niedziela, 26 kwietnia 2015

Anielskie pęknięcia pt 14

Od autorki: Przepraszam za ten beznadziejny i nic niewnoszący rozdział. :( Kocham was i proszę o komentarze. <3

Wszystko potoczyło się szybko od kłótni z Baekhyunem. Już dwa dni po tym zdarzeniu, menadżer wręczył mi bilety na Karaiby, a jedyne co mogłem zrobić, to mu podziękować. Wstydziłem się tego wszystkiego, co powiedziałem. Nienawidziłem tego, jak Baek patrzył na mnie ze współczuciem i wydawało mi się, że nawet jego krzyki były cichsze, jakby się nade mną litował. Nienawidziłem litości.
Na Karaiby zabrałem ze sobą Yixinga, chłopak wyznał, że nigdy nie był za granicą w celach rekreacyjnych, a i w granicach państw, w których mieszkał, nigdy nie podróżował. Nie miałem serca nie wziąć ze sobą też mojego menadżera, który zresztą potrzebował przerwy równie mocno, jak ja, no i z pobudek mniej bliskich mojemu sercu, czyli dla bezpieczeństwa, też lepiej było, żeby pojechał. Chciałem wziąć Shindonga i jego syna, ale on zapierał się rękami i nogami, mówiąc, że nie przyjmuje prezentów, nie tak drogich, więc się poddałem. Byłbym zapomniał. Oczywiście, Tae się wprosił, twierdząc, że bez niego będziemy przynudzać i było w tym trochę prawdy.
Cóż, Karaiby to niesamowite miejsce i bardzo spokojne. Można się całkowicie odprężyć, pierwszego dnia cały dzień leżałem na leżaku pod parasolem, żeby za bardzo się nie opalić, bo i tak miałem już zbyt ciemną skórę jak na koreańskie standardy. Patrzyłem, jak Taemin i Yixing kąpali się w oceanie i nic nie mogłem poradzić na to, że widok mokrego Yixinga przywodził na myśl noc, kiedy kochaliśmy się w basenie. Wspomnienie tamtego wydarzenia, przypomniało mi, co powiedziałem wtedy Yixingowi, że nigdy nie widziałem gwiazd na nocnym niebie i to była prawda. Na karaibskim nocnym niebie roiło się od gwiazd.
Pierwszy dzień był dla mnie odpoczynkiem po długim locie i czasem na zaaklimatyzowanie się na wyspie, która wydawała się być rajem na Ziemi. Kiedy wkroczyłem na plażę i zobaczyłem krajobraz jak z widokówki, zaśmiałem się pogodnie i poczułem się wolny, wiedziałem, że przyjazd tu, to był mój najlepszy pomysł od bardzo dawna.
Ja i Baekhyun preferowaliśmy bierny odpoczynek, więc przez całe popołudnie, od kiedy przylecieliśmy w końcu na wyspy i zostawiliśmy rzeczy w domku na plaży, którego wynajęcie wymusił na mnie Tae, ruszyliśmy na plażę, gdzie wraz z moim menadżerem zalegliśmy na leżakach, a Yixing i Taemin kręcili się po okolicy i się kąpali.
Dzień na Karaibach był naprawdę świetny, ale to noc powalała na kolana. Nie chodziło wcale o to, że na niebie były miliony gwiazd i wszystko wyglądało tajemniczo i pięknie, a raczej o to, że na każdym kroku można było napotkać kluby, bary i kafejki, a ludzi było tak dużo, że można było utonąć w tłumie roznegliżowanych, podpitych ciał.
Klub, na który się zdecydowaliśmy, nie był w wyspiarskim stylu, zwyczajny klub, który był jednak naprawdę duży i nowoczesny. Pełno neonowych barw, ludzi, którzy skakali nie do rytmu i obściskiwali się w każdym możliwym zakątku, luksusowych alkoholi, i mocnych basów. Nie było tu nic niesamowitego. Przeciętny klub.
Z początku nie byłem pokojowo nastawiony, próbowałem namówić moich towarzyszy, byśmy wybrali inny lokal, ale kiedy Baekhyun się uprze, to nic nie da rady go odwieść od jego postanowienia. Myślałem, że będzie beznadziejnie, bo nie widziałem tu żadnych interesujących rzeczy, ale zapomniałem, że alkohol zmienia podejście człowieka do pewnych spraw.
Pijany Taemin nie był niczym nadzwyczajnym, dość powszedni widok. Jednak Baekhyuna jeszcze nigdy nie widziałem w takim stanie. Menadżer po paru głębszych stawał się królem parkietu, a kiedy zmieszał wódkę z tequilą i wypalił jointa, stał się seksowną bestią erotycznego tańca.
Mój obraz był rozmazany, ziemia się chwiała, a my siedzieliśmy przy jednym ze stolików całą czwórką. To było po prostu nierealne, zbyt mało rzeczywiste. Nie mogłem przestać się śmiać, kiedy Baek wszedł na stół i zaczął tańczyć. Yixing śmiał się tak bardzo, że spadł na podłogę i Taemin zaczął wrzeszczeć , i dopingować mojego menadżera, a Baekhyun nie mógł już dłużej powstrzymać swojego rozbawienia, więc opadł na kolana i zaczął nieopanowanie chichotać.
 - Baekhyun, jesteś najlepszym striptizerem! –wydarł się Taemin, a ja poczułem, że brzuch bolał mnie tak bardzo od śmiechu, że chyba mógłbym wtedy umrzeć.
Baekhyun przybrał wyzywającą pozę, nadal siedząc na stole i próbując się opanować.
 - Wyzywam cię, Taemin – oznajmił, a ja uniosłem brwi zaciekawiony – Nie zatańczysz lepiej niż ja – powiedział.
Tae prychnął i wstał, chwiejąc się.
 - Zrobię to sto razy lepiej – zapewnił, a Baekhyun tylko zmierzył go od stóp do głów- Złaź – mruknął Taemin, spychając starszego z blatu.
Mój przyjaciel dał nam pokaz swoich umiejętności, który spowodował, że zaczęliśmy się turlać po podłodze, ocierając łzy z kącików oczu. W pewnym momencie nawet oblał się wódką, bo chciał by jego włosy były seksownie mokre.
Jakąś godzinę potem Taemin podrywał jakiegoś czarnoskórego faceta, a Baekhyun ocierał się w tańcu o blondynkę z naprawdę ogromnymi piersiami, która był od niego wyższa co najmniej o głowę.
Ja i Yixing piliśmy kolejkę shotów, musiałem mu przyznać, że był mocnym przeciwnikiem, może nawet wytrwalszym niż ja. Kiedy skończyliśmy, nie potrafiłem już poprawnie mówić, a tym bardziej chodzić, więc nie wiem, jak z Yixingiem wpadliśmy na pomysł, by pójść na plażę, a potem zrealizowaliśmy ten plan.
Była już trzecia w nocy, a my leżeliśmy na piasku i wpatrywaliśmy się w niebo. Próbowałem policzyć gwiazdy, ale za bardzo mieszało mi się w oczach. Mogłem właściwe być stuprocentowo pewien, że ta chwila była  idealna, bo szumiało mi przyjemnie w głowie, traciłem kontakt z rzeczywistością, a Yixing był dokładnie w takim samym stanie i leżeliśmy tak bardzo blisko siebie.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy zaczęliśmy się namiętnie całować. Mocne pocałunki nad ranem na karaibskiej plaży w stanie upojenia alkoholowego z chłopakiem, który ma najpiękniejszy uśmiech na Ziemi, pod milionami gwiazd, to chyba najwspanialsza scena świata, zwłaszcza gdy przeradza się w nieokiełznany i dziki seks.
Jednakże poranek kiedy obudziłem się z piachem w ustach i oczach, i dosłownie wszędzie,  słońce paliło moją skórę, myślałem, że umarłem, bo czułem się tak źle, a do tego jeszcze ludzie deptali po mnie, bo leżałem na środku plaży, która była plażą publiczną w najgorszym tego słowa znaczeniu, nie był już tak idealny.
Wstałem z trudem i otrzepałem się z piasku, a potem zwymiotowałem za jakimś wielkim głazem.  Zdałem sobie sprawę, że jestem nagi i zacząłem gorączkowo szukać swoich ubrań, jednak znalazłem jedynie bokserki. Spojrzałem ze współczuciem na Yixinga, który też za chwilę się miał obudzić i zdać sobie sprawę, w jak okropnym stanie był. Postanowiłem zanieść go do naszego domku.
Widok musiał być dość niecodzienny, co wyjaśniało, czemu ludzie odwracali się za mną, a niektórzy nawet gwizdali i rzucali dwuznaczne uwagi. Niosłem nagiego Yixinga, który miał zaskakująco twardy sen, w samych bokserkach i opłakanym stanie przez całe miasteczko.
Yixing ocknął się dopiero, kiedy byliśmy parę metrów od celu. Z początku się zdziwił i był zdezorientowany przez mocnego  kaca. Później jednak uśmiechnął się do mnie promiennie, nie wiem jak mógł zrobić to tak pięknie w takim stanie i lekko pocałował mój policzek, dziękując, że zaniosłem go do domku, przeprosił też, że doprowadził do takiej sytuacji, bo było mu mnie żal, że musiałem nieść go, choć nie był taki lekki, tak długo i z tak okropnym samopoczuciem. Ten uśmiech i drobny pocałunek, zrekompensował mi wszystko.
Baekhyun i Taemin powitali nas wymownymi spojrzeniami, a Yixing speszony ubrał się pospiesznie i stwierdził, że położy się spać na hamaku, który wisiał na zewnątrz.
 - Udana noc? – spytał Taemin, poruszając brwiami z chytrym uśmieszkiem.
 - Mógłbym cię spytać o to samo – mruknąłem i wziąłem potężny łyk mleka prosto z kartonu, by uleczyć swojego kaca.
 - Mnie?  - Tae udawał świętoszka, ale wczoraj nie omieszkał zmacać paru mężczyzn podczas tańca, a i poza parkietem – Ja i Baek – widziałem, jak na to zdrobnienie starszy się krzywi, menadżer nienawidził, gdy ktoś tak do niego mówił, ja nazywałem go tak tylko w myślach – wróciliśmy po udanej imprezie grzecznie do naszego domku – oznajmił mój przyjaciel, rozwalając się na łóżku Baekhyuna.
 - Czyżbyście stali się kumplami? – zadrwiłem, patrząc na dwójkę znajdującą się na łóżku.
 - Nie – warknął Baekhyun, ale Taemin wzruszył ramionami.
 - Zostawiliście nas samych, zabawiając się gdzieś, więc musieliśmy połączyć siły, by jakoś dojść tutaj – wyjaśnił Taemin, a ja zachichotałem – Co nie znaczy, że się polubiliśmy – dodał dla ścisłości blondyn.
 - Tak, nadal go nienawidzę – przytaknął Baek i zepchnął młodszego ze swojego łóżka, chichocząc złowrogo, kiedy Tae jęknął boleśnie, uderzając o podłogę.
 - Cóż… Niektóre rzeczy się nie zmieniają – mruknąłem i opadłem na fotel.
Byliśmy na Karaibach cztery dni. To były piękne, pełne wolności dni. Noce spędzaliśmy w klubach, a dnie na plaży. Yixing i ja pogłębiliśmy naszą więź, zapomniałem też o tym, jak obnażyłem się przed Baekhyunem i rzuciłem mu prawdę w twarz. Spędziliśmy dobrze ten wyjazd. Drugi taki nie miał trafić się szybko, tego mogłem być pewien, zwłaszcza, że gdy tylko wróciliśmy, zacząłem ciężko pracować nad moim albumem.

„Nie jestem jeszcze przyzwyczajony do bycia samotnym,
Pozostajesz jako  ogromnie tęskne przywiązanie.”
~M.I.B - Nod Along

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Anielskie pęknięcia pt 13

Od autorki: Kocham was i proszę o komentarze. <3


Tej nocy znowu nie mogłem zasnąć. Po rozmowie z Baekhyunem, a raczej kłótni z nim, podczas której wyrzuciłem z siebie zbyt dużo, nie potrafiłem sobie poradzić z samym sobą. Baek powiedział, co o mnie sądził, a ja się musiałem z nim zgodzić. To mnie przerażało.
Byłem beznadziejnym dupkiem, który wykorzystuje cierpliwość wszystkich wokół. Nie zasługiwałem na to wszystko, co miałem i jednocześnie zasługiwałem na wszystko, co musiałem robić wbrew swojej woli. Jak to ujął mój menadżer? Byłem śmieciem, który potrzebował odwyku i kopa w dupę. Baekhyun miał rację, taki właśnie byłem, cały ja.
Po wyjściu Baekhyuna, zamknąłem się w swoim pokoju i nie otworzyłem ani Shindongowi, ani Yixingowi. Dobrze, że miałem pod łóżkiem zawsze zapasową butelkę whisky. Sądziłem, że to mi pomoże w zapomnieniu o tym, co się stało, ale dziś posunąłem się o krok za daleko i alkohol nie potrafił mnie znieczulić. Powinienem stracić przytomność po ilości trunku, jaką w siebie wlałem, ale tak się nie stało, jedynie się otumaniłem i sprawiłem, że moje myśli były bardziej dołujące. To było zbyt wiele, to zdarzyło się wcześniej jedynie kilka razy. Whisky niemal zawsze mi pomagało, jedynie w wyjątkowo beznadziejnych sytuacjach zawodziło.
Tak jak wtedy, kiedy ktoś włamał się do mojego domu i napisał w mojej sypialni na ścianie wiele obraźliwych słów, które do dziś mam wyryte w pamięci. To było jakieś dwa lata temu, kiedy zaczynałem moją karierę solisty i pomału przyjmowało się, że jestem aniołem narodu, odniosłem ogromny sukces komercyjny z moim pierwszym pełnym albumem. Oprócz miłości spotkała mnie oczywiście również fala krytyki, w większości całkowicie bezpodstawnej. W dniu kiedy odkryłem napisy na ścianie, po raz pierwszy upiłem się tak bardzo. Wcześniej nie piłem więcej niż dwa kieliszki szampana raz na jakiś czas, kiedy zdarzyła się jakaś impreza, zazwyczaj firmowa. Nie uczestniczyłem wtedy w nocnym życiu Seulu, miałem ledwie szesnaście lat. Po tamtym incydencie przez jakiś czas byłem w szoku, próbowałem usilnie o tym zapomnieć, jednak to nie było łatwe. To właściwie przyczyniło się do tego, kim się stałem.
Było wiele zdarzeń, które pchnęły mnie do tego, by zacząć się staczać i zacząć imprezować. Nie potrafiłem sobie poradzić z kąśliwymi uwagami i wrogością niektórych ludzi, przejrzałem też na oczy, i zauważyłem kłamliwość osób, które mnie otaczały, szukałem w tamtym czasie wsparcia, ale zazwyczaj trafiałem na nieodpowiednich ludzi, którzy jedynie pragnęli moich pieniędzy, odkrywałem pomału władzę, jaką można posiadać, mając w kieszeni platynową kartę, i sześć zer na koncie, w końcu odkryłem ciemną stronę show biznesu. Baek zawsze mówił, że nie lubił Taemina, bo sprowadzał mnie na złą drogę, ale Taemin jeszcze niedawno był całkiem grzecznym i posłusznym synem, podobnie jak ja. To nie on mnie pociągnął w dół, to ja zrobiłem to z nim.
Zasnąłem dopiero nad ranem w stanie, w którym nie miałem już kontaktu z rzeczywistością i miotałem się pomiędzy światem realnym a tym, który powstał w mojej głowie.
* * *
                Obudziłem się w południe następnego dnia z kacem tak okropnym, że z ledwością mogłem ustać na nogach. Nie zdążyłem nawet otworzyć drzwi swojego pokoju, które musiałem najwidoczniej wczoraj zamknąć na klucz, a już zwymiotowałem, brudząc podłogę i swoje bose stopy. Jęknąłem żałośnie i opadłem na ziemię, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Kiedy nieco uspokoiłem skołowane ciało, otworzyłem te nieszczęsne drzwi i wyszedłem na korytarz. Podpierając się ścian, próbowałem doczłapać do łazienki.
Nagle na końcu korytarza pojawił się Yixing, który spojrzał na mnie ze współczuciem i szybko podszedł do mnie. Chciałem go wyminąć, jednak chłopak chwycił mnie za ramię i przeciągnął w swoją stronę. Nie miałem ochoty na rozmowę z nim, nie mogłem spojrzeć mu w oczy. Wstydziłem się tego, w jakim jestem stanie.
 - Jongin… - mruknął Yixing i położył dłoń na moim policzku – Co się stało wczoraj? – spytał, a ja jęknąłem  i odsunąłem twarz od jego ręki.
 - Czy to ważne? – szepnąłem, a palce Yixinga znowu powróciły do mojego policzka i przejechały delikatnie po mojej skórze.
 - Nie – pokręcił głową – To nie ma znaczenia – zapewnił i uśmiechnął się lekko – Martwiłem się, kiedy nie otwierałeś drzwi – oznajmił, a ja spojrzałem w jego oczy i zostałem porażony przez wszystkie emocje, które dostrzegłem w jego wzroku.
Naprawdę wyglądał na zmartwionego i była w nim też doza współczucia oraz czułości.  Spuściłem szybko wzrok na ziemię, by nie musieć patrzeć w te piękne, pełne empatii oczy starszego, które przyprawiły mnie o dreszcz i szybsze bicie serca.
 - Wyglądasz naprawdę źle – powiedział Yixing po chwili i dłoń, którą trzymał na moim nadgarstku zjechała w dół, ściskając moją dłoń i splatając nasze palce.
Yixing uśmiechnął się pokrzepiająco i pociągnął mnie za sobą do mojej sypialni. Zgrabnie ominął moje wymiociny, nie komentując ani tego, ani pustej butelki whisky i pełnej petów popielniczki na podłodze. Posadził mnie na łóżku i wyszedł na chwilę, wracając po paru minutach ze ścierką. Posprzątał mój pokój i nie skrzywił się ani razu, choć zapewne było to dla niego obrzydliwe. Wpatrywałem się w niego tępo, a kiedy znowu wyszedł, zabierając butelkę i popielniczkę, zwinąłem się w kłębek na moim łóżku, wtulając się w zimną pościel.
Yixing wrócił i uklęknął przy moim łóżku, opierając podbródek na ramionach, które ułożył na brzegu łóżka. Spojrzał mi głęboko w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Zastanawiałem się, co on sobie o mnie myślał. Zawsze starałem się mu pokazać swoją najlepszą stronę, chciałem utrzymać swój nieskazitelny wizerunek, chciałem mu imponować, ale czasem maska pękała i ukazywała się, że byłem zwyczajnie żałosny. Tak jak wtedy gdy zdesperowany błagałem Yixinga, by ze mną został, a on się zgodził, bo zapewne poczuł litość. Teraz znowu pokazałem, jak słaby byłem w rzeczywistości i pewnie starszy był zniesmaczony, i rozczarowany.
 - Jestem żałosny – wyszeptałem i schowałem twarz w pościeli, by Yixing nie mógł na mnie patrzeć.
 - Jongin, nie waż się tak myśleć – wymruczał chłopak tuż przy moim uchu i zdałem sobie sprawę, że musi być teraz bardzo blisko mnie – Jesteś wspaniały, po prostu trochę się pogubiłeś– szepnął, owiewając moją skroń swoim ciepłym oddechem.
Odjąłem twarz od kołdry i zdałem sobie sprawę, że nasze twarze były niesamowicie blisko siebie, mogło dzielić je jedynie parę centymetrów, i czułem każdy oddech starszego oraz ciepło buchające z jego ciała.
 - Jesteś łaskawym sędzią – powiedziałem z goryczą w głosie i małym smutnym uśmiechem.
- Nie rób ze mnie kogoś lepszego, niż jestem. Nie mogę zostać sędzią, bo sam powinienem być osądzony, a ty wcale nie potrzebujesz kary – oznajmił, a ja zaśmiałem się cicho.
 - Jesteś niesamowity, Zhang Yixing – zapewniłem, a on uśmiechnął się zdawkowo.
 - Jestem taki w twoich oczach? – spytał, a ja skinąłem głową.
 - Tak, jesteś najwspanialszy – powiedziałem.
 - Dawno nie słyszałem, by ktoś mówił do mnie coś takiego – mruknął i odsunął się nieco.
Poczułem się źle, tracąc tą bliskość, która przed chwilą między nami panowała.
 - W rzeczywistości to ty jesteś wspaniały – powiedział Yixing, a ja zamarłem – Jesteś typem człowieka, który wart jest uwielbienia tłumów, nie dziwię się nikomu, kto cię podziwia. Sam nie wiedziałem o tobie zbyt wiele przed tym, nim cię poznałem. Nie miałem czasu na takie rzeczy, jak bycie czyimś fanem, ale myślę, że to w jaki sposób na ciebie patrzyłem, gdy widziałem cię w telewizji, kiedy skakałem po kanałach i spoglądałem na twoje podobizny na plakatach w metrze, było mylne. Byłeś w moich oczach rodzajem wyidealizowanego boga, byłeś aniołem narodu, a twój uśmiech wydawał się być zbyt piękny, bym mógł rzeczywiście wierzyć, że gdzieś tam istniejesz. Ty jesteś aniołem, tylko w całkiem inny sposób, niż to sobie wyobrażałem. Jesteś prawdziwy, całkowicie realny, a twój uśmiech jest niewątpliwie boski, nie jesteś idealny, masz rysy i pęknięcia, ale nadal jesteś młody, i uroczy. Lubię, kiedy się śmiejesz, bo to słodkie – Yixing nie przestawał mówić, a ja poczułem, że łzy spadają po moich policzkach.
Nie wiedziałem, ile jeszcze miałem w sobie smutku i łez, ale wtedy byłem bardziej wzruszony i głupio zakochany w Yixingu, niż zrozpaczony i dlatego płakałem jak dziecko.
 - Lubię, kiedy jesteś ironiczny, kiedy żartujesz i kiedy jesteś zmęczony, wracając w środku nocy po ukończeniu swojego grafiku – Yixing uśmiechał się delikatnie, a jego oczy były utkwione we mnie – Lubię, kiedy jesteś o mnie trochę zazdrosny, kiedy mówisz mi, żebym coś dla ciebie zagrał na twojej gitarze, mimo że nie lubisz bluesa i sam mi się do tego przyznałeś, lubię, kiedy jesteś pijany i wracasz na ramieniu swojego przyjaciela, który jest tak samo pijany jak ty i mówisz pod nosem głupoty, które chyba tylko ty rozumiesz, lubię, kiedy patrzysz w pustkę, nie wiem wtedy co myślisz, ale mi to nie przeszkadza, lubię, kiedy jesteś głośny i kiedy tańczysz bez powodu, i bez muzyki, lubię oglądać z tobą głupie dramy, lubię, kiedy twoja głowa opiera się o moje ramię, i lubię też, kiedy czasem mówisz coś, czego się po tobie nie spodziewam, lubię to, że wziąłeś mnie w swoim basenie o czwartej nad ranem, i to że błagałeś mnie bym z tobą został, bo jesteś samotny… - przerwał, a ja nie mogłem nabrać powietrza do płuc, czując, że wszystkie słowa starszego przygniatają mnie do materaca, są zwyczajnie zbyt piękne – Nie wiem, czemu czasami jesteś przygnębiony, czemu pijesz w samotności albo z jakimiś dziwnymi ludźmi i nie będę cię oceniał, bo… Lubię cię, Jongin – wyznał, a ja uśmiechnąłem się przez łzy i westchnąłem.
 - Yixing… - mruknąłem, a on słuchał mnie uważnie – Nie wiem, kim jesteś i nie łudzę się, że kiedyś poznam odpowiedź. Jesteś samymi znakami zapytania, ale z jakiegoś powodu… - przerwałem zawstydzony – Też cię lubię, bo jesteś kimś, kto potrafi dać mi zapomnienie i nie wiem, czy się w tobie zakochałem, bo nigdy jeszcze nie czułem czegoś takiego, ale jestem zazdrosny, kiedy widzę, że się uśmiechasz do kogoś innego. Myślę, że twój uśmiech to najwspanialsza rzecz na całej ziemi, a kiedy śpiewasz mi po chińsku, moje serce drży jakoś dziwnie i pędzi jak szalone. Nie chciałem nigdy być dla ciebie niemiły i staram się być przy tobie dobrym człowiekiem, a kiedy cię dotykam, moje ciało staje w płomieniach. Nie wiem, czy potrafisz uleczyć moje smutki, ale postaram się to sprawdzić, a w zamian ja chcę być też dla ciebie pocieszycielem – powiedziałem, a Yixing zaśmiał się pogodnie.
 - Postaram się jak mogę, chcę uczynić cię szczęśliwym, nie wiem co z tego wyjdzie, ale nie zaszkodzi spróbować, prawda? Nie będę o nic pytać, tak jak ty to robisz, ale spróbuj czasem się przede mną otworzyć. Nie mam pojęcia, czy cię kocham, bo to za wcześnie, ale jesteś dla mnie najważniejszy i myślę o tobie nieustannie, więc chyba jestem na najlepszej drodze, by się w tobie zakochać – oznajmił, a ja nie mogłem już dłużej się powstrzymać i złączyłem nasze usta.
 - Ja też się postaram, będę najlepszy, Yixing. Dla ciebie – wyszeptałem między pocałunkami, wciągając go na łóżko.
Yixing złączył z powrotem nasze wargi, a ja uśmiechnąłem się, zapominając o wszystkim na tą jedną chwilę. Nadal nie wiedziałem, czy byliśmy razem, ale obiecaliśmy sobie, że sobie pomożemy. To trochę szalone, bo nawet nie znaliśmy swoich problemów. Czy to ważne? Może po prostu byliśmy szaleńcami.

„Potrzebujesz trucizny, jakby była jedyną rzeczą,
Która utrzymuje Cię przy życiu.”
~My Darkest Days - Sick and Twisted Affair 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Anielskie pęknięcia pt 12

Od autorki: Kolejny rozdział. Jejejeje. Kocham was i proszę o komentarze. <3


Siedziałem w jadalni, jedząc obiad. Tego dnia miałem wolne, więc cały dzień spędziłem w domu. Yixing jeszcze nie wrócił z pracy, ale wkrótce miał przyjść, bo zbliżała się piąta, a o tej godzinie kończył, Taemin był w Paryżu ze swoją matką, która uparła się, że musiał jej towarzyszyć. Nie byłem jednak w domu sam, był ze mną Shindong i Baekhyun, którzy prowadzili ożywioną rozmowę, siedząc ze mną przy z stole.
Zazdrościłem Taeminowi tego, że stale jeździł po całym świecie ze swoją rodziną. Chłopak mógł na nich narzekać, ale w gruncie rzeczy oni nie byli najgorsi. Jego matka była doprawdy uroczą osobą, co prawda okropnie narcystyczną i mówiącą non-stop o swoim wyglądzie, ale przynajmniej interesowała się swoim synem i okazywała mu miłość na swój specyficzny sposób. Była naiwna i trochę mało inteligentna, ale na pewno życzliwa, więc nie przeszkadzało mi w niej niemalże nic. Ojciec Tae był poważnym biznesmenem, którego nigdy nie było w domu, mój przyjaciel mawiał, że miał więcej kochanek niż dolarów na koncie, ale mimo tego kochał swoją rozrzutną żonę i gromadkę niesfornych dzieci. Rodzeństwo Taemina było liczne. Chłopak miał trzech braci i dwie siostry, a wśród nich był najmłodszy. Narzekał na rodzeństwo, obwiniał ich za wiele rzeczy i wiedziałem, że ich stosunki były raczej napięte, ale kiedy przychodziło co do czego, i tak jeździł do nich w odwiedziny, a oni zapraszali go do siebie albo na wspólne wakacje. W zasadzie wszystkich łączyło jedno: pieniądze. Dość prosta relacja, a jednak zawsze wszystko działało dobrze, dopóki niektóre sprawy nie wychodziły na światło dzienne. Większość rodzeństwa Taemina, prócz jednej siostry i jednego brata, wyprowadziło się z rodzinnej rezydencji i założyło już swoje rodziny, dlatego Tae był też wujkiem. Wszystko jakoś się układało, dopóki wszyscy udawali, że nie dostrzegali zdrad pana Lee, głupoty pani Lee, skąpstwa i walki między piątką rodzeństwa i nieciekawego stylu życia Taemina. Może to trochę dziwna rodzina z dużą ilością sekretów, ale i tak była lepsza niż moja.
W każdym razie myślałem ostatnio intensywnie nad jakimś wyjazdem i z chęcią bym to zrobił, chociażby na parę dni. Pojechanie do jakichś ciepłych krajów, kiedy w Korei cały czas padało i mój powrót zbliżał się wielkimi krokami.
Comeback był dość drażliwą sprawą, za każdym razem gdy coś proponowałem, zostałem ignorowany, a moje pomysły zostały wyrzucane do kosza. Chciałem pomóc przy pisaniu tekstów, żeby w końcu zaśpiewać coś prawdziwego, ale mnie odepchnięto i powiedziano, że to nie dla mnie, a ja chciałem tylko podrzucić parę pomysłów tekściarzom. Próbowałem też zająć się swoją choreografią, tańczyłem od kiedy pamiętałem i byłem już na etapie, w którym mogłem sam ułożyć dobrą i wystarczająco imponującą choreografię, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Nawet koncepcja nie mogła być moja. Wytwórnia całkowicie mnie wykluczyła i producenci mówili, żebym poczekał spokojnie, a oni sami wszystko zrobią, ale to była moja płyta i chciałem coś zrobić, prócz wyglądania dobrze oraz wykonywania posłusznie ich rozkazów.
 - Baekhyun… - powiedziałem, a mój menadżer przerwał w pół zdania i spojrzał na mnie.
 - Tak? – mruknął, a ja odłożyłem sztućce i usiadłem prosto.
 - Chcę gdzieś wyjechać  - oznajmiłem, a Baek uniósł brwi i popatrzył na mnie jak na szaleńca.
 - Jongin, czy ty się dobrze czujesz? W następnym tygodniu zaczynasz próby i nagrania w związku z twoim nowym albumem, a ty chcesz zrobić sobie teraz urlop? – spytał starszy.
Shindong spojrzał na mnie współczująco, a ja westchnąłem. Czasem wydawało mi się, że kucharz to jedyny normalny człowiek, którego znałem. On rozumiał mnie bardziej, niż mógłbym przypuszczać. Był takim dobrym człowiekiem, a mimo to spotkało go tyle przeciwności losu. Kilka lat temu jego żona zmarła na białaczkę i osierociła dwuletniego synka, którym Shindong zajmował się od tamtego czasu sam. Był wspaniałym ojcem, chciałbym mieć takiego rodzica. Uśmiechnąłem się do mężczyzny lekko, a on odwzajemnił ten gest.
 - Jongin, to naprawdę nie czas na wakacje. Wszyscy ciężko pracują, więc uszanuj ich pracę – powiedział wściekły Baekhyun, widząc, że raczej nie odpowiem na jego wcześniejsze pytania.
 - Skoro tak stawiasz sprawę, to lepiej pójdę do wytwórni i osobiście z nimi porozmawiam– oznajmiłem, zbywając go.
 - Jongin, nie bądź dzieckiem, dobrze? – powiedział nieco zrezygnowany Baekhyun.
 - Baekhyun to jest idealny czas, żeby zrobić sobie przerwę. Nie miałem jej, od kiedy zadebiutowałem jako solista, wiesz?  - powiedziałem, a on spojrzał na mnie złym wzrokiem – No, tak. Ty nie wiesz, bo ciebie wtedy tu nie było – mruknąłem lekceważąco.
Chciałem go wyprowadzić z równowagi, a powiedzenie mojemu menadżerowi, że nie mógł wiedzieć o wszystkim, było równoznaczne ze stwierdzeniem, że był zwyczajnie za młody i miał za mało doświadczenia. Zdawałem sobie sprawę, że to był jego słaby punkt. Baek nie lubił, gdy ktoś go nazywał niedoświadczonym. Widziałem, jak zagotował się ze złości.
 - Nienawidzę cię, Jongin. Naprawdę – warknął i wstał, a ja opadłem na o oparcie krzesła, zakładając ręce na pierś i uśmiechając się krzywo – Jesteś takim bachorem.
 - Jestem bachorem. Bachorem, dzięki któremu zarabiasz mnóstwo pieniędzy. Czy to nie ironiczne, Baek? – byłem sarkastyczny i użyłem zdrobnienia, które zawsze irytowało menadżera, miałem dość wszystkiego, i może przesadziłem, bo wyżywanie się na starszym niczego nie rozwiązało, ale tak wyszło i było za późno, by się zatrzymać.
 - Nie, Jongin. Mylisz się. Zarabiam te pieniądze tylko dzięki sobie, poświęciłem wszystko dla ciebie i twojej pieprzonej kariery. Jestem tu od roku, ale mogę stwierdzić, że to wystarczy, żeby stracić zmysły. Jesteś naprawdę beznadziejnym przypadkiem, wiesz? Kiedy powiedziano mi, że będę właśnie twoim menadżerem, myślałem, że zejdę na zawał ze szczęścia. Trafiła mi się taka gwiazda, anioł narodu, wszechmocny Kai, ale nikt mnie nie uprzedził, że nie będę menadżerem Kaia, tylko Jongina. Kai jest wspaniały, utalentowany i wszyscy go kochają, a Jongin jest zwyczajnym śmieciem, który potrzebuje odwyku i porządnego kopa w dupę. Jesteś wrakiem człowieka w wieku osiemnastu lat i ci współczuję, ale jeszcze bardziej współczuję sobie, bo nikt mi nie powiedział, że będę adwokatem diabła. Nikt mnie nie uprzedził, że już po tygodniu z tobą stracę głos, będę musiał brać leki uspakajające, żeby cię nie poćwiartować i że czasem będę musiał cię wyciągać z twoich wymiocin, kiedy zaśniesz na środku kuchni z butelką Jacka Daniels’a w dłoni.
Zamarłem, bo chyba jeszcze nigdy nikt nie powiedział mi czegoś takiego. Baekhyun miał łzy w oczach, wiedziałem, że stąpamy po kruchym lodzie.
 - Baekhyun… - mruknąłem trochę oniemiały – Czemu to wszystko robisz, skoro przez to cierpisz?
Chłopak uśmiechnął się krzywo.
 - Jesteś najżałośniejszym człowiekiem na świecie, a mimo to czuję, że robię coś wielkiego dla tych wszystkich ludzi, którzy cię kochają, kiedy ściągam cię z łóżka o szóstej rano, mimo że sam ledwo stoję na nogach, bo spałem trzy godziny. Twoi fani myślą, że jesteś niesamowitym człowiekiem i cię potrzebują, a ludzie tacy jak ja, którym dajesz pracę, mimo że wiedzą jaki jesteś, też czują do ciebie jakąś sympatię. Jesteś tylko dzieckiem, które się pogubiło w życiu. Czasem cię rozumiem, Jongin, a czasem mam cię ochotę uderzyć w ten pusty łeb. Nie marnuj tego, co masz, bo jesteś na cholernym szczycie, masz wszystko.
 - Co jeśli się mylisz? Spójrz na mnie. Czy wyglądam, jakbym miał wszystko? Nie wydaję ci się, że nie mam nic prócz pieniędzy i paru miłych wspomnień o mnie na szczycie? Staczam się, nic mnie już nie czeka i kiedy patrzę w przyszłość, widzę tylko zimną pustkę, nie wiem nawet, ile jeszcze będę żył. Czy dożyję dwudziestki? – spytałem go.
 Po moim policzku spłynęła łza, o której istnieniu wcześniej w ogóle nie wiedziałem. Skąd ona się wzięła? Nie wytarłem jej, pozwoliłem jej spaść na moją koszulkę i wsiąknąć w materiał.
 - O czym ty mówisz, Jongin? – Baekhyun był zszokowany.
 - Przez całe życie żyłem pragnieniami innych, najpierw moich rodziców, którzy kazali mi się uśmiechać do jury podczas castingu i powiedzieć im moją kwestię, tak jak to z nimi ćwiczyłem, a ja posłuchałem. Potem robiłem wszystko, tak jak kazali mi ci wszyscy ludzie, zacząłem uczyć się tańca, bo to miało mi się zwrócić w przyszłości i posłuchałem producentów, kiedy kazali mi śpiewać piosenki, których nie napisałem, które nie były o mnie. Nawet kiedy fotograf mówi: „Kai ściągnij koszulkę i zrób seksowną pozę”, to ja się nie sprzeciwiam, chociaż czuję się jak jakaś cholerna dziwka i wiem, że tysiące ludzi zobaczy tą rozkładówkę i niektórzy powieszą ją na ścianie. Już niedługo nie wytrzymam zgadzania się na wszystko, Baekhyun. Nie chcę stać się kolejną upadłą gwiazdą, ale czy ja już nią nie jestem?
Widziałem, jak Baekhyun pomału usiadł z powrotem na swoim krześle, a Shindong opadł na oparcie krzesła i obaj zaczęli się wpatrywać we mnie z niedowierzaniem. Nigdy jeszcze o tym nikomu nie mówiłem, nawet Taeminowi.
 - Czy to nie zmierza dokładnie w tym kierunku? Chciałem to zmienić, postanowiłem, że będę silny i trzymam się tego naprawdę mocno. Kiedy zaproponowałem, że chcę pomóc przy albumie, byłem całkiem poważny, chciałem cząstki siebie w tym, co robię, chciałem w końcu zrobić coś po swojemu, ale wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotę, mówili, że to nie jest dobry pomysł, żebym lepiej martwił się o inne rzeczy. Potrzebuję zmiany w swoim życiu, potrzebuję małej przerwy. Niczego wielkiego, naprawdę. Chcę pojechać na parę dni na jakąś wyspę, gdzie można cały dzień leżeć w hamaku i nie robić nic, o niczym nie myśleć. Tylko parę dni… Czy to tak wiele? Nigdy wcześniej o nic nie prosiłem, więc może chociaż ten jeden raz… - powiedziałem i poczułem, że zamiast jednej łzy, na mojej koszulce wylądowało ich co najmniej dwadzieścia.
Nie chciałem płakać, ale nie mogłem tego powstrzymać. To tkwiło we mnie już od dawna. Baekhyun siedział na swoim miejscu i patrzył tępo w stół. Zapadła cisza, którą przerwał po krótkiej chwili mój menadżer, który wstał i skierował swoje kroki w stronę wyjścia.
 - Porozmawiam o urlopie z wytwórnią, zaczynasz próby za tydzień, a całą resztę można przełożyć i tak mieliśmy zawiesić twoją działalność, żebyś się skupił na nagraniu albumu – powiedział, a ja milczałem, chcąc zapanować nad swoim ciałem, które nie chciało współpracować.
Maska Kaia została zniszczona. Nigdy nie odsłoniłem się tak bardzo, czułem się nagi i żałosny. Wszystkie moje słowa i te Baekhyuna, które zostały przed chwilą wypowiedziane, uderzyły we mnie jeszcze raz z podwójną siłą. Czułem, jakbym się rozpadał i wszystko, co chciałem zostawić w sobie, uszło ze mnie jak z przebitej opony. Bałem się, jak będzie na mnie od teraz patrzeć mój menadżera także co pomyślał sobie o mnie Shindong, który nadal zszokowany siedział na swoim krześle, patrząc na mnie ze współczuciem.
Błagałem niebiosa, by nastała ciemność i mnie ze sobą porwała, bo nie mogłem wytrzymać tego ani chwili dłużej.

„Moje kolana są ogniście gorące, ale Bóg jest zimny.
Zostało mi powiedziane, dowiesz się pewnego dnia,
Zbyt wiele nieba to grzech, po show przynosi jedynie piekło.”
~ Tablo & Taeyang – Eyes, nose, lips

wtorek, 7 kwietnia 2015

Anielskie pęknięcia pt 11

Od autorki: Przepraszam za opóźnienie, ale wiecie... świata. xD Wesołych świąt! (trochę spóźnione życzenia, ale zawsze coś, prawda?) Kocham was i proszę komentarze. <3

Wszedłem do restauracji, w której pracował Yixing. Miałem dzisiaj wolne popołudnie, bo wczoraj pracowałem bardzo ciężko, miałem koncert i nagranie do programu.
 Rano miałem rozmowę z producentem z mojej wytwórni, który oznajmił, że szykowali się do mojego comebacku. Nie wiedziałem, co powinienem o tym sądzić. Prawdą było, że minął rok, od kiedy wydałem mój ostatni album, ale nadal nie czułem się na siłach, by powrócić. Właściwie zastanawiałem się nad jakąś małą przerwą. Codziennie miałem zapchany grafik, a fani nie mogli narzekać na brak mojej osoby. Ciągłe kampanie reklamowe, sesje do magazynów, programy telewizyjne, udział w różnych koncertach i wydarzeniach muzycznych, to wszystko było specjalnie dla nich. Mój powrót oznaczałby, że wszystko nasili się jeszcze bardziej, a ja nie miałem na to najmniejszej ochoty. Chciałem pojechać na wakacje, po raz pierwszy tak bardzo pragnąłem odciąć się od świata i wyjechać, gdzieś gdzie Kai nie był rozpoznawalny.
Kiedy usiadłem przy stoliku w rogu sali, chwyciłem kartę i zacząłem przeglądać menu. Przyszedłem sam, bo Tae miał okropnego kaca po imprezie, na której ja niestety nie mogłem być.
Taemin ostatnio spędzła dużo czasu w rezydencji Key. Oczywiście, wiedziałem doskonale, co jest tego powodem. Jonghyun. Ten podejrzany typ, który chyba rzeczywiście potrafił zawrócić w głowie, skoro Tae tak się w nim zauroczył. Wolałem, kiedy mój przyjaciel sypiał potajemnie z szoferem swojego ojca Minho, tamten chłopak przynajmniej nie był wiecznie naćpanym potencjalnym seryjnym mordercą z górą forsy, którą nie wiadomo skąd wytrzasnął, choć musiałem przyznać, że był za to beznadziejnym kobieciarzem, a Taemin grał w ich „związku” rolę tego drugiego, który jest eksperymentem stuprocentowego hetero. Właściwie, po przemyśleniu tej kwestii, to żaden z nich nie był dobrą partią. Taemin nie miał szczęścia do facetów, zawsze trafiał na jakichś kretynów, którzy albo byli uzależnieni i zamieszani w ciemne sprawki, albo zwyczajnie chcieli ukryć fakt, że są gejami lub bi.
 - Mogę przyjąć zamówienie? – z moich przemyśleń wyrwał mnie kelner, który okazał się być słodkim Luhanem.
Uśmiechnąłem się do niego, bo bardzo go polubiłem, od kiedy zacząłem przychodzić regularnie do restauracji. Był uroczym i nieco naiwnym chłopakiem o niesamowitej urodzie. Okazało się, że jest starszy niż mógłbym przypuszczać, bo miał już dwadzieścia pięć lat, pochodził z Chin i obecnie był świeżo upieczonym absolwentem jednej z seulskich uczelni, szukającym pracy w swoim zawodzie i dorabiającym w tej właśnie wietnamskiej restauracji, bo mieszkał niedaleko niej.
Jak się okazało miał już chłopaka, który był w moim wieku i dzielił z nim mieszkanie, chodząc nadal do liceum. Jego chłopak nazywał się Sehun i poznałem go pewnego razu, kiedy przyszedł po Luhana do restauracji. Okazał się być nieco nadpobudliwym dzieciakiem, z niezmienną, kamienną twarzą, chudym ciałem modela i tlenionymi włosami. Nie mogłem nawet sobie wyobrazić, że to dziecko ma tyle samo lat co ja, nie dlatego że nie wyglądał na swój wiek, po prostu ja czułem się starszy, niż rzeczywiście byłem i kiedy widziałem Sehuna, który przyszedł w mundurku z tym durnym uśmieszkiem, i wyczuwalną beztroską, poczułem się jak zużyty staruszek, jakbym przeżył już wszystko, i kompletnie nic mnie już nie czekało, podczas gdy przed Sehunem była świetlana przyszłość.
 - Jest Yixing? – spytałem, a Luhan zaśmiał się i pokręcił głową.
 - Kyungsoo wysłał go po coś do sklepu – powiedział, a ja westchnąłem.
Kyungsoo był kucharzem, widziałem go kilka razy, był całkiem uroczym i miłym człowiekiem, który  nie odzywał się zbyt często, ale za to gotował bardzo dobrze.
 - W takim razie poproszę zieloną herbatę – mruknąłem.
 - Tylko? – upewnił się starszy, a ja przytaknąłem.
Luhan zniknął z moim zamówieniem za drzwiami kuchni, a ja spojrzałem w drewniany blat stolika, oczekując, aż starszy przyniesie mi  herbatę.
Nagle drzwi się otworzyły i uderzyły w dzwoneczek, który wisiał nad nimi, oznajmiając, że ktoś właśnie przybył. Kiedy zobaczyłem Yixinga, uśmiechnąłem się szeroko, jednak zaraz mój uśmiech zniknął, bo wraz z nim do środka weszły dwie dziewczyny. Yixing zaśmiał się, mówiąc coś do nich, a ja spojrzałem z powrotem w blat. Co to były za dziewczyny? Nigdy wcześniej ich nie widziałem.
Jedna był niska, drobna, miała krótkie, czarne włosy, mocny makijaż i ubrana była w czarną, krótką sukienkę, która przylegała idealnie do jej ciała oraz wysokie obcasy, biła od niej pewność siebie. Druga była wysoką blondynką, miała niesamowicie długie nogi, które wyeksponowała, ubierając krótkie, dżinsowe spodenki z wysokim stanem, połączone z krótkim topem, który odsłaniał trochę brzucha i ramiona, jej twarz była piękna, i wyglądała naturalnie, jakby nie nałożyła w ogóle makijażu. Obie według mnie były zbyt prowokacyjne i ładne. Skąd Yixing je wytrzasnął? Znał je?
Yixing od razu mnie zauważył i podszedł do mnie, a dziewczyny usiadły przy jednym z wolnych stolików. Chłopak uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja zmierzyłem go. Usiadł na krześle naprzeciwko mnie, choć chyba powinien zanieść do kuchni rzeczy, które miał kupić.
 - Hej – mruknął – Jak poszła rozmowa? – spytał, a ja spojrzałem na dziewczyny, które siedziały kilka metrów od nas, rozmawiając o czymś spokojnie.
 - Kim są te dziewczyny, z którymi przyszedłeś?-  postanowiłem zignorować pytanie Yixinga.
 - To Nana i Gain – oznajmił, ale to mi niczego nie wyjaśniło.
  - To twoje znajome? – spytałem niecierpliwie, a Yixing uniósł brwi w zdziwieniu.
Czemu czułem się tak dziwnie? Chyba byłem zazdrosny. Ale o co? Przecież to normalne, że starszy ma jakichś znajomych. Ja też ich miałem. W czym tkwił problem? Może w tym, że są takie ładne i Yixing uśmiechał się do nich tak pogodnie, jakby bardzo dobrze się znali, jakby z nimi flirtował. Jednak czy chłopak nie mógł tego robić? Kto mógł mu tego zabronić? Ja nie mogłem, on nie był mój, przespaliśmy się ze sobą dwa razy, mieszkał ze mną już prawie miesiąc, czasem śpiewał dla mnie albo przeczesywał moje włosy swoimi delikatnymi dłońmi, gdy byłem śpiący, ale to nic nie znaczyło. Yixing był wolny i mógł podrywać piękne kobiety, kiedy tylko przyszła mu na to ochota. Mimo że zdawałem sobie z tego sprawę, to i tak nadal byłem zazdrosny.
 - Znajome? – zastanowił się Yixing, a potem skinął głową – Są moimi koleżankami – oznajmił, a ja poczułem ukłucie w sercu.
Skoro były koleżankami, to może powinien zamieszkać z nimi, bo przecież ja byłem dla niego obcym, który nic o nim nie wiedział. To nie tak, że się w nim zakochałem… Po prostu on zapełniał pustkę w moim życiu, nie całkowicie, ale to mimo wszystko było miłe i nie chciałem tego stracić. Co jeśli znalazłby dziewczynę albo chłopaka i zechciałby się wyprowadzić? Zostawiłby mnie znowu samego. Ciężko byłoby znaleźć człowieka, który byłby do niego podobny.
 - Są bardzo ładne – powiedziałem od niechcenia, a Yixing zrobił się nagle poważny.
 - Tak myślisz? – spytał cicho, wbijając we mnie wzrok, a ja wzruszyłem ramionami.
 - Tak – mruknąłem.
 - Och - powiedział pod nosem i spuścił wzrok na swoje dłonie – Podobają ci się – wymruczał, jakby sam do siebie.
 - A tobie? – zapytałem niepewnie, a on zagryzł wargę.
 - Nigdy nie patrzyłem na nie w ten sposób – odparł, a ja zmarszczyłem czoło.
 - Tak? – zdziwiłem się, nie wierzyłem mu, nie dało się nie zauważyć urody tych dwóch dziewczyn.
 - Jestem gejem, Jongin – oznajmił i spojrzał mi z powrotem w oczy – Uważam, że Nana i Gain są piękne, ale nie mogą mi się podobać, bo kobiety mnie nie pociągają – powiedział.
 Zrobiło mi się trochę głupio, wiedziałem, że Yixing jest gejem, bo mówił mi to kilka razy, a mimo to ja nadal podejrzewałem go o to, że umawiał się z tymi dziewczynami.
 - Ale ty jesteś bi, prawda? – spytał nagle starszy, a ja spojrzałem na niego zdezorientowany.
 - No, tak – przyznałem.
  - I tobie się podobają – kontynuował Yixing, nie byłem pewien, do czego on zmierzał, ale skinąłem – Chcesz numer którejś z nich albo coś? – mruknął, zaskakując mnie tym, nie mogłem nic odpowiedzieć, bo zwyczajnie mnie zatkało – Jestem pewien, że będą szczęśliwe, mogąc poznać Kaia osobiście, zwłaszcza Nana, ona chyba jest twoją fanką… – mówił i nie wiem, czemu w jego głosie było tyle goryczy.
 - Nie, nie chcę ich numeru – przerwałem mu, a on spojrzał na mnie po raz ostatni i wstał.
 - Muszę zanieść zakupy do kuchni i wrócić do pracy, bo szef potrąci mi z pensji – wymruczał i odszedł od mojego stołu.
Jęknąłem sfrustrowany i potarłem twarz dłońmi. Nasze relacje były takie dziwne, nie wiedziałem, co to wszystko miało znaczyć. Nie mogłem rozgryźć Yixinga. Nie wiedziałem, co on sobie myślał. Najgorsze, że nie rozumiałem samego siebie i swojego zachowania. Nie chciałem, żeby Yixing nazywał mnie swoim chłopakiem, ale chciałem, żeby był tylko mój i to mnie męczyło.
 Ktoś odchrząknął, by zwrócić na siebie moją uwagę, a ja podskoczyłem przestraszony i spojrzałem wprost w oczy Luhana, który postawił przede mną moją zieloną herbatę, a potem usiadł na krześle, które przed chwilą zajmował Yixing.
 - Co jest, Jongin? – spytał blondyn, a ja spojrzałem gdzieś w bok.
 - Nic – mruknąłem.
 Luhan zawiesił wzrok na filiżance, która stała między nami.
 - Chodzi o Yixinga? – spytał, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
 - Co masz na myśli?
 - Co was właściwie łączy? – zadał kolejne pytanie starszy.
 - Yixing u mnie mieszka – powiedziałem, a Luhan uśmiechnął się krzywo, spoglądając na mnie.
 - A oprócz tego? – uniósł brwi wymownie.
 - Nic – odparłem.
 - Czemu wam nie wierzę… - mruknął Luhan i założył ramiona na pierś.
 - Nam? – spytałem zdezorientowany.
 - Yixing zawsze mówi to samo. „ Nic nas nie łączy, Lu.” Powtarza to jak jakąś mantrę, ale obcy ludzie nie mieszkają ze sobą, nie przychodzą spotkać się ze sobą w restauracji, bo akurat mają wolny czas, nie patrzą na siebie tak i nie uśmiechają się w taki sposób – powiedział Luhan, a ja pokręciłem głową.
 - Naprawdę, Luhan. Ja i Yixing… - nie dokończyłem, bo starszy mi przerwał.
 - Tak, tak. Wiem – powiedział, a ja westchnąłem ciężko, upijając pierwszy łyk z filiżanki.
 - Co wiesz o Yixingu? – spytałem po chwili ciszy.
 - Hmm… Niewiele – oznajmił Luhan – Yixing jest trochę skryty, jest młody, ale wydaje się jakby wiele przeżył. Rozumiem go po części, bo wiem jakie to trudne wyprowadzić się do innego kraju. Z tego co Yixing mi mówił, to jego przyjazd do Korei był spontaniczny i nie wiedział nic o tym, jak wygląda życie tutaj, nie znał dobrze języka, dukał jakieś podstawowe zwroty, których nauczył się z dram, nie znał też nikogo w Seulu i jego jedynym wsparciem był jego przyjaciel Yifan… - tłumaczył blondyn, jednak gdy tylko usłyszałem imię Yifana, musiałem mu przerwać.
 - Yifan? – spytałem, a Luhan spojrzał na mnie zdziwiony i skinął - Yixing i Yifan byli przyjaciółmi?
- Tak. Znasz go? – Luhan zmarszczył czoło.
 - Bardzo słabo – przyznałem – A ty?
 - Tylko z opowieści Yixinga, nigdy go nie spotkałem osobiście – powiedział.
 - Jakich opowieści? – zaciekawiłem się.
To było bardzo interesujące, bo z tego co Yixing mi mówił, poznał Yifana, gdy zaczął pracować w Black Soul. Tymczasem okazało się, że znali się wcześniej i Yifan był jego przyjacielem.
 - Yixing mówił mi, że Yifana poznał, kiedy studiował w Changsha – wyjaśnił Luhan, a ja znowu musiałem się wtrącić.
 - Yixing studiował? – spytałem.
 - Tak, ale nie wiem co, wiem, że rzucił studia w połowie drugiego roku i przyjechał do Korei, nie mam pojęcia dlaczego. Mieszkał z Yifanem przez jakiś czas, ale się pokłócili, a potem zamieszkał na zapleczu tego klubu, w którym pracował – wyjaśnił.
 - W Black Soul? – chciałem się upewnić.
 - Tak, tak – przytaknął starszy.
Miałem tak dużo pytań, ale Luhan chyba nic więcej nie wiedział. Nagle powietrze przeciął głos jednej z dziewczyn, siedzącej kilka stolików dalej, tej która przyszła z Yixingiem i miała czarną sukienkę.
- Luhan, ile mam czekać, aż skończysz plotkować ze swoim chłoptasiem i do nas podejdziesz? – spytała nieco zirytowana.
Kelner podskoczył zdziwiony i wstał, chcąc odejść od mojego stolika.
 -Znasz je? – spytałem.
 - Trochę, to jakieś znajome Yixinga, czasami wpadają – wyjaśnił blondyn, wzruszając ramionami.
 - Skąd Yixing je zna? – zadałem kolejne pytanie, ale Luhan tylko pokręcił głową na znak, że nie wiedział i odszedł, by przyjąć zamówienie.
Znowu utknąłem w martwym punkcie, im więcej się dowiadywałem o Yixingu, tym mniej spójne to było. Yifan był bardziej oczywisty dla mnie jako kolega z pracy, niż jako dawny przyjaciel, u którego Yixing mieszkał i który był wsparciem w nowym kraju dla chłopaka. Uch. To było skomplikowane. Czemu Yixing przerwał studia, po co przyjechał do Korei, skoro tego nie planował, jaką rolę w tym wszystkim odgrywał Yifan i Black Soul? Najważniejszym pytaniem jednak było to, czy ja rzeczywiście chciałem to wiedzieć? 

„Bo jesteś niezwyciężony,
Nie mogę się przebić do twojego świata,
Żyjesz w różnych odcieniach chłodu,
Twoje serce jest nie do złamania.”
~Lana del Rey – Shades of cool