Moje życie
wydawało mi się skończone. Było beznadziejnie skomplikowane, brakowało mi siły.
Wszystko się sypało, a ja stałem po środku całego tego marnego przedstawienia,
gdzie wszyscy zaczęli zapominać swoich ról i czułem się tak, jakbym wcale w tym
wszystkim nie uczestniczył. Miałem zwyczajnie dość.
Tego dnia
wypiłem za dużo, choć obiecałem sobie, że już nie będę tego robił, że to
przeszłość. Znowu byłem żałosny, piłem w samotności, zasnąłem we własnych
wymiocinach na środku kuchni, czekając, aż ktoś mnie stamtąd pozbiera. Tym kimś
był Yixing, który bez słowa zabrał mnie do łazienki i ocierając moje łzy oraz
ignorując moje pijackie, nieprzytomne wynurzenia, umył mnie, a potem
zaprowadził do sypialni.
Kiedy
obudziłem się rano, było mi okropnie wstyd. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię
i już nigdy nie spojrzeć w oczy starszego.
Pierwsze co
ujrzałem, kiedy otworzyłem oczy, była właśnie osoba Yixinga, który leżał obok
mnie. Nie zawsze spaliśmy razem i może wydawać się to dziwne, skoro mieszkamy w
jednym mieszkaniu, i jesteśmy razem.
Zazwyczaj Yixing wolał spać na kanapie, nie wiedziałem czemu, ale nie chciałem
na niego naciskać. Innym razem przychodził wieczorem do mojego pokoju, często
kończyło się to wtedy nieprzespaną nocą, bo jeśli chodziło o tą dziedzinę życia
Yixing był namiętnym i doświadczonym człowiekiem. Wolałem nie wiedzieć skąd
nauczył się niektórych rzeczy, zwyczajnie przerażała mnie myśl, że robił to z
Yifanem, Jonghyunem i nie wiadomo kim jeszcze.
Yixing nie
spał i mnie obserwował, więc spojrzałem wprost w jego badawcze oczy. Omal nie
wyskoczyłem ze skóry, uderzyły we mnie wszystkie złe myśli, wyrzuty jakie może
mieć względem mnie chłopak i wydarzenia wczorajszego dnia.
- Dzień dobry, Jongin – mruknął znudzony
Yixing, wstając.
Zauważyłem, że
był już ubrany. Usiadł na łóżku, a ja postąpiłem tak samo, nie zważając, że
zaraz zemdleję ze względu na kaca-mordercę. Starszy zmierzył mnie z
politowaniem.
- Po co to zrobiłeś? Obiecałeś, że kończysz z
alkoholem i imprezami – powiedział Yixing i wyczuwałem jego irytację i
rozczarowanie moim zachowaniem.
- Czułem się samotny, kiedy byłeś w pracy –
mruknąłem cicho, zwieszając głowę.
- Czy ty jesteś małym dzieckiem, które trzeba
cały czas pilnować? – spytał starszy.
- Nie, po prostu… - nie dokończyłem, bo
przerwał mi Yixing.
- Nie mogę z tobą siedzieć cały dzień i
ignorować pracy, bo czujesz się samotny. Musisz się z tym uporać, jesteś
dorosły – Yixing nie krzyczał, ale nie był też spokojny, najwidoczniej mocno go
denerwowała moja postawa – Może idź do psychologa, on ci pomoże, musisz
porozmawiać o przeszłości i swoich zmartwieniach ze specjalistą, bo nikt tutaj
nie potrafi ci pomóc – oznajmił i wyszedł z sypialni, a po chwili też z
mieszkania, co oznajmiły zamykające się drzwi wejściowe.
Poczułem się
tak okropnie źle, fizycznie i psychicznie, bo Yixing miał rację. Potrzebowałem
psychologa, może nawet jakiejś poważnej terapii. Najsmutniejsze było to, że
mając praktycznie wszystko, nie miałem siły podźwignąć się z tego stanu, w którym
jedynie użalałem się nad sobą. Nieprawda, ze nie miałem nikogo. Miałem
troszczącego się o mnie chłopaka, przyjaciela, nawet mój menadżer i kucharz się
o mnie martwili, a ja i tak potrafiłem widzieć tylko tych fałszywych ludzi,
miałem też szczerych fanów, którzy pisali do mnie codziennie, bym był silny, a
ja wciąż rozmyślałem nad tymi, którzy się ode mnie odwrócili.
Kiedy myślałem
o Yixingu, który najwidoczniej też wątpił w sens swojego życia, a potem wyszedł
na prostą tak po prostu w swoich najgorszych chwilach, nie mogłem nie wyobrażać
sobie siebie jako żałosnego człowieka bez przyszłości. Jeśli on potrafił
zostawić przeszłość za sobą, a nawet nadal walczyć z nią dzielnie, czemu ja
tego nie potrafiłem. Czy byłem za słaby, by żyć bez wyrzutów sumienia?
* * *
Siedziałem
przy stole, jedząc obiad, który zrobił dla mnie Shindong. Naprzeciwko mnie
siedział Baekhyun, który pisał z kimś. Podejrzewałem, że tą osobą mogła być
moja nowa stylistka, która nazywała się Taeyeon i od początku wpadła Baekowi w
oko.
- Baekhyun – powiedziałem, a chłopak nawet na
mnie nie spojrzał.
- Hmm… - mruknął, skupiając się na pisaniu
sms-a.
- Umów mnie na wizytę z psychologiem –
oznajmiłem po prostu, wpychając kolejną porcję jedzenia do buzi.
Mój menadżer
nagle przerwał stukanie w klawiaturę swojego telefonu i spojrzał na mnie
zszokowany.
- Że co? – spytał tępo.
- Chciałbym spotkać się z psychologiem –
powtórzyłem nadal niewzruszony.
- Jongin, co się dzieje? – zdziwił się – Coś
nie tak z Yixingiem? - spytał – Boże , wiedziałem, że to jakiś zboczony
gwałciciel, łamacz serc, który cię porzucił i… - nie miałem ochoty słuchać
wywodów Baekhyuna, więc mu przerwałem.
- Nie, nie chodzi o Yixinga – powiedziałem.
- Tak? – mówił cicho, nie wiedział, jak ma
zareagować.
- Czuję, że potrzebuję w końcu rozmowy z kimś,
kto może pomóc mi poukładać cały ten bałagan – oznajmiłem, nie mogąc spojrzeć w
oczy starszemu.
- Bałagan? – Baek wyglądał na zagubionego –
Czy ty… Czy masz depresję?
Zapadła cisza,
która dzwoniła mi w uszach. Zatrzymałem widelec w połowie drogi i poczułem, że
dłużej nie utrzymam go w ręce, więc spadł z hukiem na talerz. Baekhyun
odchrząknął niezręcznie, a ja przygryzłem wargę niemal do krwi.
- Myślę, że tak – powiedziałem w końcu
spokojnie – Ale nie wiem, na czym to dokładnie polega, więc muszę się kogoś
poradzić – dodałem.
Baekhyun odłożył telefon na stół
i usiadł prosto.
- Dobrze, ja… umówię cię jak najszybciej.
Niczym się nie przejmuj – zapewnił, a ja skinąłem głową.
* * *
Yixing nie
wrócił z pracy, a ja zacząłem bardzo się denerwować, kiedy wybiła dziewiąta.
Nawet nie odbierał telefonu. Ostatnim razem gdy nie przyszedł do mieszkania
zaraz po pracy, przyjechał całkiem zalany z Yifanem trzymającym go w ramionach.
Nie chciałem tego znowu powtarzać.
Udawałem, że
dzisiejsza poranna rozmowa nic nie znaczy, że to wcale nie była cicha kłótnia,
że może Yixing miał mnie dość i chciał trochę odpocząć. Jednak im dłużej się
przekonywałem, że nic złego się nie działo, tym bardziej zamartwiałem się i
bałem o to, że zostanę sam.
Samotność
nigdy nie była czymś, z czym potrafiłbym sobie poradzić, ale teraz nie miałbym
najmniejszych szans, by wygrać tą walkę. Panicznie bałem się, że Yixing mnie
opuści, a przecież z nim wszystko zdawało się być lepsze.
Z drugiej
strony czy nie było mi ciężko z nim żyć przez jego skomplikowaną przeszłość,
ciągłe nieoczekiwane przebłyski tego, co robił, kim był. Momentami niesamowicie
mnie męczyło, na ile się przed nim odsłoniłem z własnej, nieprzymuszonej woli,
podczas gdy on nic mi nie mówił. Może za bardzo mi na nim zależało, za bardzo
się od niego uzależniałem, za bardzo się przywiązałem, a on zwyczajnie mnie
wykorzystywał i mieszkał u mnie za darmo. Niszczył mnie tym, że być może…
Że może… go
kochałem.
Chociaż nigdy
wcześniej nie czułem tego, ale to możliwe. Możliwe, że zwyczajnie głupio się
zakochałem, przepadłem dla świata i nic mnie nie będzie obchodziło, bo byłem
jego, a on był mój. Tylko czy on mógł mnie pokochać? Nie byłem pewien, czy był
zdolny kogoś kochać. Czy był zdolny kochać mnie.
Wariowałem
przez te znaki zapytania. Dlaczego wszystko nie mogło być znowu proste? Czemu miłość
nie mogła znowu dla mnie nie istnieć. Kiedyś była tylko mitem, ledwie parę
miesięcy temu.
* * *
Wybiła północ,
a ja wszedłem do zadymionej sali klubu, choć obiecałem sobie, że nie zwariuję.
Nigdy nie chciałem być zazdrosnym chłopakiem, który jest zaborczy i robi sceny.
Jednak miałem złe przeczucia, miałem wrażenie, że Yixing mógł być w klubie.
Jeszcze
niedawno nie miałem pojęcia o tym miejscu, a teraz niemal każda myśl prowadziła
w jakiś sposób do tego baru. To chore,
że tak bardzo się uzależniłem od czyjejś obecności, że mogłem obdarzyć ją cieplejszymi
uczuciami i zamartwiać się o nią.
Black Soul ani
trochę się nie zmieniło przez te kilka miesięcy. Nadal stała tu scena, na
której wiła się półnaga dziewczyna, miała na sobie tylko bieliznę stylizowaną na
lata 40’, teraz już rozpoznawałem tancerkę, to była Gain. Kiedy przyszedłem tu
po raz pierwszy nie zwracałem na to uwagi, ale kiedy już ją znałem, mogłem z
łatwością ją rozpoznać. Wszędzie pełno było wujaszków lubiących dużo młodszych
kochanków, co można było rozpoznać po tym, z kim pili, rozmawiali i tańczyli.
Gruba warstwa dymu unosiła się przy niskim suficie, a światła były strasznie
przytłumione, było niemal całkowicie ciemno, to nie sprzyjało poszukiwaniu
kogoś w takim zbitym tłumie.
Podszedłem do
baru i rozejrzałem się za barmanem. Myślałem, że ujrzę przed sobą Yifana,
jednak to był jakiś nieznany mi przystojny chłopak z dołeczkiem w policzku. Od
razu przypomniał mi się słodki dołek w policzku, który posiadał Yixing.
- Co mogę podać? – spytał mnie chłopak,
uśmiechając się słodko.
- Szukam kogoś – odpowiedziałem,
odwzajemniając uśmiech.
Nagle barman
zamarł i spojrzał na mnie zszokowany.
-O mój, Boże! – wykrzyknął, a ja się
wzdrygnąłem – Ty jesteś Kai – powiedział podekscytowany.
- Eee… Tak – mruknąłem – A jak ty się
nazywasz? – spytałem, by nie wyjść na gbura, lepiej dbać o każdego fana,
zawłaszcza w ciężkich czasach.
- Jestem Hongbin – powiedział i wyciągnął dłoń,
którą pospiesznie uścisnąłem – Więc kogo szukasz? – spytał.
- Może widziałeś gdzieś tutaj chłopaka, który
jest mniej więcej w naszym wieku, trochę niższy ode mnie i… - nie dokończyłem,
bo Hongbin mi przerwał.
- Tak, tak… Chodzi ci o tego, który przyszedł
z panem Jonghyunem? – mruknął barman, a ja zmarszczyłem brwi.
- Z panem Jonghyunem? – zdziwiłem się – O, nie
– powiedziałem cicho pod nosem, uświadamiając sobie co to oznaczało, że Yixing
przyszedł tu z Jonghyunem.
- Poszli do pokoju na zapleczu – powiedział
Hongbin spokojnie, a mnie oblał zimny pot i ogarnęła mnie wściekłość.
- Pokój na zapleczu? – spytałem przerażony.
Chłopak skinął
i wskazał jakieś drzwi.
- To tam.
- Dzięki.
Od razu ruszyłem
w tamtą stronę. Kiedy sięgnąłem do klamki i miałem otworzyć drzwi zaplecza,
moja krew zaczęła krążyć szybciej, w głowie mi szumiało, a serce pękało ze
stresu. Bałem się, że zobaczę tam Yixinga, który pieprzy się z Jonghyunem i
miałem ochotę zwymiotować, gdy sobie to wyobrażałem. Yixing nie mógł mnie
zostawić.
Pchnąłem drzwi
i wszedłem do środka. Jednak to, co tam zobaczyłem, sprawiło, że zamarłem. Tego
się nie spodziewałem.
„Jeśli pójdziemy, to pójdziemy tylko we dwóch,
Jesteś wszystkim, czym ja jestem
I wszystkim co płynie przez moją żyłę.”
~Tokio Hotel - In die Nacht
Ah! Piękne, cudowne, wyjątkowe! Czekam cały czas na następne rozdziały ^o^ zwariuje z ciekawości ~^O^~
OdpowiedzUsuńCo się stało?! Serio kończyć w takim momencie? ;;;;
OdpowiedzUsuńNo ja nie mogę.. chcę szybko kolejny rozdział!!!!!!!
http://cnbluestory.blogspot.com/
I znowu za mocno się wczułam... normalnie umieram z ciekawości co takiego Taemin zobaczył i obiecuję, że jeśli Yixing znowu go skrzywdzi.... wyjdę z siebie i stanę obok! :D
OdpowiedzUsuńhttp://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/