niedziela, 5 lipca 2015

Anielskie pęknięcia pt 22

Od autorki: No więc kontynuuję :D Kocham was i proszę o komentarze <3

Obudziłem się w kompletnie pustym mieszkaniu. Zwlokłem się z łóżka , czując się naprawdę okropnie, jakbym był na kacu, choć nie wypiłem nawet jednej kropli alkoholu. Może powinienem zacząć pić, skoro i tak już czułem się jak gówno, to chyba wszystko jedno czy upiłbym się, czy nie.
Wiedziałem, że w tym stanie, w jakim byłem wszystko kręciłoby się wokół moich pogmatwanych myśli, nawet gdybym wypił całą butelkę whisky, nic by nie zmieniło mojego okropnego samopoczucia.
Czułem się zdradzony i oszukany, czułem się jak frajer, którym chyba w rzeczywistości byłem. Wszystko wokół mnie się waliło, nie miałem pojęcia dlaczego tak się działo, ale bałem się, że następnego dnia wstanę i znowu dowiem się czegoś jeszcze gorszego o sobie lub swoich najbliższych.
Przez cały poranek siedziałem na zimnej podłodze w korytarzu, próbując przestać myśleć o Yixingu i wszystkim co mi zrobił. O tym jak bardzo mnie okłamał, o tym jakim był dla mnie dupkiem bez serca, jak mnie wykorzystał dla pieniędzy i  w końcu o tym jak mroczną przeszłość przede mną skrywał.
Moje marne grzeszki nie mogły się nigdy równać z jego kolosalnymi błędami, byłem bachorem uzależnionym od narkotyków, alkoholu i zabawy, byłem bezwolną kukłą w rękach producentów, spałem z tyloma osobami, że chyba nawet nie potrafiłbym ich zliczyć, byłem często chamem dla innych, nawet nie przejmowałem się tym, że często kogoś raniłem. Jednak nie byłem pieprzoną dziwką i dilerem.
Yixing nie dość, że handlował jakimś świństwem i sprzedawał się starym zgredom, to jeszcze okradał tych napalonych staruszków, zdradzał swojego chłopaka z jakimś gangsterem, zaprzepaścił wszystko, co dostał od losu, a w końcu stoczył się, i robił lody za nocleg.
Nie mogłem uwierzyć, że zakochałem się w kimś takim. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że nadal kochałem go tak mocno, ze cierpiałem przez kogoś takiego, że nie mogłem w żaden sposób utulić mojego smutku. Nigdy wcześniej nie czułem się tak źle.
* * *
Po południu przyszedł do mnie Shindong, żeby ugotować mi obiad. Nie powinien tego robić, bo wytwórnia przestała mu płacić od czasu mojego skandalu.
Skandal. Kolejna sprawa, która pozostała nierozwiązana. Nie miałem pojęcia, co mógłbym z tym zrobić. Chyba powinienem najpierw uporać się z samym sobą, a dopiero myśleć o mojej wątpliwej karierze. Może trzeba było odpuścić już sobie, nawet nie lubiłem już występować.
 - Jak się masz, Jongin? – spytał mój były kucharz, stawiając przede mną talerz z makaronem.
                To były jego pierwsze słowa od czasu, kiedy przyszedł. Zastał mnie w korytarzu, całkiem zrozpaczonego i zalanego łzami bezradności. Pomógł mi się przenieść do jadalni, gdzie usiadłem przy stole i wpatrywałem się w pustkę, podczas gdy on zaczął bez słowa przygotowywać posiłek.
 - Źle – powiedziałem cicho.
 - Jeszcze nigdy nie widziałem cię takiego – przyznał.
                Westchnąłem zmęczony zamartwianiem się moim życiem, które właśnie waliło się u podstaw.
 - Czy kiedykolwiek miałeś taki okres w swoim życiu, kiedy wszystko szło źle? – spytałem, a on pokiwał głową z troskliwym uśmiechem na ustach.
 - Tak – powiedział, a ja czekałam cierpliwie, aż będzie kontynuował, mężczyzna zwiesił na chwilę głowę, by zebrać myśli i spojrzał na mnie po chwili, zaglądając wprost w moje zrezygnowane oczy – To było kilka lat temu, wszystko szło wspaniale, dostałem dobrą pracę i miałem zostać ojcem, moja żona była najwspanialszą kobietą na ziemi, kiedy się uśmiechała, cały świat zmieniał się w bezpieczne miejsce pełne radości, czułem się taki szczęśliwy, że moje serce mogłoby wybuchnąć. Każdy dzień z nią, z naszym dzieckiem, które wkrótce miało przyjść na świat, wszystko, po prostu każda rzecz mnie cieszyła – Shindong mówił to z tak wielkim cierpieniem w głosie, że niemal sam czułem jego rozpacz – Stało się coś okropnego, zmarła przy porodzie, mój świat się zawalił, załamałem się, wywalili mnie z pracy, zostałem sam z moim synem, moi rodzice już dawno przestali mi pomagać, a teściowie nie chcieli mnie znać, obwiniając mnie i dziecko o śmierć ich jedynej córki. Było okropnie, chcieli odebrać mi prawa rodzicielskie, mały trafił do domu dziecka na parę miesięcy. Wszystko prysło całe moje szczęście i nie widziałem dla siebie przyszłości, próbowałem się zabić, ale obudziłem się w szpitalu, przez dwa tygodnie byłem w psychiatryku, ale nie czułem, że mi tam pomogli. Wróciłem do pustego domu, widziałem wszędzie pamiątki po mojej żonie, piłem codziennie i nie widziałem wyjścia z tej sytuacji. Naprawdę się załamałem.
                Kiedy słuchałem tej opowieści, poczułem, że dramatyzowałem, bo Shindong miał gorsze problemy, ale potem zdałem sobie sprawę, że każdy ma swoje własne standardy i to co przytrafiło się mnie, jest dla mnie najstraszniejsze. Nie powinienem myśleć w tych kategoriach.
 - Co zrobiłeś? – spytałem po chwili milczenia między nami.
 - Kiedy dowiedziałem się, że mój synek może zostać adoptowany przez kogoś innego i zostać mi odebrany na zawsze, wziąłem się w garść, dostałem kopa. Znalazłem pracę, tak na marginesie to była praca u ciebie – w tym momencie uśmiechnął się ciepło, a ja odwzajemniłem ten gest - Poszedłem do sądu by odzyskać syna, przestałem użalać się nad sobą i skończyłem z piciem, odzyskałem dziecko i zacząłem od nowa, nowy start, ale jednocześnie nie zapomniałem o przeszłości, chciałem naprawić ile się dało, od tamtego czasu codziennie staram się być na grobie żony, wychowuję syna na dobrego człowieka, pogodziłem się z teściami, odnowiłem też kontakt z własnymi rodzicami, oni bardzo pomogli mi w opiece nad synem. Wiesz, co chcę przez to wszystko powiedzieć, prawda? Trzeba wyczuć moment na zmiany. Wtedy należy dać sobie samemu porządnego kopa w tyłek, podnieść się i wyjść z całego tego bagna, w które się wpakowałeś. Nawet jeśli teraz jest najgorzej, to spróbuj wyczuć ten odpowiedni moment na zmienienie swojego życia, wszystkiego. Daj sobie szansę, zmień to na swoją korzyść. Jeśli twoja wytwórnia nie daje ci szansy na rozwój, zmień ją, to nie więzienie, możesz się stamtąd wydostać, jeśli twój chłopak to dla ciebie niewyjaśniona zagadka, to idź do niego i niech ci powie całą prawdę, jeśli wszystko się wali, napraw to.
                Patrzyłem na Shindonga z niedowierzaniem. Nie mogłem uwierzyć, że w człowieku, może drzemać tyle siły. Może wcale nie byłem u kresu swojego życia, może to kres tego rozdziału.
 - Ja… Dziękuję. Bardzo ci dziękuję, Shindong. Za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Za te wszystkie chwile, kiedy mi pomagałeś. Chcę też cię przeprosić, a jest za co – powiedziałem ze łzami w oczach.
                Czułem, że to jest pożegnanie.
 - Bądź zdrów, Jongin. Nie pozwól im wejść sobie na głowę – powiedział kucharz i wstał od stołu, podchodząc do mnie.
                Spojrzał na mnie z tym niesamowitym uśmiechem pełnym nadziei i uścisnął mnie mocno, po chwili puszczając mnie i wychodząc. Zostawił mnie znowu samego z talerzem zimnego spaghetti.
 - Do widzenia – powiedziałem w pustkę z uśmiechem.
* * *
                Usiadłem spokojnie na kanapie i spojrzałem na pierwszą stronę aktualnego dziennika. Było tam moje zdjęcie z jakiegoś koncertu, na którym uśmiechałem się do publiczności i wielki napis: „Anioł narodu zrywa kontrakt z wytwórnią”. Westchnąłem ciężko i zapadłem się w poduszki. Czy postąpiłem dobrze? Czy o to chodziło Shindogowi?
                Chciałem wszystko zmienić, chciałem od nowa poukładać swoje życie. Jednak chyba mało osób to zrozumiało. Właściwie tylko Taemin mnie w tym wspierał, kiedy odwiedziłem go w szpitalu i przeprosiłem go za wciągnięcie go w całe to bagno, za całą naszą nieudaną przeszłość, imprezy, kłamstwa, za sprawę Jonghyuna, Yixinga i narkotyków. Tymczasem on wybaczył mi bez mrugnięcia okiem, dał mi kolejną szansę, mimo że na nią nie zasługiwałem i prawie umarł przeze mnie, a kiedy powiedziałem mu, że rzucam tę wytwórnię, zrozumiał mnie i dał mi swoje wsparcie w tej sprawie.
                Jednak Baekhyun mnie nie zrozumiał, na razie miał przerwę w pracy przez moje odejście i w wkrótce miał dostać pod swoją opiekę kogoś innego, nowego, powiedział mi, że źle robię, nie pogodził się z moją decyzją.
                Shindong się już nie odezwał, ale wiedziałem, że wsparłby mnie, gdyby o tym wszystkim wiedział. Może przeczytał artykuły w gazetach dzisiejszego poranka? Może już wiedział i był dumny, że sprzeciwiłem się wytwórni?
                Również Yixing milczał, nie pojawił się, nie zadzwonił, nawet nie napisał krótkiej wiadomości. Zniknął z mojego życia, tak jak mu kazałem, ale czułem pustkę w sercu, kiedy myślałem o nim. Chciałem gdzieś w głębi, by zareagował jakoś na to wszystko, wytłumaczył się bardziej.
                Może to było zrządzenie losu albo może coś jednak nad nami czuwało, bo właśnie w momencie kiedy myślałem o tym, że Yixing powinien dać jakikolwiek znak życia, zadzwonił dzwonek do drzwi.
                Wstałem i poszedłem otworzyć, a kiedy zobaczyłem na progu dwóch policjantów bardzo się zdziwiłem. O co mogło chodzić?


"Jeśli będę spadał czy Anioły mnie złapią?
Czy to wszystko to mój los?
Czy zabrzmi jakiś dźwięk gdy ziemia mnie pochłonie?"
~ Tech N9ne - Fear feat. Mackenzie O'Guin

3 komentarze:

  1. Yeeeh, bardzo się cieszę, że postanowiłaś to kontynuować!
    Wgl zaczęłam czytać ten rozdział 15sek po dodaniu.. jestem mistrzem chwili B|
    Btw, rozdział jak zwykle fajny u wciąga. Zastanawia mnie o co chodzi z policją.. mam nadzieję, że Yixing się zabił.. ale poczekamy, zobaczymy :D

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju *^* Wspaniały rozdział, aż nie wiem co napisać. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech się okażę, że Yixing wpakował go w kłopoty.... ja chyba wtedy zwariuję!
    Mam nadzieję, że po jakimś czasie Kai znowu przypomni o sobie swoim fanom i może zwiąże się z kimś 'cough' Taemin 'cough' ;3

    http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń