem coś, czego unikałem przez cały ten czas, miotając się bezczynnie po domu.
Usiadłem na podłodze w salonie z butelką whisky i upiłem się samotnie w mroku, niczym najbardziej żałosny człowiek na tej ziemi.
* * *
Obudziłem się, bo ktoś krzyknął mi „wstawaj” prosto do ucha. To mnie po prostu przestraszyło i momentalnie otworzyłem oczy szeroko, siadając. Spojrzałem dookoła i zauważyłem, że Taemin turlał się po kanapie, naśmiewając się ze mnie. Zmarszczyłem brwi, byłem trochę oszołomiony, czułem się niemal pijany.
Nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. Spałem na podłodze w salonie. To trochę dziwne, zazwyczaj nawet w najgorszym stanie upojenia alkoholowego, wciąż mam na tyle zdrowego rozsądku, by dotoczyć się do łóżka, chyba że…
Tylko w jednej sytuacji robię rzeczy takie, jak spanie na podłodze, mając obok siebie mięciutką i wygodną kanapę. Musiałem wczoraj wpaść w moją objawiającą się niekiedy depresję. Czasami już tak mam, że za dużo myślę i nieważne jak bardzo chcę przestać, w końcu i tak jedynym wyjściem jest upicie się do nieprzytomności. To takie smutne, że spotyka mnie to już  wieku osiemnastu lat, zazwyczaj cierpią na to ludzie w średnim wieku.
Taemin był rozbawiony tym, że w tak chamski sposób mnie obudził. Tymczasem ja byłem wściekły, na niego za to, że był taki nieczuły i na siebie za to, że znów się upiłem w samotności, jak jakiś nieudacznik. Może rzeczywiście byłem żałosny…
 - Czemu mnie obudziłeś? – warknąłem.
 - Dzwonił do ciebie Baekhyun, powiedział, żebyś się obudził i wziął zimny prysznic, bo on już tu jedzie, żeby cię zabrać na spotkanie z fanami – wyjaśnił spokojnie Tae.
 - Nie mogłeś być milszy dla mnie? – mruknąłem, zbierając się z zimnych paneli.
 - Mogłem, ale wtedy nie zobaczyłbym twojej miny, kiedy budzisz się oszołomiony, zdając sobie przy tym sprawę, że nie leżysz sobie spokojnie w swoim łóżeczku, tylko przysnąłeś na podłodze, jak jakiś menel – odparł Taemin, siadając prosto na kanapie.
 - Jesteś okrutny – powiedziałem oskarżycielsko.
 - Ty jesteś za to idiotą – odbił piłeczkę, a ja spojrzałem na niego z uniesionymi brwiami – Czemu mnie nie obudziłeś, tylko znowu upiłeś się samotnie? – spytał.
Zamarłem i zauważyłem, że Tae mówi całkiem poważnie.
 - Gdybyś ze mną pogadał, nie musiałbyś bić się sam ze swoimi myślami –dodał starszy, a ja jedynie westchnąłem ciężko.
 - Spałeś tak spokojnie, wyglądałeś na zmęczonego wczoraj wieczorem, nie chciałem cię budzić – powiedziałem.
 -Jesteś kretynem. Nie potrzebuję snu, przecież i tak nigdzie mi się nie śpieszy, odespałbym kiedy indziej, tymczasem ty zamęczałeś się tymi głupimi wizjami, które tworzyłeś w swojej głowie jak zwykle. Kiedy się nauczysz, że nie powinieneś się zatracać w alkoholu, możesz się w ten sposób uzależnić, wiesz?
Chłopak patrzył na mnie wymownie, mówiąc mi w ten sposób, żebym choć raz kogoś posłuchał. Nie lubiłem myśleć, że Taemin ma rację, ale on ją miał. Jak cholera.
* * *
Dzień minął mi tak szybko, nie miałem dzisiaj zbyt dużo do roboty, jedno spotkanie z fanami i drobny wywiad do gazety, nic poza tym. Szybko poszło.
Kiedy wróciłem do domu, Taemin wyciągnął mnie do kawiarni, zamierzałem spędzić wieczór i być może również noc z nim, ale jak się okazało, ojciec Tae urządzał dziś ważny bankiet, a Teamin nie miał prawa głosu i musiał tam być, żeby mogli udawać normalną rodzinkę przed tymi wszystkimi snobami.
Byłem więc skazany na samotność. Żadna nowość, prawda? Baek opuścił mnie nim poszedłem na kawę z Taeminem, wykonał już swoją pracę na dziś i wrócił do domu. Kiedy wróciłem do apartamentu była osiemnasta, nie zastałem jednak pustego domu. Był w nim Shindong, który został, żeby zrobić kolację. Jednak kiedy tylko kucharz wypełnił obowiązki, pożegnał się ze mną.
Dawno już nie miałem takiego wieczoru. Nie wiedziałem, co mam robić z moim wolnym czasem. To po prosu zdarzało się tak rzadko, że byłem zdezorientowany.
Postanowiłem trochę potańczyć, ale po godzinie znowu straciłem zajęcie, bo po całym dniu byłem zbyt zmęczony, by tańczyć tak długo. Chciałem popływać, ale woda była za zimna, a ja nie mogę ryzykować przeziębieniem się. Jadłem już, więc nie powinienem znowu tego robić, muszę dbać o bilansowanie posiłków, by nie stracić mojego boskiego, czekoladowego abs’u. Jak na złość w telewizji nie mogłem znaleźć niczego wartego uwagi. Byłem już tak zdesperowany, że byłem gotów dzwonić po jednego z moich upierdliwych i fałszywych znajomych,  do których dzwonię jedynie po to, by móc rozkręcić jakąś domówkę.
W momencie kiedy sięgałem po telefon, zadzwonił dzwonek do drzwi. To mnie trochę spłoszyło, podskoczyłem przestraszony i spojrzałem w stronę korytarza. Z mojego miejsca na kanapie w salonie nie widziałem drzwi, a nawet gdybym je widział, to przecież one nie są przezroczyste, bym mógł zobaczyć, kto stoi po drugiej stronie.
Powoli wstałem i ruszyłem w stronę wejściowych drzwi. Nikogo się nie spodziewałem i właściwie nikt nigdy nie dzwoni dzwonkiem, zazwyczaj ludzie po prostu wchodzą. To wskazywało na to, że to osoba, której nie znam albo znam bardzo słabo.
Mógł to być ktoś, kto ma złe zamiary i pożałowałem tego, że nie ma ze mną nikogo. Tak jakby mi ta samotność już nie doskwierała. Bycie samemu w domu to nic fajnego, tylko nuda i potencjonalni mordercy dzwoniący do twoich drzwi.
Odetchnąłem i nacisnąłem na klamkę, otwierając te nieszczęsne drzwi. Kiedy tylko stanęły przede mną otworem i zobaczyłem, kto stoi na wycieraczce, szczęka mi opadła. No dobra, spodziewałem się wielu osób. Taemina, który robi sobie ze mnie jaja, strasząc mnie, Baeka, któremu znowu coś odwaliło i postanowił zerwać mnie z kanapy, bym osobiście otworzył mu drzwi, a nawet jakiegoś zboczeńca, który chce mnie poćwiartować i sprzedać na eBayu moim chorym fankom, jednak na pewno nie spodziewałem się tego.
 - Hej – powiedział niższy ode mnie chłopak, który stał na mojej wycieraczce – Pamiętasz mnie? – spytał, a ja w oszołomieniu skinąłem głową.
 - Co ty tu robisz? – spytałem zdziwiony.
Oto przede mną stał Yixing, z którym przespałem się tydzień temu. Spałem z wieloma osobami, ale nigdy nikt nie wrócił z powrotem. To po prostu było dziwne i podejrzane.

 - Mam pewną sprawę do ciebie – oznajmił, a ja uniosłem brwi – Wpuścisz mnie? – uśmiechnął się i musiałem to zrobić, bo jego słodkie dołeczki w policzkach roztopiły moje serce i sprawiły, że mój mózg wyparował.

„Opuszczony w upiornym mieście.
Czerwone światła migoczą, linie telefoniczne zerwane,
Podłoga trzeszczy z zimna.”
~Kings Of Leon - Closer

2 komentarze:

  1. To opowiadanie jest nazbyt idealne.
    Akcja nie ciągnie się w nieskończoność, jak nie jest zbyt szybka. Taka jaka akurat powinna być. Osoba Kaia jaką wykreowałaś jest cudna, bo w sumie tak sobie go od pierwszego rozdziału widziałam. Rzecz jasna napisałaś, że od początku może nam się wydawać inny, ale dla mnie jest w porządku. Podoba mi się wątek Taemina~~ Normalnie miłości, słodkości i czego tam jeszcze się chce. Cieszę się, że w ogóle wróciłaś do pisania <3 Postaram się jakoś częściej u ciebie komentować, bo warto ^^" Widać, że wyciskasz z siebie uczucia do tego, co piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiałam się cały czas 'kiedy w końcu znowu będzie Lay' i tak pod koniec tego rozdziału czytam i takie oaJFOAFJOAFJ jest :3
    tak mnie zaciekawiłaś tą końcówką! Cały czas się zastanawiam, po co Lay przyszedł do Kaia.. chciałam od razu zacząć czytać kolejny rozdział ;; ale muszę czekać.. postaram się być cierpliwa :D
    btw uwielbiam to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń