niedziela, 21 czerwca 2015

Anielskie pęknięcia pt 20

Od autorki: Kocham was i proszę o komentarze. <3


Wprawdzie z Jonghyunem nie zastałem Yixinga, ale za to ujrzałem tam mojego przyjaciela, Taemina. Zamrugałem pospiesznie i odetchnąłem trochę mniej zestresowany, a trochę bardziej wściekły. Wiedziałem, że tą dwójkę coś łączyło, jednak nie sądziłem, że akurat to. Dlaczego Tae jest czasem takim kretynem?
 - Taemin – powiedziałem ostro, a on spojrzał na mnie mętnie, najwyraźniej niczego nie rozumiejąc – Odłóż grzecznie to, co tam trzymasz i podejdź tutaj.
                Jonghyun spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami i na jego ustach wykwitł drwiący uśmiech. Spojrzałem z obrzydzeniem na niego i szybko podszedłem do swojego przyjaciela, ciągnąc go brutalnie za ramię, by wstał. Taemin był już całkowicie naćpany i nie kontaktował z światem zewnętrznym. Westchnąłem i mocno przyciągnąłem go do siebie.
 - Jongin? – pisnął blondyn i zaśmiał się nieprzytomnie – Co ty tu robisz?  - spytał zdziwiony do granic możliwości.
Pokręciłem głową zrezygnowany i nie odpowiedziałem na jego pytanie, głaszcząc go przelotnie po włosach. Jonghyun przyglądał się temu i wyraźnie widziałem, że on też był pod wpływem narkotyków, jednak on znosił to o wiele lepiej niż mój przyjaciel.
Dlaczego Tae zawsze trafiał na takich idiotów? Naprawdę było mi go okropnie żal.
 - Czyżby anioł narodu został księciem na białym koniu, który ratuje swoje dziwki z opałów? – zadrwił Jonghyun, który nadal siedział na kanapie.
 - Pieprz się – warknąłem wściekły.
Jonghyun zaśmiał się, a mnie przeszedł dreszcz. Nie lubiłem go. Nie, poprawka. Ja go nienawidziłem. Był aroganckim dupkiem, który zdradzał tak wspaniałego człowieka jak Key i ranił drugiego świetnego chłopaka, który zresztą był moim najlepszym przyjacielem. Do tego kręcił się w tym podejrzanym miejscu, więc sam też był pewnie kimś kto nie był warty zaufania. Cały czas tylko ćpał i zachęcał do tego innych. Zdecydowanie był nikim. Nie warto było mieć do niego szacunku.
 - Ostre słowa, Kai – mruknął i wstał.
Podszedł do mnie powoli i położył dłoń na moim policzku, wzdrygnąłem się i strzepnąłem jego rękę z mojej twarzy, przyciskając Tae mocniej do siebie.
 - Do niczego go nie zmuszałem, sam chciał spróbować, mówił, że chce się zabawić i że chce to zrobić ze mną, bo nikt inny go nie chce – powiedział Jonghyun, a ja patrzyłem na niego z pogardą.
 - Jesteś świrem – wyszeptałem, a Jong spoważniał.
 - Wiesz, co mi powiedział? – spytał, a ja spiąłem się cały, kiedy Jonghyun jeszcze bardziej się do mnie zbliżył – Że jest taki samotny – słowa Jonghyuna wbiły mi się w mózg i wywołały wyrzuty sumienia, mężczyzna zauważył to i kontynuował – Powiedział, że potrzebuje trochę miłości, ale nikt mu jej nie daje, mówił, że ty też się od niego odwróciłeś, że wolisz Yixinga – nie mogłem dłużej patrzeć w jego oczy, więc spuściłem wzrok na swoje buty.
 - To nieprawda – mruknąłem cicho, wiedząc doskonale, że to była prawda, ostatnio zaniedbałem naszą przyjaźń z Taeminem.
Obiecaliśmy sobie, że mamy tylko siebie i że mówimy sobie o wszystkim, że jesteśmy braćmi, ale ja zdradziłem nasze zasady. Wpuściłem obcą osobę do naszego świata, a Tae przyjął to bez słowa. Zawiodłem go, a on nie miał odwagi albo siły, by mi o tym powiedzieć, przeze mnie zaufał komuś takiemu jak Jonghyun. Dlaczego byłem takim potworem? To ja byłem tu największym dupkiem.
 - Jonginnie – zaćwierkał Jonghyun i uśmiechnął się do mnie, jakbyśmy byli ze sobą bardzo blisko, a on właśnie zdradzałby mi jakiś sekret, o którym możemy wiedzieć tylko my – Czemu wydaję mi się, że sam sobie teraz nie wierzysz? Obaj znamy prawdę i wiemy jak jest.
Jonghyun pogłaskał mnie po włosach jak małe dziecko, które zgubiło się w centrum handlowym i szukało swojej mamy, właściwie to tak właśnie się czułem. Jednak Jonghyun nie był miłym ochroniarzem, który odnajdzie ze mną drogę do domu, tylko podstępnym starcem, który da mi cukierka i zaprowadzi do swojej piwnicy, bym już nigdy nie zobaczył światła dziennego.
 - Wybrałeś Yixinga, pogubiłeś się, ale bez obaw, ja, jako dobry i prawy mężczyzna, cię oświecę, pomogę ci wyjść z tego uzależnienia. Pokażę ci, mój biedny, że nasz kochany Yixing – przy słowie „nasz” wzdrygnąłem się, przypominając sobie, że Yixing był kiedyś z Jonghyunem – nie jest wcale takim aniołem i że nie warto się do niego w jakikolwiek sposób przywiązywać.
 - O czym ty w ogóle mówisz? – spytałem coraz bardziej pogubiony.
 - Yixing jest specyficzny. Wiem, że może być czarujący, bo taki właśnie był, kiedy pierwszy raz go spotkałem. Jeśli już mówimy o moim pierwszym spotkaniu z nim, to śmiało mogę przyznać, że zauroczyłem się od pierwszego wejrzenia. Co prawda był z Yifanem, ale jakoś mu to nie przeszkadzało w uwodzeniu innych, nie dziwię się, że Yifan go rzucił, też bym to zrobił. Nie warto trzymać pod dachem dziwki, a Yixing zdecydowanie nią jest. Przynosił temu klubowi i mnie niezły zarobek, więc nie mam mu niczego za złe, ale będę szczery i przyznam rację mojemu przyjacielowi. Yixingowi się nie ufa i nie oddaje mu się serca. Skończysz jak Yifan, jeśli teraz tego nie zakończysz. Yixing jest uzależniony od dwóch rzeczy. Musi mieć jakiegoś naiwniaka przy swoim boku i musi mieć pieniądze, nieważne co musi za nie zrobić, on jest gotowy na wszystko, aby nie być biednym – Jonghyun udawał troskę, a ja ściskałem drobne ciało mojego przyjaciela, chcąc nie słuchać go, jednak mówił to tak prawdziwie, jak mógłbym to zignorować.
 - Kłamiesz – mruknąłem, kręcąc głową – Nie wierzę ci, nie znasz Yixinga, nic o nim nie wiesz, on chce się zmienić, on… on jest… on jest teraz tylko mój, a ja…  - byłem tak cholernie niepewny, nienawidziłem być w takim stanie, czułem się wtedy jak gówniarz, a ja nim przecież od dawna nie byłem.
 - Kochanie, nikt nie zna Yixinga, ale mogę cię zapewnić, że ja znam go bardziej niż ty – powiedział Jong i uśmiechnął się.
 - Nie, nic nie wiesz. Opowiadał mi  sobie, mówił mi o swoim dzieciństwie, o szkole w Changsha, o Yifanie, o tobie, o wszystkim – powiedziałem gniewnie, a Jonghyun zaśmiał się do mnie i poklepał mnie po ramieniu.
 - A opowiadał ci, jak przyszedł do mnie na kolanach, kiedy pokłócił się z Yifanem? Mówił ci, co zrobił, bym pozwolił mu zamieszkać na zapleczu? Mówił ci, jaką cenę płacił za to, że mu pomagałem? Hmm? Jongin, czy wiesz, jak Yixing potrafi ładnie prosić?
 - Czemu jesteś takim skurwysynem? – wyplułem wściekły.
 - Jednak nie to jest najgorsze – oznajmił Jong i odsunął się ode mnie, podchodząc do szafki i wyjmując z niej kryształową karafkę i dwie szklanki – Lubisz whisky? – spytał mnie i nalał alkohol do szklanek bez czekania na moją odpowiedź.
 - Nie będę z tobą pił – powiedziałem nienawistnie.
 -Myślę, że powinieneś się troszkę odstresować, zwłaszcza, że to nie koniec rewelacji – Jonghyun miał ten opiekuńczy ton.
Podszedł do mnie i podał mi szklankę, którą niechętnie od niego wziąłem. Mężczyzna uniósł swoją w górę i upił spory łyk, ja nawet nie zamoczyłem warg.
- Mówił ci o tym, jak zdobywał dobre oceny w liceum? To dość zabawna historia, ale nie dla dzieci, więc nie mogę ci jej opowiedzieć ze szczegółami – zdenerwowałem się, kiedy Jonghyun nazwał mnie dzieckiem – Albo ta historia z wykładowcą na studiach, też dość interesująca. Och, ale najlepsze było to, jak zaczął spotykać się z ojcem swojego kolegi – Jonghyun zaśmiał się, a we mnie coraz bardziej się gotowało, wypiłem spory łyk whisky i spojrzałem na mężczyznę z najczystszą nienawiścią w oczach – Ty będziesz jego kolejną taką historią, ja też, Yifan raczej nie, bo jest nudziarzem.
 - Po co tak bredzisz? – spytałem zrozpaczony, wykańczając gdzieś po drodze alkohol, jaki został mi jeszcze w szklance.
Jonghyun nie omieszkał przerwać swojego wykładu i nalać mi znowu whisky do szklanki.
 - A mówił ci może, że sprzedaje dla mnie narkotyki? – spytał w końcu i spojrzał głęboko w moje oczy.
Moje serce zamarło i wszystko stało się nagle bezkształtną breją. Nic już nie było takie samo. Wszystko co mówił Jonghyun, wszystkie kłamstwa Yixinga, wszystkie jego dziwne zachowania, wszystko. Całe to gówno, w którym się znajdowałem. Po co wpuściłem Yixinga do swojego życia?
Patrzyłem na Jonghyuna bezmyślnie, zapomniałem na chwilę, po co tu przyszedłem. Wypuściłem Taemina z moich ramion i uderzyłem Jonga z pięści w twarz. Mężczyzna się tego nie spodziewał, więc upadł na ziemię, a ja kopnąłem go jeszcze brzuch i ze złością zauważyłem, że oblałem się whisky. Odłożyłem szklankę na stół i chwyciłem Taemina za przedramię, ciągnąc go za sobą do wyjścia.
Jonghyun wstał, otarł usta i zaśmiał się, jakby mało go obchodziło, że go uderzyłem. Po prostu wrócił na swoje miejsce na kanapie i wciągnął kreskę białego proszku, która na niego czekała przez całą naszą rozmowę. Więcej nie zobaczyłem, bo wyszedłem, trzaskając drzwiami.
Hongbin, który wskazał mi wcześniej, gdzie jest Jonghyun, spojrzał na mnie podejrzliwie ze swojego miejsca zza baru, kiedy zauważył, jak wyciągałem prawie nieprzytomnego Taemina z klubu.
Nie przejmowałem się już niczym, ciągnąłem przyjaciela przez ciemne ulice Seulu, pewnie uchwycony przez tysiące fotoreporterów. Chciałem zalać się w trupa i zapomnieć, chciałem zasnąć, chciałem wyłączyć na chwilę wszystkie myśli, które bombardowały moją głowę.
 - Jestem taki zmęczony – mruknął nagle Tae i omal nie upadł.
  - Taemin? – zdziwiłem się, szybko go łapiąc.
Chwyciłem go za brodę i chciałem, by spojrzał na mnie, ale jego oczy były zamknięte i z przerażeniem zauważyłem, że z jego nosa spływała strużka świeżej krwi.
 - O mój Boże – wyszeptałem – Tae, odezwij się, proszę – potrząsnąłem nim, ale on tylko wymamrotał coś pod nosem, co nawet nie brzmiało, jakby było po koreańsku.
 - O mój Boże – powtórzyłem bezradnie i wyciągnąłem komórkę, żeby zadzwonić na pogotowie, jednocześnie trzymając blondyna blisko siebie, by nie upadł.
Moje dłonie drżały, a obraz robił się zamazany. Bałem się, cholernie się bałem. Ten pieprzony Jonghyun mi za to zapłaci.

„I mówisz sobie, że to już koniec,
 Bo gorsza od tego byłaby tylko śmierć.
Kiedy myślisz, że w końcu z tego wychodzisz,
 Że już tego nie ma, to zaczyna się od nowa.”
~ Stromae - Alors on danse

2 komentarze:

  1. O nie, nie, nie. Ja się nie zgadzam :(
    To opowiadanie co raz bardziej mnie zasmuca, jednocześnie co raz mocniej wciąga... Czekam na więcej~

    http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaaa już sama nie wiem co myśleć o Yixingu. Z jednej strony mam nadzieję, że się zmienił, a z drugiej to kto zmienia się po takich doświadczeniach?
    Czekam na ciąg dalszy!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń