Tej nocy znowu
nie mogłem zasnąć. Po rozmowie z Baekhyunem, a raczej kłótni z nim, podczas
której wyrzuciłem z siebie zbyt dużo, nie potrafiłem sobie poradzić z samym
sobą. Baek powiedział, co o mnie sądził, a ja się musiałem z nim zgodzić. To
mnie przerażało.
Byłem
beznadziejnym dupkiem, który wykorzystuje cierpliwość wszystkich wokół. Nie
zasługiwałem na to wszystko, co miałem i jednocześnie zasługiwałem na wszystko,
co musiałem robić wbrew swojej woli. Jak to ujął mój menadżer? Byłem śmieciem,
który potrzebował odwyku i kopa w dupę. Baekhyun miał rację, taki właśnie byłem,
cały ja.
Po wyjściu
Baekhyuna, zamknąłem się w swoim pokoju i nie otworzyłem ani Shindongowi, ani
Yixingowi. Dobrze, że miałem pod łóżkiem zawsze zapasową butelkę whisky.
Sądziłem, że to mi pomoże w zapomnieniu o tym, co się stało, ale dziś posunąłem
się o krok za daleko i alkohol nie potrafił mnie znieczulić. Powinienem stracić
przytomność po ilości trunku, jaką w siebie wlałem, ale tak się nie stało,
jedynie się otumaniłem i sprawiłem, że moje myśli były bardziej dołujące. To
było zbyt wiele, to zdarzyło się wcześniej jedynie kilka razy. Whisky niemal
zawsze mi pomagało, jedynie w wyjątkowo beznadziejnych sytuacjach zawodziło.
Tak jak wtedy,
kiedy ktoś włamał się do mojego domu i napisał w mojej sypialni na ścianie
wiele obraźliwych słów, które do dziś mam wyryte w pamięci. To było jakieś dwa
lata temu, kiedy zaczynałem moją karierę solisty i pomału przyjmowało się, że
jestem aniołem narodu, odniosłem ogromny sukces komercyjny z moim pierwszym
pełnym albumem. Oprócz miłości spotkała mnie oczywiście również fala krytyki, w
większości całkowicie bezpodstawnej. W dniu kiedy odkryłem napisy na ścianie,
po raz pierwszy upiłem się tak bardzo. Wcześniej nie piłem więcej niż dwa
kieliszki szampana raz na jakiś czas, kiedy zdarzyła się jakaś impreza,
zazwyczaj firmowa. Nie uczestniczyłem wtedy w nocnym życiu Seulu, miałem ledwie
szesnaście lat. Po tamtym incydencie przez jakiś czas byłem w szoku, próbowałem
usilnie o tym zapomnieć, jednak to nie było łatwe. To właściwie przyczyniło się
do tego, kim się stałem.
Było wiele zdarzeń,
które pchnęły mnie do tego, by zacząć się staczać i zacząć imprezować. Nie
potrafiłem sobie poradzić z kąśliwymi uwagami i wrogością niektórych ludzi,
przejrzałem też na oczy, i zauważyłem kłamliwość osób, które mnie otaczały, szukałem
w tamtym czasie wsparcia, ale zazwyczaj trafiałem na nieodpowiednich ludzi,
którzy jedynie pragnęli moich pieniędzy, odkrywałem pomału władzę, jaką można
posiadać, mając w kieszeni platynową kartę, i sześć zer na koncie, w końcu
odkryłem ciemną stronę show biznesu. Baek zawsze mówił, że nie lubił Taemina,
bo sprowadzał mnie na złą drogę, ale Taemin jeszcze niedawno był całkiem
grzecznym i posłusznym synem, podobnie jak ja. To nie on mnie pociągnął w dół,
to ja zrobiłem to z nim.
Zasnąłem
dopiero nad ranem w stanie, w którym nie miałem już kontaktu z rzeczywistością
i miotałem się pomiędzy światem realnym a tym, który powstał w mojej głowie.
*
* *
Obudziłem
się w południe następnego dnia z kacem tak okropnym, że z ledwością mogłem
ustać na nogach. Nie zdążyłem nawet otworzyć drzwi swojego pokoju, które
musiałem najwidoczniej wczoraj zamknąć na klucz, a już zwymiotowałem, brudząc
podłogę i swoje bose stopy. Jęknąłem żałośnie i opadłem na ziemię, bo nogi
odmówiły mi posłuszeństwa. Kiedy nieco uspokoiłem skołowane ciało, otworzyłem
te nieszczęsne drzwi i wyszedłem na korytarz. Podpierając się ścian, próbowałem
doczłapać do łazienki.
Nagle na końcu
korytarza pojawił się Yixing, który spojrzał na mnie ze współczuciem i szybko
podszedł do mnie. Chciałem go wyminąć, jednak chłopak chwycił mnie za ramię i
przeciągnął w swoją stronę. Nie miałem ochoty na rozmowę z nim, nie mogłem
spojrzeć mu w oczy. Wstydziłem się tego, w jakim jestem stanie.
- Jongin… - mruknął Yixing i położył dłoń na
moim policzku – Co się stało wczoraj? – spytał, a ja jęknąłem i odsunąłem twarz od jego ręki.
- Czy to ważne? – szepnąłem, a palce Yixinga
znowu powróciły do mojego policzka i przejechały delikatnie po mojej skórze.
- Nie – pokręcił głową – To nie ma znaczenia –
zapewnił i uśmiechnął się lekko – Martwiłem się, kiedy nie otwierałeś drzwi –
oznajmił, a ja spojrzałem w jego oczy i zostałem porażony przez wszystkie
emocje, które dostrzegłem w jego wzroku.
Naprawdę
wyglądał na zmartwionego i była w nim też doza współczucia oraz czułości. Spuściłem szybko wzrok na ziemię, by nie
musieć patrzeć w te piękne, pełne empatii oczy starszego, które przyprawiły
mnie o dreszcz i szybsze bicie serca.
- Wyglądasz naprawdę źle – powiedział Yixing
po chwili i dłoń, którą trzymał na moim nadgarstku zjechała w dół, ściskając
moją dłoń i splatając nasze palce.
Yixing
uśmiechnął się pokrzepiająco i pociągnął mnie za sobą do mojej sypialni.
Zgrabnie ominął moje wymiociny, nie komentując ani tego, ani pustej butelki
whisky i pełnej petów popielniczki na podłodze. Posadził mnie na łóżku i
wyszedł na chwilę, wracając po paru minutach ze ścierką. Posprzątał mój pokój i
nie skrzywił się ani razu, choć zapewne było to dla niego obrzydliwe.
Wpatrywałem się w niego tępo, a kiedy znowu wyszedł, zabierając butelkę i
popielniczkę, zwinąłem się w kłębek na moim łóżku, wtulając się w zimną
pościel.
Yixing wrócił
i uklęknął przy moim łóżku, opierając podbródek na ramionach, które ułożył na
brzegu łóżka. Spojrzał mi głęboko w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Zastanawiałem
się, co on sobie o mnie myślał. Zawsze starałem się mu pokazać swoją najlepszą
stronę, chciałem utrzymać swój nieskazitelny wizerunek, chciałem mu imponować,
ale czasem maska pękała i ukazywała się, że byłem zwyczajnie żałosny. Tak jak
wtedy gdy zdesperowany błagałem Yixinga, by ze mną został, a on się zgodził, bo
zapewne poczuł litość. Teraz znowu pokazałem, jak słaby byłem w rzeczywistości
i pewnie starszy był zniesmaczony, i rozczarowany.
- Jestem żałosny – wyszeptałem i schowałem
twarz w pościeli, by Yixing nie mógł na mnie patrzeć.
- Jongin, nie waż się tak myśleć – wymruczał
chłopak tuż przy moim uchu i zdałem sobie sprawę, że musi być teraz bardzo
blisko mnie – Jesteś wspaniały, po prostu trochę się pogubiłeś– szepnął,
owiewając moją skroń swoim ciepłym oddechem.
Odjąłem twarz
od kołdry i zdałem sobie sprawę, że nasze twarze były niesamowicie blisko
siebie, mogło dzielić je jedynie parę centymetrów, i czułem każdy oddech
starszego oraz ciepło buchające z jego ciała.
- Jesteś łaskawym sędzią – powiedziałem z
goryczą w głosie i małym smutnym uśmiechem.
- Nie rób ze mnie kogoś lepszego,
niż jestem. Nie mogę zostać sędzią, bo sam powinienem być osądzony, a ty wcale
nie potrzebujesz kary – oznajmił, a ja zaśmiałem się cicho.
- Jesteś niesamowity, Zhang Yixing –
zapewniłem, a on uśmiechnął się zdawkowo.
- Jestem taki w twoich oczach? – spytał, a ja
skinąłem głową.
- Tak, jesteś najwspanialszy – powiedziałem.
- Dawno nie słyszałem, by ktoś mówił do mnie
coś takiego – mruknął i odsunął się nieco.
Poczułem się
źle, tracąc tą bliskość, która przed chwilą między nami panowała.
- W rzeczywistości to ty jesteś wspaniały –
powiedział Yixing, a ja zamarłem – Jesteś typem człowieka, który wart jest uwielbienia
tłumów, nie dziwię się nikomu, kto cię podziwia. Sam nie wiedziałem o tobie
zbyt wiele przed tym, nim cię poznałem. Nie miałem czasu na takie rzeczy, jak
bycie czyimś fanem, ale myślę, że to w jaki sposób na ciebie patrzyłem, gdy
widziałem cię w telewizji, kiedy skakałem po kanałach i spoglądałem na twoje
podobizny na plakatach w metrze, było mylne. Byłeś w moich oczach rodzajem
wyidealizowanego boga, byłeś aniołem narodu, a twój uśmiech wydawał się być
zbyt piękny, bym mógł rzeczywiście wierzyć, że gdzieś tam istniejesz. Ty jesteś
aniołem, tylko w całkiem inny sposób, niż to sobie wyobrażałem. Jesteś
prawdziwy, całkowicie realny, a twój uśmiech jest niewątpliwie boski, nie
jesteś idealny, masz rysy i pęknięcia, ale nadal jesteś młody, i uroczy. Lubię,
kiedy się śmiejesz, bo to słodkie – Yixing nie przestawał mówić, a ja poczułem,
że łzy spadają po moich policzkach.
Nie
wiedziałem, ile jeszcze miałem w sobie smutku i łez, ale wtedy byłem bardziej
wzruszony i głupio zakochany w Yixingu, niż zrozpaczony i dlatego płakałem jak
dziecko.
- Lubię, kiedy jesteś ironiczny, kiedy żartujesz
i kiedy jesteś zmęczony, wracając w środku nocy po ukończeniu swojego grafiku –
Yixing uśmiechał się delikatnie, a jego oczy były utkwione we mnie – Lubię,
kiedy jesteś o mnie trochę zazdrosny, kiedy mówisz mi, żebym coś dla ciebie
zagrał na twojej gitarze, mimo że nie lubisz bluesa i sam mi się do tego
przyznałeś, lubię, kiedy jesteś pijany i wracasz na ramieniu swojego przyjaciela,
który jest tak samo pijany jak ty i mówisz pod nosem głupoty, które chyba tylko
ty rozumiesz, lubię, kiedy patrzysz w pustkę, nie wiem wtedy co myślisz, ale mi
to nie przeszkadza, lubię, kiedy jesteś głośny i kiedy tańczysz bez powodu, i
bez muzyki, lubię oglądać z tobą głupie dramy, lubię, kiedy twoja głowa opiera
się o moje ramię, i lubię też, kiedy czasem mówisz coś, czego się po tobie nie
spodziewam, lubię to, że wziąłeś mnie w swoim basenie o czwartej nad ranem, i
to że błagałeś mnie bym z tobą został, bo jesteś samotny… - przerwał, a ja nie
mogłem nabrać powietrza do płuc, czując, że wszystkie słowa starszego przygniatają
mnie do materaca, są zwyczajnie zbyt piękne – Nie wiem, czemu czasami jesteś przygnębiony,
czemu pijesz w samotności albo z jakimiś dziwnymi ludźmi i nie będę cię
oceniał, bo… Lubię cię, Jongin – wyznał, a ja uśmiechnąłem się przez łzy i
westchnąłem.
- Yixing… - mruknąłem, a on słuchał mnie
uważnie – Nie wiem, kim jesteś i nie łudzę się, że kiedyś poznam odpowiedź.
Jesteś samymi znakami zapytania, ale z jakiegoś powodu… - przerwałem
zawstydzony – Też cię lubię, bo jesteś kimś, kto potrafi dać mi zapomnienie i
nie wiem, czy się w tobie zakochałem, bo nigdy jeszcze nie czułem czegoś
takiego, ale jestem zazdrosny, kiedy widzę, że się uśmiechasz do kogoś innego.
Myślę, że twój uśmiech to najwspanialsza rzecz na całej ziemi, a kiedy śpiewasz
mi po chińsku, moje serce drży jakoś dziwnie i pędzi jak szalone. Nie chciałem
nigdy być dla ciebie niemiły i staram się być przy tobie dobrym człowiekiem, a
kiedy cię dotykam, moje ciało staje w płomieniach. Nie wiem, czy potrafisz
uleczyć moje smutki, ale postaram się to sprawdzić, a w zamian ja chcę być też
dla ciebie pocieszycielem – powiedziałem, a Yixing zaśmiał się pogodnie.
- Postaram się jak mogę, chcę uczynić cię
szczęśliwym, nie wiem co z tego wyjdzie, ale nie zaszkodzi spróbować, prawda?
Nie będę o nic pytać, tak jak ty to robisz, ale spróbuj czasem się przede mną
otworzyć. Nie mam pojęcia, czy cię kocham, bo to za wcześnie, ale jesteś dla
mnie najważniejszy i myślę o tobie nieustannie, więc chyba jestem na najlepszej
drodze, by się w tobie zakochać – oznajmił, a ja nie mogłem już dłużej się
powstrzymać i złączyłem nasze usta.
- Ja też się postaram, będę najlepszy, Yixing.
Dla ciebie – wyszeptałem między pocałunkami, wciągając go na łóżko.
Yixing złączył
z powrotem nasze wargi, a ja uśmiechnąłem się, zapominając o wszystkim na tą
jedną chwilę. Nadal nie wiedziałem, czy byliśmy razem, ale obiecaliśmy sobie,
że sobie pomożemy. To trochę szalone, bo nawet nie znaliśmy swoich problemów.
Czy to ważne? Może po prostu byliśmy szaleńcami.
„Potrzebujesz trucizny, jakby była jedyną rzeczą,
Która utrzymuje Cię przy życiu.”
~My Darkest Days - Sick and Twisted Affair
Jeej! W końcu xd może to nie wyznanie miłości i wgl, ale coś sobie wyjaśnili, a na to czekałam! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część i mam nadzieje, że odkryjesz przed nami tajemnice Yixinga
http://cnbluestory.blogspot.com/
To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Nie spodziewałam się takiego potoku słów z ust Yixinga. Ale jego wyznanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Nic dziwnego, że Kai się w nim zakochał. Przecież on jest taki uroczy i jest w sumie najlepszą rzeczą, jaka mogła go spotkać w jego pustej egzystencji. Mam nadzieję, że ich uczucie będzie się rozwijało. Poza tym, dzięki Tobie zaczęłam jakoś lubić ten pairing. Masz wpływy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D