niedziela, 14 czerwca 2015

Anielskie pęknięcia pt 19

Od autorki: Przepraszam, że wcześniejszy rozdział był nudny. :( Kocham was i proszę o komentarze. <3


Moje życie wydawało mi się skończone. Było beznadziejnie skomplikowane, brakowało mi siły. Wszystko się sypało, a ja stałem po środku całego tego marnego przedstawienia, gdzie wszyscy zaczęli zapominać swoich ról i czułem się tak, jakbym wcale w tym wszystkim nie uczestniczył. Miałem zwyczajnie dość.
Tego dnia wypiłem za dużo, choć obiecałem sobie, że już nie będę tego robił, że to przeszłość. Znowu byłem żałosny, piłem w samotności, zasnąłem we własnych wymiocinach na środku kuchni, czekając, aż ktoś mnie stamtąd pozbiera. Tym kimś był Yixing, który bez słowa zabrał mnie do łazienki i ocierając moje łzy oraz ignorując moje pijackie, nieprzytomne wynurzenia, umył mnie, a potem zaprowadził do sypialni.
Kiedy obudziłem się rano, było mi okropnie wstyd. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy nie spojrzeć w oczy starszego.
Pierwsze co ujrzałem, kiedy otworzyłem oczy, była właśnie osoba Yixinga, który leżał obok mnie. Nie zawsze spaliśmy razem i może wydawać się to dziwne, skoro mieszkamy w jednym  mieszkaniu, i jesteśmy razem. Zazwyczaj Yixing wolał spać na kanapie, nie wiedziałem czemu, ale nie chciałem na niego naciskać. Innym razem przychodził wieczorem do mojego pokoju, często kończyło się to wtedy nieprzespaną nocą, bo jeśli chodziło o tą dziedzinę życia Yixing był namiętnym i doświadczonym człowiekiem. Wolałem nie wiedzieć skąd nauczył się niektórych rzeczy, zwyczajnie przerażała mnie myśl, że robił to z Yifanem, Jonghyunem i nie wiadomo kim jeszcze.
Yixing nie spał i mnie obserwował, więc spojrzałem wprost w jego badawcze oczy. Omal nie wyskoczyłem ze skóry, uderzyły we mnie wszystkie złe myśli, wyrzuty jakie może mieć względem mnie chłopak i wydarzenia wczorajszego dnia.
 - Dzień dobry, Jongin – mruknął znudzony Yixing, wstając.
Zauważyłem, że był już ubrany. Usiadł na łóżku, a ja postąpiłem tak samo, nie zważając, że zaraz zemdleję ze względu na kaca-mordercę. Starszy zmierzył mnie z politowaniem.
 - Po co to zrobiłeś? Obiecałeś, że kończysz z alkoholem i imprezami – powiedział Yixing i wyczuwałem jego irytację i rozczarowanie moim zachowaniem.
 - Czułem się samotny, kiedy byłeś w pracy – mruknąłem cicho, zwieszając głowę.
 - Czy ty jesteś małym dzieckiem, które trzeba cały czas pilnować? – spytał starszy.
 - Nie, po prostu… - nie dokończyłem, bo przerwał mi Yixing.
 - Nie mogę z tobą siedzieć cały dzień i ignorować pracy, bo czujesz się samotny. Musisz się z tym uporać, jesteś dorosły – Yixing nie krzyczał, ale nie był też spokojny, najwidoczniej mocno go denerwowała moja postawa – Może idź do psychologa, on ci pomoże, musisz porozmawiać o przeszłości i swoich zmartwieniach ze specjalistą, bo nikt tutaj nie potrafi ci pomóc – oznajmił i wyszedł z sypialni, a po chwili też z mieszkania, co oznajmiły zamykające się drzwi wejściowe.
Poczułem się tak okropnie źle, fizycznie i psychicznie, bo Yixing miał rację. Potrzebowałem psychologa, może nawet jakiejś poważnej terapii. Najsmutniejsze było to, że mając praktycznie wszystko, nie miałem siły podźwignąć się z tego stanu, w którym jedynie użalałem się nad sobą. Nieprawda, ze nie miałem nikogo. Miałem troszczącego się o mnie chłopaka, przyjaciela, nawet mój menadżer i kucharz się o mnie martwili, a ja i tak potrafiłem widzieć tylko tych fałszywych ludzi, miałem też szczerych fanów, którzy pisali do mnie codziennie, bym był silny, a ja wciąż rozmyślałem nad tymi, którzy się ode mnie odwrócili.
Kiedy myślałem o Yixingu, który najwidoczniej też wątpił w sens swojego życia, a potem wyszedł na prostą tak po prostu w swoich najgorszych chwilach, nie mogłem nie wyobrażać sobie siebie jako żałosnego człowieka bez przyszłości. Jeśli on potrafił zostawić przeszłość za sobą, a nawet nadal walczyć z nią dzielnie, czemu ja tego nie potrafiłem. Czy byłem za słaby, by żyć bez wyrzutów sumienia?
* * *
Siedziałem przy stole, jedząc obiad, który zrobił dla mnie Shindong. Naprzeciwko mnie siedział Baekhyun, który pisał z kimś. Podejrzewałem, że tą osobą mogła być moja nowa stylistka, która nazywała się Taeyeon i od początku wpadła Baekowi w oko.
 - Baekhyun – powiedziałem, a chłopak nawet na mnie nie spojrzał.
 - Hmm… - mruknął, skupiając się na pisaniu sms-a.
 - Umów mnie na wizytę z psychologiem – oznajmiłem po prostu, wpychając kolejną porcję jedzenia do buzi.
Mój menadżer nagle przerwał stukanie w klawiaturę swojego telefonu i spojrzał na mnie zszokowany.
 - Że co? – spytał tępo.
 - Chciałbym spotkać się z psychologiem – powtórzyłem nadal niewzruszony.
 - Jongin, co się dzieje? – zdziwił się – Coś nie tak z Yixingiem? - spytał – Boże , wiedziałem, że to jakiś zboczony gwałciciel, łamacz serc, który cię porzucił i… - nie miałem ochoty słuchać wywodów Baekhyuna, więc mu przerwałem.
 - Nie, nie chodzi o Yixinga – powiedziałem.
 - Tak? – mówił cicho, nie wiedział, jak ma zareagować.
 - Czuję, że potrzebuję w końcu rozmowy z kimś, kto może pomóc mi poukładać cały ten bałagan – oznajmiłem, nie mogąc spojrzeć w oczy starszemu.
 - Bałagan? – Baek wyglądał na zagubionego – Czy ty… Czy masz depresję?
Zapadła cisza, która dzwoniła mi w uszach. Zatrzymałem widelec w połowie drogi i poczułem, że dłużej nie utrzymam go w ręce, więc spadł z hukiem na talerz. Baekhyun odchrząknął niezręcznie, a ja przygryzłem wargę niemal do krwi.
 - Myślę, że tak – powiedziałem w końcu spokojnie – Ale nie wiem, na czym to dokładnie polega, więc muszę się kogoś poradzić – dodałem.
Baekhyun odłożył telefon na stół i usiadł prosto.
 - Dobrze, ja… umówię cię jak najszybciej. Niczym się nie przejmuj – zapewnił, a ja skinąłem głową.
* * *
Yixing nie wrócił z pracy, a ja zacząłem bardzo się denerwować, kiedy wybiła dziewiąta. Nawet nie odbierał telefonu. Ostatnim razem gdy nie przyszedł do mieszkania zaraz po pracy, przyjechał całkiem zalany z Yifanem trzymającym go w ramionach. Nie chciałem tego znowu powtarzać.
Udawałem, że dzisiejsza poranna rozmowa nic nie znaczy, że to wcale nie była cicha kłótnia, że może Yixing miał mnie dość i chciał trochę odpocząć. Jednak im dłużej się przekonywałem, że nic złego się nie działo, tym bardziej zamartwiałem się i bałem o to, że zostanę sam.
Samotność nigdy nie była czymś, z czym potrafiłbym sobie poradzić, ale teraz nie miałbym najmniejszych szans, by wygrać tą walkę. Panicznie bałem się, że Yixing mnie opuści, a przecież z nim wszystko zdawało się być lepsze.
Z drugiej strony czy nie było mi ciężko z nim żyć przez jego skomplikowaną przeszłość, ciągłe nieoczekiwane przebłyski tego, co robił, kim był. Momentami niesamowicie mnie męczyło, na ile się przed nim odsłoniłem z własnej, nieprzymuszonej woli, podczas gdy on nic mi nie mówił. Może za bardzo mi na nim zależało, za bardzo się od niego uzależniałem, za bardzo się przywiązałem, a on zwyczajnie mnie wykorzystywał i mieszkał u mnie za darmo. Niszczył mnie tym, że być może…
Że może… go kochałem.
Chociaż nigdy wcześniej nie czułem tego, ale to możliwe. Możliwe, że zwyczajnie głupio się zakochałem, przepadłem dla świata i nic mnie nie będzie obchodziło, bo byłem jego, a on był mój. Tylko czy on mógł mnie pokochać? Nie byłem pewien, czy był zdolny kogoś kochać. Czy był zdolny kochać mnie.
Wariowałem przez te znaki zapytania. Dlaczego wszystko nie mogło być znowu proste? Czemu miłość nie mogła znowu dla mnie nie istnieć. Kiedyś była tylko mitem, ledwie parę miesięcy temu.
* * *
Wybiła północ, a ja wszedłem do zadymionej sali klubu, choć obiecałem sobie, że nie zwariuję. Nigdy nie chciałem być zazdrosnym chłopakiem, który jest zaborczy i robi sceny. Jednak miałem złe przeczucia, miałem wrażenie, że Yixing mógł być w klubie.
Jeszcze niedawno nie miałem pojęcia o tym miejscu, a teraz niemal każda myśl prowadziła w jakiś sposób  do tego baru. To chore, że tak bardzo się uzależniłem od czyjejś obecności, że mogłem obdarzyć ją cieplejszymi uczuciami i zamartwiać się o nią.
Black Soul ani trochę się nie zmieniło przez te kilka miesięcy. Nadal stała tu scena, na której wiła się półnaga dziewczyna, miała na sobie tylko bieliznę stylizowaną na lata 40’, teraz już rozpoznawałem tancerkę, to była Gain. Kiedy przyszedłem tu po raz pierwszy nie zwracałem na to uwagi, ale kiedy już ją znałem, mogłem z łatwością ją rozpoznać. Wszędzie pełno było wujaszków lubiących dużo młodszych kochanków, co można było rozpoznać po tym, z kim pili, rozmawiali i tańczyli. Gruba warstwa dymu unosiła się przy niskim suficie, a światła były strasznie przytłumione, było niemal całkowicie ciemno, to nie sprzyjało poszukiwaniu kogoś w takim zbitym tłumie.
Podszedłem do baru i rozejrzałem się za barmanem. Myślałem, że ujrzę przed sobą Yifana, jednak to był jakiś nieznany mi przystojny chłopak z dołeczkiem w policzku. Od razu przypomniał mi się słodki dołek w policzku, który posiadał Yixing.
 - Co mogę podać? – spytał mnie chłopak, uśmiechając się słodko.
 - Szukam kogoś – odpowiedziałem, odwzajemniając uśmiech.
Nagle barman zamarł i spojrzał na mnie zszokowany.
 -O mój, Boże! – wykrzyknął, a ja się wzdrygnąłem – Ty jesteś Kai – powiedział podekscytowany.
 - Eee… Tak – mruknąłem – A jak ty się nazywasz? – spytałem, by nie wyjść na gbura, lepiej dbać o każdego fana, zawłaszcza w ciężkich czasach.
 - Jestem Hongbin – powiedział i wyciągnął dłoń, którą pospiesznie uścisnąłem – Więc kogo szukasz? – spytał.
 - Może widziałeś gdzieś tutaj chłopaka, który jest mniej więcej w naszym wieku, trochę niższy ode mnie i… - nie dokończyłem, bo Hongbin mi przerwał.
 - Tak, tak… Chodzi ci o tego, który przyszedł z panem Jonghyunem? – mruknął barman, a ja zmarszczyłem brwi.
 - Z panem Jonghyunem? – zdziwiłem się – O, nie – powiedziałem cicho pod nosem, uświadamiając sobie co to oznaczało, że Yixing przyszedł tu z Jonghyunem.
 - Poszli do pokoju na zapleczu – powiedział Hongbin spokojnie, a mnie oblał zimny pot i ogarnęła mnie wściekłość.
 - Pokój na zapleczu? – spytałem przerażony.
Chłopak skinął i wskazał jakieś drzwi.
 - To tam.
 - Dzięki.
Od razu ruszyłem w tamtą stronę. Kiedy sięgnąłem do klamki i miałem otworzyć drzwi zaplecza, moja krew zaczęła krążyć szybciej, w głowie mi szumiało, a serce pękało ze stresu. Bałem się, że zobaczę tam Yixinga, który pieprzy się z Jonghyunem i miałem ochotę zwymiotować, gdy sobie to wyobrażałem. Yixing nie mógł mnie zostawić.
Pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. Jednak to, co tam zobaczyłem, sprawiło, że zamarłem. Tego się nie spodziewałem.

„Jeśli pójdziemy, to pójdziemy tylko we dwóch,
Jesteś wszystkim, czym ja jestem
I wszystkim co płynie przez moją żyłę.”
~Tokio Hotel - In die Nacht

3 komentarze:

  1. Ah! Piękne, cudowne, wyjątkowe! Czekam cały czas na następne rozdziały ^o^ zwariuje z ciekawości ~^O^~

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się stało?! Serio kończyć w takim momencie? ;;;;
    No ja nie mogę.. chcę szybko kolejny rozdział!!!!!!!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu za mocno się wczułam... normalnie umieram z ciekawości co takiego Taemin zobaczył i obiecuję, że jeśli Yixing znowu go skrzywdzi.... wyjdę z siebie i stanę obok! :D

    http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń