Siedziałem w
jadalni, jedząc obiad. Tego dnia miałem wolne, więc cały dzień spędziłem w
domu. Yixing jeszcze nie wrócił z pracy, ale wkrótce miał przyjść, bo zbliżała
się piąta, a o tej godzinie kończył, Taemin był w Paryżu ze swoją matką, która
uparła się, że musiał jej towarzyszyć. Nie byłem jednak w domu sam, był ze mną
Shindong i Baekhyun, którzy prowadzili ożywioną rozmowę, siedząc ze mną przy z
stole.
Zazdrościłem Taeminowi
tego, że stale jeździł po całym świecie ze swoją rodziną. Chłopak mógł na nich
narzekać, ale w gruncie rzeczy oni nie byli najgorsi. Jego matka była doprawdy
uroczą osobą, co prawda okropnie narcystyczną i mówiącą non-stop o swoim
wyglądzie, ale przynajmniej interesowała się swoim synem i okazywała mu miłość
na swój specyficzny sposób. Była naiwna i trochę mało inteligentna, ale na
pewno życzliwa, więc nie przeszkadzało mi w niej niemalże nic. Ojciec Tae był
poważnym biznesmenem, którego nigdy nie było w domu, mój przyjaciel mawiał, że
miał więcej kochanek niż dolarów na koncie, ale mimo tego kochał swoją
rozrzutną żonę i gromadkę niesfornych dzieci. Rodzeństwo Taemina było liczne.
Chłopak miał trzech braci i dwie siostry, a wśród nich był najmłodszy. Narzekał
na rodzeństwo, obwiniał ich za wiele rzeczy i wiedziałem, że ich stosunki były
raczej napięte, ale kiedy przychodziło co do czego, i tak jeździł do nich w
odwiedziny, a oni zapraszali go do siebie albo na wspólne wakacje. W zasadzie
wszystkich łączyło jedno: pieniądze. Dość prosta relacja, a jednak zawsze
wszystko działało dobrze, dopóki niektóre sprawy nie wychodziły na światło
dzienne. Większość rodzeństwa Taemina, prócz jednej siostry i jednego brata,
wyprowadziło się z rodzinnej rezydencji i założyło już swoje rodziny, dlatego
Tae był też wujkiem. Wszystko jakoś się układało, dopóki wszyscy udawali, że
nie dostrzegali zdrad pana Lee, głupoty pani Lee, skąpstwa i walki między
piątką rodzeństwa i nieciekawego stylu życia Taemina. Może to trochę dziwna
rodzina z dużą ilością sekretów, ale i tak była lepsza niż moja.
W każdym razie
myślałem ostatnio intensywnie nad jakimś wyjazdem i z chęcią bym to zrobił,
chociażby na parę dni. Pojechanie do jakichś ciepłych krajów, kiedy w Korei cały
czas padało i mój powrót zbliżał się wielkimi krokami.
Comeback był
dość drażliwą sprawą, za każdym razem gdy coś proponowałem, zostałem
ignorowany, a moje pomysły zostały wyrzucane do kosza. Chciałem pomóc przy
pisaniu tekstów, żeby w końcu zaśpiewać coś prawdziwego, ale mnie odepchnięto i
powiedziano, że to nie dla mnie, a ja chciałem tylko podrzucić parę pomysłów
tekściarzom. Próbowałem też zająć się swoją choreografią, tańczyłem od kiedy
pamiętałem i byłem już na etapie, w którym mogłem sam ułożyć dobrą i
wystarczająco imponującą choreografię, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Nawet
koncepcja nie mogła być moja. Wytwórnia całkowicie mnie wykluczyła i producenci
mówili, żebym poczekał spokojnie, a oni sami wszystko zrobią, ale to była moja
płyta i chciałem coś zrobić, prócz wyglądania dobrze oraz wykonywania
posłusznie ich rozkazów.
- Baekhyun… - powiedziałem, a mój menadżer
przerwał w pół zdania i spojrzał na mnie.
- Tak? – mruknął, a ja odłożyłem sztućce i
usiadłem prosto.
- Chcę gdzieś wyjechać - oznajmiłem, a Baek uniósł brwi i popatrzył
na mnie jak na szaleńca.
- Jongin, czy ty się dobrze czujesz? W
następnym tygodniu zaczynasz próby i nagrania w związku z twoim nowym albumem,
a ty chcesz zrobić sobie teraz urlop? – spytał starszy.
Shindong
spojrzał na mnie współczująco, a ja westchnąłem. Czasem wydawało mi się, że
kucharz to jedyny normalny człowiek, którego znałem. On rozumiał mnie bardziej,
niż mógłbym przypuszczać. Był takim dobrym człowiekiem, a mimo to spotkało go
tyle przeciwności losu. Kilka lat temu jego żona zmarła na białaczkę i
osierociła dwuletniego synka, którym Shindong zajmował się od tamtego czasu
sam. Był wspaniałym ojcem, chciałbym mieć takiego rodzica. Uśmiechnąłem się do
mężczyzny lekko, a on odwzajemnił ten gest.
- Jongin, to naprawdę nie czas na wakacje.
Wszyscy ciężko pracują, więc uszanuj ich pracę – powiedział wściekły Baekhyun,
widząc, że raczej nie odpowiem na jego wcześniejsze pytania.
- Skoro tak stawiasz sprawę, to lepiej pójdę
do wytwórni i osobiście z nimi porozmawiam– oznajmiłem, zbywając go.
- Jongin, nie bądź dzieckiem, dobrze? –
powiedział nieco zrezygnowany Baekhyun.
- Baekhyun to jest idealny czas, żeby zrobić
sobie przerwę. Nie miałem jej, od kiedy zadebiutowałem jako solista,
wiesz? - powiedziałem, a on spojrzał na
mnie złym wzrokiem – No, tak. Ty nie wiesz, bo ciebie wtedy tu nie było –
mruknąłem lekceważąco.
Chciałem go
wyprowadzić z równowagi, a powiedzenie mojemu menadżerowi, że nie mógł wiedzieć
o wszystkim, było równoznaczne ze stwierdzeniem, że był zwyczajnie za młody i miał
za mało doświadczenia. Zdawałem sobie sprawę, że to był jego słaby punkt. Baek
nie lubił, gdy ktoś go nazywał niedoświadczonym. Widziałem, jak zagotował się
ze złości.
- Nienawidzę cię, Jongin. Naprawdę – warknął i
wstał, a ja opadłem na o oparcie krzesła, zakładając ręce na pierś i
uśmiechając się krzywo – Jesteś takim bachorem.
- Jestem bachorem. Bachorem, dzięki któremu
zarabiasz mnóstwo pieniędzy. Czy to nie ironiczne, Baek? – byłem sarkastyczny i
użyłem zdrobnienia, które zawsze irytowało menadżera, miałem dość wszystkiego,
i może przesadziłem, bo wyżywanie się na starszym niczego nie rozwiązało, ale
tak wyszło i było za późno, by się zatrzymać.
- Nie, Jongin. Mylisz się. Zarabiam te
pieniądze tylko dzięki sobie, poświęciłem wszystko dla ciebie i twojej
pieprzonej kariery. Jestem tu od roku, ale mogę stwierdzić, że to wystarczy,
żeby stracić zmysły. Jesteś naprawdę beznadziejnym przypadkiem, wiesz? Kiedy
powiedziano mi, że będę właśnie twoim menadżerem, myślałem, że zejdę na zawał
ze szczęścia. Trafiła mi się taka gwiazda, anioł narodu, wszechmocny Kai, ale
nikt mnie nie uprzedził, że nie będę menadżerem Kaia, tylko Jongina. Kai jest
wspaniały, utalentowany i wszyscy go kochają, a Jongin jest zwyczajnym
śmieciem, który potrzebuje odwyku i porządnego kopa w dupę. Jesteś wrakiem
człowieka w wieku osiemnastu lat i ci współczuję, ale jeszcze bardziej
współczuję sobie, bo nikt mi nie powiedział, że będę adwokatem diabła. Nikt
mnie nie uprzedził, że już po tygodniu z tobą stracę głos, będę musiał brać
leki uspakajające, żeby cię nie poćwiartować i że czasem będę musiał cię wyciągać
z twoich wymiocin, kiedy zaśniesz na środku kuchni z butelką Jacka Daniels’a w
dłoni.
Zamarłem, bo
chyba jeszcze nigdy nikt nie powiedział mi czegoś takiego. Baekhyun miał łzy w
oczach, wiedziałem, że stąpamy po kruchym lodzie.
- Baekhyun… - mruknąłem trochę oniemiały –
Czemu to wszystko robisz, skoro przez to cierpisz?
Chłopak
uśmiechnął się krzywo.
- Jesteś najżałośniejszym człowiekiem na
świecie, a mimo to czuję, że robię coś wielkiego dla tych wszystkich ludzi,
którzy cię kochają, kiedy ściągam cię z łóżka o szóstej rano, mimo że sam ledwo
stoję na nogach, bo spałem trzy godziny. Twoi fani myślą, że jesteś
niesamowitym człowiekiem i cię potrzebują, a ludzie tacy jak ja, którym dajesz
pracę, mimo że wiedzą jaki jesteś, też czują do ciebie jakąś sympatię. Jesteś
tylko dzieckiem, które się pogubiło w życiu. Czasem cię rozumiem, Jongin, a
czasem mam cię ochotę uderzyć w ten pusty łeb. Nie marnuj tego, co masz, bo
jesteś na cholernym szczycie, masz wszystko.
- Co jeśli się mylisz? Spójrz na mnie. Czy
wyglądam, jakbym miał wszystko? Nie wydaję ci się, że nie mam nic prócz
pieniędzy i paru miłych wspomnień o mnie na szczycie? Staczam się, nic mnie już
nie czeka i kiedy patrzę w przyszłość, widzę tylko zimną pustkę, nie wiem
nawet, ile jeszcze będę żył. Czy dożyję dwudziestki? – spytałem go.
Po moim policzku spłynęła łza, o której
istnieniu wcześniej w ogóle nie wiedziałem. Skąd ona się wzięła? Nie wytarłem
jej, pozwoliłem jej spaść na moją koszulkę i wsiąknąć w materiał.
- O czym ty mówisz, Jongin? – Baekhyun był
zszokowany.
- Przez całe życie żyłem pragnieniami innych,
najpierw moich rodziców, którzy kazali mi się uśmiechać do jury podczas
castingu i powiedzieć im moją kwestię, tak jak to z nimi ćwiczyłem, a ja
posłuchałem. Potem robiłem wszystko, tak jak kazali mi ci wszyscy ludzie,
zacząłem uczyć się tańca, bo to miało mi się zwrócić w przyszłości i
posłuchałem producentów, kiedy kazali mi śpiewać piosenki, których nie
napisałem, które nie były o mnie. Nawet kiedy fotograf mówi: „Kai ściągnij
koszulkę i zrób seksowną pozę”, to ja się nie sprzeciwiam, chociaż czuję się
jak jakaś cholerna dziwka i wiem, że tysiące ludzi zobaczy tą rozkładówkę i
niektórzy powieszą ją na ścianie. Już niedługo nie wytrzymam zgadzania się na
wszystko, Baekhyun. Nie chcę stać się kolejną upadłą gwiazdą, ale czy ja już
nią nie jestem?
Widziałem, jak
Baekhyun pomału usiadł z powrotem na swoim krześle, a Shindong opadł na oparcie
krzesła i obaj zaczęli się wpatrywać we mnie z niedowierzaniem. Nigdy jeszcze o
tym nikomu nie mówiłem, nawet Taeminowi.
- Czy to nie zmierza dokładnie w tym kierunku?
Chciałem to zmienić, postanowiłem, że będę silny i trzymam się tego naprawdę
mocno. Kiedy zaproponowałem, że chcę pomóc przy albumie, byłem całkiem poważny,
chciałem cząstki siebie w tym, co robię, chciałem w końcu zrobić coś po
swojemu, ale wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotę, mówili, że to nie jest
dobry pomysł, żebym lepiej martwił się o inne rzeczy. Potrzebuję zmiany w swoim
życiu, potrzebuję małej przerwy. Niczego wielkiego, naprawdę. Chcę pojechać na
parę dni na jakąś wyspę, gdzie można cały dzień leżeć w hamaku i nie robić nic,
o niczym nie myśleć. Tylko parę dni… Czy to tak wiele? Nigdy wcześniej o nic
nie prosiłem, więc może chociaż ten jeden raz… - powiedziałem i poczułem, że
zamiast jednej łzy, na mojej koszulce wylądowało ich co najmniej dwadzieścia.
Nie chciałem
płakać, ale nie mogłem tego powstrzymać. To tkwiło we mnie już od dawna. Baekhyun
siedział na swoim miejscu i patrzył tępo w stół. Zapadła cisza, którą przerwał
po krótkiej chwili mój menadżer, który wstał i skierował swoje kroki w stronę
wyjścia.
- Porozmawiam o urlopie z wytwórnią, zaczynasz
próby za tydzień, a całą resztę można przełożyć i tak mieliśmy zawiesić twoją
działalność, żebyś się skupił na nagraniu albumu – powiedział, a ja milczałem,
chcąc zapanować nad swoim ciałem, które nie chciało współpracować.
Maska Kaia
została zniszczona. Nigdy nie odsłoniłem się tak bardzo, czułem się nagi i
żałosny. Wszystkie moje słowa i te Baekhyuna, które zostały przed chwilą
wypowiedziane, uderzyły we mnie jeszcze raz z podwójną siłą. Czułem, jakbym się
rozpadał i wszystko, co chciałem zostawić w sobie, uszło ze mnie jak z
przebitej opony. Bałem się, jak będzie na mnie od teraz patrzeć mój menadżera
także co pomyślał sobie o mnie Shindong, który nadal zszokowany siedział na
swoim krześle, patrząc na mnie ze współczuciem.
Błagałem
niebiosa, by nastała ciemność i mnie ze sobą porwała, bo nie mogłem wytrzymać
tego ani chwili dłużej.
„Moje kolana są ogniście gorące, ale Bóg jest zimny.
Zostało mi powiedziane, dowiesz się pewnego dnia,
Zbyt wiele nieba to grzech, po show przynosi jedynie piekło.”
~ Tablo & Taeyang – Eyes, nose, lips
Nie spodziewałam się takiego wybuchu po Kaiu. Ale ile człowiek może znieść? Jego praca nie należy do najłatwiejszych, a poza tym nikt nie liczy się z jego uczuciami. Mam nadzieję, że wytwórnia da mu klika dni urlopu. Fajnie by było, gdyby Jongin spędził go z Layem. Byłoby miło!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Biedny Kai!!! Naprawdę mi go szkoda.. wgl nie spodziewałam się po nim takiego wyznania.. ale się wkurzałam na jego wytwórnie, kiedy przeczytałam, że nie pozwalają mu nic robić..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!