Nigdy jeszcze nie przeżyłem niczego piękniejszego niż
dzisiejszy poranek, kiedy obudziłem się i spojrzałem wprost w zatroskane oczy
Krisa, który leżał obok mnie całkiem nagi, obejmując mnie ramieniem. Uśmiechnął
się i odgarnął z mojego czoła kosmyki opadających na oczy włosów.
Na początku myślałem, że to sen, ale przypomniałem sobie
wydarzenia z wczorajszej nocy. Wszystko było prawdą, a Kris naprawdę leżał obok
mnie i z czułością ucałował mój policzek. Byłem taki szczęśliwy.
Później pomógł mi się ubrać, bo było mi naprawdę ciężko
pozbierać się do kupy, po tym wszystkim, co ze mną wczoraj robił i zeszliśmy na
dół. Zrobił coś do jedzenia i usiedliśmy przed telewizorem. Na początku
kręciłem się, by znaleźć jakąś wygodną pozycję, ale w końcu stwierdziłem, że
ona nie istnieje, a tyłek nie przestanie boleć jeszcze przez dłuższy czas.
- Lay, przepraszam –
powtórzył Kris po raz nie wiadomo który, przyglądając mi się ze współczuciem.
- Naprawdę już z tym
skończ – uśmiechnąłem się słodko.
- Nie powinienem
wczoraj robić tego, musisz czuć się okropnie – powiedział zasmucony.
- Rozchmurz się, Kris
– przybliżyłem się do niego i oparłem brodę o jego ramię, nawet kiedy siedział
był ode mnie wyższy – Nie zrobiłeś mi krzywdy – zapewniłem go – Było mi
wspaniale i wcale tak bardzo nie boli.
Spojrzał na mnie niepewnie i pogładził mnie po włosach, w
które po chwili mnie ucałował. Zaśmiałem się radośnie i musnąłem jego policzek
ustami.
- Jesteś zbyt uroczy
– powiedział z wyrzutem – Kocham cię, Lay – wyszeptał do mojego ucha, obejmując
mnie mocno.
- Ja ciebie też-
odparłem szczęśliwy.
Wcisnąłem swoje ciało bardziej w jego silne ramiona i
wtuliłem głowę w zagłębienie jego szyi. Kris odsunął się nieco po chwili i
spojrzał mi w oczy. Wyglądał tak pięknie przez słońce, wpadające przez okno w
kuchni i malujące na jego twarzy różnorodne cienie i rozświetlające gładką
skórę. Jego żółte oczy połyskiwały i niemal się jarzyły. Wydawał się być taki
silny, jakby mógł ochronić mnie przed wszystkim, co na tym świecie złe. Byłem
chyba największym szczęściarzem na ziemi.
Kris pochylił się i musnął moje wargi swoimi. Zamknąłem oczy
i rozkoszowałem się tym uczuciem ciepła ogarniającego mnie ze wszystkich stron.
-Kris… - oderwałem
się od niego, a on spojrzał na mnie pytająco – Kiedy ty… no wiesz – dokończyłem
niemrawo.
- Od kiedy pierwszy
raz cię zobaczyłem, wtedy w szpitalu. Cieszyłem się strasznie, kiedy uwierzyłeś
mi, że jestem wilkołakiem i pozwoliłeś mi zostać u siebie, a kiedy zgodziłeś
się, żebym z tobą spał to… Jesteś niesamowity, Lay. Wiem, że wszystko potoczyło
się zbyt szybko i nie myśl, że traktuję cię źle, ja po prostu naprawdę nie
chciałem tego zrobić w taki sposób. Chciałem żebyśmy mogli się lepiej poznać,
ale jesteś taki piękny, że nie potrafiłem się oprzeć i… Jestem okropny –
wyszeptał i schował twarz w dłoniach.
- Wcale nie – zaprzeczyłem oplotłem go ramionami, przyciskając
się do niego mocno – Jesteś dla mnie najwspanialszy. To niesamowite, że czujesz
do mnie to co ja do ciebie. To naprawdę… - czułem, że nie wydobędę z siebie już
ani jednego słowa.
W tej chwili szczerości i wyznań zacząłem się wzruszać.
Wczorajszy seks może i był wspaniały, ale to ten moment był tym, który robi z
nas parę. Odsunąłem się od Krisa i schowałem twarz pomiędzy kolanami. Z moich
oczu spłynęły pierwsze łzy.
- Lay? –zaniepokoił
się Kris, głaszcząc mnie po plecach – Co ci jest? – spytał.
Podniósł moją twarz i spojrzał mi w oczy pytająco. Łza
spłynęła mi po policzku.
-Co się dzieje? –
przestraszył się, wycierając ją pospiesznie.
- No bo… - pociągnąłem
nosem i spojrzałem w dół – To jest takie… nierealne. Boję się, że to nieprawda,
ze to sen albo że się tylko ze mnie naśmiewasz – powiedziałem.
- Och, Lay, wiesz mi,
że czuję tak samo, ale to nie jest sen, a ja mówię całkiem poważnie i mam
nadzieję, że ty też – oznajmił i przycisnął mnie do siebie.
- Jesteś moim
chłopakiem? – spytałem cicho.
- Tak – odparł z
uśmiechem – A ty jesteś moim.
- Tylko nie mówmy
moim przyjaciołom, dobrze? Zaczną się mnie czepiać albo jeszcze będą chcieli mi
zrobić na złość i mi ciebie zabiorą. Nie przeżyłbym tego.
- Zgoda. Nic nikomu
nie powiemy. Liczymy się tylko ty i ja – pocałował mnie delikatnie w usta, a
kiedy chciał odsunąć się ode, zarzuciłem mu ręce na szyję i pogłębiłem
pocałunek.
Poczułem jak unosi kąciki swoich ust w górę i zrobiłem to
samo, badając niezdarnie wnętrze jego ust.
*
* *
Stałem właśnie przy kuchence i gotowałem obiad, kiedy Kris
objął mnie od tyłu ramionami i pocałował w szyję. Uśmiechnąłem się, odwracając
się i całując go w usta. Przez chwilę podgryzaliśmy swoje wargi, aż w końcu
język Krisa wśliznął się do wnętrza moich ust, zaczął trącać moje policzki, podniebienie,
język. Jego dłonie wędrowały po moich plecach w dół, aż w końcu zacisnęły się
na pośladkach i uniosły mnie w górę, sadzając na blacie. Oplotłem go nogami w
biodrach i przycisnąłem całym ciałem do niego. Zaczął całować moją szyję,
jęknąłem, kiedy przygryzł skórę za uchem. Moje ręce ściskały kraciastą koszulę
na jego ramionach.
Tą chwilę przyjemności przerwał dźwięk otwieranych drzwi
wejściowych. Szybko odsunęliśmy się od siebie. Zeskoczyłem z blatu w momencie,
kiedy do kuchni wszedł Chanyeol i Chen. Miałem tylko nadzieję, że Kris nie
zrobił mi malinek. Przygładziłem włosy, ale na szczęście chłopacy byli czymś
tak mocno zaabsorbowani, że nie zauważyli niczego podejrzanego w tym, że ja i
Kris jesteśmy trochę rozczochrani i nieogarnięci.
- Hej – powiedziałem
ochrypłym głosem.
- Nie uwierzysz, co
się stało – wykrzyknął Chen.
Pokiwałem głową i spojrzałem na nich ponaglająco.
- No więc byliśmy
sobie razem z Chanyeolem w pizzerii, którą otworzyli przy tej księgarni, gdzie
zawsze chodzisz z Luhanem i kiedy wracaliśmy, pomyśleliśmy, że lepiej pójść
skrótem. Traf chciał, że przechodziliśmy obok tej starej fontanny, gdzie zawsze
chodzą Sehun i Kai przed szkołą, jak chcą zapalić… - przerwałem mu
zdenerwowany.
- Nadal palą?-
spytałem – Przecież mówili mi, że rzucą. Wiedzą doskonale, że to niebezpieczne
dla ich zdrowia – oznajmiłem poirytowany.
Naprawdę nie jestem zwolennikiem żadnych używek.
- Nie o to, w każdym
razie, chodzi. Nie zauważyli nas, ale za to my zauważyliśmy ich. Zrobiliśmy im
nawet zdjęcie – Chen wyciągnął komórkę i pokazał mi ową fotografię.
Rzeczywiście przedstawiała to miejsce, o którym mówili.
Zamrugałem oczami, przyglądając się temu bardziej, bo nie mogłem uwierzyć w to,
co widzę. Kai i Sehun byli połączeni w namiętnym pocałunku. O Boże, to… W
końcu. Nareszcie ci ślepi idioci zauważyli swoje uczucia. Zapanuję spokój,
który cały czas psuli swoimi kłótniami.
- To z dzisiaj? –
zapytałem.
- No przecież chyba o
tym ci mówiłem, no nie? – spytał Chen i spojrzał na garnki.
- Robisz obiad?-
ucieszył się Chanyeol.
Skinąłem głową.
- No to my zostajemy,
co nie Chanyeol?-wyszczerzył się Chen, a ten skinął głową uśmiechając się
równie przerażająco.
Westchnąłem i wróciłem do gotowania. Nie mam co liczyć na
spokojne popołudnie. Przynajmniej Kris się zmył na górę, kiedy moi przyjaciele
byli zajęci tłumaczeniem mi, czego byli świadkiem.
*
* *
Cała nasza jedenastka siedziała w domu Kaia. Zdziwiłem się,
że wszyscy przyszli, zazwyczaj trudno jest nas zebrać, bo każdy ma jakieś
zajęcia. Dziś jednak były urodziny Jongina i nie wypadało nie przyjść, skoro
nas zaprosił.
W tej chwili już po oficjalnej części z tortem i życzeniami,
przeszliśmy do luźnych rozmów. Kai przyniósł jakiś alkohol i puścił muzykę,
powiedział, że później wpadną jakieś dziewczyny. Oczywiście ja wypiłem tylko
jeden kieliszek tego mocnego alkoholu jedynie z grzeczności dla gospodarza, bo
przez moją słabą głowę i ogólną niechęć do tego typu używek, nie piłem prawie w
ogóle, naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio się upiłem. To chyba było na moje
dwudzieste pierwsze urodziny, które wyznaczają pełnoletność. Jednak większość
moich przyjaciół nie posiadała takich zasad jak ja i już teraz wydawała się być z lekka pijana.
Chanyeol i Baekhyun tańczyli jakiś szalony taniec, Chen właśnie
dolewał soju do herbaty Suho, który odwrócony niczego nie widział, a przecież
najstarszy wspominał coś o tym, że nie chce dziś pić i nawet przepraszał Kaia.
Sam gospodarz wyglądał na najbardziej pijanego i właśnie rozmawiał z równie
pijanym Sehunem i Kyunsoo, który wyglądał jakby dzisiaj nie tknął jeszcze
alkoholu, choć on akurat zawsze tak wygląda, bo mimo że jest niepozorny, to
potrafi w siebie wlać ogromne jego ilości i nadal stać twardo na nogach. Sądzę,
że to przez przyjaźń z Kaiem, który lubi chodzić na dyskoteki albo może po
prostu ma taką umiejętność od urodzenia. Tao dyskutował żywo z Xiuminem, a
Luhan siedział obok mnie z ponurą miną, spoglądając spod byka na swojego
chłopaka.
Tęskniłem za Krisem, chciałbym być z nim w domu. Nie lubię
alkoholowych imprez, bo nie mam z kim porozmawiać, kiedy wszyscy są pijani.
Wolałbym być teraz w domu i leżeć na kanapie, oglądając powtórki dram razem z
Krisem. Jestem od niego uzależniony.
Luhan wstał i wyszedł wściekły, chyba poszedł do łazienki.
Chyba naprawdę jest źle między nim a Xiuminem. To smutne.
Przysiadł się do mnie Chen, Suho, Chanyeol i Baekhyun,
spojrzałem po nich. Byli raczej trzeźwi.
- Co tam, chłopaki? –
spytałem z uśmiechem.
- Ach, po staremu,
słodziaku – Suho poczochrał mnie po włosach, a ja naburmuszyłem się.
- Nie traktuj mnie
jak dziecka, hyung – powiedziałem poirytowany.
- Jak ci leci
czas? - spytał zaciekawiony Baekhyun.
- Powolutku –
odparłem.
- A co u kuzyna?-
Chanyeol zrobił chytrą minę – Kiedy ostatnio u ciebie byliśmy, szybko się zmył.
- Możemy o tym nie
gadać? – spytałem, ale nikt mnie nie słuchał.
- To ten cały Kris
nadal jest u ciebie w domu? – spytał zdziwiony Baekhyun.
- Coś przedłuża się
jego wizyta – stwierdził Chen, uśmiechając się głupkowato.
- Nadal będziesz nam
wciskać, że to tylko twój kuzyn, przecież… - przerwałem Baekhyunowi, nie chcąc
słuchać jego chorych wymysłów, które właściwie są prawdą.
- Naprawdę już sobie
odpuście – powiedziałem zły.
- Jesteś słodki,
kiedy się wkurzasz – Chanyeol potargał mnie za policzki i zaśmiał się.
- A wiecie co? – Chenowi coś właśnie przypomniało – Przecież
my mamy takiego newsa, co nie Chanyeol? – brunet szturchnął łokciem
szczerzącego się chłopaka.
- Mamy? - spytał
skonsternowany Chan, a Chen spojrzał na niego znacząco, wtedy dopiero chłopak
zrozumiał – Och, no tak – powiedział, przytakując.
- No więc,
widzieliśmy Kaia i Sehuna… - przerwał i spojrzał na Suho i Baekhyuna z
perwersyjnym uśmieszkiem.
Chłopacy patrzyli na niego z niecierpliwością, czekając co
powie Chen.
- Całowali się –
dokończył konspiracyjnie.
Pozostałej dwójce oczy wyszły na wierzch.
- Całowali się… ale
tak… - zdziwił się Suho.
- Dokładnie tak –
przyznał Chanyeol, a hyung pokiwał głową.
- To znaczy, że są razem? - spytał Baekhyun, a Chen zrobił
zamyśloną minę.
- To nie musi tego
wcale oznaczać – powiedział po chwili zastanowienia – Ale w większości
przypadków, jeśli ktoś się całuje, choć w ich przypadku to było raczej
zasysanie sobie twarzy, to po prostu jest się w jako takim związku.
- Więc mamy już
czterech zajętych – wykalkulował Suho.
- I Laya pod znakiem
zapytania – dodał Baekhyun, a ja nie mając już siły zaprzeczać, przewróciłem
jedynie oczami, za co znów zostałem okrzyknięty przez przyjaciół słodkim.
* * *
Luhan wpadł do mojego pokoju jak burza, nawet nie zdążyliśmy
się od siebie z Krisem odsunąć. Blondyn stanął w drzwiach jak wryty i wpatrywał
się w obejmujące mnie ramiona wilkołaka. Zamrugał i wycofał się na korytarz.
Przez chwilę patrzyłem na niego tępo, ale zaraz
zreflektowałem się i wyśliznąłem się z ramion mojego chłopaka. Kris puścił mnie
i usiadł w głębi łóżka. Podszedłem do Luhana, zamykając za sobą drzwi mojego
pokoju. Widziałem w jego oczach łzy oraz malującą się na twarzy rozpacz. Przytuliłem
go delikatnie, a on zarzucił mi ręce na szyję i zapłakał gorzko w moje ramię.
Sprowadziłem go na dół i posadziłem przy stole w kuchni,
zrobiłem mu gorącą herbatę i poczekałem, aż się uspokoi i przestanie płakać.
- Przepraszam, że wam
przerwałem – powiedział w końcu, a ja tylko machnąłem ręką, bagatelizując jego
wtargnięcie.
- Nie ma sprawy, nie
wiedziałeś. Co się stało, Luhan?- spytałem zaniepokojony.
- To przez Xiumina –
oznajmił smutny.
Westchnąłem. Już od dłuższego czasu zauważałem ich dziwne zachowania.
Wyglądali na skłóconych, więc niepokoiłem się, że coś złego się stało.
- Coś się wydarzyło
między wami? – starałem się być delikatny i nie naciskać na niego, w końcu sam
wszystko mi powie.
- Ostatnio tak
strasznie się od siebie oddaliliśmy, przestaliśmy się spotykać i praktycznie
nie rozmawialiśmy – wytłumaczył.
- Zauważyłem to –
przyznałem.
- Xiumin był jakiś
dziwny, unikał kontaktu ze mną, w końcu zacząłem się bać, że już mnie nie chce.
Byłem na niego wściekły, bo oddałem mu kilka lat swojego życia, nie chciałem,
by tak po prostu mnie rzucił – przerwał i westchnął ciężko, ściskając w
dłoniach biały kubek – Dzisiaj poszedłem do niego, bo miałem już dosyć.
Zażądałem, by mi wytłumaczył w czym rzecz. Wyrzuciłem z siebie wszystko,
powiedziałem, że jeśli chce ze mną zerwać, ma kogoś innego, niech mi to powie,
a ja się jakoś tym pogodzę. Jednak on…
powiedział, że jest chory.
Zapadła cisza
przerywana jedynie tykaniem zegara i naszymi równomiernymi oddechami. Patrzyłem
na Luhana pełen przerażenia, a on wbijał wzrok w swoją herbatę.
- Xiumin ma guza –
oznajmił blondyn, podnosząc na mnie swój wzrok.
* * *
Spotkanie naszej paczki odbyło się niestety w dziesiątkę, bo
Xiumin leżał w szpitalu. Byłem okropnie przejęty tą sytuacją, ale Luhan zakazał
mówić o tym reszcie, póki baozi nie pozwoli na to. Dziwnie było spędzać
beztroski czas, kiedy wiedziałem o wszystkim. Jak miałem udawać? Naprawdę nie
jestem w tym dobry.
- Zjesz to do końca?
– Kai spoglądał na kawałek czekoladowego ciasta Sehuna.
- Tak – odparł
młodszy i nawet nie spojrzał na przyjaciela.
- Och, no, na pewno
tego nie zrobisz – Kai niemal się ślinił, patrząc na to ciasto.
- Owszem zjem, jestem
głodny i mam ochotę na czekoladę – odparł, wpatrując się morderczo w
ciemnowłosego.
- Jesteś okropny –
burknął Jongin i opadł ciężko na swoje miejsce.
Pozostali obserwowali z zaciekawieniem tę wymianę zdań w
ciszy. Wcześniej wcale nie było inaczej, sprzeczali się o błahostki w ten sam
sposób, po prostu wtedy Kai i Sehun nie zostali jeszcze przyłapani na całowaniu
się oraz nie byli hipotetycznie w związku.
- Problemy w raju –
powiedział Baekhyun i chrząknął znacząco, na co kilka chłopaków się zaśmiało, a
Baek przybił piątkę z Chanyeolem.
Sehun i Kai spojrzeli na nich ze zdziwieniem, nie wiedząc, o
co chodzi. Zmierzyli się na spojrzenia z Baekiem, ale nie udało im się niczego
wyjaśnić, więc zrezygnowali i zajęli się swoimi sprawami.
- Co się dzieje, Lay?
– spytał nagle Suho cicho, tak bym tylko ja usłyszał.
- Co? – spytałem zdziwiony.
- Jesteś jakiś zamyślony.
Coś się stało? – był widocznie zaniepokojony.
- Po prostu… Nie
zawsze jest tak, jak byśmy chcieli i czasem jest tak niesprawiedliwie –
powiedziałem, nie zdradzając jednak dokładnie, o co chodzi.
Suho położył dłoń na moim kolanie i poklepał je lekko, by
mnie pocieszyć. Zawsze mogłem na niego liczyć, w takich chwilach jak ta,
pomagał, chociażby milcząc i nie zadając głupich pytań.
Nie, nie, nie, NIE, NIE NIE! Nie rób takich rzeczy mojemu Xiuminowi! ;____; Nie, nie zgadzam się. ;; To mój ultimate bias, więc nie pozwalam. ;;
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to cześć. ;^; Jestem bakasia i niedawno znalazłam Twojego bloga. Jest supcio (zawsze jak pisze te słowo, to mam takie 'omg, ale z Ciebie pokemon', ale supcio jest supcio). To chyba tyle. Nie rób nic mojemu Minniemu i niech będzie szczęśliwy z jelonkiem. ;; Weny, czy czegośtam~