Obudziłem się
w kompletnie pustym mieszkaniu. Zwlokłem się z łóżka , czując się naprawdę
okropnie, jakbym był na kacu, choć nie wypiłem nawet jednej kropli alkoholu.
Może powinienem zacząć pić, skoro i tak już czułem się jak gówno, to chyba
wszystko jedno czy upiłbym się, czy nie.
Wiedziałem, że
w tym stanie, w jakim byłem wszystko kręciłoby się wokół moich pogmatwanych
myśli, nawet gdybym wypił całą butelkę whisky, nic by nie zmieniło mojego
okropnego samopoczucia.
Czułem się
zdradzony i oszukany, czułem się jak frajer, którym chyba w rzeczywistości
byłem. Wszystko wokół mnie się waliło, nie miałem pojęcia dlaczego tak się
działo, ale bałem się, że następnego dnia wstanę i znowu dowiem się czegoś
jeszcze gorszego o sobie lub swoich najbliższych.
Przez cały
poranek siedziałem na zimnej podłodze w korytarzu, próbując przestać myśleć o
Yixingu i wszystkim co mi zrobił. O tym jak bardzo mnie okłamał, o tym jakim
był dla mnie dupkiem bez serca, jak mnie wykorzystał dla pieniędzy i w końcu o tym jak mroczną przeszłość przede
mną skrywał.
Moje marne
grzeszki nie mogły się nigdy równać z jego kolosalnymi błędami, byłem bachorem
uzależnionym od narkotyków, alkoholu i zabawy, byłem bezwolną kukłą w rękach
producentów, spałem z tyloma osobami, że chyba nawet nie potrafiłbym ich
zliczyć, byłem często chamem dla innych, nawet nie przejmowałem się tym, że
często kogoś raniłem. Jednak nie byłem pieprzoną dziwką i dilerem.
Yixing nie
dość, że handlował jakimś świństwem i sprzedawał się starym zgredom, to jeszcze
okradał tych napalonych staruszków, zdradzał swojego chłopaka z jakimś
gangsterem, zaprzepaścił wszystko, co dostał od losu, a w końcu stoczył się, i
robił lody za nocleg.
Nie mogłem
uwierzyć, że zakochałem się w kimś takim. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że
nadal kochałem go tak mocno, ze cierpiałem przez kogoś takiego, że nie mogłem w
żaden sposób utulić mojego smutku. Nigdy wcześniej nie czułem się tak źle.
*
* *
Po południu
przyszedł do mnie Shindong, żeby ugotować mi obiad. Nie powinien tego robić, bo
wytwórnia przestała mu płacić od czasu mojego skandalu.
Skandal.
Kolejna sprawa, która pozostała nierozwiązana. Nie miałem pojęcia, co mógłbym z
tym zrobić. Chyba powinienem najpierw uporać się z samym sobą, a dopiero myśleć
o mojej wątpliwej karierze. Może trzeba było odpuścić już sobie, nawet nie
lubiłem już występować.
- Jak się masz, Jongin? – spytał mój były
kucharz, stawiając przede mną talerz z makaronem.
To
były jego pierwsze słowa od czasu, kiedy przyszedł. Zastał mnie w korytarzu,
całkiem zrozpaczonego i zalanego łzami bezradności. Pomógł mi się przenieść do
jadalni, gdzie usiadłem przy stole i wpatrywałem się w pustkę, podczas gdy on
zaczął bez słowa przygotowywać posiłek.
- Źle – powiedziałem cicho.
- Jeszcze nigdy nie widziałem cię takiego –
przyznał.
Westchnąłem
zmęczony zamartwianiem się moim życiem, które właśnie waliło się u podstaw.
- Czy kiedykolwiek miałeś taki okres w swoim
życiu, kiedy wszystko szło źle? – spytałem, a on pokiwał głową z troskliwym
uśmiechem na ustach.
- Tak – powiedział, a ja czekałam cierpliwie,
aż będzie kontynuował, mężczyzna zwiesił na chwilę głowę, by zebrać myśli i
spojrzał na mnie po chwili, zaglądając wprost w moje zrezygnowane oczy – To
było kilka lat temu, wszystko szło wspaniale, dostałem dobrą pracę i miałem
zostać ojcem, moja żona była najwspanialszą kobietą na ziemi, kiedy się
uśmiechała, cały świat zmieniał się w bezpieczne miejsce pełne radości, czułem
się taki szczęśliwy, że moje serce mogłoby wybuchnąć. Każdy dzień z nią, z
naszym dzieckiem, które wkrótce miało przyjść na świat, wszystko, po prostu
każda rzecz mnie cieszyła – Shindong mówił to z tak wielkim cierpieniem w
głosie, że niemal sam czułem jego rozpacz – Stało się coś okropnego, zmarła
przy porodzie, mój świat się zawalił, załamałem się, wywalili mnie z pracy,
zostałem sam z moim synem, moi rodzice już dawno przestali mi pomagać, a
teściowie nie chcieli mnie znać, obwiniając mnie i dziecko o śmierć ich jedynej
córki. Było okropnie, chcieli odebrać mi prawa rodzicielskie, mały trafił do
domu dziecka na parę miesięcy. Wszystko prysło całe moje szczęście i nie
widziałem dla siebie przyszłości, próbowałem się zabić, ale obudziłem się w
szpitalu, przez dwa tygodnie byłem w psychiatryku, ale nie czułem, że mi tam
pomogli. Wróciłem do pustego domu, widziałem wszędzie pamiątki po mojej żonie,
piłem codziennie i nie widziałem wyjścia z tej sytuacji. Naprawdę się
załamałem.
Kiedy
słuchałem tej opowieści, poczułem, że dramatyzowałem, bo Shindong miał gorsze
problemy, ale potem zdałem sobie sprawę, że każdy ma swoje własne standardy i
to co przytrafiło się mnie, jest dla mnie najstraszniejsze. Nie powinienem
myśleć w tych kategoriach.
- Co zrobiłeś? – spytałem po chwili milczenia
między nami.
- Kiedy dowiedziałem się, że mój synek może
zostać adoptowany przez kogoś innego i zostać mi odebrany na zawsze, wziąłem
się w garść, dostałem kopa. Znalazłem pracę, tak na marginesie to była praca u
ciebie – w tym momencie uśmiechnął się ciepło, a ja odwzajemniłem ten gest -
Poszedłem do sądu by odzyskać syna, przestałem użalać się nad sobą i skończyłem
z piciem, odzyskałem dziecko i zacząłem od nowa, nowy start, ale jednocześnie
nie zapomniałem o przeszłości, chciałem naprawić ile się dało, od tamtego czasu
codziennie staram się być na grobie żony, wychowuję syna na dobrego człowieka,
pogodziłem się z teściami, odnowiłem też kontakt z własnymi rodzicami, oni
bardzo pomogli mi w opiece nad synem. Wiesz, co chcę przez to wszystko
powiedzieć, prawda? Trzeba wyczuć moment na zmiany. Wtedy należy dać sobie
samemu porządnego kopa w tyłek, podnieść się i wyjść z całego tego bagna, w
które się wpakowałeś. Nawet jeśli teraz jest najgorzej, to spróbuj wyczuć ten
odpowiedni moment na zmienienie swojego życia, wszystkiego. Daj sobie szansę,
zmień to na swoją korzyść. Jeśli twoja wytwórnia nie daje ci szansy na rozwój,
zmień ją, to nie więzienie, możesz się stamtąd wydostać, jeśli twój chłopak to
dla ciebie niewyjaśniona zagadka, to idź do niego i niech ci powie całą prawdę,
jeśli wszystko się wali, napraw to.
Patrzyłem
na Shindonga z niedowierzaniem. Nie mogłem uwierzyć, że w człowieku, może
drzemać tyle siły. Może wcale nie byłem u kresu swojego życia, może to kres
tego rozdziału.
- Ja… Dziękuję. Bardzo ci dziękuję, Shindong.
Za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Za te wszystkie chwile, kiedy mi pomagałeś.
Chcę też cię przeprosić, a jest za co – powiedziałem ze łzami w oczach.
Czułem,
że to jest pożegnanie.
- Bądź zdrów, Jongin. Nie pozwól im wejść
sobie na głowę – powiedział kucharz i wstał od stołu, podchodząc do mnie.
Spojrzał
na mnie z tym niesamowitym uśmiechem pełnym nadziei i uścisnął mnie mocno, po
chwili puszczając mnie i wychodząc. Zostawił mnie znowu samego z talerzem
zimnego spaghetti.
- Do widzenia – powiedziałem w pustkę z
uśmiechem.
* * *
Usiadłem
spokojnie na kanapie i spojrzałem na pierwszą stronę aktualnego dziennika. Było
tam moje zdjęcie z jakiegoś koncertu, na którym uśmiechałem się do publiczności
i wielki napis: „Anioł narodu zrywa kontrakt z wytwórnią”. Westchnąłem ciężko i
zapadłem się w poduszki. Czy postąpiłem dobrze? Czy o to chodziło Shindogowi?
Chciałem
wszystko zmienić, chciałem od nowa poukładać swoje życie. Jednak chyba mało
osób to zrozumiało. Właściwie tylko Taemin mnie w tym wspierał, kiedy
odwiedziłem go w szpitalu i przeprosiłem go za wciągnięcie go w całe to bagno,
za całą naszą nieudaną przeszłość, imprezy, kłamstwa, za sprawę Jonghyuna,
Yixinga i narkotyków. Tymczasem on wybaczył mi bez mrugnięcia okiem, dał mi
kolejną szansę, mimo że na nią nie zasługiwałem i prawie umarł przeze mnie, a
kiedy powiedziałem mu, że rzucam tę wytwórnię, zrozumiał mnie i dał mi swoje
wsparcie w tej sprawie.
Jednak
Baekhyun mnie nie zrozumiał, na razie miał przerwę w pracy przez moje odejście i
w wkrótce miał dostać pod swoją opiekę kogoś innego, nowego, powiedział mi, że
źle robię, nie pogodził się z moją decyzją.
Shindong
się już nie odezwał, ale wiedziałem, że wsparłby mnie, gdyby o tym wszystkim
wiedział. Może przeczytał artykuły w gazetach dzisiejszego poranka? Może już
wiedział i był dumny, że sprzeciwiłem się wytwórni?
Również
Yixing milczał, nie pojawił się, nie zadzwonił, nawet nie napisał krótkiej
wiadomości. Zniknął z mojego życia, tak jak mu kazałem, ale czułem pustkę w
sercu, kiedy myślałem o nim. Chciałem gdzieś w głębi, by zareagował jakoś na to
wszystko, wytłumaczył się bardziej.
Może
to było zrządzenie losu albo może coś jednak nad nami czuwało, bo właśnie w
momencie kiedy myślałem o tym, że Yixing powinien dać jakikolwiek znak życia,
zadzwonił dzwonek do drzwi.
Wstałem
i poszedłem otworzyć, a kiedy zobaczyłem na progu dwóch policjantów bardzo się
zdziwiłem. O co mogło chodzić?
"Jeśli będę
spadał czy Anioły mnie złapią?
Czy to wszystko
to mój los?
Czy zabrzmi
jakiś dźwięk gdy ziemia mnie pochłonie?"
~ Tech N9ne - Fear
feat. Mackenzie O'Guin
Yeeeh, bardzo się cieszę, że postanowiłaś to kontynuować!
OdpowiedzUsuńWgl zaczęłam czytać ten rozdział 15sek po dodaniu.. jestem mistrzem chwili B|
Btw, rozdział jak zwykle fajny u wciąga. Zastanawia mnie o co chodzi z policją.. mam nadzieję, że Yixing się zabił.. ale poczekamy, zobaczymy :D
http://cnbluestory.blogspot.com/
Ojeju *^* Wspaniały rozdział, aż nie wiem co napisać. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńNiech się okażę, że Yixing wpakował go w kłopoty.... ja chyba wtedy zwariuję!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że po jakimś czasie Kai znowu przypomni o sobie swoim fanom i może zwiąże się z kimś 'cough' Taemin 'cough' ;3
http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/