niedziela, 31 maja 2015

Anielskie pęknięcia pt 17

Od autorki:Kocham was i proszę o komentarze.<3 btw. czy te ręce nie wyglądają wam na ręce kaixing, bo mi totalnie, lay ma takie delikatne, małe dłonie, no a kai, cóż haha, dlatego kocham tego gifa. xD
Atmosfera była napięta, kiedy jechałem vanem do swojego mieszkania. Baekhyun siedział na siedzeniu z przodu obok kierowcy, choć zawsze zajmował miejsce obok mnie. Najwidoczniej miał dość mojej osoby. Nie dziwiłem mu się. Wytwórnia potrąciła mu z pensji za ten artykuł w gazecie, a moi rodzice powiedzieli, że będą musieli się z nim spotkać dziś wieczorem, co nie oznaczało niczego dobrego, być może nawet zostanie zwolniony.
To wszystko nie miało prawa się zdarzyć. Ten cholerny artykuł w brukowcu, który poruszył niebo, ziemię i strącił anioła z piedestału. W ciągu godziny po wydaniu gazety powstało chyba milion innych artykułów, w internecie sprawa została rozdmuchana na ogromną skalę, a zdjęcia zaczęły krążyć w sieci i komentarze, jakie się posypały były naprawdę okropne. Fanki wydawały się być oburzone, a ja byłem załamany. To mógł być koniec mojej kariery. Na pewno czekała mnie długa przerwa.
Byłem właśnie na rozmowie w wytwórni. Musiałem się tłumaczyć przed samym szefem, który oznajmił, że spróbują sprostować jakoś plotki i musiałem na razie zawiesić działalność, póki wszystko nie ucichnie. To mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło, może i nie pilnowałem się jakoś specjalnie, ale przecież nigdy nikt mnie nie nakrył. Czemu byłem takim idiotą?
Chciałem przerwy, odpoczynku, więcej relaksu, więc teraz to miałem. Czemu nie byłem zadowolony? Bo ludzie mnie kochali, a teraz mnie znienawidzą? Bo nie chciałem uchodzić w oczach fanów za tego, kim w rzeczywistości byłem? Bo byłem bachorem, który nie wiedział czego chce?
Bałem się tego, co się miało nastąpić. Na razie musiałem czekać, a to mnie już zabijało, choć tak naprawdę jeszcze dobrze się nie zaczęło. Miałem bardzo silny fanklub, ale nie wiedziałem, czy to się prędko nie zmieni. Mogło być tak, że wszyscy fani się ode mnie odwrócą, już zaczęły się pierwsze wypisy, a może to tylko taka pierwsza reakcja, zwyczajny szok, bo okazałem się być inny, a sprostowania wytwórni przekonają fanów, że to pomyłka, jednorazowa sprawa, fotomontaż lub cokolwiek innego i grzecznie mnie wesprą przy moim kolejnym powrocie.
Kiedy wszedłem do domu przywitały mnie zmartwione miny Taemina i Yixinga, którzy czekali na mnie ze zniecierpliwieniem. Siedzieli przy stole w jadalni i rozmawiali ze sobą cicho, a kiedy tylko drzwi się za mną zamknęły, zapadła między nimi cisza i spojrzeli na mnie, oczekując szczegółowej relacji z mojego spotkania z prezesem wytwórni.
Opadłem na krzesło naprzeciwko nich i spojrzałem na nich poważnie.
 - Zawieszono moją działalność – oznajmiłem, a obaj chłopacy nagle zmienili wzrok na współczujący.
 - Na jak długo? – spytał Taemin i niemal rzucił się przez stół, by złapać mnie za rękę.
 - Nie wiem dokładnie, ale parę miesięcy na pewno - powiedziałem ze smutkiem.
Zapadła cisza, która trwała dłuższą chwilę. Żaden z nas nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć. To była sytuacja bez wyjścia, a przynajmniej innego niż to, które mi narzucono.
 - To moja wina – mruknął w końcu Yixing, a ja spojrzałem na niego pytająco – To zdjęcie ze mną z wczorajszej nocy. Przepraszam.
 - To nieprawda – zaprzeczyłem pospiesznie – Przecież widziałeś, że tam było dużo innych zdjęć, nie tylko to z tobą – powiedziałem.
 - To właściwe też moja wina – odezwał się nagle Tae, a ja uniosłem brwi.
 - Czy wy się w ogóle słyszycie? – warknąłem zły – To tylko i wyłącznie moja wina, nikt mnie do niczego nie zmusił, wtaczałem się do apartamentowca nad ranem z tobą, Tae, bo tak zadecydowałem, wyszedłem po ciebie i wdawałem się w niepotrzebną dyskusję z Yifanem nie przez ciebie, Yixing. Tylko ja ponoszę winę, a cała reszta nie ma znaczenia – powiedziałem pewnie, choć wcale się tak nie czułem.
Nie mogłem pozwolić, by osoby, które były dla mnie ważne, obwiniały się za moją głupotę. Po prostu musiałem przyjąć swoją karę z pokorą, jeśli chciałem uchodzić za dorosłego, musiałem tak postąpić. W głębi czułem, że mimo swoich wspaniałych założeń byłem tylko wystraszonym, rozpieszczonym dzieciakiem, który nigdy nie musiał się mierzyć z tego typu problemami i zwyczajnie się gubił. Od zawsze żyłem w świetle fleszy, nie było dnia bez uwielbienia tłumów, miłości, która była wszędzie, która mnie wręcz dusiła, nie doceniałem tego, że jestem ideałem w oczach innych. Stałem się zbyt pewny siebie, narcystyczny, myślałem, że mogę sobie pozwolić na to, by iść po najmniejszej linii oporu, bo już miałem niemal wszystko i nie musiałem się starać, ale to tak nie działało. Sława to ciągły wysiłek, ciężka praca, poświęcenie, to nie może się znudzić, nie można zostawić ludzi, którzy cię kochają. Musiałem wziąć odpowiedzialność za wszystkich, którzy mnie lubili.
Z drugiej strony nie do końca wybrałem sobie taką ścieżkę, czy to nie była szansa na skończenie z tym przedstawieniem i życiem w spokoju z dala od kamer. Czyż nie była to trafna wizja, gdy patrzyłem w swoją przyszłość i widziałem pustkę? Może to oznaczało, że czekał mnie koniec kariery, wolność wyboru, fundamentalna zmiana.
Gubiłem się we własnych myślach.
* * *
Taemin poszedł do domu, a ja zostałem sam z Yixingiem. Byłem ciekawy tak wielu spraw i on pewnie też miał mnóstwo pytań.
 - Co się wydarzyło wczorajszej nocy? – spytałem, spoglądając na Yixinga.
 - Co dokładnie chcesz wiedzieć? – mruknął, a ja odchrząknąłem.
 - Rozmawiałem z Yifanem. Wiem, że byliście przyjaciółmi, Luhan mi powiedział. Mieszkamy ze sobą już parę miesięcy, ale nadal nie wiem o tobie niczego. Może i umawialiśmy się, że nie pytamy się o swoją przeszłość, ale jestem tym zmęczony. Nie wiem, kim jesteś, kim byłeś, nie wiem, czego mam się po tobie spodziewać. Zdziwiłeś mnie, gdy nie wracałeś przez pół nocy, a kiedy się zjawiłeś byłeś kompletnie pijany i do tego przyjechałeś z Yifanem, który nie wydaję się być dobrym towarzystwem - powiedziałem.
 - Proszę, nie oceniaj Yifana, on nie jest złym człowiekiem, po prostu wpadł w złe towarzystwo i nie może się już z niego wydostać – Yixing mówił cicho, jakby się wstydził.
 - Tobie się udało – wymruczałem.
Jednak Yixing zaśmiał się drwiąco.
 - Jasne. Jeśli raz się wmieszasz z sprawy Black Soul, już się od nich nie uwolnisz – prychnął, ale zaraz się zreflektował i spojrzał w bok, jakby zdał sobie sprawę, że za wiele powiedział.
 - Co masz na myśli? – spytałem podejrzliwie.
 - To nie ma znaczenia – bąknął starszy, a ja westchnąłem zrezygnowany.
 - Spójrz, Yixing. Mogę ci powiedzieć wszystko o sobie, wiesz? A ty cały czas… - przerwałem i potrząsnąłem jedyne głową – Jestem jeszcze dzieckiem, choć udaję, że bez szwanku wkroczyłem do świata sławy. Kiedyś nie męczyło mnie to, że jestem rozpoznawalny, ale to było przed wstąpieniem do wytwórni, w czasach gdy byłem aktorem i tancerzem, robiłem coś co lubię, co mnie nie męczy. Z początku bycie solistą było zabawne, ale kiedy w końcu uderzyła we mnie pierwsza fala krytyki, zacząłem się wahać. Imprezy nie były dla mnie kiedyś interesujące, ale kiedy zacząłem przejmować się złośliwością innych, a fani za bardzo zaczęli mnie pragnąć, spodobało mi się to, jak alkohol odbiera mi świadomość, przenosi w inne miejsce, a ludzie oddają mi się, w zamian chcąc jedynie dotknąć mojej platynowej karty albo pochwalić się znajomym, że poznali Kaia. Kai to nie jestem ja, to jakieś moje alter ego. Nie da się nie wyjść bez szwanku z sytuacji, w której wszyscy wokół ciebie są fałszywi, a zwłaszcza ci, których uważałeś za bliskich swojemu sercu. Straciłem przyjaciół, którzy byli zazdrośni, straciłem nawet rodziców, którym zależy tylko na stałym dopływie gotówki, nie widziałem ich już pół roku, nie mam pojęcia, w jakiej części świata się znajdują. Patrzę w lustro i nie rozpoznaję siebie, to jest okropne uczucie. Zmieniłem się, wiem. Całe życie ktoś mi rozkazywał, a gdy patrzę w przyszłość nie widzę niczego, boję się i nie raz myślałem o śmierci. Mogę mieć wiele materialnych rzeczy, ale to nie ma znaczenia, gdy nie ma do kogo się przytulić. Żałosne, prawda?
Nie płakałem, chyba już zbyt wiele łez wylałem nad tą historią, Yixing wstał ze swojego miejsca, okrążył stół i usiadł obok mnie, obejmując mnie mocno. Wtuliłem twarz w jego szyję i zakopałem się bezpiecznie w jego obszernej bluzie.
 - Jesteś tylko smutnym dzieckiem, Jongin – wymruczał starszy i potarł moje plecy uspakajająco – Tak niesamowicie dobrze potrafię zrozumieć, co czujesz. Może nigdy nie zaznałem sławy, ale wiem doskonale, jak to jest być samotnym i nie widzieć przed sobą niczego dobrego, pragnąć odejść cicho, by nikogo nie niepokoić więcej – oznajmił.
 - Yixing, czemu życie jest takie trudne? – spytałem żałośnie.
 - Nie wiem, ale podobno po każdej próbie, nadchodzi nagroda.
 - Mnie spotykają jedynie porażki, a moje życie to jedna wielka próba.
 - Skoro jesteś na dnie, to spróbuj się od niego odbić. Wiesz, co powinieneś zrobić? Przeczekaj te plotki, odpocznij, zbierz siły, a później uderz w końcu w sedno, spełnij marzenie o szczerym sobie na scenie. Sprzeciw się, nikt nie może ci rozkazywać. Pamiętaj, że jesteś najlepszy, a przed tobą jest tylko więcej sukcesów. Tym razem spraw, by fani poznali Jongina, a nie Kaia – powiedział Yixing, a ja zdałem sobie sprawę, jak trafne było to co powiedział.
Nie miałem za wiele do stracenia, bo sława którą posiadałem mnie nie bawiła. Mogłem poczekać trochę, a potem wrócić jako ja. Mogłem sam pisać swoje piosenki, mogłem sam ułożyć swoje choreografie, mogłem sam zadecydować, kiedy chciałem wystąpić w programie albo na jakimś koncercie. Mogłem sam kierować swoim życiem.
 - Więc… - mruknąłem po chwili, przypominając sobie o naszej wcześniejszej rozmowie, oderwałem się od Yixinga i usiadłem prosto – Yifan jest twoim przyjacielem?
 - Byłym przyjacielem – sprostował Yixing, wzdychając ciężko – Zawiodłem go, pokłóciliśmy się… - przerwał na chwilę, wahając się - Właściwie byłeś ze mną szczery, więc ja też powinienem… Był moim chłopakiem – moje serce się zatrzymało, a starszy spuścił głowę – Poznałem go, kiedy studiowałem w Changsha, był na piątym roku, kiedy ja dopiero zaczynałem, oczarował mnie i szybko zostaliśmy parą. Yifan studiował architekturę, miał zamiar wyjechać do Korei po skończeniu studiów, więc musieliśmy się rozstać po roku. Nie przestaliśmy być razem, jednak związki na odległość nie są nigdy dobrym pomysłem. Yifan miał kłopoty, nie mógł znaleźć pracy i groziło mu wyrzucenie z wynajmowanego mieszkania. Wtedy znalazł się ktoś, kto wyciągnął pomocną rękę i zaproponował mu pracę w Black Soul. Nie mogłem zostawić go samego, tęskniłem za nim. Poza tym nigdy nie chciałem iść na rachunkowość, ani na żaden inny kierunek, nie chciałem się uczyć, chciałem tańczyć. Pomyślałem, że zamieszkam w Seulu razem z moim chłopakiem, zacznę od tańca w Black Soul, a potem może dostanę się do jakiejś wytwórni, może nawet zostanę idolem w przyszłości. Totalnie tego nie przemyślałem, zwłaszcza części z Black Soul, byłem podatny na wpływy i okropnie młody, popełniłem przez to wiele błędów i straciłem szansę na zostanie tancerzem, bo kto chciałby przyjąć striptizera, nikt nie lubi takich ludzi, a ja nie byłem wcale dziwką, ja tylko tańczyłem, nawet się nie rozbierałem. Yifan i ja pokłóciliśmy się, bo… zdradziłem go. Z Jonghyunem…- widziałem w oczach Yixinga łzy, chłopak nie mógł dalej mówić, a ja nie byłem gotowy, by wiedzieć więcej, wolałem skończyć to tutaj.
Siedziałem w milczeniu, nie miałem pojęcia, co mógłbym powiedzieć, czy potrafiłbym to jakkolwiek skomentować. To było zwyczajnie zbyt dużo dla mnie. Yixing miał romans z Jonghyunem i był chłopakiem Yifana... Przyjechał tu jako do szaleństwa zakochany dzieciak z marzeniami o zostaniu tancerzem, a skończył w Black Soul. Tylko co dalej? To nie było wszystko i czułem, że ta historia miała o wiele gorszy koniec. Jonghyun był kluczem do zagadki Yixinga. To jego były kochanek, z jakiegoś powodu miał coś wspólnego z Black Soul, był przyjacielem Yifana, choć to kompletnie nielogiczne, bo uwiódł jego chłopaka, był podejrzanym kusicielem, który nagle wbił się w świat bogaczy za sprawą Key, a na dodatek był zbyt blisko mnie, bo przecież był z Key, moim wieloletnim kumplem i romansował też z Taeminem, moim najlepszym przyjacielem. Kim do cholery był Jonghyun, czy on spał już z całym Seulem? Na razie zbyt wiele zostało powiedziane.
Cholerny dzień szczerości. Oby następny był dniem wyrozumiałości.

„Nie obchodzi mnie, czy twój świat kończy się dziś,
Bo i tak nie byłem do niego zaproszony.”
~Marilyn Manson – (S)AINT

niedziela, 24 maja 2015

Anielskie pęknięcia pt 16

Od autorki: Kocham was i proszę o komentarze. <3

Wybiegłem przed apartamentowiec, gdzie nadal stali Yifan i Yixing, którzy byli przytuleni do siebie i patrząc sobie w oczy, rozmawiali o czymś. Zacisnąłem mocno pięści z wściekłości i ruszyłem w ich kierunku.
 - Hej!- krzyknąłem, a oni odwrócili się w moją stronę równocześnie.
Yixing był bardzo pijany, a to raczej było niecodzienne, bo chłopak miał niesamowicie mocną głowę, w takim stanie jeszcze go nie widziałem. Słaniał się na nogach, jego oczy były mętne, a na ustach wykwitał głupawy, nieprzytomny uśmieszek. Yifan tymczasem wyglądał na całkowicie trzeźwego, a kiedy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się kpiąco.
Na chwilę wróciło do mnie uczucie, które towarzyszyło mi, gdy spotkałem po raz pierwszy Yifana na domówce u Key. Ten mężczyzna miał niesamowitą aurę, wydawał się niebezpieczny i pociągający, a to niezbyt dobra mieszanka.
 - Och, czyż to nie nasz kochany Kai? – mruknął Yifan, obejmując mocniej Yixinga, który nie miał już kontaktu ze światem zewnętrznym.
 - Co wy wyprawiacie?! – wrzasnąłem, stając obok nich.
 - Yixing, spójrz – wymruczał szyderczo Yifan, patrząc mi prosto w oczy, mimo że mówił do Yixinga – Twój anioł osobiście się pofatygował, żeby cię wyrwać z moich ramion.
 - Co ty mówisz, Yifan? – spytał Yixing, który z zamkniętymi oczami opierał się o klatkę piersiową starszego.
 - Co to miało być? – spytałem, ignorując to, co mówił wysoki mężczyzna.
 - Co dokładnie? – Yifan uniósł brwi pytająco.
 - Czemu pocałowałeś Yixinga, dupku? – byłem wściekły.
 - Wyjaśnijmy sobie coś – warknął starszy poirytowany – To nie ja pocałowałem Yixinga, tylko on mnie, a po drugie nie waż się mówić do mnie w ten sposób, gówniarzu.
 - Yixing pocałował ciebie? – prychnąłem, podchodząc do starszego, wyrwałem chłopaka z jego uścisku, samemu oplatając go ramionami, by nie upadł – Niby czemu miałby to zrobić? – spytałem butnie, a Yifan zaśmiał się pod nosem.
 - Więc on ci niczego nie powiedział, co?  - mruknął starszy.
 - Nie powiedział czego? – byłem zirytowany obecnością Yifana, nienawidziłem go.
Mężczyzna podszedł do mnie bliżej i poprawił moją rozczochraną grzywkę, która wchodziła mi do oczu. Uśmiechnął się ciepło, choć widziałem w jego oczach obłudę.
 - Yixing jest nadal taki sam – oznajmił rozbawiony, a ja zmarszczyłem czoło – Lubi nie mówić o niczym, woli zachować wszystko dla siebie – Yifan mówił powoli i to było niemal bolesne – Dalej jest małą dziwką – wypluł z siebie te słowa, patrząc ze wstrętem na chłopaka, który oparł głowę na moim ramieniu, zasypiając – Jesteście parą, co? – spytał Yifan, a ja nadal nie poruszałem się, wsłuchując się w to, co miał mi do powiedzenia – Nie ufaj mu, nigdy nie będzie ci wierny, bo taki już jest. Może oczarować człowieka, wiem, co mówię, ale on ma skłonność, by wpadać w kłopoty. Możesz myśleć o mnie, co tylko chcesz, pewnie masz ochotę mnie teraz uderzyć, ale to ja jestem ofiarą, a nie Yixing, więc jeśli chcesz, żebyśmy nie musieli się więcej spotykać, to trzymaj go krócej, bardziej go pilnuj. Yixing ma tendencję do wracania na stare śmieci. Przyszedł dziś do Black Soul, nie wiem po co, ale to nie wróży niczego dobrego. I uprzedzając twoje pytania, ja tylko go tu przywiozłem, to nie ja go doprowadziłem do tego stanu, mam gdzieś, co on znowu robił w klubie, ale szef kazał mi go odstawić, więc to zrobiłem. Chyba nie tylko pił, bo mówił mi naprawdę dziwne rzeczy, pewnie jest naćpany. Uważaj na niego i dopilnuj, żeby zostawił Black Soul w spokoju, to nie jest dobre miejsce i jeśli udało mu się wyrwać, lepiej żeby tam nie wracał – kiedy Yifan skończył mówić, posłał w moją stronę krzywy uśmiech i ruszył do swojego samochodu.
 - Czekaj, Yifan – powiedziałem pospiesznie, a on odwrócił się w moją stronę – Jesteś przyjacielem Yixinga? – spytałem cicho.
 - Nie, nie jestem jego przyjacielem, już nie. Kiedyś byłem dokładnie taki sam jak ty. Chciałem mu pomóc, bo byłem samotny. Myślałem, że dam radę. Trochę się pomyliłem – odpowiedział i tym razem odszedł na dobre.
Wsiadł do swojego czarnego samochodu i odjechał, a ja stałem jak słup soli z Yixingiem, który uwiesił się na mnie, mrucząc coś pod nosem.
* * *
 - Wow, on naprawdę jest kompletnie pijany – powiedział Taemin, który obserwował, jak kładłem Yixinga na łóżku w swojej sypialni, samemu siedząc na fotelu.
Skinąłem głową i spojrzałem ostatni raz na Yixinga, który zasnął już w windzie, a teraz leżał jak kłoda i jedynie fakt, że jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała, świadczył o tym, że chłopak żył. Ruszyłem do drzwi, a Tae podążył za mną.
Usiadłem na kanapie w salonie, a mój przyjaciel usadowił się obok mnie. Była prawie trzecia, a ja następnego dnia musiałem wstać wcześnie, nie wiedziałem, jak dam radę to zrobić i do tego funkcjonować normalnie przez cały dzień.
 - Czemu tak długo rozmawiałeś z Yifanem? – spytał starszy, a ja westchnąłem i zapadłem się w miękkie poduszki.
 - Nie wiem, co mam sądzić o Yixingu. To prawda, że obiecaliśmy sobie, że przeszłość nie ma znaczenia, ale przecież to jedno wielkie kłamstwo. Ja nie mam pojęcia, kim on jest i to jest przerażające – powiedziałem zrezygnowany, Tae zmarszczył brwi.
 - Co powiedział ci ten dupek? – spytał Taemin.
 - Że to Yixing jest tym złym – mruknąłem, a starszy prychnął.
 - Xing nie może być złym człowiekiem, jest najbardziej uroczym, życzliwym i przyjaznym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek poznałem, a ten cały Yifan to jakiś podejrzany gość, i tyle w tym temacie – oznajmił Taemin, a ja zaśmiałem się gorzko.
 - Czasem wszystko jest inne, niż nam się wydaje – powiedział – Zresztą jesteś moim przyjacielem, więc powinieneś o tym doskonale wiedzieć – dodałem.
 - Ale Yixing jest taki miły –powiedział cicho Taemin, a ja spojrzałem mu głęboko w oczy.
 - Powiedział mi kiedyś, że jest złym człowiekiem i popełnił wiele błędów, a ja zaczynam myśleć, że mówił całkowicie szczerze, i wcale nie na wyrost – oznajmiłem.
 - Myślisz, że jest notorycznym kłamcą, zabójcą, oszustem, czy co? – Taemin przewrócił oczami – Niby co takiego mógłby zrobić, co?
                Wzruszyłem ramionami.
 - Pracował jako striptizer, umawiał się ze starszymi gościami, zadawał się z ludźmi pokroju Jonghyuna i Yifana. Skąd mogę wiedzieć, co jeszcze robił?
Taemin tylko westchnął i oparł głowę na moim ramieniu.
 - Nie martw się, Jongin. Nieważne co się stanie, masz jeszcze mnie – powiedział, a ja uśmiechnąłem się blado i przytuliłem się do chłopaka.
* * *
Spałem tej nocy jakieś dwie godziny. Kiedy się obudziłem za sprawą wrzasków Baekhyuna, byłem zaplątany w chude kończyny Taemina, który pochrapywał cicho.
 - Jongin! Jesteś kretynem! – wrzasnął mój menadżer, nie miałem pojęcia  jak przy tylu decybelach Tae nadal mógł spać.
Baekhyun rzucił we mnie czymś, a ja jęknąłem, wstałem i sprawdziłem godzinę na telefonie. Była szósta, to nie tak wcześnie, ale po prostu tak długo myślałem wczoraj o Yixingu, że zasnąłem dopiero przed czwartą, więc w tak krótkim czasie nie mogłem się wyspać.
Spojrzałem na przedmiot, którym rzucił we mnie Baek. Była to gazeta, zwykły brukowiec, nic szczególnego. Na okładce widniał wielki napis: „Anioł narodu upada?” i dużo było niewyraźnych zdjęć, na których najwidoczniej byłem ja.
 - Co to jest? – spytałem nieprzytomnie, a Baekhyun założył ramiona na pierś i spojrzał na mnie wymownie.
 - Proszę bardzo, przeczytaj sobie. To ty, Jongin. W końcu ktoś postanowił wziąć twój temat na okładkę. Czy ty jesteś idiotą? Wiedziałem, że to się tak skończy. To twoje imprezowanie. Jesteś taki tępy, tak dużo gwiazd robi to co ty i nikt nigdy ich nie nakrył, ale ty musisz być taki beznadziejny – Baekhyun był wściekły.
Zacząłem czytać artykuł, w którym napisano, że brałem udział w imprezach, wcale nie byłem czystym jak łza wzorem do naśladowania dla nastolatek i być może nawet utrzymywałem kontakty seksualne z kilkoma mężczyznami. Było tam zdjęcie sprzed tygodnia, kiedy byłem na jednej z imprez u Key i razem z Taeminem totalnie upaleni, i pijani wtaczaliśmy się do apartamentowca. Było też kilka innych podobnych zdjęć, aż w końcu zdjęcie sprzed paru godzin, na którym stałem przed wejściem do wieżowca, w którym znajduje się moje mieszkanie, z Yixingiem opartym o mnie i Yifanem poprawiającym moją grzywkę.
 - Jesteś skończony, Jongin – powiedział Baek, a ja opadłem bezwładnie na kanapę, gapiąc się na gazetę.
Jak to mogło się stać? Czemu byłem taki bezmyślny? To mogło oznaczać naprawdę poważne kłopoty…

„Śnieżna burza nie może wymazać wspomnień,
które wpisaliśmy w siebie nawzajem.”
~Wu Yi Fan - Time Boils The Rain

niedziela, 17 maja 2015

Anielskie pęknięcia pt 15

Od autorki: Przepraszam za tą przerwę, jakoś tak wyszło.T.T Kocham was i proszę o komentarze. <3


Nagrywanie albumu to ciężka praca, niemal cały dzień spędzałem w studiu nagraniowym albo ćwiczyłem taniec z choreografami, a krótko przed powrotem zawsze zaczynało się planowanie tego, jak miałem wyglądać. Moja stylistka wspominała coś o blondzie, ale to chyba nie miało prawa wypalić, bo przecież miałem za ciemną karnację. Miałem nadzieję, że zmienią plany, bo nie chciałem wyglądać jak pajac.
W każdym razie byłem na etapie intensywnych ćwiczeń, tych wokalnych i tanecznych, ale również tych, które wyrzeźbią moje ciało. Miałem dobre proporcje, więc ćwiczenia na mięśnie były jak najbardziej wskazane, by podkreślić moją nienaganną sylwetkę.
Wakacje pomogły mi się odstresować i odprężyć, ale trwały bardzo krótko, i tak szybko minęły. Znowu miałem na głowie tak wiele spraw, że wracałem do domu tylko, by iść spać.
Yixing stał się dla mnie kimś bardzo bliskim, to, że poznał moją słabą stronę i się ode mnie nie odwrócił, a jakby tego było mało, jeszcze zaproponował mi pomoc, było niesamowite. Chciałem wiedzieć o nim na tyle dużo, by móc pomóc mu i odwdzięczyć się, ale tak naprawdę oboje nie wiedzieliśmy o sobie nic.
Pewnego dnia miałem na tyle dużo wolnego czasu, by móc wpaść do wietnamskiej restauracji, w której Yixing pracował. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to miejsce, myślałem, że to jakaś rudera z okropnym jedzeniem i wręcz bałem się wejść do środka, bo nie wiedziałem, co takiego mogę tam zastać, ale teraz polubiłem to miejsce. Oczywiście, fakt, że kiedy tu przychodziłem, Yixing uśmiechał się pięknie i rozmawiał ze mną, też dodawał uroku lokalowi. Restauracja była niedoceniana, miała świetnego kucharza, uroczego i małomównego Kyungsoo, z którym zamieniłem jedynie parę zdań, choć to już prawie trzy miesiące, od kiedy tu przyszedłem pierwszy raz z Tae; świetnych i życzliwych kelnerów, którzy do tego byli przystojni; zaradnego i doświadczonego właściciela, który był starszym panem z Wietnamu, więc co za tym idzie,  dobrze znał kulturę tego kraju i umiejętnie prowadził interes; no i niesamowitego chłopca na posyłki, który biegał po sali z mopem, i posiadał anielski uśmiech, jego lubiłem chyba najbardziej.
Wszedłem do restauracji i usiadłem przy stoliku w rogu. Nie musiałem długo czekać, by podszedł do mnie Jongdae z wielkim uśmiechem na twarzy. Spojrzałem na niego, odwzajemniając uśmiech i zamówiłem sajgonki. Co prawda byłem na diecie, ale przecież mój dietetyk nie musiał wiedzieć o tym, że podjadałem w wietnamskiej restauracji i tak już miałem świetną figurę, ten jeden posiłek niczego by nie zmienił.
Jongdae chciał odejść, po tym jak złożyłem już swoje zamówienie, jednak zatrzymałem go, łapiąc go za nadgarstek. Odwrócił się z uniesionymi brwiami.
 - Gdzie jest Yixing? – spytałem go zaciekawiony, a chłopak wzruszył ramionami.
Byłem pewien, że Yixing robił coś w kuchni albo na zapleczu lub też ewentualnie wyszedł po coś, na tym polegała jego praca. To zawsze robił, gdy przychodziłem.
 - Dzisiaj nie przyszedł do pracy – oznajmił kelner, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
Kiedy wychodziłem z domu wcześnie rano, Yixing jeszcze spał. Myślałem, że poszedł normalnie do pracy, bo kiedy przyszedłem po skończonym treningu tańca nie było go w apartamencie. Gdzie był, jeśli nie w restauracji? To znaczy, to normalne, że mógł mieć jakieś swoje własne sprawy, ale zastanawiało mnie to, bo nie miał zbyt wielu znajomych, przynajmniej tak zawsze powtarzał.
Z drugiej strony Yixing mieszkał w Korei już dwa lata i wiedziałem, że pomimo swoich zapewnień, miła znajomych, a nawet byłych przyjaciół, nie wydawał się być nietowarzyski. Osoby takie jak Nana i Gain, które widziałem kilka razy w restauracji, były przecież jakoś z nim związane. Może był teraz z tymi dziewczynami?
 - Jak to możliwe? Przecież on nie pracuje tu tylko w niedziele, a dzisiaj jest wtorek – mruknąłem skołowany.
 - Nie wiem – Jongdae wyglądał, jakby mówił to szczerze - Po prostu się nie zjawił.
 - Co szef na to? – spytałem.
 - To nie jest moja sprawa – powiedział kelner i uśmiechnął się przepraszająco, odchodząc w stronę kuchni, by przekazać Kyunsoo, co zamówiłem.
Oparłem głowę na dłoni, patrząc tępo w blat stolika.
To nie było w stylu Yixinga, by nie przychodzić do pracy od tak. Skoro go nie było, to czy to oznaczało, że coś się stało? Może miał jakiś wypadek, albo coś jeszcze gorszego mu się przytrafiło. Potrząsnąłem głową. Od kiedy jestem takim paranoikiem? Czasem człowiek zrywa się z pracy, to nic takiego. Yixing w gruncie rzeczy był jeszcze dzieciakiem, może potrzebował jakiejś przerwy od obowiązków i monotonii życia, może poszedł się z kimś spotkać. Z Naną albo Gain…
Kiedy krążyłem myślami gdzieś daleko, do mojego stolika z życzliwym uśmiechem podszedł Luhan, który przyniósł mi sajgonki. Postawił talerz przede mną, wyrywając mnie z moich rozmyślań. Chyba od razu zauważył, że było coś nie tak ze mną, bo usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie pytająco.
 - Co jest, Jongin? Coś się stało? – spytał zaniepokojony, a ja pokręciłem pospiesznie głową.
 - Nie. Skąd ten pomysł? – starałem się udawać, że to nic takiego, że wcale nie martwiłem się dziwnym zniknięciem Yixinga, ale chyba nie byłem przekonywujący.
 - Jongin, jesteś dobrym aktorem przed kamerą, ale w prywatnym życiu okropnie grasz – zaśmiał się blondyn, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
 - Zastanawiam się po prostu, czemu Yixing nie przyszedł- mruknąłem.
 - No, tak. Tak myślałem, że o to chodzi. Szczerze, to sam się nad tym zastanawiam. Yixing jeszcze nigdy nie opuścił ani jednego dnia pracy, a pracuje tu już jakieś trzy miesiące. To trochę dziwne, ale widać miał jakieś powody – powiedział Luhan, a ja skinąłem głową.
- Tak, na pewno jest jakieś wytłumaczenie. On przecież jest odpowiedzialny, prawda? – spytałem cicho.
W głowie jednak miałem wiele sprzecznych myśli. Przecież w rzeczywistości nie wiedziałem, jaki był Yixing. Mówił, że popełnił wiele błędów, że nie był dobrym człowiekiem, a ja nie wiedziałem, w którym momencie życia to zrobił. Wiedziałem, że mieszkał w małej wiosce w Chinach, a później uczył się w Changsha w katolickiej szkole. To raczej mało prawdopodobne, by coś się wydarzyło w tamtym czasie, choć zażartował tamtego dnia w basenie, że nie było tam grzecznych dzieci, to traktowałem to raczej jako puste słowa. Pewnie po prostu wymykali się z internatu albo popali czasem trawkę. Myślałem raczej, że tym niechlubnym dla niego czasem był okres studiów, kiedy poznał Yifana i wyprowadził się nagle do Korei. Wtedy musiało się coś stać, że niemal zbiegł z Chin i porzucił swoje plany dla przestarzałego klubu ze striptizem dla starych zboczeńców.
 - Yixing jest bardzo odpowiedzialny – przytaknął blondyn – To pewnie nic takiego, więc nie zamartwiaj się, Jongin – powiedział Luhan, a ja skinąłem głową na znak, że tak właśnie miałem zamiar zrobić.
 - Czym Jongin się martwi? – spytał ktoś nagle, stając obok stolika, przy którym siedziałem z kelnerem.
Spojrzałem w górę i zobaczyłem uśmiechniętego Sehuna, który nadal miał na sobie swój żółty mundurek. Ten dzieciak był utalentowany i uczęszczał do naprawdę prestiżowej szkoły Seoul High School, do której chodziło wielu znanych ludzi.
 - Hej, Sehunnie – powiedział Luhan, który nagle stał się niesamowicie szczęśliwy, widząc swojego chłopaka, to było naprawdę słodkie.
 - Hej – odparł Sehun, nadal się szczerząc – Więc co cię martwi, aniele? – spytał mnie młodszy kpiąco, a ja prychnąłem, nienawidziłem jego głupich odzywek.
 - Martwi się o Yixinga – wyjaśnił Luhan, nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć Sehunowi.
 - Przejmujesz się o swojego chłopaka? – spytał Sehun – Czyżby ktoś chciał ci go odbić? – zaśmiał się – To bardzo możliwe, bo jest całkiem niezły – dodał od niechcenia, a ja uniosłem brwi.
Luhan odchrząknął wymownie, mierząc młodszego gniewnie.
 - To znaczy… - zająknął się Sehun, chcąc jakoś wybrnąć -  To obiektywna opinia, nie moja, rzecz jasna – powiedział pospiesznie.
 - A czyja?- spytałem.
- Moich koleżanek i w ogóle… innych – mruknął niepewnie, a ja i Luhan unieśliśmy swoje brwi jeszcze wyżej – No, tak – zaśmiał się niezręcznie, pocierając kark.
 - Później sobie jeszcze porozmawiamy o twoich koleżankach i pociągu do Yixinga – stwierdził Luhan, patrząc na Sehuna i wstał od stolika, uśmiechając się do mnie pokrzepiająco.
- Lulu… - Sehun podreptał za swoim chłopakiem, który wszedł do kuchni, całkowicie ignorując licealistę, który chciał się jakoś wytłumaczyć.
Zaśmiałem się, zabierając się za swoje sajgonki. Sehun i Luhan byli naprawdę uroczą parą, których drobne kłótnie były niesamowicie zabawne.
* * *
Myślałem, że Luhan miał rację i Yixing szybko wróci do domu. Mógł mieć coś do załatwienia, był dorosłym mężczyzną, nie miałem prawa się wtrącać w jego sprawy. Jednak kiedy dochodziła druga w nocy, a on nadal się nie pojawiał, zacząłem się niepokoić. Mogło mu się coś stać.
Siedziałem w sypialni na podłodze, tuż przy mojej przeszklonej ścianie, spoglądając w dół na ulicę i wejście do apartamentowca. W ręku trzymałem swój telefon, który niepewnie obracałem w dłoniach, czekając na jakiś znak życia od starszego. Na moim łóżku leżał Taemin, który cały czas nawijał o jakichś nieistotnych rzeczach, był trochę upalony, bo wrócił od Key dwie godziny wcześniej, choć ja uważałem, że był u Jonghyuna.
Związek Jonghyuna i Key podobno miał się świetnie, przynajmniej tak można wywnioskować z tego, jak obaj zachowywali się kilka dni temu, gdy byłem w rezydencji Key na drobnej domówce. Jednak związek Taemina i Jonghyuna też miał się dobrze. Naprawdę nie lubiłem Jonga. Niby co takiego on miał w sobie?
 - Nie powinieneś się tak przejmować – oznajmił Tae, a ja prychnąłem.
 - Wcale się nie przejmuję – mruknąłem.
 - Jasne – sarknął Taemin i wstał z łóżka, siadając obok mnie po turecku.
Wtedy zauważyłem, że przy wejściu zatrzymał się samochód, który wyglądał bardzo znajomo. Nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie ostatni raz go widziałem. Jednak to  szybko się wyjaśniło, bo z auta wysiadł wysoki blondyn. Otworzyłem szeroko oczy i przylepiłem się do szyby, by lepiej widzieć.
 - Co się dzieje? – spytał zdziwiony Tae, który też spojrzał w dół na samochód – Hej, czy to nie jest Yifan? – zapytał, a ja przytaknąłem.
Co tu robił ten idiota? Przyjechał do Yixinga? Będzie musiał sobie trochę poczekać, bo jego tu nie było. Nie widziałem tego mężczyzny od tamtej pamiętnej domówki u Key.
Jednak moje zdziwienie zrobiło się jeszcze większe, kiedy zobaczyłem jak Yifan obszedł swój samochód i otworzył drzwi pasażera, pomagając wysiąść komuś. Tym kimś był Yixing, który był całkowicie pijany i ledwo stał na nogach. Uwiesił się na szyi Yifana, który obejmował go mocno. Od razu uderzyła we mnie zazdrość. Jak ten dupek śmiał trzymać w ramionach mojego Yixinga?
 - T..to… – zająknąłem się, a Tae też przykleił twarz do szyby z zaciekawieniem.
 - To Yixing – powiedział zszokowany – Wyglądają jakby byli ze sobą bardzo blisko, co nie? – wymruczał, a ja spojrzałem na niego gniewnie.
 - Pewnie tylko go odwozi – odparłem.
 - Razem pili? – Tae nie patrzył na mnie – Jako przyjaciele, czy może… - nie dokończył, jedynie uniósł brwi.
Spojrzałem z powrotem w dół i mnie zatkało. Yixing i Yifan się całowali. Że co?!
 - Chyba jednak nie jako przyjaciele – mruknął Tae, a ja wstałem z miejsca i wybiegłem z pokoju, zostawiając przyjaciela samego.
Yixing i ja nie byliśmy normalną parą, i niektóre rzeczy różniły nas od innych, mogliśmy nie pytać o przeszłość, ale na pewno nie zniósłbym tego, gdyby Yixing całował się z innymi, a zwłaszcza z Yifanem. Yifan też był podejrzany, coś najwyraźniej łączyło go z Jonghyunem, a to nie oznaczało niczego dobrego. Obaj wyglądali na typów spod ciemnej gwiazdy, praca w klubie takim jak Black Soul, też nie była czymś co dobrze o nim świadczy. Nie lubiłem tego, że on i Yixing się znali, i byli przyjaciółmi.
Na pewno nie zamierzałem puścić im tego płazem, obaj będą musieli mi wytłumaczyć, co właściwie się między nimi działo.

„Robi się za późno, by sobie ciebie odpuścić,
Biorę łyk z diabelskiego kielicha,
Powoli to przejmuje nade mną kontrolę.”
~ Local H -Toxic