niedziela, 17 maja 2015

Anielskie pęknięcia pt 15

Od autorki: Przepraszam za tą przerwę, jakoś tak wyszło.T.T Kocham was i proszę o komentarze. <3


Nagrywanie albumu to ciężka praca, niemal cały dzień spędzałem w studiu nagraniowym albo ćwiczyłem taniec z choreografami, a krótko przed powrotem zawsze zaczynało się planowanie tego, jak miałem wyglądać. Moja stylistka wspominała coś o blondzie, ale to chyba nie miało prawa wypalić, bo przecież miałem za ciemną karnację. Miałem nadzieję, że zmienią plany, bo nie chciałem wyglądać jak pajac.
W każdym razie byłem na etapie intensywnych ćwiczeń, tych wokalnych i tanecznych, ale również tych, które wyrzeźbią moje ciało. Miałem dobre proporcje, więc ćwiczenia na mięśnie były jak najbardziej wskazane, by podkreślić moją nienaganną sylwetkę.
Wakacje pomogły mi się odstresować i odprężyć, ale trwały bardzo krótko, i tak szybko minęły. Znowu miałem na głowie tak wiele spraw, że wracałem do domu tylko, by iść spać.
Yixing stał się dla mnie kimś bardzo bliskim, to, że poznał moją słabą stronę i się ode mnie nie odwrócił, a jakby tego było mało, jeszcze zaproponował mi pomoc, było niesamowite. Chciałem wiedzieć o nim na tyle dużo, by móc pomóc mu i odwdzięczyć się, ale tak naprawdę oboje nie wiedzieliśmy o sobie nic.
Pewnego dnia miałem na tyle dużo wolnego czasu, by móc wpaść do wietnamskiej restauracji, w której Yixing pracował. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to miejsce, myślałem, że to jakaś rudera z okropnym jedzeniem i wręcz bałem się wejść do środka, bo nie wiedziałem, co takiego mogę tam zastać, ale teraz polubiłem to miejsce. Oczywiście, fakt, że kiedy tu przychodziłem, Yixing uśmiechał się pięknie i rozmawiał ze mną, też dodawał uroku lokalowi. Restauracja była niedoceniana, miała świetnego kucharza, uroczego i małomównego Kyungsoo, z którym zamieniłem jedynie parę zdań, choć to już prawie trzy miesiące, od kiedy tu przyszedłem pierwszy raz z Tae; świetnych i życzliwych kelnerów, którzy do tego byli przystojni; zaradnego i doświadczonego właściciela, który był starszym panem z Wietnamu, więc co za tym idzie,  dobrze znał kulturę tego kraju i umiejętnie prowadził interes; no i niesamowitego chłopca na posyłki, który biegał po sali z mopem, i posiadał anielski uśmiech, jego lubiłem chyba najbardziej.
Wszedłem do restauracji i usiadłem przy stoliku w rogu. Nie musiałem długo czekać, by podszedł do mnie Jongdae z wielkim uśmiechem na twarzy. Spojrzałem na niego, odwzajemniając uśmiech i zamówiłem sajgonki. Co prawda byłem na diecie, ale przecież mój dietetyk nie musiał wiedzieć o tym, że podjadałem w wietnamskiej restauracji i tak już miałem świetną figurę, ten jeden posiłek niczego by nie zmienił.
Jongdae chciał odejść, po tym jak złożyłem już swoje zamówienie, jednak zatrzymałem go, łapiąc go za nadgarstek. Odwrócił się z uniesionymi brwiami.
 - Gdzie jest Yixing? – spytałem go zaciekawiony, a chłopak wzruszył ramionami.
Byłem pewien, że Yixing robił coś w kuchni albo na zapleczu lub też ewentualnie wyszedł po coś, na tym polegała jego praca. To zawsze robił, gdy przychodziłem.
 - Dzisiaj nie przyszedł do pracy – oznajmił kelner, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
Kiedy wychodziłem z domu wcześnie rano, Yixing jeszcze spał. Myślałem, że poszedł normalnie do pracy, bo kiedy przyszedłem po skończonym treningu tańca nie było go w apartamencie. Gdzie był, jeśli nie w restauracji? To znaczy, to normalne, że mógł mieć jakieś swoje własne sprawy, ale zastanawiało mnie to, bo nie miał zbyt wielu znajomych, przynajmniej tak zawsze powtarzał.
Z drugiej strony Yixing mieszkał w Korei już dwa lata i wiedziałem, że pomimo swoich zapewnień, miła znajomych, a nawet byłych przyjaciół, nie wydawał się być nietowarzyski. Osoby takie jak Nana i Gain, które widziałem kilka razy w restauracji, były przecież jakoś z nim związane. Może był teraz z tymi dziewczynami?
 - Jak to możliwe? Przecież on nie pracuje tu tylko w niedziele, a dzisiaj jest wtorek – mruknąłem skołowany.
 - Nie wiem – Jongdae wyglądał, jakby mówił to szczerze - Po prostu się nie zjawił.
 - Co szef na to? – spytałem.
 - To nie jest moja sprawa – powiedział kelner i uśmiechnął się przepraszająco, odchodząc w stronę kuchni, by przekazać Kyunsoo, co zamówiłem.
Oparłem głowę na dłoni, patrząc tępo w blat stolika.
To nie było w stylu Yixinga, by nie przychodzić do pracy od tak. Skoro go nie było, to czy to oznaczało, że coś się stało? Może miał jakiś wypadek, albo coś jeszcze gorszego mu się przytrafiło. Potrząsnąłem głową. Od kiedy jestem takim paranoikiem? Czasem człowiek zrywa się z pracy, to nic takiego. Yixing w gruncie rzeczy był jeszcze dzieciakiem, może potrzebował jakiejś przerwy od obowiązków i monotonii życia, może poszedł się z kimś spotkać. Z Naną albo Gain…
Kiedy krążyłem myślami gdzieś daleko, do mojego stolika z życzliwym uśmiechem podszedł Luhan, który przyniósł mi sajgonki. Postawił talerz przede mną, wyrywając mnie z moich rozmyślań. Chyba od razu zauważył, że było coś nie tak ze mną, bo usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie pytająco.
 - Co jest, Jongin? Coś się stało? – spytał zaniepokojony, a ja pokręciłem pospiesznie głową.
 - Nie. Skąd ten pomysł? – starałem się udawać, że to nic takiego, że wcale nie martwiłem się dziwnym zniknięciem Yixinga, ale chyba nie byłem przekonywujący.
 - Jongin, jesteś dobrym aktorem przed kamerą, ale w prywatnym życiu okropnie grasz – zaśmiał się blondyn, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
 - Zastanawiam się po prostu, czemu Yixing nie przyszedł- mruknąłem.
 - No, tak. Tak myślałem, że o to chodzi. Szczerze, to sam się nad tym zastanawiam. Yixing jeszcze nigdy nie opuścił ani jednego dnia pracy, a pracuje tu już jakieś trzy miesiące. To trochę dziwne, ale widać miał jakieś powody – powiedział Luhan, a ja skinąłem głową.
- Tak, na pewno jest jakieś wytłumaczenie. On przecież jest odpowiedzialny, prawda? – spytałem cicho.
W głowie jednak miałem wiele sprzecznych myśli. Przecież w rzeczywistości nie wiedziałem, jaki był Yixing. Mówił, że popełnił wiele błędów, że nie był dobrym człowiekiem, a ja nie wiedziałem, w którym momencie życia to zrobił. Wiedziałem, że mieszkał w małej wiosce w Chinach, a później uczył się w Changsha w katolickiej szkole. To raczej mało prawdopodobne, by coś się wydarzyło w tamtym czasie, choć zażartował tamtego dnia w basenie, że nie było tam grzecznych dzieci, to traktowałem to raczej jako puste słowa. Pewnie po prostu wymykali się z internatu albo popali czasem trawkę. Myślałem raczej, że tym niechlubnym dla niego czasem był okres studiów, kiedy poznał Yifana i wyprowadził się nagle do Korei. Wtedy musiało się coś stać, że niemal zbiegł z Chin i porzucił swoje plany dla przestarzałego klubu ze striptizem dla starych zboczeńców.
 - Yixing jest bardzo odpowiedzialny – przytaknął blondyn – To pewnie nic takiego, więc nie zamartwiaj się, Jongin – powiedział Luhan, a ja skinąłem głową na znak, że tak właśnie miałem zamiar zrobić.
 - Czym Jongin się martwi? – spytał ktoś nagle, stając obok stolika, przy którym siedziałem z kelnerem.
Spojrzałem w górę i zobaczyłem uśmiechniętego Sehuna, który nadal miał na sobie swój żółty mundurek. Ten dzieciak był utalentowany i uczęszczał do naprawdę prestiżowej szkoły Seoul High School, do której chodziło wielu znanych ludzi.
 - Hej, Sehunnie – powiedział Luhan, który nagle stał się niesamowicie szczęśliwy, widząc swojego chłopaka, to było naprawdę słodkie.
 - Hej – odparł Sehun, nadal się szczerząc – Więc co cię martwi, aniele? – spytał mnie młodszy kpiąco, a ja prychnąłem, nienawidziłem jego głupich odzywek.
 - Martwi się o Yixinga – wyjaśnił Luhan, nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć Sehunowi.
 - Przejmujesz się o swojego chłopaka? – spytał Sehun – Czyżby ktoś chciał ci go odbić? – zaśmiał się – To bardzo możliwe, bo jest całkiem niezły – dodał od niechcenia, a ja uniosłem brwi.
Luhan odchrząknął wymownie, mierząc młodszego gniewnie.
 - To znaczy… - zająknął się Sehun, chcąc jakoś wybrnąć -  To obiektywna opinia, nie moja, rzecz jasna – powiedział pospiesznie.
 - A czyja?- spytałem.
- Moich koleżanek i w ogóle… innych – mruknął niepewnie, a ja i Luhan unieśliśmy swoje brwi jeszcze wyżej – No, tak – zaśmiał się niezręcznie, pocierając kark.
 - Później sobie jeszcze porozmawiamy o twoich koleżankach i pociągu do Yixinga – stwierdził Luhan, patrząc na Sehuna i wstał od stolika, uśmiechając się do mnie pokrzepiająco.
- Lulu… - Sehun podreptał za swoim chłopakiem, który wszedł do kuchni, całkowicie ignorując licealistę, który chciał się jakoś wytłumaczyć.
Zaśmiałem się, zabierając się za swoje sajgonki. Sehun i Luhan byli naprawdę uroczą parą, których drobne kłótnie były niesamowicie zabawne.
* * *
Myślałem, że Luhan miał rację i Yixing szybko wróci do domu. Mógł mieć coś do załatwienia, był dorosłym mężczyzną, nie miałem prawa się wtrącać w jego sprawy. Jednak kiedy dochodziła druga w nocy, a on nadal się nie pojawiał, zacząłem się niepokoić. Mogło mu się coś stać.
Siedziałem w sypialni na podłodze, tuż przy mojej przeszklonej ścianie, spoglądając w dół na ulicę i wejście do apartamentowca. W ręku trzymałem swój telefon, który niepewnie obracałem w dłoniach, czekając na jakiś znak życia od starszego. Na moim łóżku leżał Taemin, który cały czas nawijał o jakichś nieistotnych rzeczach, był trochę upalony, bo wrócił od Key dwie godziny wcześniej, choć ja uważałem, że był u Jonghyuna.
Związek Jonghyuna i Key podobno miał się świetnie, przynajmniej tak można wywnioskować z tego, jak obaj zachowywali się kilka dni temu, gdy byłem w rezydencji Key na drobnej domówce. Jednak związek Taemina i Jonghyuna też miał się dobrze. Naprawdę nie lubiłem Jonga. Niby co takiego on miał w sobie?
 - Nie powinieneś się tak przejmować – oznajmił Tae, a ja prychnąłem.
 - Wcale się nie przejmuję – mruknąłem.
 - Jasne – sarknął Taemin i wstał z łóżka, siadając obok mnie po turecku.
Wtedy zauważyłem, że przy wejściu zatrzymał się samochód, który wyglądał bardzo znajomo. Nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie ostatni raz go widziałem. Jednak to  szybko się wyjaśniło, bo z auta wysiadł wysoki blondyn. Otworzyłem szeroko oczy i przylepiłem się do szyby, by lepiej widzieć.
 - Co się dzieje? – spytał zdziwiony Tae, który też spojrzał w dół na samochód – Hej, czy to nie jest Yifan? – zapytał, a ja przytaknąłem.
Co tu robił ten idiota? Przyjechał do Yixinga? Będzie musiał sobie trochę poczekać, bo jego tu nie było. Nie widziałem tego mężczyzny od tamtej pamiętnej domówki u Key.
Jednak moje zdziwienie zrobiło się jeszcze większe, kiedy zobaczyłem jak Yifan obszedł swój samochód i otworzył drzwi pasażera, pomagając wysiąść komuś. Tym kimś był Yixing, który był całkowicie pijany i ledwo stał na nogach. Uwiesił się na szyi Yifana, który obejmował go mocno. Od razu uderzyła we mnie zazdrość. Jak ten dupek śmiał trzymać w ramionach mojego Yixinga?
 - T..to… – zająknąłem się, a Tae też przykleił twarz do szyby z zaciekawieniem.
 - To Yixing – powiedział zszokowany – Wyglądają jakby byli ze sobą bardzo blisko, co nie? – wymruczał, a ja spojrzałem na niego gniewnie.
 - Pewnie tylko go odwozi – odparłem.
 - Razem pili? – Tae nie patrzył na mnie – Jako przyjaciele, czy może… - nie dokończył, jedynie uniósł brwi.
Spojrzałem z powrotem w dół i mnie zatkało. Yixing i Yifan się całowali. Że co?!
 - Chyba jednak nie jako przyjaciele – mruknął Tae, a ja wstałem z miejsca i wybiegłem z pokoju, zostawiając przyjaciela samego.
Yixing i ja nie byliśmy normalną parą, i niektóre rzeczy różniły nas od innych, mogliśmy nie pytać o przeszłość, ale na pewno nie zniósłbym tego, gdyby Yixing całował się z innymi, a zwłaszcza z Yifanem. Yifan też był podejrzany, coś najwyraźniej łączyło go z Jonghyunem, a to nie oznaczało niczego dobrego. Obaj wyglądali na typów spod ciemnej gwiazdy, praca w klubie takim jak Black Soul, też nie była czymś co dobrze o nim świadczy. Nie lubiłem tego, że on i Yixing się znali, i byli przyjaciółmi.
Na pewno nie zamierzałem puścić im tego płazem, obaj będą musieli mi wytłumaczyć, co właściwie się między nimi działo.

„Robi się za późno, by sobie ciebie odpuścić,
Biorę łyk z diabelskiego kielicha,
Powoli to przejmuje nade mną kontrolę.”
~ Local H -Toxic

3 komentarze:

  1. Okk.. jeden z lepszych rozdziałów!
    Fhdgjdjvd jestem wkurzona na Yixinga i Yifana!!!! Coooo!!!??? Wcale mi się to nie podoba :< biedny Kai..
    Eh.. czekam na kolejny rozdział. Jestem ciekaea jak to się rozwiąże..

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy Yixing zniknął myślałam, że może ktoś go pobił czy coś, martwiłam się, a tu takie świństwo. Strasznie szkoda mi Kaia. Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Ciekawość mnie zżera jak Lay spróbuje wytłumaczyć swoje zachowanie... ;x
    PS. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że Kai jest przez niego tylko wykorzystywany :(

    http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kai ciężko pracuje, a Yixing nieźle się bawi! I to jeszcze w towarzystwie Yifana! Ten motyw bardzo mi się podoba, bo akcja robi się ciekawa. Do tego Jongin jest zazdrosny. Jestem ciekawa, jak się stało, że Yixing jest pijany i dlaczego ten czas spędził z Yifanem.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń