Rodzaj: AU, angst, yaoi, oneshot
Pairing: MinLay (Minho x Lay)
Fandom: SHINee x EXO
Ostrzeżenia: brak
Od autorki: Dziś dodaję mojego zapasowego oneshota, którego niemal zawsze posiadam. Taki oneshot jest na takie okazje, jak ta. Dokładniej to niedawno blog dobił do 10000 wyświetleń, nie jest to szalenie dużo, jak na ponad pół roku intensywnego blogowania, ale i tak cieszę się, że tak dużo ludzi tu zajrzało, bo przecież opowiadania nie są jakieś ambitne czy super napisane. Dziękuję. <3 Jesteście wspaniali. Kocham was i proszę o komentarze. <3
„Zawsze trzeba nas
było dwóch, by stworzyć jedną całość.”
~ „Sora o Daite Oyasumi” Kyuugou
Od kiedy pamiętam Minho był obok mnie, był moim bratem,
obrońcą, wybawcą. Zawsze go potrzebowałem, pomagał mi, a ja jedynie
przeszkadzałem. Zazdrościłem mu, bo był przystojniejszy, wyższy, mądrzejszy,
miał wiele talentów, był wysportowany, miły, uprzejmy, zawsze pomocny, wszyscy
go lubili, miał powodzenie wśród dziewczyn. Moja zazdrość jednak nie była
niczym nienaturalnym, nie była toksyczna, nie przeszkadzała mi w kochaniu go.
Był dla mnie bratem, a bracia często konkurują, to całkiem normalne.
Podczas gdy on był ideałem, ja byłem beznadziejnie
przeciętny. Zawsze byłem marzycielem. Nigdy nie byłem orłem w szkole, a mój
charakter pozostawiał wiele do życzenia, trochę za drobny i za niski, by mówić
o mnie, że jestem przystojny, za to często mówiono mi, że jestem uroczy, to nie
jest dobre określenie dla chłopaka. Dziewczyny nie zwracały na mnie uwagi, a
ludzie lubili mnie tylko wtedy, kiedy ich rozśmieszałem. Błazen. To odpowiednie
słowo, by mnie opisać. Nie chciałem nim być i nie obchodziło mnie to, że inni
mnie za to lubią. Jedyny powód, że taki byłem to Minho. Zawsze kiedy go
rozśmieszałem, śmiał się swoim serdecznym śmiechem i przytulał mnie, jak małe
dziecko. Tak było kiedyś. Teraz jesteśmy
dorośli i wszystko się zmieniło.
*
* *
Kiedy byliśmy mali uważałem go za brata. Opiekował się mną,
mimo że to ja byłem starszy. Byłem drobnym chłopcem i przez żywiołowość
wpadałem w kłopoty.
Kiedyś podpadłem chłopakowi ze starszej klasy, to było w
podstawówce i mocno mi przyłożył. Zagroził, że przyjdzie z kolegami, jeśli nie
przeproszę, ale mój niewyparzony język nie pozwolił mi na to. Następnego dnia
dopadli mnie za budynkiem szkoły i zaczęli mnie okładać pięściami. Wtedy
pojawił się Minho. Wśród uczniów mój brat wyróżniał się niezwykłą charyzmą już
od młodych lat. Wszyscy się z nim liczyli. Mimo że ci chłopcy byli od niego
starsi, to kiedy go tylko dostrzegli, odsunęli się ode mnie.
- Czemu go bijecie? –
spytał wściekły.
Oni jedynie milczeli, patrząc na niego nieco
zdezorientowani. Nie wiedzieli, czemu chłodny Minho wstawia się za jakimś
dzieciakiem zza długim językiem. Uśmiechnąłem się, zaraz jednak się krzywiąc z
bólu.
- No na co czekacie?
– wydawał się być naprawdę zły – Wypad stąd – powiedział, a oni wykonali jego
rozkaz bez szemrania.
Siedziałem na brudnej ziemi, z łzami w oczach i z
zakrwawioną twarzą, wpatrując się w mojego brata. Wyglądał jak superbohater.
Spojrzał na mnie ze współczuciem, a ja zawstydziłem się z powodu swojej
bezbronności. Nie chciałem być przy nim słaby, ale nic nie mogłem posadzić na
to, że niestety naprawdę byłem słaby. Minho podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
Później otarł moje łzy z policzków wierzchem dłoni i pocałował delikatnie moje
zranione czoło.
Był moim aniołem. Kochałem go dużo bardziej, niż kochać
powinienem przybranego brata i robiłem to dużo wcześniej niż przypuszczałem.
*
* *
Od zawsze byłem niepoprawnym marzycielem. Myślałem o
rzeczach, o których w danej chwili nie powinienem myśleć. Czasem moje czyny
były za mało przemyślane i strasznie przez to cierpiałem.
Będąc dzieckiem marzyłem, żeby umieć latać. Wydawało mi się,
że potrafię to zrobić. Bardzo mocno w to wierzyłem i ogromnie tego pragnąłem.
Niestety żaden człowiek nie ma skrzydeł, by móc latać.
Stanąłem na dachu garażu i rozłożyłem ręce. Poczułem wiatr
rozwiewający moje włosy i słońce na twarzy. Zamknąłem oczy i powtarzałem sobie
w myślach, że uda mi się wzbić w powietrze. Bardzo długo stałem tak po prostu,
aż w końcu byłem pewien, że mi się uda. Skoczyłem.
Nie poleciałem. Ludzie nie potrafią latać. Moje marzenie
odeszło. Byłem ogromnie zawiedziony. Przez kilka dni leżałem w szpitalu, bo
miałem wstrząśnienie mózgu. To był naprawdę zły pomysł.
Pamiętam, że Minho przyszedł mnie odwiedzić dwa razy i
siedział na moim łóżku, mocno ściskając moją dłoń. Na początku nie rozumiał, czemu
to zrobiłem, a kiedy mu to wyjaśniłem, to okropnie mnie skarcił za moją
lekkomyślność. Cieszyłem się, że o mnie tak dba. Wtedy nie zrobiłem tego
specjalnie, nie chciałem zwrócić jego uwagi na mnie, to przyszło samo. Jednak w
późniejszym czasie nie było już to tak bardzo naturalne, że się o mnie
troszczy.
*
* *
Nie raz w nocy spałem z Minho, kiedy oglądaliśmy jakiś
straszny film i bardzo się później bałem. Wtedy Minho pozwalał mi spać z nim w
jednym łóżku i przytulał mnie mocno, bym mógł usnąć spokojnie.
Jeśli zdarzyło mi się zasnąć przed telewizorem w salonie, to
okrywał mnie kocem, żebym nie zmarzł podczas nocy.
Kiedy zapominałem drugiego śniadania i nie miałem co zjeść
na lunch, to oddawał mi jedną ze swoich kanapek i nalegał, bym ją zjadł.
Czasem zdarzało się, że spóźniałem się na lekcje albo nie
miałem pracy domowej, a wtedy on wymyślał jakąś wymówkę o tym, że wczoraj źle
się czułem, bo zjadłem zepsutą rybę, którą mama przygotowała na kolację albo
pojechaliśmy w odwiedziny do dziadków i wróciliśmy późno.
Razem siedzieliśmy w ławce na matematyce i dawał mi spisywać
na testach, bo nie rozumiałem pierwiastkowania.
Te wszystkie rzeczy sprawiały, że czułem się wyjątkowy, bo
przecież wspaniały Choi Minho się mną opiekuje. Myślałem, ze on zawsze będzie
blisko, jednak bardzo się myliłem.
*
* *
Kiedy poszliśmy do liceum Minho poznał swoją pierwszą
miłość. Wcześniej nikogo nie nienawidziłem, jednak to szybko się zmieniło.
Zauważyłem już dawno, że dziewczyny podrywają Minho, jednak nigdy wcześniej on
nie okazywał im, że też mu zależy. To się zmieniło, gdy poznał Seohyun. Była w
naszym wieku i była naprawdę piękna. Zazdrościłem jej tego, że może mieć go na
własność. Ich związek trwał pół roku i było to naprawdę okropne pół roku.
Za każdym razem, gdy trzymali się za ręce albo całowali, gdy
przyprowadzał ją do domu i szli do naszego pokoju, a Minho prosił, bym poszedł
do salonu, bo chce z nią zostać sam na sam. To wszystko było nie do
wytrzymania. Ich uściski i ciepłe uśmiechy, zakochane spojrzenia. Cieszyły mnie
ich sprzeczki, liczyłem, że się rozstaną.
- Powinieneś też
sobie znaleźć dziewczynę, Lay – powiedział pewnego razu Minho – To wspaniałe
być z kimś, kochać kogoś– zapewnił.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie cierpię jego dziewczyny,
bo go kocham. Kocham Minho. Kocham swojego brata. Chciałem, by to wszystko
okazało się snem. Jednak boleśnie odczuwałem realność całej tej sytuacji.
*
* *
Nigdy już nie potrafiłem być tym samym Layem co dawniej.
Narastało we mnie przekonanie, że jestem beznadziejny. Odczuwałem wszystko
podwójnie, niemal od urodzenia. Radość, którą miałem w sobie kiedyś,
przerodziła się w bezdenny smutek.
W nocy nie mogłem zasnąć i godzinami wpatrywałem się w gwiazdy
na werandzie, płacząc cicho. Brałem dużo leków nasennych, by móc odpocząć.
Nauka stała się dla mnie jeszcze większym problemem, a znajomi byli już dla
mnie nikim.
Zawsze byłem marzycielem, więc wierzyłem, że Minho po
zerwaniu z Seohyun, nie znajdzie sobie nowej dziewczyny i będzie tylko mój.
Znów będzie jak kiedyś, ale to wszystko tylko kłamstwa.
*
* *
Kiedy Minho zerwał z Seohyun, wcale nic się nie zmieniło.
Dalej się od siebie oddalaliśmy. Minho dostał się do drużyny piłki nożnej i
poznał nowych przyjaciół. Chłopacy, którzy grali, sporo imprezowali, więc Minho
wkrótce stał się taki sam.
Już się za mną nie wstawiał, nie wymyślał dla mnie wymówek,
nie dawał mi swojego drugiego śniadania, nie okrywał kocem i nie spał ze mną,
gdy się bałem, a przecież bałem się każdego dnia. Bałem się wszystkich swoich
myśli. Tych które podsuwały mi dziwne scenariusze. Potrzebowałem go, jednak on
wcale mi nie pomagał.
Nie był dla mnie niemiły, nie ubliżał mi, ale był dla mnie
obcy. Nie znałem już jego myśli, a on nawet nie starał się poznać moich.
Ja też się zmieniłem.
*
* *
Kilka miesięcy później Minho znów
znalazł sobie dziewczynę. Sądziłem, że to wytrzymam. Jednak ten związek był
inny. Nie był tak niewinny, wszystko toczyło się w innym tempie. Kiedy Minho
wtaczał się do pokoju po meczowych imprezach wraz z Lizzy, uciekałem do salonu,
by nie musieć słyszeć, jak uprawiają seks. To były dla mnie ciężkie czasy. Nic
już nie było takie samo.
Pragnąłem przenieść się znów w
tamte czasy, kiedy Minho był tylko mój. Chciałem tego nie tylko dlatego, że
brakowało mi go. W tamtym czasie wszystko było prostsze. Nie pytałem siebie o
to kim jestem, nie musiałem usilnie szukać odpowiedzi, po prostu to wiedziałem.
Teraz nie miałem już pewności, czy Lay, którym byłem to nadal ja. Może
powinienem się zastanowić, czy jestem tą samą osobą. Czy nadal potrafię
przyciągnąć do siebie tyle ludzi? Czy potrafię być beztroski? Czy nie rozmyślam
za wiele? Czy nie jestem zbyt przygnębiony? Czy to pasuje do mnie? Czemu stałem
się taki? Czy mam depresję? Na te pytania szukałem odpowiedzi.
*
* *
Czy nadal potrafię przyciągnąć do siebie ludzi?
Siedziałem na ławce w parku i czytałem książkę. Lubiłem tu
czytać, zwłaszcza latem. Teraz kiedy świat pokrył się warstwą kolorowych liści
też nie było wcale nieprzyjemnie. Wolałem być tutaj niż w domu z Minho i jego
zbyt gadatliwą dziewczyną. Nie miałem ochoty znów wysłuchiwać o jej ojczymie,
który nie pozwolił jej iść na imprezę. Jej problemy wydawały się dla mnie po
prostu śmieszne, choć nie twierdziłem wcale, że ja mam gorszą sytuację. Lizzy z
niewyjaśnionych dla mnie powodów bardzo mnie lubiła i ceniła. Sprawiałem widać
dobre wrażenie.
Moje rozmyślania sprawiły, że przestałem czytać i książka
wysunęła się z moich dłoni, upadając na ziemię. Chciałem po nią sięgnąć, ale
ktoś był szybszy. Czyjaś zgrabna dłoń chwyciła moją książkę i podniosła ją.
Spojrzałem w górę zdziwiony i ujrzałem wysokiego chłopaka z blond włosami. Był
przystojny, nawet bardzo. Uśmiechnął się i spojrzał na okładkę.
- Makbet? – spytał
chłopak, a mnie zatkało i nie potrafiłem z siebie wydobyć słowa.
Musiałem wyglądać naprawdę idiotycznie, bo chłopak zlitował
się nade mną i oddał mi książkę.
- Jestem Sehun –
oznajmił, a ja odchrząknąłem i przywołałem na usta swój najsłodszy uśmiech,
którym zawsze raczę ludzi.
- Miło mi. Lay –
powiedziałem, a on zmierzył mnie w nienachalny sposób i podał dłoń, którą
szybko uścisnąłem.
- Więc czytasz w
parku? – spytał, a ja spojrzałem w niebo i przytaknąłem, no co zaśmiał się dość
przyjaźnie.
* * *
Czy potrafię być beztroski?
Nienawidziłem Lizzy i życzyłem tej szczęśliwej parce jak
najgorzej. Lizzy była fałszywa i kłamliwa. Od jakiegoś czasu otwarcie mnie
podrywała, ale naprawdę nie interesowały mnie takie dziewczyny, zwłaszcza, że
chodziła z Minho.
Pewnego dnia, kiedy siedziałem w salonie z Sehunem, który
swoją drogą stawał się moim przyjacielem, Lizzy przyszła do naszego domu. Minho
miał tego dnia trening, ale najwidoczniej ona o tym nie wiedziała. Weszła do
pokoju i spojrzała na mnie pytająco.
- Minho nie ma –
mruknąłem niezadowolony, że muszę z nią rozmawiać.
- A kiedy będzie? –
spytała.
Wzruszyłem ramionami.
Sehun dokładnie obserwował. Lizzy zrobiła smutną minkę.
- Mieliśmy iść do
kina – powiedział – Chyba zapomniał.
Jej słodki głos sprawiał, że robiło mi się niedobrze. Nie
miała w sobie za grosz aegyo.
- Lay – wykrzyknęła
nagle uradowana, jej huśtawki nastroju również mnie irytowały – Pójdziesz ze
mną? O ile nie jesteś teraz zajęty, rzecz jasna.
Prychnąłem, zaśmiawszy się ironicznie.
- Nie wiem, czy nie
dowidzisz, ale właśnie rozmawiam z moim kolegą. Poza tym nie mam ochoty z tobą
nigdzie iść.
Lizzy tylko skrzywiła się nieznacznie, zaraz znów nakładając
maskę.
- To nic, może kiedy
indziej. Pa, Lay – powiedziała cicho i wyszła.
- Kim ona jest? –
spytał Sehun zdziwiony moją opryskliwością.
- Dziewczyną mojego
brata –burknąłem.
- Chyba jej nie
lubisz, hm? – spytał z pozornym niezainteresowaniem.
- Fakt, nie znoszę –
przyznałem.
- Chciałbyś, żeby
zerwali? – zadał kolejne pytanie, a ja odwróciłem się gwałtownie.
- No… tak –
powiedziałem niepewnie.
- Myślę, że jest
pewien sposób, ale nie wiem, czy dasz radę, to zrobić – oznajmił nieco
niepewnie.
- Hm? - zmarszczyłem brwi.
- Widać, że jej się
podobasz… - zaczął, ale mu przerwałem.
- Nie gadaj głupot –
zaprzeczyłem.
- Lay – spojrzał na
mnie znacząco – Nie oszukuj się. Ona na ciebie najzwyczajniej w świecie leci, wcale
się z tym nie kryje.
- Może – mruknąłem
cicho niezbyt przekonany do tego, co mówi Sehun.
- Umów się z nią –
powiedział chłopak.
- Sehun… - zacząłem
surowym tonem, ale mi przerwał.
- Czekaj, nie
skończyłem. Umów się z nią, a wtedy ona zdradzi Minho, a tego twój brat raczej
jej nie daruję, prawda? – spytał z szatańskim uśmieszkiem.
Sehun miał całkowitą rację. Jego plan był dobry. Ba. Mogę
powiedzieć więcej, ten plan się powiódł i doprowadził Minho do rozpaczy. Lizzy
zniknęła z mojego życia, nawet nie domyślając się, kto ją wkopał. Wszystko
byłoby idealnie, gdyby nie jeden mały szczegół. Minho znienawidził również
mnie, za to, że zabrałem mu jego ukochaną. Kolejny powód, by przestać być
lekkomyślnym i najpierw pomyśleć, nim coś się zrobi.
*
* *
Czy za wiele rozmyślam?
Sądzę, że to akurat nie jest jakaś wielka wada. Chociaż
ostatnio robiłem to zbyt często i do głowy wpadały mi dziwne myśli. Zacząłem
przez to zauważać te wszystkie rzeczy. To jak mięśnie Minho pracują podczas
wykonywania wszystkich zwyczajnych czynności, jak uwydatniają mu się żyły na
odsłoniętych przedramionach, jak długie są jego czarne rzęsy, że jego ciemne
włosy są chyba już nieco za długie, bo wpadają mu do oczu i to jak wspaniały, i
powalający jest jego uśmiech.
Oczywiście siedząc przy śniadaniu też to zauważałem i przez
to zagapiłem się zbytnio. Minho zmierzył mnie poirytowanym spojrzeniem i
uśmiechnął się zaraz ironicznie. Nienawidziłem, gdy to robił, ostatnio działo
się to niemal cały czas. Naprawdę było mi przykro, że cierpiał z powodu zdrady
Lizzy, ale nic nie mogłem poradzić, że wcale nie żałowałem tego, że ją do tego
popchnąłem. Należało w końcu poznać prawdę, Minho powinien mi za to dziękować.
Popadałem w obłęd przez te nawiedzające mnie, zwłaszcza
wieczorami, myśli. Środki nasenne brałem w coraz większych dawkach, a mimo to
nie działały za dobrze. Do tego w przy takich niezręcznych sytuacjach jak ta,
cierpiałem tak mocno, że miałem ochotę coś rozwalić albo się rozpłakać. Nic nie
pomagało mi w uśmierzeniu bólu.
Z zamyślenia wyrwała mnie szklanka soku, która wylądowała na
mnie, zresztą za sprawą Minho.
- Wybacz, braciszku –
powiedział nieco podle i wstał – Muszę już iść, bo się spóźnię – oznajmił i
wyszedł.
- Lay, idź się szybko
przebierz – powiedziała matka.
- I tak na pewno się
spóźnię – wyszeptałem nieco skołowany, wstając i ruszając do pokoju.
* * *
Czy nie jestem zbyt przygnębiony?
Siedzieliśmy na łóżku w pokoju Sehuna, lecz niestety nie
mogłem się cały czas skupić na rozmowie, bo rozmyślałem o tym, co dzieje się
pomiędzy mną a Minho.
- Lay – upomniał mnie
młodszy.
- Hm? – mruknąłem
wybity z rytmu.
- Słuchasz mnie? –
spytał nieco poirytowany.
- Ja… - zająknąłem
się - Em.. – odetchnąłem – Tak, tak –
potwierdziłem kulawo.
- Co się dzieje? –
zapytał Sehun.
- Nic takiego –
zapewniłem pospiesznie.
- Lay… Nie chcę być
namolny, ale czy Minho jest zły? – wydawał się być poważny, zadając to pytanie,
więc postanowiłem mu odpowiedzieć.
- Jest wściekły –
przyznałem przygnębiony.
- Czemu tak bardzo
nie lubiłeś Lizzy? – spytał, a ja drgnąłem.
Znałem Sehuna już prawie pół roku i chyba właśnie nadszedł
czas, kiedy trzeba mu w końcu powiedzieć prawdę o sobie i o swoich uczuciach.
- Sehun… - zacząłem,
a on spojrzał na mnie niemal wyczekująco – Pewnie się ode mnie odwrócisz, ale
taka właśnie jest prawda. Minho nie jest moim prawdziwym bratem, choć właściwie
sądzę, że nie więzy krwi o tym przesądzają, jednak inni tak właśnie osądzają,
kim jest rodzeństwo. Nie jesteśmy, więc w oczach innych prawdziwymi braćmi. W
przeszłości byliśmy wszędzie we dwóch, niektórzy sądzili, że jesteśmy
bliźniakami, jednak ja nigdy nie czułem, bym kochał go jak brata. On zawsze był
we wszystkim lepszy i opiekował się mną, bo nie byłem typem spokojnego dziecka
niesprawiającego kłopotów.
Chłopak patrzył na mnie zdziwiony, może nawet zszokowany.
Widziałem dokładnie, co czuję. Mogłem czytać z niego jak z otwartej księgi. Był
przewidywalny i czułem, że gdy dotrę do sedna, będziemy mogli jedynie się
pożegnać.
- To co teraz powiem,
nas podzieli, Sehun – oznajmiłem.
- Lay…? – wyszeptał.
- Może myślisz, że
tak nie będzie, ale to co powiem, nie jest normalne. To… naprawdę… - przerwałem niemal płacząc – Ja kocham
Minho, ale nie jak brata, jak mężczyznę. Jestem gejem, który kocha swojego
brata.
Sehun jęknął i odskoczył nieco ode mnie. Wiedziałem, że tak
będzie. Czekałem, co powie. Chyba dochodził do siebie. W końcu się uspokoił na
tyle, by spojrzeć gdzieś za mnie i powiedzieć słowa, których się bałem.
- Lepiej będzie,
jeśli przestaniemy się spotykać – powiedział, a ja skinąłem głową i wyszedłem.
Wtedy po raz ostatni widziałem Sehuna i żałowałem okropnie,
ale nie potrafiłem postąpić inaczej. Nie zrobiło mi się lżej, ale świadomość,
że przyznałem się na głos do tego, coś we mnie uwolniła.
*
* *
Czy takie zachowanie do mnie pasuje?
Podczas kolacji nie miałem ochoty niczego jeść, więc jedynie
przerzucałem makaron z jednego końca talerza na drugi. Moja przyjaźń z Sehunem
okazała się kolejną klapą w moim życiu. Niczego nie potrafię zrobić dobrze. Ja
chcę jedynie kochać. Czy to za wiele? Gdzie popełniłem błąd?
- Lay, co się dzieje?
– spytał tata, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
- Co? – zapytałem.
- Czemu nie jesz? –
spojrzałem na Minho, który nie przerwał jedzenia i wydawał się być
niezainteresowany całą tą sytuacją.
On nawet nie wie, jak bardzo mnie rani. Czemu on to robi?
- Ja… - sam nie
wiedziałem, co mogę powiedzieć, właściwie wszystko było lepsze od prawdy – Po
prostu źle się czuję i chyba pójdę już do siebie, spróbuję zasnąć – oznajmiłem,
ze zgrzytem odsuwając krzesło od stołu i wychodząc, jak najszybciej to było
możliwe.
Przed wyjściem usłyszałem, jednak słowa mamy.
- Co się z nim
dzieje? To niepodobne do niego. Jest jakiś przygnębiony.
* * *
Czemu stałem się taki?
Minho wszedł do mojego pokoju i oparł się o futrynę drzwi.
Spojrzałem na niego przez łzy.
- Płaczesz? – spytał.
Przez chwilę powróciły do mnie ciepłe uczucia, jednak on
wcale się o mnie nie martwił. Nie po to zadał to pytanie. Znów chciał jedynie
mnie zgnębić. Czy już nie zapłaciłem za swoje przewinienie?
- I dobrze – warknął
– Bo zabrałeś mi dziewczynę, na której naprawdę mi zależało. Czemu to zrobiłeś,
Lay? – spytał, a ja jedynie głośniej zaszlochałem – Bawiło cię to? Byłeś
zazdrosny? Chciałeś znów pokazać, że jesteś ode mnie lepszy? Udało ci się,
udowodniłeś to wszystkim – powiedział wściekły.
- O czym ty mówisz? –
zdziwiłem się - Przecież nigdy nie byłem
w niczym od ciebie lepszy – zapewniłem.
Czemu chce mnie upokorzyć? Już chyba dosyć.
- Teraz jesteś z
kolei skromny? Czy to nie ty zawsze wygrywasz? Masz co chcesz. Wkurza mnie
twoja perfekcja. Przestań być mi wrogiem, bo ja też się nim stanę – powiedział
groźnie.
- A już nim nie
jesteś? – wysyczałem zły, że mną pomiata.
Miałem już dosyć jego raniących słów. Może ja też powinienem
mu powiedzieć, co nieco o nim.
Minho prychnął i
spojrzał gdzieś w bok.
- Nie próbuję wcale
ci robić na złość, ale ty najwidoczniej obierasz inną taktykę – powiedziałem.
- Nie zrobiłem nic
złego – odparł butnie.
- Że co? – spytałem,
niedowierzając – Mógłbyś powtórzyć? – poprosiłem, wstając i podchodząc do
niego.
- Nic nie zrobiłem –
powtórzył.
Zamknąłem oczy, wciągnąłem powietrze i uderzyłem go mocno z
otwartej ręki w twarz. Mało męskie, ale nie miałem sił, by zrobić coś bardziej
dosadnego. Mój brat zatoczył się i upadł na ziemię w korytarzu. Był zdziwiony i
zraniony. Niczego nie rozumiałem, ani siebie, ani jego. To wszystko wydawało mi
się zwyczajnie przypadkowe. Jakby ktoś na górze miał niezły ubaw przy układaniu
tego planu. Spojrzałem na Minho zszokowany tym, że go uderzyłem i nim coś
powiedział, zatrzasnąłem drzwi. Nie próbował nic zrobić, choć raz nie
utrudniał. Po prostu odszedł.
*
* *
Czy mam depresję?
Zdecydowanie tak. Nie rozumiem co się dzieje. Żyję obok
swoich czynów niczym obcy. Przestało mnie obchodzić, że przez głupie
zauroczenie tracę wszystko. Co się ze mną dzieje?
Usiadłem na łóżku i złapałem się za głowę, ciągnąc się za
włosy. Co ja najlepszego wyprawiam? Muszę się uspokoić. Muszę przeprosić… Nie!
Upadłem na podłogę, popatrzyłem na kępkę włosów w swoich
dłoniach i rozpłakałem się jak dziecko. Może powinienem uciec? Nie, to po
prostu jakieś dziwne myśli wywołane chwilą. Potrząsnąłem głową, by wyrzucić z
siebie te dziwaczne pomysły.
Szybko wygrzebałem z szafki nocnej tabletki nasenne.
Powinienem się przespać i…
Zwykła dawka nic mi nie da, musiałem wziąć więcej. Wysypałem
na rękę garść białych i okrągłych tabletek i połknąłem je szybko. Położyłem się
na łóżku, uspokajając oddech i ocierając z policzków łzy.
To nie jest czas, by płakać.
*
* *
Minho wszedł do jego pokoju i spojrzał na łózko. Było mu
przykro, że Lay płakał przez niego. Nie dążył do tego, nie zrobił tego
wszystkiego specjalnie. Podszedł do śpiącego chłopaka i przysiadł obok niego.
- Lay – powiedział i
potrząsnął nim delikatnie, lecz chłopak spał najwidoczniej mocno – Przepraszam
– powiedział cicho Minho – Ja naprawdę tego nie chciałem, nie chciałem, byś
płakał. Kocham cię, nie zrobiłbym ci krzywdy. Po prostu byłem zły, że zawsze
jesteś lepszy – gładził głowę chłopaka delikatnie – Nawet Lizzy wolała ciebie.
Przepraszam, ze byłem niemiły. Tak naprawdę… to cię bardzo kocham, może nawet
trochę za bardzo i boję się, że cię stracę, bo jesteś dla mnie naprawdę ważny.
Bardzo ważny, Lay.
Wtedy Minho zauważył buteleczkę środków nasennych na
podłodze obok łóżka. Prawda doszła do niego powoli.
- Lay? – spojrzał na
chłopaka, którego oczy były nadal zamknięte – Lay – powtórzył i potrzasnął nim.
Skóra chłopaka była zbyt blada, a klatka piersiowa się nie
poruszała.
- Lay, błagam, obudź
się –krzyczał, ale jego brat nawet się poruszył – Lay, czemu ty się nie budzisz?
Lay…