piątek, 7 marca 2014

Mroźny powiew pt 2

Od autorki: Kolejna część opo. Tadaa...Ostrzegam tylko,że jest w tym parcie scena erotyczna, nie jestem zbyt dobra w opisywaniu seksu i mogłam sobie to odpuścić, ale jakoś tak wyszło, po prostu tak to sobie wszystko wobraziłam. Kocham was i proszę o komentarze. <3



Mimo słów Luhana, które przestrzegały mnie przed zakochiwaniem się Krisie, coraz bardziej mi się on podobał. Pierwsze zauroczenie jest okropne, człowiek czuje się taki niepewny. Nie wiedziałem, jak się zachowywać w jego towarzystwie.
Kris zamieszkał w moim domu, powiedział, że chce jedynie przezimować, a później już mnie uwolni od swojej osoby. Jednak ja mógłbym z nim zostać na wieczność. Był naprawdę wspaniały – miły, uprzejmy, męski, przystojny. Zakochiwałem się coraz bardziej z każdym dniem.
Dobrze, że moi rodzice rzadko bywali w domu, bo dzięki temu nie zauważyli nieznajomego. Tata wpadał tylko, żeby się przespać i znowu wracał do pracy, a mama była na dwutygodniowej delegacji.
Wróciłem właśnie z uczelni i wykręciłem się jakoś przyjaciołom, którzy nalegali na pójście z nimi do pizzerii. Powiedziałem, że mam teraz kolokwia i nie mogę, bo muszę się uczyć. Jakoś to łyknęli, może prócz Luhana, który wbijał we mnie świdrujący wzrok.
Kris siedział na krześle w jadalni i mi się przyglądał. Krzątałem się po kuchni, robiąc sobie coś do jedzenia. Byłem okropnie głodny. Chciałem wziąć jakąś patelnię z szafki, ale nie dosięgałem do niej,  nawet podskakując i stając na palcach. Już miałem się cofnąć po krzesło, kiedy poczułem w pasie dużą, silną dłoń i ciało, które było zdecydowanie zbyt blisko mojego. Kris sięgnął do góry i z łatwością pochwycił patelnię.
Przez jego bliskość i ciepło, przeszły mnie dreszcze, które umiejscawiały się w dolnych partiach mojego ciała. Odwróciłem się przodem do niego i zadzierając głowę, spojrzałem na niego. On uśmiechnął się  i podał mi patelnię. Jego oczy mnie przeszyły, więc szybko spuściłem wzrok.
 - Dziękuję – mruknąłem cicho, a on wrócił na swoje miejsce.
Kiedy już usiadłem do stołu z talerzem parującego jedzenia, musiałem narzucić jakiś temat, by przerwać tą ciszę.
 - Jak to się stało, że jesteś wilkołakiem? – spytałem.
Kris rozsiadł się wygodniej.
 - Przez ugryzienie mojego ojca – odparł.
 - Ojca? – zdziwiłem się.
 - To nie jest mój prawdziwy tata, on mnie jedynie uczynił wilkołakiem, jednak mówię tak do niego, bo to on mnie wychowywał przez te wszystkie lata.
 - Ile więc miałeś lat, kiedy to się stało? – spojrzałem na niego zaciekawiony.
 - Pięć – powiedział po krótkim zastanowieniu.
 - Co się stało z twoimi prawdziwymi rodzicami? – byłem przejęty tą historią.
 - Kiedy zaczęła się moja przemiana myśleli, że jestem opętany lub coś w tym stylu i nie mogąc mi pomóc, a nawet sądzę, że nie chcąc tego zrobić, próbowali mnie zabić, jednak uciekłem, a wtedy pojawił się on i mnie przygarnął. Nauczył mnie, jak być wilkiem i pomógł w oswojeniu się z tym wszystkim, nie mogłem chodzić do normalnej szkoły, więc razem z resztą watahy douczali mnie w tym, czym potrafili. Wiele im zawdzięczam, ale… wiem, że gdyby wtedy ojciec  mnie nie ugryzł, to prowadziłbym normalne życie. Mam sporo żalu do niego, ale staram się nie patrzeć na to w taki sposób, cieszę się tym co mam.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Kris jest taki dojrzały i inteligentny. Różni się od wszystkich, których znam. To niesamowite, ale jednocześnie niebezpieczne, bo przez niego tracę kontakt z rzeczywistością. Wszystko inne odchodzi w niepamięć, bo jest tak fascynujący i tajemniczy. Wpadłem po uszy. Luhan miał całkowitą rację.
* * *
Wyszedłem z pod prysznica i chwyciłem za ręcznik, którym zacząłem wycierać włosy. Spojrzałem w lustro i poklepałem się po policzku. Kolejny ciężki dzień na uczelni przede mną, muszę gdzieś wyjść z przyjaciółmi, bo ostatnio ich zbyt często olewam na rzecz Krisa, nawet przeprowadziłem kolejną poważną rozmowę z Luhanem, podczas której zaczął mnie łajać. Muszę to zmienić.
Nagle drzwi łazienki się otworzyły i stanął w nich rozespany Kris. Spojrzał na mnie nieprzytomnie, a ja otworzyłem buzię i zamrugałem, nie wiedząc co robić. Przez chwilę staliśmy w ciszy, gapiąc się na siebie, ale kiedy wzrok Krisa zjechał na moje nagie ciało i zmierzył mnie elektryzującym spojrzeniem, krzyknąłem jak dziewczyna i zasłoniłem się pospiesznie ręcznikiem, uświadamiając sobie, że cały czas stałem nagi.
 - Och, prze-przepraszam – zająknął się Kris.
 Szybko odwrócił się, by wyjść, niestety trafił na ścianę i zatoczył się przez moc, z jaką uderzył w futrynę. Jęknął boleśnie i potrząsnął głową, wychodząc pospiesznie i zamykając za sobą drzwi.
Co to było? On… widział mnie nagiego i… zmierzył mnie tym wygłodniałym spojrzeniem. To było… O, mój Boże. To było takie podniecające, że musiałem sprawdzić, czy mi nie stanął. Te jego żółte oczy mknące po mojej jasnej skórze. Kris mnie zmierzył. Muszę dojść do siebie, bo zachowuję się jak jakaś małolata.
* * *
Oglądałem razem z Krisem film, leżąc wygodnie na kanapie. Ułożyłem łydki na jego udach i robiąc to, popełniłem błąd, ponieważ czułem ciepło jego ciała przy swoim i nie potrafiłem skupić się na fabule. Mimo że od łazienkowego incydentu, kiedy to Kris zobaczył mnie nagiego, minęło kilka dni, to nadal czułem jego wzrok i pamiętałem dokładnie, jak to wyglądało. Wcale jednak nie oznaczało to, że jest między nami jakoś bardzo niezręcznie. Po prostu udawaliśmy, że nic się nie stało i żyliśmy dalej.
Spokój przerwały nagłe głosy w korytarzu. Zapanował harmider, wszyscy przekrzykiwali się i zdejmowali zaśnieżone kurtki, szale, czapki, rękawiczki i buty. Wstałem i spojrzałem w stronę drzwi wejściowych. Oczywiście nie mógł to być nikt inny, jak banda moich przyjaciół, która wpadła do mnie bez uprzedzenia. Kris skulił się i posłał mi pytające spojrzenie. Nie było szans, żeby jakoś przedostał się do mojego, a raczej naszego pokoju. Schody są praktycznie na korytarzu, a moi przyjaciele już prawie skończyli rozbieranie się i wchodzą już do jadalni.
Pierwszy wpadł do salonu Kai. Uśmiechał się pogodnie, dopóki nie zauważył Krisa, który starał się jakoś wtopić w kanapę, jednak niestety takiej mocy nie posiadał. Kai uniósł brwi i na jego usta wstąpił podstępny półuśmieszek.
 - A kto taki? – spytał, mierząc go całego.
 - Masz jakiegoś gościa? – spytał Chanyeol, który właśnie wszedł do jadalni, najwidoczniej słyszał, co mówi Kai.
 - Lay ma gościa? – zza pleców wysokiego chłopaka wyłonił się Baekhyun.
 - To znaczy… - chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi Chen, który wleciał do pomieszczenia jak burza.
 - To pewnie jego chłopak – krzyknął.
Nie musiałem nawet się domyślać, czy Kris to usłyszał. Walnąłem się w czoło, potępiając Chena za jego głupotę. Przecież Kris nie wie, że jestem gejem. To znaczy teraz już wie, dzięki temu idiocie. Ciekawe jakie ma poglądy. Spojrzałem na niego, ale on nie wyglądał, jakby się przejął moją orientacją. Może jednak nie usłyszał albo go to nie obchodzi?
Spojrzałem po kolegach stojących w progu mojego salonu. Wszyscy szczerzyli się jak jeden mąż do Krisa, który nie wiedział, co ma zrobić i spoglądał na nich przestraszony.
 - To przedstawisz nas w końcu, czy będziemy tak stać, do cholery? – spytał poirytowany Sehun i wszedł do pokoju, odsuwając mnie na bok.
 Usiadł, a raczej rozwalił się na mojej kanapie tuż obok Krisa i zaczął go mierzyć od stóp do głów. Reszta wzięła to za sygnał do rozgoszczenia się. Chanyeol i Baekhyun zaczęli grzebać po szafkach i szukać czegoś słodkiego. Pewnie zjedzą moje cynamonowe ciastka, bo niestety nie wiedziałem, że przyjdą i ich nie schowałem. Kai usiadł obok Sehuna, a Kyunsoo tuż obok. Zaczęli rozmawiać cicho, a ich głowy były naprawdę blisko. Sehun przestał gapić się na Krisa i wbił zazdrosne spojrzenie w tą dwójkę. Jacy oni są oczywiści, już dawno ze sobą powinni być. Kai i Sehun mieli podobne (okropnie wredne, ale to swoją drogą) charaktery i rozumieli się niemal bez słów, ale i tak będą się tylko kłócić, zamiast w końcu wyznać sobie uczucia. Tymczasem Tao usiadł sobie spokojnie na fotelu i pisał z kimś na telefonie, Suho usiadł obok niego na pufce i zagadywał coś do Chena, który siedział na podłodze. Luhana i Xiumina nie było. Zmartwiłem się nieco, ale lepiej nie myśleć źle naprzód.
Kris wstał niepewnie i podszedł do mnie odprowadzany ośmioma parami oczu. Wszyscy go oceniali i wyglądało na to, że są pełni podziwu. W końcu Kris jest niesamowicie przystojny i do tego wysoki.
 - Ja… może pójdę na górę? – spytał mnie cicho, nachylając się.
 - Tak, to dobry pomysł. Nie martw się, coś im nazmyślam – zapewniłem.
Kiedy odchodził delikatnie musnął moją dłoń, a mi zrobiło się ciepło na sercu. Zrobił to na tyle dyskretnie, że raczej tego nie widzieli. Gdy zniknął z pola widzenia i wszyscy usłyszeli jego kroki na schodach, zaczęły się dyskusje.
 - Słyszeliście? – spytał Kai – Kroki na schodach. Poszedł na górę. Do pokoju Laya – powiedział zdzwiony.
 - Kto to jest? – spytał Suho.
Usiadłem na miejscu Krisa i spojrzałem po wszystkich. Musiałem coś szybko wymyślić.
 - To jest mój kuzyn, który przyjechał na jakiś czas – odparłem, ale to powszechnie wiadome, że nie potrafię kłamać.
 - Kuzyn? – Sehun był sceptycznie do tego nastawiony.
- Tak – mruknąłem.
 - Ciacho z tego kuzyna – oznajmił Baekhyun uszczypliwie.
* * *
Leżałem na swoim łóżku i wpatrywałem się w ścianę. Nie potrafiłem zasnąć. Kris leżał w śpiworze na drugim końcu pokoju. To że był tak blisko sprawiało, że czułem się mało senny. Kręciłem się niespokojnie, przekładając cały czas kołdrę.
Nagle usłyszałem, jak Kris odpina śpiwór. Drgnąłem. Czy mu przeszkadzam? Nie poruszyłem się, jedynie nasłuchiwałem. Słyszałem jak stawia miękkie kroki na panelach, a zaraz potem moje łóżko ugięło się pod jego ciężarem, a on wśliznął się pod moją kołdrę i ułożył się obok mnie. Wstrzymywałem oddech i powstrzymywałem się od krzyku radości. Byłem też równocześnie zdziwiony. Czemu on to robi?
 - Lay – szepnął, a ja odetchnąłem cichutko i odwróciłem się na drugi bok, by móc spojrzeć w jego oczy, które połyskiwały na żółto.
 - Tak? – spytałem.
Widziałem, że waha się. Moje serce dudniło i miałem nadzieję, że nie słyszy tego, bo było to okropnie żenujące.
 - Mogę z tobą spać? – spytał po chwili milczenia.
Że co?! Nie mogłem nabrać wystarczającej ilości powietrza i odczuwałem duszności oraz fale gorąca.
 - Tak – odpowiedziałem po prostu.
Zbliżył się do mnie bardziej, odbierając mi resztki rozsądku.  Objął mnie swoim ramieniem, a ja zwinąłem się w małą kulkę i wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową. Czułem gorąco i jego nieco przyspieszony oddech, co jednak nie umywało się do tego, jak szybko ja oddychałem, czułem się jakbym miał astmę. Wyczuwałem od niego nutkę wanilii i cynamonu, zaciągałem się tym zapachem. Zacząłem się uspakajać. Błogie bezpieczeństwo. Tak właśnie zasnęliśmy tej nocy.
* * *
Usiadłem do stolika, przy którym siedzieli moi przyjaciele. Spojrzałem na nich, a oni spoglądali na mnie, szczerząc się dziwnie. Co oni znowu wymyślili? Tym razem nie zebraliśmy się całą jedenastką. Przyszedł tylko Sehun, Luhan, Chen, Suho i Kyunsoo, reszta nie miała czasu.
 - Hej – przywitałem się i ściągnąłem kurtkę, odwieszając ją na oparcie krzesła  - Czemu tak dziwnie patrzycie?- spytałem.
 - Czemu się spóźniłeś? – spytał Chen, sugestywnie poruszając brwiami – Czyżby kuzyn cię zatrzymał w domu? – dodał.
Spuściłem głowę, rumieniąc się i dając jeszcze większy powód do podejrzeń.  Co miałem poradzić na to, że Kris mi się podobał i zawsze mu ulegałem. Kiedy poprosił mnie, bym jeszcze nie szedł, posłuchałem. Zresztą przyjemnie było oglądać z nim film, zwłaszcza, że objął mnie swoimi silnymi ramionami i mogłem oprzeć głowę o jego bark. Wpadałem w coraz większy zachwyt z każdym spędzonym z nim dniem. Nie potrafiłem okiełznać swoich dziewiczych uczuć, a Kris nie ułatwiał mi zadania.
 - Chyba coś jest na rzeczy, kotku – powiedział zgryźliwie Sehun.
Naburmuszyłem się niczym małe dziecko, co działało na moich przyjaciół niemal zawsze. Oczywiście, że potrafiłem u nich wymusić wiele rzeczy, byłem ‘słodziakiem grupy’, nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Bycie słodkim też popłaca.
 - Jestem twoim hyungiem, małolacie – burknąłem, bo Sehun jak zwykle, olewał hierarchię.
 Chłopak prychnął niezadowolony.
 - Przestań być uroczy, bo wtedy nie mogę się wkurzyć za tego ‘małolata’, wyszedłbym na nieczułego palanta – powiedział zirytowany.
 - Którym w gruncie rzeczy jesteś – rzucił złośliwie Chen i zaraz zgarnął po głowie od wściekłego Sehuna.
 - A wracając do Pana Seksownego – zmienił temat Suho – To jak tam, Lay? – spytał.
 - A jak ma być? Mówię wam, że to tylko kuzyn – powiedziałem niezadowolony z tego, że cały czas wałkują ten sam temat.
 - Nie sądzicie, że to nieco perwersyjne? – spytał Chen.
 - Ale co? – zdziwił się Kyunsoo i zrobił większe (o ile to w ogóle możliwe) oczy.
 - To, że są kuzynami – odpowiedział.
 - A niby co w tym perwersyjnego?- spytałem.
 - No bo tak prawie jak kazirodztwo i jeśli wy… - nie chciałem, by kończył.
 - Błagam, nie chcę tego słuchać, Chen – zatkałem uszy, więc na szczęście nie usłyszałem tego, co powiedział.
 - Dla mnie sama myśl, że Lay uprawia seks, jest swego rodzaju perwersją – rzucił lekko Sehun, a ja rozdziawiłem usta zaskoczony.
 - Chyba raczej pedofilią – podsunął Suho.
 - Jeśli ktoś to robi z dwudziestolatkiem to chyba nie jest już pedofilem, hyung – podpowiedział Kyunsoo.
 - Czy możecie nie mówić o mnie tak, jakby mnie tu nie było? – spytałem poirytowany, ale nikt mnie nie słuchał.
 - Wiesz mi, że pedofilia to stan umysłu – zapewnił go najstarszy.
 - Wiesz to z doświadczenia, hyung? – spytał zaciekawiony Chen.
 - Ostatnio widziałem go, jak szedł z jakąś licealistką za rękę – powiedział Sehun.
 - Kłamstwo – zaprzeczył od razu starszy.
 - Żadne tam kłamstwo, co nie Lulu? – zwrócił się do milczącego Luhana Sehun.
 - Muszę już iść – powiedział chłopak, ignorując młodszego.
Wstał i chwycił swoje rzeczy, by następnie ruszyć do wyjścia. Spojrzałem za odchodzącym Luhanem i uniosłem brwi zdziwiony. Co się z nim ostatnio dzieje? Przygasł ostatnimi czasy. Zerknąłem na resztę, która nadal się kłóciła o preferencje najstarszego hyunga. Czy oni nie zauważają tego, że Luhan jest w jakimś dziwnym nastroju?
* * *
Ostatnimi czasy relacja z Krisem się mocno komplikowała. Byliśmy sobie praktycznie obcy, a jednak spędzaliśmy ze sobą niemal cały mój wolny czas. Wiedziałem, że gdy skończy się zima, to pewnie Kris odejdzie, tylko to go tu trzyma. Nie chciałem go tracić, pragnąłem go zbyt mocno, nie wiedziałem, co mam z tym zrobić, szalałem na jego punkcie.
Nasza ‘przyjaźń’ przenosiła się na coraz wyższe poziomy i byłem co najmniej przerażony tą sytuacją. Nie pomagało to mi również to, że Kris zacierał między nami granicę i czasem czułem się, jakbym był jego chłopakiem, a nie człowiekiem użyczającym mu swojego domu.
Tego dnia Kris zrobił dla mnie kolację, więc kiedy tylko wszedłem do domu, poczułem miłe zapachy dobywające się z kuchni. Ruszyłem za zapachem i zobaczyłem, ze Kris coś pichci przy garach i zdziwiło mnie to. Nic nie mówił, ze umie gotować.
Podszedłem do niego i spojrzałem w garnek. Sos do spaghetti? Całkiem nieźle… o ile to nie ten z paczki. Chociaż właściwie liczy się gest.
 - Mam nadzieję, że lubisz – powiedział z nadzieją w głosie  - Bo nic innego nie potrafię zrobić – spojrzał na mnie przepraszająco.
Wskoczyłem na blat, rozsiadając się wygodnie i uśmiechnąłem się do niego uroczo.
 - Zjem wszystko, co dla mnie ugotujesz – zapewniłem, a on patrzył na mnie tępo i nie poruszał się przez chwilę.
Zaraz się jednak opamiętał i wrócił do mieszania sosu. Zaśmiałem się w myślach. Może czas przejąć inicjatywę.
* * *
Jednak nim zacząłem przejmować inicjatywę, zrobił to Kris. Tej nocy przytulał mnie do swojego ciała, jak to robiliśmy od czasu, gdy wśliznął się do mojego łóżka i spytał, czy możemy razem spać. Czułem jego miarowy oddech na swoim policzku i wyczuwałem jego charakterystyczny zapach, którym przesiąkły już moje rzeczy i pościel, a nawet kanapa w salonie.
Wszystko byłoby jak zawsze, ale nagle poczułem palce Krisa na mojej łydce. Drgnąłem zaniepokojony i wyrwany z półsnu. Spojrzałem w jego oczy, a on uśmiechnął się chwycił moją nogę pod kolanem, by położyć ją na swoim biodrze. Moje oczy były chyba wielkie jak spodki, ale on jedynie uśmiechnął się zawadiacko. Objąłem go mocniej nogą, przysuwając bliżej.
Poczułem, że to ten moment. Przełom, przejście na kolejny level naszej znajomości. Westchnąłem zdenerwowany i zwilżyłem usta językiem.
Położyłem dłoń na jego ramieniu i czekałem na jego kolejny ruch. Kris przysunął się do mnie powoli i spojrzał mi głęboko w oczy, nim złączył nasze wargi w słodkim, delikatnym pocałunku. Chłonąłem tą chwilę wszystkimi zmysłami.  Jego wargi były miękkie i ciepłe, a ja czułem przyjemną pustkę w głowie i motyle w brzuchu. To był mój pierwszy pocałunek. Wiem, że jestem już trochę za stary na to, by nigdy się jeszcze nie całować, ale moi przyjaciele trzymali ode mnie z dala adoratorów i adoratorek wszelkiej maści, zresztą jeszcze nikt mi się nigdy nie podobał. Kris przejechał językiem po moich wargach, a potem zachęcił mnie do otworzenia ich i wpuszczenia jego zwinnego języka do ich wnętrza. Zaczął dokładnie badać moje podniebienie, język i policzki. Jego ręka wsunęła się pod koszulkę i gładziła skórę na brzuchu,  starałem się za nim nadążać, ale byłem taki niedoświadczony. Kopiowałem jego ruchy i przeplatałem nasze języki najzręczniej, jak potrafiłem. Czułem, że się uśmiecha, chyba byłem bardzo niezręczny. Mam nadzieję, że się nie zbłaźniłem.
Usta Krisa przeniosły się na moja szyję i muskały ją motylimi pocałunkami pełnymi delikatności. Zaczął lekko ssać moją skórę, schodząc na obojczyki. To nieznane mi dotąd uczucia były naprawdę intensywne. Ciepło kumulowało się w dole mojego brzucha, a kiedy zdjął moją koszulkę i objął wargami mój twardy sutek, jęknąłem i poczułem, jak mój penis drgnął, twardniejąc. Ssał i lizał mój brzuch, a ja wzdychałem cichutko. Dobrze, że rodziców nie było w domu. Jego ręce błądziły po moim rozgrzanym ciele, aż jedna w końcu wsunęła się pod materiał spodni i złapała za mojego penisa jednym, gwałtownym ruchem. Całe powietrze ze mnie uszło i jęknąłem, nie mogąc się od tego powstrzymać. Nadal obejmowałem go nogą w biodrze, a teraz, gdy poruszał dłonią na moim wilgotnym przyrodzeniu, przybliżyłem jeszcze bardziej jego biodra do moich. Całowaliśmy się przy tym namiętnie, przeplatając nasze języki w szaleńczym tempie. Nie potrafiłem nie wzdychać i nie jęczeć w jego usta. W końcu z głośnym okrzykiem i wygięciem się w łuk, doszedłem w jego dłoń. Pocałował mnie w czoło i odczekał chwile, aż dojdę do siebie po przeżytym właśnie orgazmie.
Poczułem jak jego mokre od mojej spermy palce mkną dalej miedzy moje pośladki. Delikatnie wsunął we mnie jeden palec, a ja zakwiliłem cicho, czując jakiś dziwny dyskomfort. Chwilę odczekał i zaczął poruszać palcem we mnie. Było to coraz bardziej przyjemne i poczułem, że mój penis znowu budzi się do życia. Wyczuwałem, będąc przyciśniętym do niego mocno, że też jest już od jakiegoś czasu twardy i gotowy. Rozciągał mnie dokładnie, dokładając co jakiś czas palec. Kiedy poruszał we mnie bez oporu trzema palcami, a ja jedynie zwijałem się z przyjemności, uznał, że to czas, by przejść do sedna.
Wyjął ze mnie swoje palce, poczułem się taki pusty i spragniony. Wiedziałem, co za chwilę nastąpi i byłem podekscytowany i przerażony jednocześnie. Jednak fakt, że to nie kto inny jak Kris, uspakajał mnie dostatecznie, by cieszyć się i oczekiwać tego z niecierpliwością. Kris zdjął spodnie i spojrzał na mnie, przygryzając wargę.
 - Nie mam nawilżenia, sperma, którą miałem na ręce dawał wcześniej poślizg moim palcom, więc nie było tak boleśnie, ale teraz…
 Zacząłem myśleć gorączkową. Nagle wpadłem na doskonały pomysł.
 - Mam balsam do ciała w szafce nocnej  - wyszeptałem, a Kris zaraz wykręcił się w tył i zaczął szperać po półkach mebla.
 - Jest – powiedział zwycięsko i otworzył wieczko kremu z cichym pyknięciem.
 Uklęknął na łóżku i nalał sobie sporą ilość balsamu na dłoń, po czym rozsmarował go na swoim penisie. Miał naprawdę dużą męskość i miałem obawy.
Odwróciłem się na plecy i czekałem. Kris położył się na mnie i nakierował główkę swojego penisa na moje wejście. Poczekał chwilę, uniósł moje biodra i zaczął wchodzić. Rozciągał mnie boleśnie, więc jęczałem z bólu, a z oczu wypłynęło kilka słonych łez, które spadły na poduszkę, w którą wtulałem głowę, wsiąkając w materiał z bawełny.
Kiedy w końcu wszedł cały, uznałem za cud fakt, że coś tak dużego zmieściło się w moim odbycie. To było dziwne uczucie mieć ogromnego, pulsującego penisa w sobie.
 - Lay – wyszeptał w mój kark, całując go delikatnie – Kocham cię – powiedział i pchnął po raz pierwszy, wywołując u mnie krzyk bólu.
Na początku było naprawdę okropnie, bo to chyba nieco za dużo dla mnie jak na początek, ale z każdym kolejnym pchnięciem odczuwałem coraz więcej przyjemności, a coraz mniej bólu. W końcu Kris trafił w jakiś mój czuły punkt, przez który ujrzałem nagłą jasność przed oczami i wyginając mocno plecy, krzyknąłem przepełniony rozkoszą.
 - Więc to tutaj – mruknął i znów uderzył w to miejsce, a później zrobił to jeszcze raz i kolejny.
Nie pasowało mi to, że tak mało jego gorącej, wilgotnej od potu skóry jest tuż obok mojej, chciałem go poczuć bardziej. To niesamowite, że mój pierwszy raz jest taki wspaniały
  - Kris – powiedziałem, a on zatrzymał się.
 - Boli cię? – spytał z niepokojem – Jestem idiotą, to trochę za dużo… - wyrzucał sobie, jednak ja przewróciłem się na plecy i wyciągnąłem ręce w jego stronę.
 - Nie tak – jęknąłem – Chcę cię czuć – odparłem, a on rozszerzył swoje oczy i uśmiechnął się ciepło, podnosząc mnie i sadzając na swoich kolanach.
 - Jesteś zbyt słodki. Czuję się jak jakiś perwers, jakbym się kochał ze słodkim dzieckiem – wyszeptał, a ja zaśmiałem się.
Osuwałem się w otchłań przyjemności, już nawet nic nie słyszałem, mimo ciemności, widziałem tylko biel i iskry. Byłem jakby na skraju swojego życia, czułem jakbym umierał z rozkoszy. Kris był tak wielki i gorący, uderzał w prostatę, całował moje ramiona i powtarzał, że jestem naprawdę wspaniały. Tymczasem ja nie kontrolowałem swoich krzyków ekstazy. Powtarzałem też jego imię, bo często prosił, bym to zrobił.
Doszedłem z głośnym krzykiem i opadłem na pościel, ciężko dysząc. To było nieziemskie.
Położyliśmy się ciasno spleceni.
 - Przepraszam – wyszeptał i odgarnął z mojego czoła mokre kosmyki włosów – To było zdecydowanie za dużo, przepraszam.
Wtuliłem się w niego mocno i zamknąłem oczy.
 -Dziękuję – wyszeptałem – Kocham cię, Kris – dodałem szczęśliwy.
 - Ja ciebie też, Lay – powiedział i pocałował mnie w czoło.

Zasnęliśmy przytuleni do siebie.

1 komentarz:

  1. Luhan coś ukrywa O: Na 99,9%.
    Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy, bo na razie to się robi niezły bigos. Ktoś to będzie musiał potem zjeść.

    Czuję się jakbym czytała pornosa XDDD

    OdpowiedzUsuń