Siedziałem na
plastikowym krześle na korytarzu szpitala przed salą, w której znajdował się
Taemin. Niestety nie zostałem wpuszczony, bo nie jestem nikim z rodziny, na nic
zdały się tłumaczenia, że jestem jego najlepszym przyjacielem. Byłem tym tak
bardzo zdenerwowany.
Mogłem
zobaczyć salę przez oszklone drzwi, jednak wśród wielu łóżek, chorych,
pielęgniarek, lekarzy i całego tego rumoru nie mogłem go dostrzec. On walczył o
swoje życie, jednak nikogo nie obchodziło, jak się teraz czułem, że umierałem z
tej niewiedzy. Musiałem wiedzieć, że wszystko z nim w porządku, że on żyje i że
z tego wyjdzie.
Potarłem swoją
twarz i spojrzałem w stronę wejścia. Miałem nadzieję, że za chwilę zjawi się
ktoś z jego rodziny, ale tak się nie działo. Dzwoniłem do nich, do wszystkich
członków rodziny, których numery telefonów posiadałem, napisałem milion smsów i
zostawiłem tysiące wiadomości na ich pocztach głosowych. Czemu nikt się nie
zjawia?
Co mam teraz
zrobić? Powinienem zadzwonić na policję? Muszę coś zrobić, nie mogę tak po
prostu czekać, nic nie robiąc. Czułem, że za chwilę coś rozwalę albo wpadnę na
salę i nie zważając na nic, odnajdę Taemina, by wiedzieć, że już wszystko z nim
w porządku.
Ktoś nagle
dotknął mojego ramienia, a ja przestraszony i wytrącony ze swoich rozmyślań,
podskoczyłem na miejscu, odwracając się w stronę intruza. Miałem nadzieję, że
to w końcu ktoś z rodziny Taemina, jednak myliłem się. Cała moja nadzieja
prysła, gdy tylko ujrzałem przed sobą niepożądaną osobę. To był Yixing.
- Czego chcesz? – warknąłem wściekły, nie
patrząc na niego.
Nie miałem na
nic siły, a zwłaszcza na jakąkolwiek interakcję z tym obłudnym kłamcą.
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś? – spytał
ze smutkiem i usiadł obok mnie.
- Jak się w ogóle dowiedziałeś, że tu jestem?
– próbowałem powiedzieć to beznamiętnie, ale wyszło to bardziej jak żałosne
kwilenie zranionego dziecka.
- Baekhyun mi powiedział – mruknął – Co się
stało, Jongin?
Yixing
chciał dotknąć mojego ramienia, jednak odsunąłem się pospiesznie.
- Jongin? – zmarszczył brwi starszy, a ja nie
potrafiłem na niego patrzeć.
- Yixing… To koniec – oznajmiłem –Jesteś
kłamcą – dodałem jeszcze.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się i przysunął
się do mnie, jednak ja wstałem, chcąc utrzymać dystans.
- Okłamywałeś mnie przez cały ten czas, teraz
już wszystko wiem. Wiem, po co ze mną jesteś – oznajmiłem i pozwoliłem, by
uszły ze mnie emocje, które próbowałem przez chwilę powstrzymać.
- Nie wiem, co się stało, Jongin, ale to
nieprawda, że cię okłamuje. Powiedziałem ci wszystko, przysięgam – zapewniał
mnie Yixing, również wstając, by zrównać się ze mną podczas tej wymiany zdań.
- Niektórzy twierdzą inaczej – powiedziałem
twardo i Yixing uniósł brew, czekając na jakieś wyjaśnienia.
Nie
zamierzałem mu tego ułatwiać, niech się domyśli, do cholery. Niech to wydusi z
siebie, niech spyta, jednak Yixing milczał i czekał, aż dokończę. Ten dupek
zawsze wygrywa, nawet teraz, nawet w takiej chwili. Sprawił, że poczułem się
zagubiony i zawstydzony swoim błędem, tym że przyjąłem go pod swój dach i
naprawdę szczerze go pokochałem.
- Byłem u Jonghyuna - powiedziałem, a kiedy zobaczyłem szok na
twarzy Yixinga, kontynuowałem – Powiedział, że jestem naiwny, że ci ufam.
Stwierdził, że jestem dobrym materiałem na kolejną spektakularną historię o
twoich związkach, że rzucisz mnie, kiedy tylko ci się znudzę, że chcesz tylko
moich pieniędzy i… że sprzedajesz narkotyki dla niego – to ostatnie ledwo
przeszło mi przez usta.
- To wszystko nie tak –Yixing pokręcił głową z
łzami w oczach – Jongin – znowu próbował mnie dotknąć, ale ja dzielnie
stawiałem opór.
- Nie mogę z tobą dłużej być.
Yixing drgnął
nerwowo poruszony moimi słowami.
- Jongin, ufasz Jonghyunowi? – zdziwił się
Yixing, widziałem, jak bardzo jest rozczarowany.
- Sprzedawałeś narkotyki? – spytałem, unikając
odpowiedzi na pytanie mojego chłopaka, teraz już chyba byłego.
Yixing zamilkł
na chwilę, a ja wiedziałem, co za moment powie.
- Nie jestem z tego dumny, ok? – wymamrotał –
To już przeszłość, skończyłem z tym, kiedy zwolniłem się z Black Soul, dlatego
to wszystko zostawiłem, bo chciałem odciąć się od Jonghyuna i… - przerwałem mu.
- Co z tym, że pieprzyłeś się z Jonghyunem za
lokum w Black Soul? – spytałem bezczelnie, wiedząc, że cholernie ranię Yixinga
takimi wulgarnymi słowami pozbawionymi jakiekolwiek szacunku do niego.
- Zmusił mnie, nie mogłem spać na ulicy, a on
powiedział, że jeśli nie zapłacę, nie pozwoli mi zamieszkać na zapleczu –
wyjaśnił zrozpaczony.
Zaśmiałem się
drwiąco.
- Więc zostałeś jego dziwką. Mówił, że umiesz
ładnie prosić, chyba coś o tym wiem, bo mnie też całkiem ładnie poprosiłeś. Nie
miałeś, gdzie mieszkać po zwolnieniu się z Black Soul, więc znalazłeś kolejnego
naiwniaka, co? – spytałem.
Chciałem być
okrutny, ale chyba najbardziej raniłem nie Yixinga, a siebie.
- Ty nic nie rozumiesz, Jongin. To wszystko
nie tak. Ja… - zaczął, ale ja nie chciałem słuchać jego tanich wymówek.
- Nie chcę tego słyszeć. Stek bzdur –
warknąłem.
- On mnie zwyczajnie wykorzystał. Nie miałem,
gdzie pójść, więc zmusił mnie do posłuszeństwa, rozumiesz? To Jonghyun jest
kłamcą, a nie ja – powiedział słabo, jednak nie potrafiłem mu uwierzyć.
- Dlaczego nie potrafię ci uwierzyć, ha? –
mruknąłem zrezygnowany.
- Nie wiem, Jongin. Nie rozumiem tego, bo ja
przecież naprawdę cię kocham. Przepraszam, że ci nie powiedziałem o
narkotykach, ale ja zwyczajnie się wstydziłem. Tak, byłem opętany żądzą
szybkiego zarobku, kiedy trafiłem do Black Soul. Yifan miał dobrego kolegę,
Jonghyuna, który miał swoje za uszami, a ja byłem ciekaw, co takiego robi, o
czym nie chce mi powiedzieć. Byłem głupi, wiem. Byłem skończonym idiotą, ale to
tak jakoś wyszło. Jonghyun pokazał mi, jak zarabia, powiedział, że to szybkie i
duże pieniądze, więc zacząłem dla niego pracować. Dobrze mi szło, Jonghyun
twierdził, że to dzięki mojej „ładnej buźce” i zaczął mnie umawiać z jakimiś
starcami, miałem z początku im tylko dostarczać towar, ale potem Jonghyun zmusił
mnie, żebym z nimi chodził na kolacje i żeby zapraszali mnie do swoich domów.
Oni byli bogaci, a ja podkradałem im pieniądze i jakieś drobiazgi, bo Jonghyun
mi kazał. To był, jak często mawiał, niewinny zarobek i podwójny zysk. Chciałem
to rzucić, ale Jonghyun mi zagroził, powiedział, że nie mogę zrezygnować, bo
jestem w tym najlepszy. Kiedy próbowałem mu się sprzeciwić, wszystko powiedział
Yifanowi. Powiedziałem ci kiedyś, że zdradziłem Yifana z Jonghyunem i to w
jakiś sposób prawda, bo przez to, co ten dupek kazał mi robić, straciłem go, straciłem
jego zaufanie. Żałuję wszystkiego, rozumiesz. Żałuję. Potem Jonghyun
wykorzystał moją słabość po zerwaniu z Yifanem i dalej kazał mi to robić. Jakoś
z tym zerwałem, wyszedłem na prostą, poznałem ciebie, naprawdę cię kocham, do
cholery – Yixing płakał i ja też, wszystkie karty zostały rzucone na stół,
Yixing powiedział mi wszystko.
- Muszę to przemyśleć – powiedziałem
niewyraźnie, mając mętlik w głowie.
- Jonghyun zabrał mnie pewnego dnia w drodze
do pracy, można powiedzieć, że mnie uprowadził i zawiózł do Black Soul,
powiedział, że jeśli nie przestanę świrować, to on zniszczy mnie i ciebie,
rozkazał mi, bym wrócił do pracy, bo beze mnie interes się nie kręci, coś
wrzucił mi do drinka, dlatego byłem w takim stanie, kiedy wróciłem – oznajmił
nagle Yixing.
- To było tamtego dnia, kiedy wróciłeś z
Yifanem? – spytałem, a on skinął głową.
Wszystko
zaczęło mieć sens. Zaczęło się układać w jedną całość.
- Dzisiaj zrobił to samo, zabrał mnie z pracy
i przyłożył mi broń do skroni, powiedział, że kończy mi się czas i mam
decydować, bo z jego biznesu nie da się po prostu wypisać. Powiedział, że się
ze mną rozprawi, później zawiózł mnie do klubu, i zamknął w schowku ze swoimi
karkami. Myślałem, że chcę mnie nastraszyć, ale on chciał najwidoczniej namącić
ci w głowie pod moją nieobecność – powiedział Yixing, a ja skinąłem głową.
- Udało mu się – odparłem, a starszy spojrzał
na mnie ze smutkiem.
- Rozumiem.
Zapadła cisza,
a ja usiadłem na krzesełku.
- Myślę, że Jonghyun specjalnie dał za dużą
dawkę kokainy Taeminowi – powiedział Yixing, a ja spojrzałem na niego
zszokowany - Chce cię nastraszyć, chce mnie zmusić do powrotu, on chce żebyś
mnie rzucił, żebym znowu był jego bezmyślnym robotem. Byłem taki głupi, kiedy
myślałem, że da się po prostu skończyć z Jonghyunem, nigdy nie myślałem, że
jest takim potworem.
Zrobiło mi się
żal Yixinga, ale starałem się nie zwracać uwagi na tego typu uczucia. Musiałem
zwyczajnie zerwać z nim, bo miałem dość swoich problemów.
- Mógłbyś się wynieść z mojego domu? –
spytałem, postanawiając, że to nasz definitywny koniec.
Poznałem
prawdę o Yixingu. Czy nie do tego od początku dążyłem podświadomie? Teraz jest
zbyt nudny, by dalej z nim być. Przekonywałem w ten sposób samego siebie, że to
nic takiego, choć wiedziałem, że tak naprawdę go nadal kocham.
- Dobrze, Jongin. Bądź szczęśliwy. Kiedy wrócisz
już mnie nie będzie. Przepraszam. Kocham cię. Naprawdę – powiedział i nachylił
się w moją stronę składając krótki i miękki pocałunek na moich ustach.
Potem wyszedł
ze szpitala i miałem przeczucie, że to ostatni raz, kiedy go widzę.
Tak po prostu
wszystko się skończyło, wielka, nagła i zbyt cicha burza. To było ospałe i
dramatyczne, mało wyraziste, nie było furii, krzyków, ciosów i krwi. Była tylko
cisza, rozdzierający serce smutek i łzy, które nieustannie spadały po moich
policzkach, nawet wtedy kiedy wróciłem do domu. Kiedy tylko wszedłem do
apartamentu od razu uderzył we mnie brak Yixinga, pozostał po nim tylko zapach,
który szybko zniknie i cała masa wspomnień w mojej głowie, które chyba nigdy
nie zginą.
Po prostu
położyłem się na łóżku w sypialni i zasnąłem. Nie piłem, nie próbowałem
zagłuszać myśli, dałem się ponieść smutkowi i zmęczeniu wprost w objęcia
Morfeusza.
„Całkowicie zagubili się w tej chwili.
To wściekłość, która kontroluje obie strony.
Więc oni mówią, że lepiej iść własnymi ścieżkami.”
~Eminem - Love The Way You Lie ft. Rihanna